[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kobieta, która ukrywała swoje prawdziwe ja pod maską nieporadności. Omamiła mnie i
zawiodła przed ołtarz. I pomyśleć, że kiedyś miałem okazję wybrać Sharon!
- To byłby błąd, Peter - cicho powiedziała Sharon.
- No tak, może i masz rację. Na mnie nigdy tak nie patrzyłaś jak na Gordona.
Gordon podniósł się tak gwałtownie, że krzesło, na którym siedział, przewróciło się z
łoskotem. Stanął przy oknie odwrócony plecami do zebranych.
- Co ci się stało, Gordon? - spytał zdumiony jego reakcją Peter.
- Nic, zupełnie nic - odpowiedział tamten zduszonym głosem.
- Myślę, Peter, że nie powinieneś podejmować teraz spraw prywatnych - zauważyła
Margareth.
- To prawda, poza tym na nas już czas - dodał pastor. - Jeśli pozwolicie, wezmę księgę
do domu, żeby się jej dokładniej przyjrzeć. Może uda mi się rozszyfrować słowo
 sumak ?
Gdy wszyscy sobie poszli, Sharon pogasiła lampy i wróciła do swojego pokoju. Na
dworze wiatr szumiał w koronach drzew. Nadeszła jesień, pora sztormów. Od strony
morza dochodził huk fal rozbijających się o skalisty, stromy brzeg.
Sharon pomyślała o Lindzie, która teraz ukrywa się gdzieś w mroku nocy i jest sama jak
palec.
Przebrała się w nocną koszulę i usiadła na brzegu łóżka. Była bardzo zmęczona, ale
mimo to nie chciało jej się spać. Dręczyły ją złe, przygnębiające myśli.
159
Na stoliku stał bukiet ostatnich jesiennych kwiatów. Dostała je od Petera, który w ten
sposób, bez słów, prosił o wybaczenie. Rzeczywiście, nie raz boleśnie zranił Sharon, ale
teraz to nie miało dla niej żadnego znaczenia.
Od chwili, gdy pomyślała, że już nigdy nie spojrzy Gordonowi w oczy, minęły dwa długie
dni. A dziś... Sharon westchnęła.
Najgorsze było to, że wciąż nie potrafiła odnosić się do niego obojętnie. Gdyby mogła
przestać go kochać, nie cierpiałaby aż tak bardzo. Kiedy jednak pojawiał się w pobliżu,
odczuwała ból w sercu. Choć Gordon nie kochał Sharon, ze wszystkich sił próbował
okazać żal i skruchę. Ale to i tak nie miało żadnego sensu. Sharon miała świadomość, że
już nigdy nie zdoła się przed nim otworzyć. Zupełnie jakby między nimi wyrósł wysoki
mur. Gdyby go kiedyś zburzyła, mąż znów mógłby ją zranić.
Westchnęła głęboko i położyła się do łóżka.
W chwilę potem zerwała się na równe nogi. Okno zadrżało pod wpływem silnego
uderzenia.
Może to wiatr, pomyślała.
Sharon podeszła do okna i ostrożnie odsunęła firankę.
Po niebie pędziły ciemne chmury, wicher giął gałęzie drzew. Na tle szyby dostrzegła
dziwny, duży cień, ale gęsty mrok sprawiał, że nie mogła określić, co właściwie widzi. W
pewnej chwili na szybie odbiły się dwa lśniące punkty.
Co się dzieje? Przecież w pokoju mam tylko jedną lampę!
Cień pochylił się w kierunku okna i wtedy Sharon ujrzała przerażającą twarz o żółtych,
płomiennych ślepiach.
160
ROZDZIAA XIX
Sharon krzyknęła przerażona i odskoczyła od okna. W okamgnieniu znalazła się przy
drzwiach i teraz mocowała się z zamkiem. W końcu udało jej się wydostać z pokoju.
Wpadła prosto w ramiona Gordona.
- Usłyszałem najpierw jakiś głuchy stuk, a zaraz potem twój krzyk. Co się stało? - zapytał
zdenerwowany.
Dziewczyna długo nie mogła wydobyć z siebie głosu.
- Demon! Czarownik! Tam, za oknem!
Gordon przytknÄ…Å‚ twarz do szyby.
- Coś się tam poruszyło, ale już zniknęło! Poczekaj na mnie, zaraz wrócę.
- Nie! Błagam, nie zostawiaj mnie samej! Boję się też o ciebie!
Gordon zatrzymał się.
- Może rzeczywiście najlepiej będzie, jeśli zostanę z tobą. Na dworze jest całkiem
ciemno, więc i tak nic nie zobaczę. Ale że odważył się przyjść aż tutaj? Zaczyna mnie to
naprawdę niepokoić, nigdzie nie jesteśmy już bezpieczni. Właściwie należałoby chyba
ostrzec wszystkich mieszkańców wyspy, a może nawet podjąć poszukiwania. Ale czuję,
że moje miejsce jest dziś tutaj. Pojutrze będę miał wolne i wtedy spróbujemy go
poszukać. Gdybym tylko wiedział, w jaki sposób moglibyśmy uchronić się przed ranami...
- Czy myślisz, że tym razem chciał zabrać księgę?
- Nie, nie wydaje mi się - uśmiechnął się Gordon.
- A co by było, gdyby tu wszedł?
- SÅ‚onko, nie daj siÄ™ ponieść fantazji! Ów rzekomy duch z pewnoÅ›ciÄ… nie potrafi przenikać
przez ściany, za to ręczę!
- Gordonie - zaczęła niepewnie Sharon. - Nie odważę się zostać sama. Tak okropnie się
boję. Czy mogłabym posiedzieć do rana w twoim pokoju w fotelu?
Twarz Gordona rozjaśniła się w ciepłym uśmiechu.
- Moja mała Sharon! Jeśli chcesz, możesz nawet spać w moim łóżku. Jest wystarczająco
szerokie, zmieścimy się w nim oboje. Pomiędzy nami położę miecz, niczym za czasów
Tristana i Izoldy. Obiecuję, że nic ci nie zrobię.
161
Po chwili namysłu Sharon się zgodziła.
- No dobrze, niech tak będzie.
Kwadrans pózniej już leżała wpatrzona w rozbłyskujący w ciemnościach ogieniek z fajki
Gordona.
- Nie powinieneś palić przed snem.
- Wiem, ale nie mogę teraz sobie odmówić tej przyjemności. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wyciskamy.pev.pl