[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dziele tak patriotycznym. Dość już polskich majątków poszło w pruskie ręce w Wielkim
Księstwie Poznańskim. Każdy majątek uratowany przed Niemcami to wielkie patriotyczne
zadanie. Pani baronowa to wielka osoba! Naprawdę, mam dla niej ogromny szacunek.
- Zatem przekażę, że mama nie jest przeciwna.
- Nie, nie - poprawiła starsza pani. - Powiedz, że jestem zaszczycona. Sama to jej
zresztą powiem przy najbliższej okazji. Kiedy ma przyjechać ta dziewczyna?
- Jeszcze nie tak prędko, dopiero na wiosnę. Ale trzeba przygotować się na jej wizytę,
ponieważ pomieszka w Kalinówce co najmniej pół roku. Pokój dobrze byłoby
wyremontować i tak dalej.
- Wszystkim się natychmiast zajmę - obiecała pani Katarzyna. - Natychmiast się tym
zajmę. Biedna, dzielna dziewczyna. Sierota, mówisz? Musimy jej pomóc, ile tylko w naszej
mocy. Co za wspaniałe zadanie!
Tego wieczora starsza pani wezwała obu wnuków, żeby oznajmić im radosną nowinę.
- Zachowajcie to na razie w tajemnicy - zażądała, siedząc w swoim fotelu z wielce
uroczystą miną.
- Ale trzeba, byście wiedzieli przed innymi, jakie są plany waszego ojca...
Osiemnastoletni Ignaś mrugnął łobuzersko do młodszego brata.
- Szczególnie ładna to panna Justyna nie jest... - zauważył.
Pani Katarzyna z oburzeniem zastukała laską w podłogę.
- Nie wolno tak mówić! - ostro skarciła chłopców. - Po pierwsze dlatego, że nie
wypada, a po drugie, że będzie wam zastępować matkę. %7łyczyłabym sobie, byście okazali
należny szacunek i pokazali dobre wychowanie. A w ogóle skąd wiecie, o jakiej osobie
mowa?
Szesnastoletni Staś załagodził wszystko swoim szerokim uśmiechem.
- To chyba nie jest wielka tajemnica, babuniu - zauważył. - Ignaś, wiadomo, ma
skłonności do żartów. Nie gniewaj się na nas, ale to jest trochę zabawne.
- Zabawne? - skrzywiła usta pani Kalinowska. - Co w tym widzicie zabawnego?
Ignaś popatrzył na brata, jakby udzielał mu pozwolenia na odpowiedz w imieniu ich
obu. Kiedy byli razem, często zdawał się na młodszego brata.
- %7łe jest taka młoda - wyjaśnił Staś Kalinowski. - Tylko kilka lat starsza od nas.
Chyba nie będzie chciała, byśmy mówili do niej: mamo? Jak babunia sądzi?
Pani Katarzyna surowo ściągnęła usta.
- Wasz ojciec o tym postanowi - stwierdziła, przerywając dalszą dyskusję. - Będzie
tak, jak on zarządzi.
***
Któregoś dnia Staś Kalinowski na dużym arkuszu papieru wyrysował mapę swoich
odbytych i planowanych podróży. Zaznaczył na niej poszczególne miejscowości, nadał im
właściwe nazwy, przy każdej zaznaczył schematycznym rysunkiem istnienie cerkwi, rysując
cebulaste kopuły, pomiędzy zaś cerkwiami oznaczył drogi, wpisując także odległości liczone
w wiorstach. Rysunek wypadł całkiem udanie i autor był z niego bardzo zadowolony.
Chętnie by się nim pochwalił przed innymi, ale nie zrobił tego, aby nie tłumaczyć, z jakich
powodów go wykonał i czemu ma służyć. %7łałował jednak, że pochwalić się nie może, często
zerkał na wyrysowaną mapę i kiwał głową z podziwu nad swoimi zdolnościami.
Był tak zachwycony robotą, że nie potrafił jej zachować przy sobie i wiele razy
rozkładał kartkę z mapą, pozwalając innym, niby to przypadkiem, zerknąć na rysunek. I było
mu wszystko jedno, czy oczy oglądające jego arcydzieło należały do służby czy do kogoś z
gości, co czasem pojawiali się w Kalinówce. Kiedy ruszał na poszukiwania Tamary,
objeżdżając kolejne wioski, miał kartkę ze sobą i rozkładał ją także w miejscach publicznych,
niczym jakiś inżynier czy mierniczy. Widział takiego, jak chodził po majątku, zerkał w swoje
papiery, a tak był zaaferowany, że nie słyszał, co do niego mówią ludzie. Mówili zaś z
wielkim podziwem i uszanowaniem dla jego sztuki. W okolicy znowu odbywało się
mierzenie ziemi, mające doprowadzić do scalenia gruntów. Mierniczy obliczał, rysował, a
wszystko po to, aby na końcu drogi można było wszystko dokładnie podliczyć i nadzielić zie-
mię ludziom już według nowego porządku. Każdy miał dostać swoje w mniejszej ilości
kawałków i w wielu wypadkach zyskałby na tym, ponieważ przy nowym podziale szerokie i
wysokie miedze pomiędzy działkami w znacznej części zniknęłyby, zastąpione dodatkowymi
skibami uprawnej ziemi. Staś przez jakiś czas pragnął być mierniczym, ale to było zanim
został prawie już dziennikarzem. No i miał dokładną mapę, której przeciętny mierniczy mógł
mu tylko pozazdrościć.
Staś Kalinowski, bardzo z niej dumny, ani nie podejrzewał, że mapa ta stać się może
przyczyną zdarzeń, które w zasadniczy sposób wpłyną na całe jego życie.
POCIG SPECJALNY
13 grudnia 1910 [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl wyciskamy.pev.pl
dziele tak patriotycznym. Dość już polskich majątków poszło w pruskie ręce w Wielkim
Księstwie Poznańskim. Każdy majątek uratowany przed Niemcami to wielkie patriotyczne
zadanie. Pani baronowa to wielka osoba! Naprawdę, mam dla niej ogromny szacunek.
- Zatem przekażę, że mama nie jest przeciwna.
- Nie, nie - poprawiła starsza pani. - Powiedz, że jestem zaszczycona. Sama to jej
zresztą powiem przy najbliższej okazji. Kiedy ma przyjechać ta dziewczyna?
- Jeszcze nie tak prędko, dopiero na wiosnę. Ale trzeba przygotować się na jej wizytę,
ponieważ pomieszka w Kalinówce co najmniej pół roku. Pokój dobrze byłoby
wyremontować i tak dalej.
- Wszystkim się natychmiast zajmę - obiecała pani Katarzyna. - Natychmiast się tym
zajmę. Biedna, dzielna dziewczyna. Sierota, mówisz? Musimy jej pomóc, ile tylko w naszej
mocy. Co za wspaniałe zadanie!
Tego wieczora starsza pani wezwała obu wnuków, żeby oznajmić im radosną nowinę.
- Zachowajcie to na razie w tajemnicy - zażądała, siedząc w swoim fotelu z wielce
uroczystą miną.
- Ale trzeba, byście wiedzieli przed innymi, jakie są plany waszego ojca...
Osiemnastoletni Ignaś mrugnął łobuzersko do młodszego brata.
- Szczególnie ładna to panna Justyna nie jest... - zauważył.
Pani Katarzyna z oburzeniem zastukała laską w podłogę.
- Nie wolno tak mówić! - ostro skarciła chłopców. - Po pierwsze dlatego, że nie
wypada, a po drugie, że będzie wam zastępować matkę. %7łyczyłabym sobie, byście okazali
należny szacunek i pokazali dobre wychowanie. A w ogóle skąd wiecie, o jakiej osobie
mowa?
Szesnastoletni Staś załagodził wszystko swoim szerokim uśmiechem.
- To chyba nie jest wielka tajemnica, babuniu - zauważył. - Ignaś, wiadomo, ma
skłonności do żartów. Nie gniewaj się na nas, ale to jest trochę zabawne.
- Zabawne? - skrzywiła usta pani Kalinowska. - Co w tym widzicie zabawnego?
Ignaś popatrzył na brata, jakby udzielał mu pozwolenia na odpowiedz w imieniu ich
obu. Kiedy byli razem, często zdawał się na młodszego brata.
- %7łe jest taka młoda - wyjaśnił Staś Kalinowski. - Tylko kilka lat starsza od nas.
Chyba nie będzie chciała, byśmy mówili do niej: mamo? Jak babunia sądzi?
Pani Katarzyna surowo ściągnęła usta.
- Wasz ojciec o tym postanowi - stwierdziła, przerywając dalszą dyskusję. - Będzie
tak, jak on zarządzi.
***
Któregoś dnia Staś Kalinowski na dużym arkuszu papieru wyrysował mapę swoich
odbytych i planowanych podróży. Zaznaczył na niej poszczególne miejscowości, nadał im
właściwe nazwy, przy każdej zaznaczył schematycznym rysunkiem istnienie cerkwi, rysując
cebulaste kopuły, pomiędzy zaś cerkwiami oznaczył drogi, wpisując także odległości liczone
w wiorstach. Rysunek wypadł całkiem udanie i autor był z niego bardzo zadowolony.
Chętnie by się nim pochwalił przed innymi, ale nie zrobił tego, aby nie tłumaczyć, z jakich
powodów go wykonał i czemu ma służyć. %7łałował jednak, że pochwalić się nie może, często
zerkał na wyrysowaną mapę i kiwał głową z podziwu nad swoimi zdolnościami.
Był tak zachwycony robotą, że nie potrafił jej zachować przy sobie i wiele razy
rozkładał kartkę z mapą, pozwalając innym, niby to przypadkiem, zerknąć na rysunek. I było
mu wszystko jedno, czy oczy oglądające jego arcydzieło należały do służby czy do kogoś z
gości, co czasem pojawiali się w Kalinówce. Kiedy ruszał na poszukiwania Tamary,
objeżdżając kolejne wioski, miał kartkę ze sobą i rozkładał ją także w miejscach publicznych,
niczym jakiś inżynier czy mierniczy. Widział takiego, jak chodził po majątku, zerkał w swoje
papiery, a tak był zaaferowany, że nie słyszał, co do niego mówią ludzie. Mówili zaś z
wielkim podziwem i uszanowaniem dla jego sztuki. W okolicy znowu odbywało się
mierzenie ziemi, mające doprowadzić do scalenia gruntów. Mierniczy obliczał, rysował, a
wszystko po to, aby na końcu drogi można było wszystko dokładnie podliczyć i nadzielić zie-
mię ludziom już według nowego porządku. Każdy miał dostać swoje w mniejszej ilości
kawałków i w wielu wypadkach zyskałby na tym, ponieważ przy nowym podziale szerokie i
wysokie miedze pomiędzy działkami w znacznej części zniknęłyby, zastąpione dodatkowymi
skibami uprawnej ziemi. Staś przez jakiś czas pragnął być mierniczym, ale to było zanim
został prawie już dziennikarzem. No i miał dokładną mapę, której przeciętny mierniczy mógł
mu tylko pozazdrościć.
Staś Kalinowski, bardzo z niej dumny, ani nie podejrzewał, że mapa ta stać się może
przyczyną zdarzeń, które w zasadniczy sposób wpłyną na całe jego życie.
POCIG SPECJALNY
13 grudnia 1910 [ Pobierz całość w formacie PDF ]