[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tkwił w tym po uszy. Nawet po czterech latach przebywania z dala od
światowego życia pamiętał uczucie wiecznego niepokoju i niemożności
zrelaksowania się w obawie, że ktoś wyprzedzi go w wyścigu do sławy. Nie
mógł znieść, że wciąż myśli o tym, by być szybszym, lepszym, sprytniejszym
niż konkurenci, miał dość ustawicznego przejmowania się tym, jak wygląda
czy jak pachnie. Nie chciał już widzieć tych młodszych, pełnych zapału i
entuzjazmu aktorów, gotowych w każdej chwili wskoczyć na jego miejsce. I
nie chciał tych wszystkich kobiet, krążących wokół niego niczym ćmy wokół
światła, żyjących w blasku jego sławy, zabiegających o jego względy.
O tak, dobrze wiedział, czego nie chciał. Decyzję o opuszczeniu
Kalifornii podjął świadomie i po długim namyśle, kierując się rozumem.
Zostawił za sobą świat blichtru i sławy oraz życie, które zmuszało go do
wspinania się po chwiejącej się drabinie. %7łycie, które prowadził tutaj, było
całkiem inne. Proste, czyste, wygodne. Właśnie tego pragnął.
Dlaczego zatem czuł się zagrożony z powodu obecności Leah?
Odwrócił się w jej stronę i zauważył, że się budzi. Obserwował, jak
odwraca głowę, jakby chciała zorientować się, na czym leży, a potem otwiera
61
R
L
T
oczy, uprzytomniwszy sobie, gdzie jest. Popatrzyła na niego. Nie poruszył się.
Powoli, ostrożnie usiadła, wzięła książkę i pochyliła się nad nią.
Leah stanowiła dla niego zagrożenie, ale nie bezpośrednie, które
zakłócałoby jego porządek. Była spokojna, opanowana, mało wymagająca.
Nie, to nie było zagrożenie fizyczne. To było zagrożenie emocjonalne. Patrzył
na nią i widział osobę pełną ciepła, dobrą towarzyszkę, a tych dwóch rzeczy
zawsze mu w życiu brakowało. Myślał, że obejdzie się bez nich. Teraz, po raz
pierwszy, dochodził do wniosku, że być może nie miał racji.
Leah też zagłębiła się w myślach. W milczeniu odłożyła książkę i
podeszła do okna. Deszcz wciąż padał, niebo pokrywały ciężkie, szare
chmury. Przypuszczała, że będzie padać przynajmniej do końca dnia, ale
nawet gdyby przestało, to o ile właściwie zinterpretowała słowa Garricka
nie będzie mogła od razu wyruszyć w drogę. Drogi zmieniły się w
grzęzawisko, więc niewykluczone, że jeszcze jakiś czas tu pozostanie.
Mogła trafić gorzej, to prawda. Garrick Rodenhisen był łatwym
współtowarzyszem. Czytała, tak samo jak w domu. Gdyby miała tutaj swoje
słowniki i leksykony, mogłaby też pracować. Jeśli jego dni wyglądały podob-
nie jak dziś, to każde z nich mogłoby zająć się własnymi sprawami, nie
przeszkadzając drugiemu. Jedyny problem polegał na tym, że jego obecność
skłoniła ją dc zastanawiania się nad rzeczami, o których,nie myślała, będąc w
domu. Zaczęła rozmyślać o sprawach, o których nie pamiętała od lat.
Zciśle biorąc, od dziesięciu łat. Miała dwadzieścia cztery lata i robiła
dyplom z literatury angielskiej, gdy poznała i poślubiła Richarda Gatesa.
Marzyła wtedy o miłości i szczęściu i była pewna, że Richard podziela te
marzenia. W chwili ślubu miał dwadzieścia sześć lat i w miarę ustabilizowaną
pozycję w świecie biznesu. W każdym razie tak sądziła. Bardzo szybko
jednak przekonała się, że w jego rozumieniu biznesu nie było mowy o
62
R
L
T
ustabilizowaniu". Mówił, że jest w drodze na szczyt, a dostanie się tam
oznaczało ciągły wysiłek. Oznaczało poświęcenie życia domowego,
zaniedbywanie żony. Oznaczało długie godziny spędzane w biurze, podróże
służbowe i bankiety. Gdzieś po drodze zapomniał o miłości małżeńskiej i
szczęściu.
Leah zarzuciła myśl o zostaniu nauczycielką. Pracująca żona nie
pasowała do wyobrażeń Richarda o małżeństwie i do jego stylu życia psuła
jego wizerunek dobrze prosperującego biznesmena. Leah z czystej desperacji,
żeby czymś zapełnić czas, zaczęła układać krzyżówki, szybko stwierdziła, że
robi to dobrze, że sprawia jej to przyjemność i że jest na jej pracę zapo-
trzebowanie. Praca w niepełnym wymiarze godzin nieco złagodziła jej
frustrację.
Może byłoby inaczej, gdyby żyły dzieci, które urodziła. Wątpiła w to
jednak. Richard nie zrezygnowałby przecież z podróży służbowych i
bankietów. Zresztą dlaczego miałby to robić? Lubił swoją pracę i był w niej
dobry. Abstrahując już od dzieci, ona i Richard po prostu nie nadawali na tych
samych falach.
A teraz nagle zaczęła myśleć o miłości i szczęściu. Myślała o swoim
życiu w Nowym Jorku od czasu rozwodu. Wydawało się jej wygodne,
przyjemne i satysfakcjonujące... aż do teraz. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl wyciskamy.pev.pl
Tkwił w tym po uszy. Nawet po czterech latach przebywania z dala od
światowego życia pamiętał uczucie wiecznego niepokoju i niemożności
zrelaksowania się w obawie, że ktoś wyprzedzi go w wyścigu do sławy. Nie
mógł znieść, że wciąż myśli o tym, by być szybszym, lepszym, sprytniejszym
niż konkurenci, miał dość ustawicznego przejmowania się tym, jak wygląda
czy jak pachnie. Nie chciał już widzieć tych młodszych, pełnych zapału i
entuzjazmu aktorów, gotowych w każdej chwili wskoczyć na jego miejsce. I
nie chciał tych wszystkich kobiet, krążących wokół niego niczym ćmy wokół
światła, żyjących w blasku jego sławy, zabiegających o jego względy.
O tak, dobrze wiedział, czego nie chciał. Decyzję o opuszczeniu
Kalifornii podjął świadomie i po długim namyśle, kierując się rozumem.
Zostawił za sobą świat blichtru i sławy oraz życie, które zmuszało go do
wspinania się po chwiejącej się drabinie. %7łycie, które prowadził tutaj, było
całkiem inne. Proste, czyste, wygodne. Właśnie tego pragnął.
Dlaczego zatem czuł się zagrożony z powodu obecności Leah?
Odwrócił się w jej stronę i zauważył, że się budzi. Obserwował, jak
odwraca głowę, jakby chciała zorientować się, na czym leży, a potem otwiera
61
R
L
T
oczy, uprzytomniwszy sobie, gdzie jest. Popatrzyła na niego. Nie poruszył się.
Powoli, ostrożnie usiadła, wzięła książkę i pochyliła się nad nią.
Leah stanowiła dla niego zagrożenie, ale nie bezpośrednie, które
zakłócałoby jego porządek. Była spokojna, opanowana, mało wymagająca.
Nie, to nie było zagrożenie fizyczne. To było zagrożenie emocjonalne. Patrzył
na nią i widział osobę pełną ciepła, dobrą towarzyszkę, a tych dwóch rzeczy
zawsze mu w życiu brakowało. Myślał, że obejdzie się bez nich. Teraz, po raz
pierwszy, dochodził do wniosku, że być może nie miał racji.
Leah też zagłębiła się w myślach. W milczeniu odłożyła książkę i
podeszła do okna. Deszcz wciąż padał, niebo pokrywały ciężkie, szare
chmury. Przypuszczała, że będzie padać przynajmniej do końca dnia, ale
nawet gdyby przestało, to o ile właściwie zinterpretowała słowa Garricka
nie będzie mogła od razu wyruszyć w drogę. Drogi zmieniły się w
grzęzawisko, więc niewykluczone, że jeszcze jakiś czas tu pozostanie.
Mogła trafić gorzej, to prawda. Garrick Rodenhisen był łatwym
współtowarzyszem. Czytała, tak samo jak w domu. Gdyby miała tutaj swoje
słowniki i leksykony, mogłaby też pracować. Jeśli jego dni wyglądały podob-
nie jak dziś, to każde z nich mogłoby zająć się własnymi sprawami, nie
przeszkadzając drugiemu. Jedyny problem polegał na tym, że jego obecność
skłoniła ją dc zastanawiania się nad rzeczami, o których,nie myślała, będąc w
domu. Zaczęła rozmyślać o sprawach, o których nie pamiętała od lat.
Zciśle biorąc, od dziesięciu łat. Miała dwadzieścia cztery lata i robiła
dyplom z literatury angielskiej, gdy poznała i poślubiła Richarda Gatesa.
Marzyła wtedy o miłości i szczęściu i była pewna, że Richard podziela te
marzenia. W chwili ślubu miał dwadzieścia sześć lat i w miarę ustabilizowaną
pozycję w świecie biznesu. W każdym razie tak sądziła. Bardzo szybko
jednak przekonała się, że w jego rozumieniu biznesu nie było mowy o
62
R
L
T
ustabilizowaniu". Mówił, że jest w drodze na szczyt, a dostanie się tam
oznaczało ciągły wysiłek. Oznaczało poświęcenie życia domowego,
zaniedbywanie żony. Oznaczało długie godziny spędzane w biurze, podróże
służbowe i bankiety. Gdzieś po drodze zapomniał o miłości małżeńskiej i
szczęściu.
Leah zarzuciła myśl o zostaniu nauczycielką. Pracująca żona nie
pasowała do wyobrażeń Richarda o małżeństwie i do jego stylu życia psuła
jego wizerunek dobrze prosperującego biznesmena. Leah z czystej desperacji,
żeby czymś zapełnić czas, zaczęła układać krzyżówki, szybko stwierdziła, że
robi to dobrze, że sprawia jej to przyjemność i że jest na jej pracę zapo-
trzebowanie. Praca w niepełnym wymiarze godzin nieco złagodziła jej
frustrację.
Może byłoby inaczej, gdyby żyły dzieci, które urodziła. Wątpiła w to
jednak. Richard nie zrezygnowałby przecież z podróży służbowych i
bankietów. Zresztą dlaczego miałby to robić? Lubił swoją pracę i był w niej
dobry. Abstrahując już od dzieci, ona i Richard po prostu nie nadawali na tych
samych falach.
A teraz nagle zaczęła myśleć o miłości i szczęściu. Myślała o swoim
życiu w Nowym Jorku od czasu rozwodu. Wydawało się jej wygodne,
przyjemne i satysfakcjonujące... aż do teraz. [ Pobierz całość w formacie PDF ]