[ Pobierz całość w formacie PDF ]
je tym czymS z tak¹ ³atwoSci¹? pomySla³.
Nowiutki packard z grub¹ warstw¹ kurzu na b³yszcz¹cym, czar-
nym lakierze zwolni³, jad¹c w stronê dorzecza, i zatrzyma³ siê nieca-
³e piêædziesi¹t metrów od forda.
To on, bawi siê swoim biczem powiedzia³ Walcott.
JesteS pewien? spyta³ jeden z trzech pozosta³ych mê¿czyzn
w samochodzie.
Jimbo, znam tylko jednego archeologa, który wszêdzie nosi ze
sob¹ bicz. A teraz idx i z³ap go.
Jimbo zmarszczy³ brwi, a jego ciemne oczy jakby bardziej za-
pad³y siê w czaszkê.
Chyba nigdy go nie u¿ywa. Nie wygl¹da na to, ¿eby umia³ siê
nim pos³ugiwaæ.
Nie pozwól, ¿eby ciê wykiwa³ odpowiedzia³ Anglik.
Zabierzesz nas samochodem?
Walcott pog³aska³ siê po bródce.
Nie, wex jego samochód. Wiesz, co z nim zrobiæ. Do³¹czê do
was póxniej.
Jimbo rzuci³ groxne spojrzenie.
Nie wracasz od razu?
Nie martw siê o mnie. Wykonuj swoj¹ pracê, a zostaniesz wy-
nagrodzony, gdy to siê skoñczy.
Tam nie jest bezpiecznie odpar³ Jimbo. OdprawiliSmy ju¿
dwoje ludzi, a wiesz chyba, ¿e jest tutaj specjalna ochrona parku,
która wszêdzie siê krêci. JeSli któryS siê poka¿e...
Nie martw siê. DziS wieczorem siê wynosimy. A teraz idx ju¿.
52
Jimbo wyszed³ z packarda z dwoma swoimi towarzyszami. Za-
sygnalizowa³ im, by rozeszli siê na boki. Zbli¿yli siê do forda.
Hej, jest coraz lepiej, pomySla³ Shannon, trzaskaj¹c biczem.
Nale¿a³o tylko trochê poæwiczyæ, nic wiêcej. Wszystko zale¿a³o od
odpowiedniego wygimnastykowania nadgarstka.
Stój tam, gdzie jesteS.
Shannon odwróci³ siê i zobaczy³ trzech mê¿czyzn z wycelowa-
nymi w niego rewolwerami. Ze swoimi kapeluszami i chustami wy-
gl¹dali jak kowboje z seriali. Nie móg³ powstrzymaæ Smiechu.
Martwicie siê, ¿e móg³bym was uderzyæ, czy co?
Ten z gêstymi brwiami odbezpieczy³ broñ.
Rzuæ bicz, Jones. Natychmiast!
Z tego, co wiedzia³ Shannon, Indy nie mia³ ¿adnych wrogów ani
przyjació³ w okolicy. Ale Shannon nigdy nie k³Ã³ci³ siê z pistoletem.
Podniós³ rêce do góry.
Taak, dobrze, ju¿ siê robi. Tylko siê nie denerwujcie.
W³ax do samochodu. Ten, który wydawa³ siê przywódc¹,
pchn¹³ go w stronê forda, zrzucaj¹c z g³owy kapelusz. Jeden z dwóch
pozosta³ych wyrwa³ mu z rêki bicz.
Tak przy okazji, to wiedzcie panowie, ¿e nie jestem Jones.
Taak, to gdzie on jest?
Shannon nie szuka³ problemów, ale nie by³ te¿ kapusiem.
Nie ma go tu.
Nie jesteSmy g³upcami, Jones. W³ax do samochodu.
Shannon przyjrza³ siê urwisku; nie zauwa¿y³ Indy ego w zasiê-
gu wzroku. I wtedy zda³ sobie sprawê, ¿e to musi byæ dowcip. Indy
go w to wszystko wrobi³, a teraz kry³ siê gdzieS na górze i naSmiewa³
z niego.
Indy krzykn¹³. Bardzo Smieszne. Z³ax tu zaraz!
Mê¿czyxni przystanêli na chwilê, spojrzeli na urwisko. Ale jeSli
Indy tam by³, to nie pokazywa³ siê.
Wsadxcie go do Srodka powiedzia³ jeden z nich. Tylne drzwi
forda otworzy³y siê i wepchniêto Shannona do samochodu.
To ju¿ nie jest Smieszne. Idxcie i powiedzcie... Shannon nie
dokoñczy³. WciSniêto mu szmatê w usta, zwi¹zano rêce i zepchniêto
na pod³ogê.
53
Indy sta³ wciSniêty w szczelinê miêdzy dwiema p³ytami piaskow-
ca. Studiowa³ obrazek Hiszpana na koniu z czasów podbojów kolo-
nialnych, gdy nagle dostrzeg³ symbol na Scianie, jakieS trzy metry
nad nim. Wspi¹³ siê do góry i zauwa¿y³ wyryt¹ w skale strza³ê, skie-
rowan¹ w stronê ja³owca, wyrastaj¹cego nieopodal. Odgi¹³ ga³¹x
i znalaz³ kolejn¹ szczelinê.
Mia³ nadziejê, ¿e nie marnuje czasu, ale gdy wcisn¹³ siê w g³¹b
wy¿³obienia, zobaczy³ coS, co wygl¹da³o jak nastêpny Kokopelli.
Zastanowi³ siê, dlaczego ktoS mia³by pchaæ siê tutaj, ¿eby wyryæ
mityczn¹ postaæ. Nie brakowa³o innych powierzchni do pracy. Wte-
dy zda³ sobie sprawê, i¿ pope³ni³ b³¹d. To nie by³ Kokopelli, przy-
najmniej nie tradycyjna wersja tej postaci. Ta równie¿ nios³a torbê
na plecach, ale brakowa³o fletu i fallusa. Zamiast tego wskazywa³a
g³êbiej w szczelinê.
Dobieg³o go s³abe wo³anie. Shannon prawdopodobnie zasta-
nawia³ siê, co mu siê sta³o, ale móg³ poczekaæ jeszcze minutkê.
I tak by go nie us³ysza³. Indy wsun¹³ siê najg³êbiej jak tylko móg³
w szczelinê i wyci¹gn¹³ rêkê, a¿ dotkn¹³ punktu, w którym styka³y
siê dwie Sciany skalne. Maca³ palcami w górê i w dó³, wzd³u¿ spo-
jenia ska³. Mia³ dziwne uczucie, jakby domaga³y siê go, wci¹ga³y
do wewn¹trz. Zmienia³ siê w kamieñ, ³¹czy³ ze Swiatem minera-
³Ã³w.
Wreszcie wycofa³ rêkê i przesun¹³ siê do ty³u, odrzucaj¹c z my-
Sli dziwne uczucie. Co spodziewa³ siê tu znalexæ, tak w ogóle? To
by³a zwyk³a szczelina, ciemna uliczka. Nic wiêcej.
Wydawa³o mu siê, ¿e us³ysza³, jak Shannon zapala silnik w for-
dzie. Dobra, dobra. Jak ju¿ tak krzyczysz, to wracam, pomySla³.
Wyszed³ ze szczeliny i przeszed³ obok krzaka. W³aSnie zacz¹³ scho-
dziæ po urwisku, gdy zobaczy³, ¿e ford odje¿d¿a.
Hej! Indy przeskoczy³ oko³o trzech metrów w dó³. Rêce ude-
rzy³y w Scianê, wiêc z³apa³ siê jej, nogami st¹pa³ ju¿ po krawêdzi.
Ford jecha³ dalej. Hej, co do... Zacz¹³ machaæ i krzyczeæ, ale bez
¿adnego skutku.
Indy nadal schodzi³ w dó³ klifu, podczas gdy ford znika³, wznie-
caj¹c tumany kurzu, które utrzymywa³y siê jeszcze w powietrzu przez
kilkanaScie minut. Ciekawe, czy Shannon zmartwi³ siê, ¿e Indy nie
odpowiada³ na jego wo³anie? Mo¿e zamierza³ udaæ siê po pomoc?
Nie. Shannon nie zwyk³ robiæ takich rzeczy. Gdyby siê przestraszy³,
poszed³by go szukaæ. Prawdopodobnie robi³ sobie po prostu prze-
ja¿d¿kê nowym samochodem i bêdzie zaraz z powrotem.
54
Gdy Indy dotar³ do miejsca, gdzie wczeSniej sta³ samochód, schy-
li³ siê i podniós³ swój bicz oraz kapelusz. Dlaczego Jack to zrobi³?
Wtedy zaSwita³o mu w g³owie, Shannon nie martwi³ siê o niego. By³
raczej wSciek³y, ¿e Indy zabiera mu czas, a mo¿e chodzi³o o to, ¿e
powiedzia³ coS niew³aSciwego. Ale co? Nie rozmawiali o religii ani
o niczym, co wed³ug Indy ego mog³o wywo³aæ gniew przyjaciela.
Teraz Indy zaczyna³ siê wSciekaæ, gdy tak szed³ wzd³u¿ drogi
w górê, oddalaj¹c siê od dorzecza. Kiedy by³ ju¿ ponad klifem, spoj-
rza³ w dó³, na drogê w stronê Bluff i na wschód, w kierunku Mexi-
can Hat i Doliny Bogów. Ani jednego samochodu w zasiêgu wzro-
ku. Szed³ dalej.
S³owo gniew niezbyt dobrze okreSla³o odczucia Indy ego, gdy
zbli¿a³ siê do Bluff pó³ godziny póxniej. Normalnie móg³by och³on¹æ
w trakcie wêdrówki, ale ta trzykilometrowa wycieczka to by³o co in-
nego. Z ka¿dym krokiem coraz bardziej siê irytowa³. Przeklina³ Shan-
nona pod nosem. Na pocz¹tku spodziewa³ siê, ¿e zobaczy go jak pod-
je¿d¿a i wyg³asza zgryxliwe uwagi, jak bardzo czu³ siê znudzony. Ale
gdy stawa³o siê oczywiste, ¿e Shannon nie wraca po niego, Indy prze- [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl wyciskamy.pev.pl
je tym czymS z tak¹ ³atwoSci¹? pomySla³.
Nowiutki packard z grub¹ warstw¹ kurzu na b³yszcz¹cym, czar-
nym lakierze zwolni³, jad¹c w stronê dorzecza, i zatrzyma³ siê nieca-
³e piêædziesi¹t metrów od forda.
To on, bawi siê swoim biczem powiedzia³ Walcott.
JesteS pewien? spyta³ jeden z trzech pozosta³ych mê¿czyzn
w samochodzie.
Jimbo, znam tylko jednego archeologa, który wszêdzie nosi ze
sob¹ bicz. A teraz idx i z³ap go.
Jimbo zmarszczy³ brwi, a jego ciemne oczy jakby bardziej za-
pad³y siê w czaszkê.
Chyba nigdy go nie u¿ywa. Nie wygl¹da na to, ¿eby umia³ siê
nim pos³ugiwaæ.
Nie pozwól, ¿eby ciê wykiwa³ odpowiedzia³ Anglik.
Zabierzesz nas samochodem?
Walcott pog³aska³ siê po bródce.
Nie, wex jego samochód. Wiesz, co z nim zrobiæ. Do³¹czê do
was póxniej.
Jimbo rzuci³ groxne spojrzenie.
Nie wracasz od razu?
Nie martw siê o mnie. Wykonuj swoj¹ pracê, a zostaniesz wy-
nagrodzony, gdy to siê skoñczy.
Tam nie jest bezpiecznie odpar³ Jimbo. OdprawiliSmy ju¿
dwoje ludzi, a wiesz chyba, ¿e jest tutaj specjalna ochrona parku,
która wszêdzie siê krêci. JeSli któryS siê poka¿e...
Nie martw siê. DziS wieczorem siê wynosimy. A teraz idx ju¿.
52
Jimbo wyszed³ z packarda z dwoma swoimi towarzyszami. Za-
sygnalizowa³ im, by rozeszli siê na boki. Zbli¿yli siê do forda.
Hej, jest coraz lepiej, pomySla³ Shannon, trzaskaj¹c biczem.
Nale¿a³o tylko trochê poæwiczyæ, nic wiêcej. Wszystko zale¿a³o od
odpowiedniego wygimnastykowania nadgarstka.
Stój tam, gdzie jesteS.
Shannon odwróci³ siê i zobaczy³ trzech mê¿czyzn z wycelowa-
nymi w niego rewolwerami. Ze swoimi kapeluszami i chustami wy-
gl¹dali jak kowboje z seriali. Nie móg³ powstrzymaæ Smiechu.
Martwicie siê, ¿e móg³bym was uderzyæ, czy co?
Ten z gêstymi brwiami odbezpieczy³ broñ.
Rzuæ bicz, Jones. Natychmiast!
Z tego, co wiedzia³ Shannon, Indy nie mia³ ¿adnych wrogów ani
przyjació³ w okolicy. Ale Shannon nigdy nie k³Ã³ci³ siê z pistoletem.
Podniós³ rêce do góry.
Taak, dobrze, ju¿ siê robi. Tylko siê nie denerwujcie.
W³ax do samochodu. Ten, który wydawa³ siê przywódc¹,
pchn¹³ go w stronê forda, zrzucaj¹c z g³owy kapelusz. Jeden z dwóch
pozosta³ych wyrwa³ mu z rêki bicz.
Tak przy okazji, to wiedzcie panowie, ¿e nie jestem Jones.
Taak, to gdzie on jest?
Shannon nie szuka³ problemów, ale nie by³ te¿ kapusiem.
Nie ma go tu.
Nie jesteSmy g³upcami, Jones. W³ax do samochodu.
Shannon przyjrza³ siê urwisku; nie zauwa¿y³ Indy ego w zasiê-
gu wzroku. I wtedy zda³ sobie sprawê, ¿e to musi byæ dowcip. Indy
go w to wszystko wrobi³, a teraz kry³ siê gdzieS na górze i naSmiewa³
z niego.
Indy krzykn¹³. Bardzo Smieszne. Z³ax tu zaraz!
Mê¿czyxni przystanêli na chwilê, spojrzeli na urwisko. Ale jeSli
Indy tam by³, to nie pokazywa³ siê.
Wsadxcie go do Srodka powiedzia³ jeden z nich. Tylne drzwi
forda otworzy³y siê i wepchniêto Shannona do samochodu.
To ju¿ nie jest Smieszne. Idxcie i powiedzcie... Shannon nie
dokoñczy³. WciSniêto mu szmatê w usta, zwi¹zano rêce i zepchniêto
na pod³ogê.
53
Indy sta³ wciSniêty w szczelinê miêdzy dwiema p³ytami piaskow-
ca. Studiowa³ obrazek Hiszpana na koniu z czasów podbojów kolo-
nialnych, gdy nagle dostrzeg³ symbol na Scianie, jakieS trzy metry
nad nim. Wspi¹³ siê do góry i zauwa¿y³ wyryt¹ w skale strza³ê, skie-
rowan¹ w stronê ja³owca, wyrastaj¹cego nieopodal. Odgi¹³ ga³¹x
i znalaz³ kolejn¹ szczelinê.
Mia³ nadziejê, ¿e nie marnuje czasu, ale gdy wcisn¹³ siê w g³¹b
wy¿³obienia, zobaczy³ coS, co wygl¹da³o jak nastêpny Kokopelli.
Zastanowi³ siê, dlaczego ktoS mia³by pchaæ siê tutaj, ¿eby wyryæ
mityczn¹ postaæ. Nie brakowa³o innych powierzchni do pracy. Wte-
dy zda³ sobie sprawê, i¿ pope³ni³ b³¹d. To nie by³ Kokopelli, przy-
najmniej nie tradycyjna wersja tej postaci. Ta równie¿ nios³a torbê
na plecach, ale brakowa³o fletu i fallusa. Zamiast tego wskazywa³a
g³êbiej w szczelinê.
Dobieg³o go s³abe wo³anie. Shannon prawdopodobnie zasta-
nawia³ siê, co mu siê sta³o, ale móg³ poczekaæ jeszcze minutkê.
I tak by go nie us³ysza³. Indy wsun¹³ siê najg³êbiej jak tylko móg³
w szczelinê i wyci¹gn¹³ rêkê, a¿ dotkn¹³ punktu, w którym styka³y
siê dwie Sciany skalne. Maca³ palcami w górê i w dó³, wzd³u¿ spo-
jenia ska³. Mia³ dziwne uczucie, jakby domaga³y siê go, wci¹ga³y
do wewn¹trz. Zmienia³ siê w kamieñ, ³¹czy³ ze Swiatem minera-
³Ã³w.
Wreszcie wycofa³ rêkê i przesun¹³ siê do ty³u, odrzucaj¹c z my-
Sli dziwne uczucie. Co spodziewa³ siê tu znalexæ, tak w ogóle? To
by³a zwyk³a szczelina, ciemna uliczka. Nic wiêcej.
Wydawa³o mu siê, ¿e us³ysza³, jak Shannon zapala silnik w for-
dzie. Dobra, dobra. Jak ju¿ tak krzyczysz, to wracam, pomySla³.
Wyszed³ ze szczeliny i przeszed³ obok krzaka. W³aSnie zacz¹³ scho-
dziæ po urwisku, gdy zobaczy³, ¿e ford odje¿d¿a.
Hej! Indy przeskoczy³ oko³o trzech metrów w dó³. Rêce ude-
rzy³y w Scianê, wiêc z³apa³ siê jej, nogami st¹pa³ ju¿ po krawêdzi.
Ford jecha³ dalej. Hej, co do... Zacz¹³ machaæ i krzyczeæ, ale bez
¿adnego skutku.
Indy nadal schodzi³ w dó³ klifu, podczas gdy ford znika³, wznie-
caj¹c tumany kurzu, które utrzymywa³y siê jeszcze w powietrzu przez
kilkanaScie minut. Ciekawe, czy Shannon zmartwi³ siê, ¿e Indy nie
odpowiada³ na jego wo³anie? Mo¿e zamierza³ udaæ siê po pomoc?
Nie. Shannon nie zwyk³ robiæ takich rzeczy. Gdyby siê przestraszy³,
poszed³by go szukaæ. Prawdopodobnie robi³ sobie po prostu prze-
ja¿d¿kê nowym samochodem i bêdzie zaraz z powrotem.
54
Gdy Indy dotar³ do miejsca, gdzie wczeSniej sta³ samochód, schy-
li³ siê i podniós³ swój bicz oraz kapelusz. Dlaczego Jack to zrobi³?
Wtedy zaSwita³o mu w g³owie, Shannon nie martwi³ siê o niego. By³
raczej wSciek³y, ¿e Indy zabiera mu czas, a mo¿e chodzi³o o to, ¿e
powiedzia³ coS niew³aSciwego. Ale co? Nie rozmawiali o religii ani
o niczym, co wed³ug Indy ego mog³o wywo³aæ gniew przyjaciela.
Teraz Indy zaczyna³ siê wSciekaæ, gdy tak szed³ wzd³u¿ drogi
w górê, oddalaj¹c siê od dorzecza. Kiedy by³ ju¿ ponad klifem, spoj-
rza³ w dó³, na drogê w stronê Bluff i na wschód, w kierunku Mexi-
can Hat i Doliny Bogów. Ani jednego samochodu w zasiêgu wzro-
ku. Szed³ dalej.
S³owo gniew niezbyt dobrze okreSla³o odczucia Indy ego, gdy
zbli¿a³ siê do Bluff pó³ godziny póxniej. Normalnie móg³by och³on¹æ
w trakcie wêdrówki, ale ta trzykilometrowa wycieczka to by³o co in-
nego. Z ka¿dym krokiem coraz bardziej siê irytowa³. Przeklina³ Shan-
nona pod nosem. Na pocz¹tku spodziewa³ siê, ¿e zobaczy go jak pod-
je¿d¿a i wyg³asza zgryxliwe uwagi, jak bardzo czu³ siê znudzony. Ale
gdy stawa³o siê oczywiste, ¿e Shannon nie wraca po niego, Indy prze- [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]