[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Dobrze. A Wasia? Wezmiesz za nią odpowiedzialność?
- Nie - odrzekł zapytany. - Chcę walczyć, a nie wisieć jakiejś babie u spódnicy.
Dowódca zawołał roześmianą dziewczynę otoczoną gromadą Kozaków.
- Natasza! Wez tę kobietę i pomóż jej się umyć. Nie zniosę dłużej widoku tatarskich
łachów. Daj jej jakieś normalne ubranie, o ile cokolwiek będzie pasować na tę pokrakę.
Natasza roześmiała się i chwyciła Lisę za rękę.
- Chodz, zeskrobiemy z ciebie cały brud.
Kiedy ją wyprowadzała, Wasia, obrzuciwszy Lisę spojrzeniem, krzyknął w dzikiej
furii:
- Wyprowadzcie stąd to przeklęte babsko! Nie mogę znieść jej spojrzenia. Te oczy
mnie palą, rozrywają na strzępy!
Natasza napełniła drewnianą balię wodą i kazała Lisie się rozebrać. Lisa pragnęła
porozmawiać z tą pulchną wesołą dziewczyną, ale musiała zadowolić się słuchaniem.
- A więc znasz Wasię! To najodważniejszy Kozak, jakiego znam. A przy tym
najtwardszy i najbardziej zaciekły żołnierz. Umie używać życia! - zaśmiała się znacząco.
Naraz zmieniła temat.
- Ale ileż ty masz na sobie tych ubrań? I wszystkie takie grube. Uff, jeśli tak dalej
pójdzie, to niewiele z ciebie zostanie.
W końcu Lisa stanęła przed Kozaczką tylko w cienkiej koszuli. Natasza, spojrzawszy
na nią, zamilkła ze zdumienia.
- Ależ ty masz jasną cerę! - wykrzyknęła po chwili. - Jaśniejszą ode mnie! To znaczy,
że masz tylko pomazaną twarz i dłonie? A poza tym wcale nie jesteś taka stara... Ale te siwe
włosy!
Urwała gwałtownie, bo oto Lisa zdjęła okropną perukę, która niemal do połowy
skrywała jej twarz. Długie jasne włosy opadły jej na ramiona. Uśmiechnęła się do Nataszy.
- Nie, nigdy bym... Czegoś podobnego jeszcze nie widziałam. Wskakuj do balii,
pomogę ci się umyć! - Natasza śmiała się podekscytowana. - A ten Wasia oddał cię Fiedii. Co
za dureń! Musi się o tym dowiedzieć.
Wybiegła, kierując się do okazałej chaty naprzeciwko.
- %7łałuj, Wasia! - zawołała tak głośno, że nawet Lisa usłyszała. - Bo ta znajda miała na
sobie najdoskonalsze przebranie, jakie kiedykolwiek widziałam! To piękna młoda
dziewczyna. Myślę, że długo musiałbyś szukać, by znalezć od niej ładniejszą...
- Dość się naoglądałem pięknych dziewcząt - dał się słyszeć zniecierpliwiony głos
Wasi. - Nic mnie nie obchodzi jej uroda. Kobiety tylko przeszkadzają w wojaczce. Rób z nią,
Fiedia, co chcesz Należy się tobie. Pewnie nie miałeś zbyt wielu dziewcząt w swym życiu!
- Dopilnuję, by nie spotkała ją żadna krzywda - odpowiedział łagodnym głosem
Fiedia.
Natasza wróciła do Lisy z ubraniem.
- Pożyczę ci mój jedyny sarafan - zaproponowała. - Ja wolę szarawary. Wytrzyj się
najpierw, proszę. Zobaczysz, chłopaki zaniemówią z wrażenia.
Niecierpliwa, podniecona Natasza pomogła Lisie założyć białą bluzkę z szerokimi
rękawami, pięknie haftowaną, i niebieską długą suknię bez rękawów, sarafan. Oniemiała z
podziwu rozczesywała włosy dziewczyny.
- Na szczęście udało się nam zmyć ten wstrętny brud z twarzy - rzekła. I dodała
zmartwiona: - Nie mam, niestety, dla ciebie żadnych butów.
Lisa uśmiechnęła się i potrząsnęła głową.
- Chcesz powiedzieć, że możesz iść boso? - spytała Natasza. - Dobrze! Będziesz
wyglądała jak piękna Wasylissa prosto z baśni. O, stójka zakrywa rany na szyi! Wspaniale!
Chodz!
Zachwycona poprowadziła Lisę przez drogę do chaty, w której zgromadzili się
mężczyzni.
- Proszę! Oto wynik moich czarodziejskich sztuczek! - zawołała.
Lisa stanęła w drzwiach, zawstydzona zamieszaniem, jakie wywołała.
Mężczyzni poderwali się z miejsc. Dowódca pochylił się i patrzył oniemiały. Na kilka
sekund zaległa głęboka cisza, którą przerwał wzburzony szept Wasi:
- Lisa!
ROZDZIAA V
Lisa podniosła wzrok i posłała Wasi zatrwożony, trochę niepewny uśmiech, jak gdyby
nie dowierzała, że pamiętał jej imię.
Twarde oblicze Kozaka zastygło w zdumieniu. Stał niby skamieniały.
- Na Krzyż Pański! - wyszeptał. - Przecież to Lisa!
Młody chłopak, na którego wołano Dima, podszedł bliżej.
- Czy to... ona? - zapytał cicho.
Wasia skinął w milczeniu głową.
- O mój Boże - westchnął Dima. - A ty zapierałeś się, że ją znasz!
Wasyl osunął się na stołek, jakby brakło mu sił, by utrzymać się na nogach. Ukrył
twarz w dłoniach, a potem oparł głowę na stole.
W chacie panowała cisza. Wszyscy wpatrywali się z przejęciem w Wasyla, który
objawił się im w nowym świetle.
Komendant zbliżył się do dzielnego Kozaka, chwycił go za gęste, opadające na kark
włosy i odchylił głowę. Twarz Wasyla poszarzała, a ciemne oczy płonęły intensywnym
żarem.
- A więc znasz ją? - upewnił się dowódca.
%7łal, jaki zabrzmiał w głosie Wasi, wprawił zebranych w zdumienie.
- To jest dziewczyna, którą niegdyś bardzo skrzywdziłem - rzekł powoli. - O duszy
najszlachetniejszej i sercu najczystszym. Uratowała mi życie, ryzykując dla mnie wszystko.
Była taka samotna, opuszczona, a ja swoim zwierzęcym pożądaniem zabiłem w niej ufność.
Jeśli jest na świecie ktoś, na kim można by w pełni polegać, to jest to z całą pewnością Lisa.
Zaginęła przed czterema laty. Bardzo możliwe, że dostała się do niewoli tatarskiej i tam
nauczyła się ich języka. Prawdą jest, że z Turcji zdążało do chana poselstwo z bardzo
ważnymi wieściami. Pozwólcie mi, proszę, poprowadzić ją do atamana! Fiedia zaopiekuje się
nią bezpośrednio, ja zaś będę im towarzyszył na odległość i wezmę na siebie całą brudną
robotę: osłonię ich w razie ataku wrogów. Do niczego innego się nie nadaję.
Mężczyzni milczeli, zdumieni gorzkim wyznaniem Wasyla. Nie mogli uwierzyć, że
jest to ten sam Wasia, którego znali: Kozak o nieokiełznanym temperamencie, zachłanny na
życie jak mało kto.
Komendant wyprostował się i spytał z niedowierzaniem: [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl wyciskamy.pev.pl
- Dobrze. A Wasia? Wezmiesz za nią odpowiedzialność?
- Nie - odrzekł zapytany. - Chcę walczyć, a nie wisieć jakiejś babie u spódnicy.
Dowódca zawołał roześmianą dziewczynę otoczoną gromadą Kozaków.
- Natasza! Wez tę kobietę i pomóż jej się umyć. Nie zniosę dłużej widoku tatarskich
łachów. Daj jej jakieś normalne ubranie, o ile cokolwiek będzie pasować na tę pokrakę.
Natasza roześmiała się i chwyciła Lisę za rękę.
- Chodz, zeskrobiemy z ciebie cały brud.
Kiedy ją wyprowadzała, Wasia, obrzuciwszy Lisę spojrzeniem, krzyknął w dzikiej
furii:
- Wyprowadzcie stąd to przeklęte babsko! Nie mogę znieść jej spojrzenia. Te oczy
mnie palą, rozrywają na strzępy!
Natasza napełniła drewnianą balię wodą i kazała Lisie się rozebrać. Lisa pragnęła
porozmawiać z tą pulchną wesołą dziewczyną, ale musiała zadowolić się słuchaniem.
- A więc znasz Wasię! To najodważniejszy Kozak, jakiego znam. A przy tym
najtwardszy i najbardziej zaciekły żołnierz. Umie używać życia! - zaśmiała się znacząco.
Naraz zmieniła temat.
- Ale ileż ty masz na sobie tych ubrań? I wszystkie takie grube. Uff, jeśli tak dalej
pójdzie, to niewiele z ciebie zostanie.
W końcu Lisa stanęła przed Kozaczką tylko w cienkiej koszuli. Natasza, spojrzawszy
na nią, zamilkła ze zdumienia.
- Ależ ty masz jasną cerę! - wykrzyknęła po chwili. - Jaśniejszą ode mnie! To znaczy,
że masz tylko pomazaną twarz i dłonie? A poza tym wcale nie jesteś taka stara... Ale te siwe
włosy!
Urwała gwałtownie, bo oto Lisa zdjęła okropną perukę, która niemal do połowy
skrywała jej twarz. Długie jasne włosy opadły jej na ramiona. Uśmiechnęła się do Nataszy.
- Nie, nigdy bym... Czegoś podobnego jeszcze nie widziałam. Wskakuj do balii,
pomogę ci się umyć! - Natasza śmiała się podekscytowana. - A ten Wasia oddał cię Fiedii. Co
za dureń! Musi się o tym dowiedzieć.
Wybiegła, kierując się do okazałej chaty naprzeciwko.
- %7łałuj, Wasia! - zawołała tak głośno, że nawet Lisa usłyszała. - Bo ta znajda miała na
sobie najdoskonalsze przebranie, jakie kiedykolwiek widziałam! To piękna młoda
dziewczyna. Myślę, że długo musiałbyś szukać, by znalezć od niej ładniejszą...
- Dość się naoglądałem pięknych dziewcząt - dał się słyszeć zniecierpliwiony głos
Wasi. - Nic mnie nie obchodzi jej uroda. Kobiety tylko przeszkadzają w wojaczce. Rób z nią,
Fiedia, co chcesz Należy się tobie. Pewnie nie miałeś zbyt wielu dziewcząt w swym życiu!
- Dopilnuję, by nie spotkała ją żadna krzywda - odpowiedział łagodnym głosem
Fiedia.
Natasza wróciła do Lisy z ubraniem.
- Pożyczę ci mój jedyny sarafan - zaproponowała. - Ja wolę szarawary. Wytrzyj się
najpierw, proszę. Zobaczysz, chłopaki zaniemówią z wrażenia.
Niecierpliwa, podniecona Natasza pomogła Lisie założyć białą bluzkę z szerokimi
rękawami, pięknie haftowaną, i niebieską długą suknię bez rękawów, sarafan. Oniemiała z
podziwu rozczesywała włosy dziewczyny.
- Na szczęście udało się nam zmyć ten wstrętny brud z twarzy - rzekła. I dodała
zmartwiona: - Nie mam, niestety, dla ciebie żadnych butów.
Lisa uśmiechnęła się i potrząsnęła głową.
- Chcesz powiedzieć, że możesz iść boso? - spytała Natasza. - Dobrze! Będziesz
wyglądała jak piękna Wasylissa prosto z baśni. O, stójka zakrywa rany na szyi! Wspaniale!
Chodz!
Zachwycona poprowadziła Lisę przez drogę do chaty, w której zgromadzili się
mężczyzni.
- Proszę! Oto wynik moich czarodziejskich sztuczek! - zawołała.
Lisa stanęła w drzwiach, zawstydzona zamieszaniem, jakie wywołała.
Mężczyzni poderwali się z miejsc. Dowódca pochylił się i patrzył oniemiały. Na kilka
sekund zaległa głęboka cisza, którą przerwał wzburzony szept Wasi:
- Lisa!
ROZDZIAA V
Lisa podniosła wzrok i posłała Wasi zatrwożony, trochę niepewny uśmiech, jak gdyby
nie dowierzała, że pamiętał jej imię.
Twarde oblicze Kozaka zastygło w zdumieniu. Stał niby skamieniały.
- Na Krzyż Pański! - wyszeptał. - Przecież to Lisa!
Młody chłopak, na którego wołano Dima, podszedł bliżej.
- Czy to... ona? - zapytał cicho.
Wasia skinął w milczeniu głową.
- O mój Boże - westchnął Dima. - A ty zapierałeś się, że ją znasz!
Wasyl osunął się na stołek, jakby brakło mu sił, by utrzymać się na nogach. Ukrył
twarz w dłoniach, a potem oparł głowę na stole.
W chacie panowała cisza. Wszyscy wpatrywali się z przejęciem w Wasyla, który
objawił się im w nowym świetle.
Komendant zbliżył się do dzielnego Kozaka, chwycił go za gęste, opadające na kark
włosy i odchylił głowę. Twarz Wasyla poszarzała, a ciemne oczy płonęły intensywnym
żarem.
- A więc znasz ją? - upewnił się dowódca.
%7łal, jaki zabrzmiał w głosie Wasi, wprawił zebranych w zdumienie.
- To jest dziewczyna, którą niegdyś bardzo skrzywdziłem - rzekł powoli. - O duszy
najszlachetniejszej i sercu najczystszym. Uratowała mi życie, ryzykując dla mnie wszystko.
Była taka samotna, opuszczona, a ja swoim zwierzęcym pożądaniem zabiłem w niej ufność.
Jeśli jest na świecie ktoś, na kim można by w pełni polegać, to jest to z całą pewnością Lisa.
Zaginęła przed czterema laty. Bardzo możliwe, że dostała się do niewoli tatarskiej i tam
nauczyła się ich języka. Prawdą jest, że z Turcji zdążało do chana poselstwo z bardzo
ważnymi wieściami. Pozwólcie mi, proszę, poprowadzić ją do atamana! Fiedia zaopiekuje się
nią bezpośrednio, ja zaś będę im towarzyszył na odległość i wezmę na siebie całą brudną
robotę: osłonię ich w razie ataku wrogów. Do niczego innego się nie nadaję.
Mężczyzni milczeli, zdumieni gorzkim wyznaniem Wasyla. Nie mogli uwierzyć, że
jest to ten sam Wasia, którego znali: Kozak o nieokiełznanym temperamencie, zachłanny na
życie jak mało kto.
Komendant wyprostował się i spytał z niedowierzaniem: [ Pobierz całość w formacie PDF ]