[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ponieważ Las zamieszkują tylko gigantyczne białe węże. Praktykowali monoteistyczną religię, w której rytuały wplecione były
okaleczenia, kastracja i ofiary z ludzi.
To właśnie jeden z przesądów ich skomplikowanej wiary spowodował, że pozostawili Falka przy życiu i uczynili członkiem
plemienia. Normalnie, ponieważ nosił laser, a zatem nie można byłoby uczynić z niego niewolnika, wycięliby mu żołądek i
wątrobę, aby zbadali je wróżbici, a potem, gdyby im się tak spodobało, pozwoliliby posiekać go kobietom. Jednak na tydzień
czy dwa przed jego pojmaniem zmarł stary mężczyzna ze społeczności Mzurra. Jako że w plemieniu nie było bezimiennego
noworodka mogącego otrzymać jego imię, nadano je pojmanemu, który chociaż ślepy, zeszpecony i tylko chwilami przytomny,
przecież był lepszy niż nikt; gdyż tak długo jak Stary Horressins zatrzymywał przy sobie swoje imię, jego duch, zły jak
wszystkie duchy, mógłby powracać, aby zakłócać spokój żywym. Więc odebrano imię duchowi i nadano Pałkowi, wraz z całym
obrzędem wtajemniczenia Aowcy, na który składały się chłosta, podanie środków wymiotnych, tańce, opowiadanie snów,
tatuowanie, bezładne śpiewy,
67
uczta, kopulowanie wszystkich po kolei mężczyzn z jedni kobietą i w końcu całonocne zaklęcia do Boga, aby mia w opiece
nowego Horressinsa. Po tym wszystkim rzucili gc na końską skórę w namiocie z bydlęcej skóry i pozostawił samego,
pogrążonego w majakach, aby umarł lub powróci do życia, podczas gdy duch Starego Horressinsa, bezimien ny i bezsilny,
porwany wiatrem jęcząc przepadał gdzieś wśród równin.
Kobieta, którą zobaczył po raz pierwszy, kiedy odzyskał przytomność, zajętą bandażowaniem jego oczu i opatrywa niem ran,
przychodziła, gdy tylko mogła, aby się nim opiekować. Widział ją jedynie wówczas, kiedy w krótkich chwilach niepewnego
odosobnienia w jego namiocie mógł unieść bandaże, w które z właściwą sobie bystrością umysłu zaopatrzyła go, gdy został
przyniesiony do obozu. Gdyby Basnasska zobaczyli te oczy nie przesłonięte powiekami, odcięliby mu język, aby nie mógł
wymówić swego imienia, a potem spaliliby go żywcem. Powiedziała mu to, i wiele innych rzeczy, które powinien wiedzieć o
Narodzie Basnasska, lecz niewiele o sobie. Jasne było, że należała do plemienia niewiele dłużej niż on sam. Przypuszczał, że
zgubiła się na prerii i wolała dołączyć do plemienia, niż umrzeć z głodu. Nie mieli nic przeciwko jeszcze jednej niewolnicy, którą
mogli wykorzystywać wszyscy mężczyzni, a poza tym wykazała się zręcznością w leczeniu, więc pozostawili ją przy życiu.
Miała rudawe włosy, niezwykle cichy głos i nazywała się Estrel. Poza tym nie wiedział o niej nic, a ona z kolei nie wypytywała o
nic, co go dotyczyło, nawet o jego imię.
Zważywszy wszystko, wyszedł z tego niemal bez szwanku. Paristole, Szlachetny Materiał prastarej cetiańskiej nauki, nie mógł
eksplodować ani zapalić się, tak że śmigacz nie wybuchnął pod nim, chociaż układ sterujący został zniszczony. Cienki
odłamek wybuchającego pocisku zranił go w lewą stronę i wierzch głowy, ale na szczęście znalazła się Estrel ze swoją wiedzą
i paroma bandażami. Nie wywiązała się żadna infekcja, więc szybko wracał do zdrowia i w kilka dni po swoim krwawym chrzcie
na Horressinsa wspólnie z nią zaplanował ucieczkę.
Lecz dni mijały, a sposobność nie nadarzała się. Bo też >yła to zamknięta społeczność: ostrożni, zazdrośni ludzie, zyniący
wszystko w ściśle określonych ramach, wyznaczonych przez obrządki, zwyczaje i tabu. Chociaż każdy Aowca posiadał swój
namiot, kobiety były wspólne i wszyst-60, co czynili, czynili wspólnie z innymi; byli w mniejszym Stopniu społeczeństwem niż
stowarzyszenie czy stado - Współzależni od siebie członkowie jednej grupy. W tej ytuacji dążenie do zdobycia zaufania innej
osoby, niezależ-lość i chęć odosobnienia były oczywiście podejrzane; Falk
Estrel zmuszeni byli wykorzystywać każdą sposobność, iby móc porozmawiać przez chwilę sam na sam. Dziew-zyna nie znała
leśnego dialektu, lecz mogli porozumiewać ię w lingalu, którego Basnasska używali w szczątkowej bnnie.
- Czas spróbować - powiedziała kiedyś. - Może icdczas burzy śnieżnej, kiedy śnieg ukryje nas i nasze lady. Lecz jak daleko
zajdziemy w zamieci? Masz kompas, le zimno...
Zimowe rzeczy Falka zostały skonfiskowane wraz ze /szystkim, co posiadał; zabrali nawet złotą obrączkę, której igdy nie
zdejmował. Pozostawili mu laser: był jego integ-alną częścią jako Aowcy i nie można mu było go zabrać. ^cz jego rzeczy, które
nosił tak długo, okrywały teraz wystające żebra i kościste nogi Starego Aowcy Kessnoka-^ego. Kompas pozostał przy nim tylko
dlatego, że Estrel abrała go i ukryła, zanim przeszukali jego plecak. Oboje osili ubiór Narodu Basnasska: bluzy i leginy z kozlej
Icóry oraz buty i parki z czerwonej wolej skóry; lecz nic ie stanowiło wystarczającego zabezpieczenia przed jedną
tych niesionych ostrym, zimnym wiatrem preriowych imieci, oprócz ścian, dachu i ognia.
- Jeśli zdołamy przedostać się na terytorium Samsity, ilka mil stąd na zachód, możemy zejść do Starego Miejsca, 'iem gdzie, i
ukryć się tam, dopóki nie przestaną nas iikać. Zamierzałam tak zrobić, zanim przybyłeś. Ale nie dałam kompasu i bałam się
zgubić w zamieci. Z kompasem miotaczem może nam się udać... Albo nie.
69
- Jeśli to nasza jedyna szansa - powiedział Falk -skorzystamy z niej.
Nie był już tak bardzo porywczy, naiwny i pełen nadzi( jak przed pojmaniem. Był bardziej stanowczy i nieufh] Chociaż ucierpiał
z ich rąk, nie czuł specjalnego żalu d członków Narodu Basnasska; napiętnowali go raz n zawsze tatuując z góry na dół obie
jego ręce błękitnym krechami oznaczającymi pokrewieństwo, znacząc go tyć samym jako barbarzyńcę, ale i jako człowieka. W
porządku Lecz oni mieli swoje sprawy, a on swoją. Chciał si uwolnić, ruszyć dalej w podróż i czynić to, co Zove nazwa
człowieczym dziełem - popychała go do tego wola, róż budzona w Leśnym Domu. Ci ludzie przybyli zniką
gdyż odcięli korzenie łączące ich z prze szłością ludzi. To nie tylko skrajna niepewność egzystencj wśród Narodu Basnasska
skłaniała go do jak najszybszego wydostania się z niewoli; to było również uczucie nieustan nego braku tchu, skrępowania i
unieruchomienia, trudniej sze do zniesienia niż bandaże przesłaniające oczy.
Tego wieczoru Estrel zatrzymała się przy jego namiocie, aby powiedzieć mu, że zaczął padać śnieg, i właśnie kiedy szeptem
układali plan ucieczki, przy wejściowej klapie odezwał się jakiś głos. Estrel przetłumaczyła spokojnie: on mówi: Zlepy Aowco,
czy chcesz na tę noc Czerwoną Kobietę? Nie dodała żadnego wyjaśnienia. Falk znał prawo i ceremoniał dzielenia się
kobietami; zajęty myślami o sprawach, jakie omawiali, odpowiedział najczęściej używanym słowem z krótkiej listy znanych mu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl wyciskamy.pev.pl
ponieważ Las zamieszkują tylko gigantyczne białe węże. Praktykowali monoteistyczną religię, w której rytuały wplecione były
okaleczenia, kastracja i ofiary z ludzi.
To właśnie jeden z przesądów ich skomplikowanej wiary spowodował, że pozostawili Falka przy życiu i uczynili członkiem
plemienia. Normalnie, ponieważ nosił laser, a zatem nie można byłoby uczynić z niego niewolnika, wycięliby mu żołądek i
wątrobę, aby zbadali je wróżbici, a potem, gdyby im się tak spodobało, pozwoliliby posiekać go kobietom. Jednak na tydzień
czy dwa przed jego pojmaniem zmarł stary mężczyzna ze społeczności Mzurra. Jako że w plemieniu nie było bezimiennego
noworodka mogącego otrzymać jego imię, nadano je pojmanemu, który chociaż ślepy, zeszpecony i tylko chwilami przytomny,
przecież był lepszy niż nikt; gdyż tak długo jak Stary Horressins zatrzymywał przy sobie swoje imię, jego duch, zły jak
wszystkie duchy, mógłby powracać, aby zakłócać spokój żywym. Więc odebrano imię duchowi i nadano Pałkowi, wraz z całym
obrzędem wtajemniczenia Aowcy, na który składały się chłosta, podanie środków wymiotnych, tańce, opowiadanie snów,
tatuowanie, bezładne śpiewy,
67
uczta, kopulowanie wszystkich po kolei mężczyzn z jedni kobietą i w końcu całonocne zaklęcia do Boga, aby mia w opiece
nowego Horressinsa. Po tym wszystkim rzucili gc na końską skórę w namiocie z bydlęcej skóry i pozostawił samego,
pogrążonego w majakach, aby umarł lub powróci do życia, podczas gdy duch Starego Horressinsa, bezimien ny i bezsilny,
porwany wiatrem jęcząc przepadał gdzieś wśród równin.
Kobieta, którą zobaczył po raz pierwszy, kiedy odzyskał przytomność, zajętą bandażowaniem jego oczu i opatrywa niem ran,
przychodziła, gdy tylko mogła, aby się nim opiekować. Widział ją jedynie wówczas, kiedy w krótkich chwilach niepewnego
odosobnienia w jego namiocie mógł unieść bandaże, w które z właściwą sobie bystrością umysłu zaopatrzyła go, gdy został
przyniesiony do obozu. Gdyby Basnasska zobaczyli te oczy nie przesłonięte powiekami, odcięliby mu język, aby nie mógł
wymówić swego imienia, a potem spaliliby go żywcem. Powiedziała mu to, i wiele innych rzeczy, które powinien wiedzieć o
Narodzie Basnasska, lecz niewiele o sobie. Jasne było, że należała do plemienia niewiele dłużej niż on sam. Przypuszczał, że
zgubiła się na prerii i wolała dołączyć do plemienia, niż umrzeć z głodu. Nie mieli nic przeciwko jeszcze jednej niewolnicy, którą
mogli wykorzystywać wszyscy mężczyzni, a poza tym wykazała się zręcznością w leczeniu, więc pozostawili ją przy życiu.
Miała rudawe włosy, niezwykle cichy głos i nazywała się Estrel. Poza tym nie wiedział o niej nic, a ona z kolei nie wypytywała o
nic, co go dotyczyło, nawet o jego imię.
Zważywszy wszystko, wyszedł z tego niemal bez szwanku. Paristole, Szlachetny Materiał prastarej cetiańskiej nauki, nie mógł
eksplodować ani zapalić się, tak że śmigacz nie wybuchnął pod nim, chociaż układ sterujący został zniszczony. Cienki
odłamek wybuchającego pocisku zranił go w lewą stronę i wierzch głowy, ale na szczęście znalazła się Estrel ze swoją wiedzą
i paroma bandażami. Nie wywiązała się żadna infekcja, więc szybko wracał do zdrowia i w kilka dni po swoim krwawym chrzcie
na Horressinsa wspólnie z nią zaplanował ucieczkę.
Lecz dni mijały, a sposobność nie nadarzała się. Bo też >yła to zamknięta społeczność: ostrożni, zazdrośni ludzie, zyniący
wszystko w ściśle określonych ramach, wyznaczonych przez obrządki, zwyczaje i tabu. Chociaż każdy Aowca posiadał swój
namiot, kobiety były wspólne i wszyst-60, co czynili, czynili wspólnie z innymi; byli w mniejszym Stopniu społeczeństwem niż
stowarzyszenie czy stado - Współzależni od siebie członkowie jednej grupy. W tej ytuacji dążenie do zdobycia zaufania innej
osoby, niezależ-lość i chęć odosobnienia były oczywiście podejrzane; Falk
Estrel zmuszeni byli wykorzystywać każdą sposobność, iby móc porozmawiać przez chwilę sam na sam. Dziew-zyna nie znała
leśnego dialektu, lecz mogli porozumiewać ię w lingalu, którego Basnasska używali w szczątkowej bnnie.
- Czas spróbować - powiedziała kiedyś. - Może icdczas burzy śnieżnej, kiedy śnieg ukryje nas i nasze lady. Lecz jak daleko
zajdziemy w zamieci? Masz kompas, le zimno...
Zimowe rzeczy Falka zostały skonfiskowane wraz ze /szystkim, co posiadał; zabrali nawet złotą obrączkę, której igdy nie
zdejmował. Pozostawili mu laser: był jego integ-alną częścią jako Aowcy i nie można mu było go zabrać. ^cz jego rzeczy, które
nosił tak długo, okrywały teraz wystające żebra i kościste nogi Starego Aowcy Kessnoka-^ego. Kompas pozostał przy nim tylko
dlatego, że Estrel abrała go i ukryła, zanim przeszukali jego plecak. Oboje osili ubiór Narodu Basnasska: bluzy i leginy z kozlej
Icóry oraz buty i parki z czerwonej wolej skóry; lecz nic ie stanowiło wystarczającego zabezpieczenia przed jedną
tych niesionych ostrym, zimnym wiatrem preriowych imieci, oprócz ścian, dachu i ognia.
- Jeśli zdołamy przedostać się na terytorium Samsity, ilka mil stąd na zachód, możemy zejść do Starego Miejsca, 'iem gdzie, i
ukryć się tam, dopóki nie przestaną nas iikać. Zamierzałam tak zrobić, zanim przybyłeś. Ale nie dałam kompasu i bałam się
zgubić w zamieci. Z kompasem miotaczem może nam się udać... Albo nie.
69
- Jeśli to nasza jedyna szansa - powiedział Falk -skorzystamy z niej.
Nie był już tak bardzo porywczy, naiwny i pełen nadzi( jak przed pojmaniem. Był bardziej stanowczy i nieufh] Chociaż ucierpiał
z ich rąk, nie czuł specjalnego żalu d członków Narodu Basnasska; napiętnowali go raz n zawsze tatuując z góry na dół obie
jego ręce błękitnym krechami oznaczającymi pokrewieństwo, znacząc go tyć samym jako barbarzyńcę, ale i jako człowieka. W
porządku Lecz oni mieli swoje sprawy, a on swoją. Chciał si uwolnić, ruszyć dalej w podróż i czynić to, co Zove nazwa
człowieczym dziełem - popychała go do tego wola, róż budzona w Leśnym Domu. Ci ludzie przybyli zniką
gdyż odcięli korzenie łączące ich z prze szłością ludzi. To nie tylko skrajna niepewność egzystencj wśród Narodu Basnasska
skłaniała go do jak najszybszego wydostania się z niewoli; to było również uczucie nieustan nego braku tchu, skrępowania i
unieruchomienia, trudniej sze do zniesienia niż bandaże przesłaniające oczy.
Tego wieczoru Estrel zatrzymała się przy jego namiocie, aby powiedzieć mu, że zaczął padać śnieg, i właśnie kiedy szeptem
układali plan ucieczki, przy wejściowej klapie odezwał się jakiś głos. Estrel przetłumaczyła spokojnie: on mówi: Zlepy Aowco,
czy chcesz na tę noc Czerwoną Kobietę? Nie dodała żadnego wyjaśnienia. Falk znał prawo i ceremoniał dzielenia się
kobietami; zajęty myślami o sprawach, jakie omawiali, odpowiedział najczęściej używanym słowem z krótkiej listy znanych mu [ Pobierz całość w formacie PDF ]