[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dowiedziała się o Bricku. Mac nie przyjął dobrze tych nowin. Wybuchnął gniewem i zaczął
kląć, a Kara słuchała w milczeniu, rozumiejąc, że jako opiekun takich niesfornych dzieci ma
prawo się denerwować.
- Naprawiam ogrodzenie na południowym pastwisku. Zajmie mi to jeszcze godzinę
albo dłużej. Jeśli zostaniesz z Clayem, pojadę prosto do szeryfa. To mój przyjaciel i z
pewnością pomoże odnalezć chłopców, nie aresztując ich przy okazji. Autumn i Lily powinny
wrócić ze szkoły około...
- Autumn jest w domu - przerwała Kara.
- Dlaczego? Zachorowała?
- Nie. Ale tu jest. Nie martw się o dzieci. Zostanę z nimi.
Mac był tak zdenerwowany, że Kara nie wspomniała nawet o wyprawie Lily do
tajemniczego raju. Lepiej, żeby myślała iż dziewczyna jest w szkole, i zajął się Brickiem.
- Wybacz, że rano nie zastałaś mnie w domu - powiedział Mac. - Zwykle wcześniej
planuję swoje zajęcia, ale dzisiaj Webb ma wolne i wyjechał poza ranczo, więc pracuję za
dwóch. Zajrzałem do twojej sypialni po piątej, lecz spałaś tak głęboko, że nie miąłem serca
cię budzić.
Myśl o tym, że widział ją śpiącą, wprawiła Karę w zakłopotanie. Może chrapała albo
coś w tym rodzaju.
- Wyglądałaś tak słodko i podniecająco, że musiałem użyć całej siły woli, by nie
wśliznąć się do twego łóżka. Któregoś ranka to zrobię i zostanę aż do świtu - dodał.
Kara westchnęła głęboko. Słowa Maca podziałały na jej wyobraznię i zmysły. Zbyt
dobrze pamiętała wieczorne pieszczoty i pocałunki. Znowu poczuła podniecenie. Była w nie
lada niebezpieczeństwie, skoro samo brzmienie głosu Maca doprowadzało ją do takiego
stanu.
- Musisz znalezć Bricka - powiedziała szybko, odpędzając natrętne myśli.
Roześmiał się, jak gdyby wiedział, co przeżywała.
- Nie martw się - rzekł łagodnie. - Przywiozę go do domu. Do zobaczenia, kochanie.
ROZDZIAA PITY
Kara odłożyła słuchawkę i siedziała bez ruchu, patrząc w przestrzeń. Bezskutecznie
starała się odnalezć w sobie ślady oburzenia wobec faktu, że Mac znowu użył słowa
 kochanie .
Nagle do jej uszu dotarł hałas z salonu. Zerwała się z krzesła i poszła sprawdzić, co się
dzieje. Na podłodze prężył się i syczał bury kot ze stajni. Gotowy do skoku Tai, groznie
pomrukując, tkwił na łbie łosia wiszącym nad kominkiem. Powoli przesuwał się ku rogom i
mierzył intruza groznym spojrzeniem.
- Chyba się nie polubili - mruknęła Autumn, która wraz z Clayem obserwowała
przebieg spotkania.
- Myślę, że trzeba zabrać stąd Prążka, zanim Tai skoczy mu do gardła - spokojnie
zauważyła Kara.
- Wygonię go. - Clay zgłosił się na ochotnika.
Stajenny kocur wrzasnął dziko. Kara pobiegła otworzyć frontowe drzwi i z pomocą
Claya, który gonił Prążka po całym domu, udało się go wreszcie skierować na dwór.
Kiedy wrócili do salonu, Tai ciągle siedział na łbie łosia, a Autumn przemawiała doń
łagodnie, próbując skłonić do zejścia.
- Pewnie nie powinnam była sprowadzać tu Prążka, lecz chciałam, żeby Tai miał
przyjaciela. Ciężko żyć w nowym miejscu, nie znając nikogo.
Kara przytuliła dziewczynkę, domyślając się, że mała ma na myśli nie tylko kocią
samotność.
- Wszystko w porządku - powiedziała. - Tai lubi samotność. Zachowuje się zupełnie
inaczej niż ludzie. Woli być jedynym kotem w domu.
- Zawsze będzie jedyny. Nawet kiedy dostaniemy szczeniaczka - wtrącił Clay. -
Szczeniak to przecież pies.
- Autumn, dlaczego nie poszłaś dziś do szkoły? - Kara zmieniła temat.
- Bo dzieci dobierają się w grupy, które będą przygotowywać przyjęcie na Halloween.
Wiedziałam, że nikt mnie nie wybierze, więc zostałam w domu - wyznała dziewczynka,
patrząc w podłogę. - Pomyślałam, że i tak przydzielą mi jakieś zajęcie, nawet jeśli nie
przyjdę. Wolałam to niż stanie i czekanie do samego końca.
Kara spojrzała na małą ze współczuciem. Wiedziała, co to znaczy być outsiderem.
Ona też przez całe życie chciała przynależeć do czegoś lub kogoś.
- Trudno przenosić się do nowej szkoły, szczególnie w małym miasteczku, w którym
ludzie się znają.
- Niekoniecznie - zaszczebiotał Clay. - Mnie wszyscy lubią. Mam wielu przyjaciół.
- Bo jesteś w drugiej klasie, a nie w piątej - rzekła Autumn. - Małe dzieci łatwiej się
zaprzyjazniają.
- Może spróbowałabyś znalezć chociaż jedną koleżankę - zaproponowała Kara,
przypominając sobie, że w tym wieku miała przyjaciółkę od serca, która zastępowała
wszystkie inne. - Zapytaj którąś dziewczynkę z klasy, czy nie chciałaby z tobą pójść do kina
albo odwiedzić cię w domu?
- Miałam koleżanki w Kalifornii, kiedy byliśmy jeszcze z rodzicami, ale w Ohio u
wuja Jamesa i ciotki Ewy już nie, bo nie chciałam, by ktoś wiedział, że u nich mieszkam.
- A u wujka Maca? - spytała Kara.
- Kocham wujka, ale po co miałabym tu kogoś zapraszać? Clay ciągle by nam tylko
przeszkadzał. Przecież koleżanki nie przyjdą na ranczo, żeby zajmować się moim bratem.
- Tu nie ma mamy, która by mi nie kazała dokuczać dziewczynkom - powiedział
chłopiec.
- Wujek ciągle pracuje, a Brick i Lily tylko krzyczą, kiedy się bijemy albo kłócimy -
dodała Autumn. - Więc po co ktoś miałby do mnie przychodzić?
Karę ogarnęło głębokie współczucie dla malców. Clay podszedł do telewizora i
włączył odbiornik. Razem z Autumn zaczęli oglądać program. Tai, widząc, że nic mu nie
zagraża, opuścił strategiczną pozycję i zeskoczył na podłogę.
Kara zdecydowała, że może zostawić dzieci, by przygotować coś do jedzenia. Akcja z
ogierem i kotem wypełniła czas do południa. Teraz już rozumiała, dlaczego Mac zainstalował
antenę satelitarną, ale sama nie była skłonna godzić się, by dzieci spędzały cały czas przed
telewizorem.
- Muszę wykonać kilka telefonów, potem oprowadzicie mnie po ranczu, a na koniec
upieczemy ciastka, dobrze? - zaproponowała.
Nie zareagowali, zaabsorbowani oglądaniem filmu, lecz Kara i tak dopięła swego.
Szybko zjadła śniadanie i przestudiowała książkę telefoniczną, starając się znalezć bar, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wyciskamy.pev.pl