[ Pobierz całość w formacie PDF ]
aukcyjnych, bez rezultatu.
- Sądzę, że Hans-Magnus nie mierzy tak nisko - stwierdziła Vinnie. - Zawsze miał zajęcie.
- Spróbujmy więc popytać w antykwariatach. Tu niedaleko jest bardzo elegancki sklep.
162
Cud nad cuda, poszczęściło się im już w pierwszym miejscu! Ledwie Vinnie zdążyła
przestąpić próg sklepu, a już zawołała:
- Och, to przecież barokowa szafka babci!
I tak się to zakończyło. Wszystkie meble i bibeloty, wszystko, co zginęło, znajdowało się
tutaj. Wstrząśnięty właściciel tłumaczył się, że zapewniono go, iż są to rzeczy po zmarłej
osobie, i że działał absolutnie w dobrej wierze. Taki przystojny oficer...
Rikard zapewnił, że Hans-Magnus zwróci co do grosza całą sumę, którą właściciel zapłacił
za rzeczy po zmarłej a potem skontaktowali się z firmą przewozową, której zlecili
przetransportowanie wszystkiego z powrotem do Halden.
- Uff - odetchnęła Vinnie, kiedy wracali już na dworzec. - Dostał za to niezłą sumkę.
- To prawda. Miejmy nadzieję, że nie zdążył jeszcze roztrwonić wszystkich pieniędzy.
- Ale podpisał się swoim własnym nazwiskiem, nie może się więc chyba wyprzeć?
- Z pewnością. Nareszcie go mamy. To dla mnie prawdziwa przyjemność, Vinnie. Kiedy z
nim rozmawiałem, zachowywał się nieprawdopodobnie arogancko i buńczucznie.
Szli główną ulicą Oslo, Karl Johan, przed sobą widzieli już sylwetkę dworca.
- Vinnie - powiedział Rikard powoli. - Czy miałaś czas, by zastanowić się nad nami? Czy
mamy pozwolić, by urodziło się dziwne, może kalekie dziecko?
- I zapewnić mu cała naszą miłość? - wpadła mu w słowo. - Chronić przed światem, ale bez
przesady, i kochać tyle, ile w nas sił?
- Właśnie, choć nie wiemy, czy naprawdę będzie tak straszliwie zniekształcone.
Vinnie nie miała złudzeń.
- Nataniel przepowiedział, że wyleję wiele łez.
- Tak, a Nataniela należy słuchać. Ale zapewnił też, że czeka cię wiele radości. Będziesz
miała dość odwagi?
- Zdecydowałam się już dawno temu. Ale czy ty zawsze musisz mi się oświadczać w
miejscach publicznych?
- Może ja też się wstydzę - uśmiechnął się Rikard. - Ale jeśli chcesz, powetujemy to sobie
dziś wieczorem w Bakkegarden.
Zaśmiała się zawstydzona, ale szczęśliwa.
163
- Na które pytanie mam ci odpowiedzieć? Na to, czy mam dość odwagi, by przeżyć z tobą
całe życie, czy też że dziś wieczorem w Bakkegarden powetujemy sobie wszystko?
- I na to, i na to. Ale przede wszystkim to pierwsze.
Vinnie pochyliła głowę, by ukryć ogarniającą ją radość.
- Chyba zaryzykuję i na oba pytania odpowiem twierdząco. Czy to wystarczy?
Rikard nie dbał o przechodniów, pędzących do jakiegoś nieważnego celu. Przyciągnął
Vinnie do siebie, uniósł delikatnie jej brodę i pocałował.
A Vinnie po prostu zapomniała, że na świecie są jeszcze inni ludzie, choć niektórzy może się
uśmiechnęli, a inni poczuli urażeni.
Ci ludzie jednak niczego przecież nie wiedzieli.
164
ROZDZIAA XIV
Rikard Brink z Ludzi Lodu i Lavinia Dahlen pobrali się w haldeńskim kościele pózną wiosną
1937 roku. Dziecko było już w drodze, choć nikt o tym jeszcze nie wiedział.
Na uroczystość przybyli wszyscy z Ludzi Lodu i wszyscy nalegali, by wolno im było wygłosić
mowę podczas weselnego obiadu w Bakkegarden. Vinnie nie miała krewnych, a Hans-
Magnus, z którym wcale nie łączyły jej więzy krwi, siedział w więzieniu za rozmaite
nadużycia.
Była z nimi natomiast Agnes i wielu nowych przyjaciół Vinnie ze szpitala, koledzy z pracy, z
którymi zaprzyjazniła się podczas strasznej epidemii, Ingrid Karlsen i Kalle, Gun i Wenche
Sommer. Mała Wenche w mgnieniu oka zadurzyła się w Jonathanie Voldenie z Ludzi Lodu,
ale ponieważ miała dopiero dziewięć lat, trzynastoletni Jonathan prawie jej nie dostrzegał, a
w każdym razie traktował jak osobnika płci nijakiej. Blancheflor upodobał sobie miejsce pod
krzesłem chłopca i żebrał o co lepsze kąski. Z powodzeniem!
Agnes ubrała się w swą najlepszą suknię, nieciekawą szatę z błyszczącego szarego
jedwabiu, którą udało jej się ożywić przypinając do niej bukiecik sztucznych fiołków.
Nieoczekiwanie dało to miły dla oka efekt. Na policzkach wykwitły jej rumieńce - pomyśleć
tylko, została zaproszona na wesele do Bakkegarden, szkoda, że Olava tego nie widzi!
Udało jej się natomiast przekazać tę nowinę swoim niesympatycznym sąsiadom, którym
okropnie zrzedły miny. Oto chwila triumfu po wszystkich latach złośliwości z ich strony.
Vinnie często zerkała na Nataniela, raz napotkała jego wzrok. Okazał się dokładnie tak
badawczy, jak się tego spodziewała i obawiała. Ten chłopiec wie, pomyślała. Wie, że jego
przyszła podpora już została spłodzona, żyje we mnie. To dopiero zarodek, a mimo
wszystko on już to wie.
Boję się go, choć jednocześnie mnie fascynuje. Bądz przyjacielem mego dziecka, poprosiła
w myślach. Chroń tę maleńką istotkę, będziesz od niej starszy! Stój po jej stronie bez
względu na to, jaka będzie. Ty to potrafisz, jesteś silny. Mając ciebie za przyjaciela moje
dziecko nie będzie musiało niczego się obawiać!
Wieczorem, kiedy obiad już się skończył, znalazła Nataniela w kuchni. Zbierał na półmisek
rozmaite słodkości.
- Kogo tu widzę - uśmiechnęła się. - Jeszcze się nie najadłeś? Wez, na co tylko masz
ochotę, proszę, wybieraj.
- To wcale nie dla mnie - odwzajemnił uśmiech, a w żółtych oczach zapłonęło ciepło. -
Muszę tylko zapytać Linde-Lou, czy nie jest przypadkiem głodny. Linde-Lou nigdy nie
dostawał nic do jedzenia, przez całe życie głodował.
165 [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl wyciskamy.pev.pl
aukcyjnych, bez rezultatu.
- Sądzę, że Hans-Magnus nie mierzy tak nisko - stwierdziła Vinnie. - Zawsze miał zajęcie.
- Spróbujmy więc popytać w antykwariatach. Tu niedaleko jest bardzo elegancki sklep.
162
Cud nad cuda, poszczęściło się im już w pierwszym miejscu! Ledwie Vinnie zdążyła
przestąpić próg sklepu, a już zawołała:
- Och, to przecież barokowa szafka babci!
I tak się to zakończyło. Wszystkie meble i bibeloty, wszystko, co zginęło, znajdowało się
tutaj. Wstrząśnięty właściciel tłumaczył się, że zapewniono go, iż są to rzeczy po zmarłej
osobie, i że działał absolutnie w dobrej wierze. Taki przystojny oficer...
Rikard zapewnił, że Hans-Magnus zwróci co do grosza całą sumę, którą właściciel zapłacił
za rzeczy po zmarłej a potem skontaktowali się z firmą przewozową, której zlecili
przetransportowanie wszystkiego z powrotem do Halden.
- Uff - odetchnęła Vinnie, kiedy wracali już na dworzec. - Dostał za to niezłą sumkę.
- To prawda. Miejmy nadzieję, że nie zdążył jeszcze roztrwonić wszystkich pieniędzy.
- Ale podpisał się swoim własnym nazwiskiem, nie może się więc chyba wyprzeć?
- Z pewnością. Nareszcie go mamy. To dla mnie prawdziwa przyjemność, Vinnie. Kiedy z
nim rozmawiałem, zachowywał się nieprawdopodobnie arogancko i buńczucznie.
Szli główną ulicą Oslo, Karl Johan, przed sobą widzieli już sylwetkę dworca.
- Vinnie - powiedział Rikard powoli. - Czy miałaś czas, by zastanowić się nad nami? Czy
mamy pozwolić, by urodziło się dziwne, może kalekie dziecko?
- I zapewnić mu cała naszą miłość? - wpadła mu w słowo. - Chronić przed światem, ale bez
przesady, i kochać tyle, ile w nas sił?
- Właśnie, choć nie wiemy, czy naprawdę będzie tak straszliwie zniekształcone.
Vinnie nie miała złudzeń.
- Nataniel przepowiedział, że wyleję wiele łez.
- Tak, a Nataniela należy słuchać. Ale zapewnił też, że czeka cię wiele radości. Będziesz
miała dość odwagi?
- Zdecydowałam się już dawno temu. Ale czy ty zawsze musisz mi się oświadczać w
miejscach publicznych?
- Może ja też się wstydzę - uśmiechnął się Rikard. - Ale jeśli chcesz, powetujemy to sobie
dziś wieczorem w Bakkegarden.
Zaśmiała się zawstydzona, ale szczęśliwa.
163
- Na które pytanie mam ci odpowiedzieć? Na to, czy mam dość odwagi, by przeżyć z tobą
całe życie, czy też że dziś wieczorem w Bakkegarden powetujemy sobie wszystko?
- I na to, i na to. Ale przede wszystkim to pierwsze.
Vinnie pochyliła głowę, by ukryć ogarniającą ją radość.
- Chyba zaryzykuję i na oba pytania odpowiem twierdząco. Czy to wystarczy?
Rikard nie dbał o przechodniów, pędzących do jakiegoś nieważnego celu. Przyciągnął
Vinnie do siebie, uniósł delikatnie jej brodę i pocałował.
A Vinnie po prostu zapomniała, że na świecie są jeszcze inni ludzie, choć niektórzy może się
uśmiechnęli, a inni poczuli urażeni.
Ci ludzie jednak niczego przecież nie wiedzieli.
164
ROZDZIAA XIV
Rikard Brink z Ludzi Lodu i Lavinia Dahlen pobrali się w haldeńskim kościele pózną wiosną
1937 roku. Dziecko było już w drodze, choć nikt o tym jeszcze nie wiedział.
Na uroczystość przybyli wszyscy z Ludzi Lodu i wszyscy nalegali, by wolno im było wygłosić
mowę podczas weselnego obiadu w Bakkegarden. Vinnie nie miała krewnych, a Hans-
Magnus, z którym wcale nie łączyły jej więzy krwi, siedział w więzieniu za rozmaite
nadużycia.
Była z nimi natomiast Agnes i wielu nowych przyjaciół Vinnie ze szpitala, koledzy z pracy, z
którymi zaprzyjazniła się podczas strasznej epidemii, Ingrid Karlsen i Kalle, Gun i Wenche
Sommer. Mała Wenche w mgnieniu oka zadurzyła się w Jonathanie Voldenie z Ludzi Lodu,
ale ponieważ miała dopiero dziewięć lat, trzynastoletni Jonathan prawie jej nie dostrzegał, a
w każdym razie traktował jak osobnika płci nijakiej. Blancheflor upodobał sobie miejsce pod
krzesłem chłopca i żebrał o co lepsze kąski. Z powodzeniem!
Agnes ubrała się w swą najlepszą suknię, nieciekawą szatę z błyszczącego szarego
jedwabiu, którą udało jej się ożywić przypinając do niej bukiecik sztucznych fiołków.
Nieoczekiwanie dało to miły dla oka efekt. Na policzkach wykwitły jej rumieńce - pomyśleć
tylko, została zaproszona na wesele do Bakkegarden, szkoda, że Olava tego nie widzi!
Udało jej się natomiast przekazać tę nowinę swoim niesympatycznym sąsiadom, którym
okropnie zrzedły miny. Oto chwila triumfu po wszystkich latach złośliwości z ich strony.
Vinnie często zerkała na Nataniela, raz napotkała jego wzrok. Okazał się dokładnie tak
badawczy, jak się tego spodziewała i obawiała. Ten chłopiec wie, pomyślała. Wie, że jego
przyszła podpora już została spłodzona, żyje we mnie. To dopiero zarodek, a mimo
wszystko on już to wie.
Boję się go, choć jednocześnie mnie fascynuje. Bądz przyjacielem mego dziecka, poprosiła
w myślach. Chroń tę maleńką istotkę, będziesz od niej starszy! Stój po jej stronie bez
względu na to, jaka będzie. Ty to potrafisz, jesteś silny. Mając ciebie za przyjaciela moje
dziecko nie będzie musiało niczego się obawiać!
Wieczorem, kiedy obiad już się skończył, znalazła Nataniela w kuchni. Zbierał na półmisek
rozmaite słodkości.
- Kogo tu widzę - uśmiechnęła się. - Jeszcze się nie najadłeś? Wez, na co tylko masz
ochotę, proszę, wybieraj.
- To wcale nie dla mnie - odwzajemnił uśmiech, a w żółtych oczach zapłonęło ciepło. -
Muszę tylko zapytać Linde-Lou, czy nie jest przypadkiem głodny. Linde-Lou nigdy nie
dostawał nic do jedzenia, przez całe życie głodował.
165 [ Pobierz całość w formacie PDF ]