[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wody. Jednakowoż Flores uczepił się jakiejś belki i kiedy ochłonął, ujrzał coś, wskutek czego
omal nie stracił przytomności.
Na wyspie, tuż na skraju mostu, stał kapitan Fergus Slayton z granatem w ręku...
Slayton miał długą brodę i był w brudnej podartej koszuli, lecz istotnie był to on.
VI.  Aresztować go!
Slayton nie umarł wskutek rany odniesionej podczas ucieczki Huttlinga i jego towarzy-
szy. Kula przebiła mu obojczyk, lecz rana nie była śmiertelna. Kiedy Flores zrzucił go do
wody, Slayton upadł na płytkie miejsce  na dno wywróconej barki. Na jego szczęście wszy-
scy wyspiarze poszli za Floresem i nikt tego nie widział. Z ogromnym wysiłkiem, brocząc
krwią, Slayton wlazł do ładowni ustawionego bokiem żaglowca. Statek ten przed niedawnym
czasem przybił do wyspy.
 Jeżeli stracę przytomność, to umrę wskutek upływu krwi  pomyślał wówczas
Slayton.  Muszę sobie zrobić opatrunek... Zaczął przeszukiwać ładownię i znalazł kawałek
starego płótna żaglowego. Zacisnąwszy zęby z bólu, ostatnim wysiłkiem świadomości i woli
zrobił sobie opatrunek i stracił przytomność. Ocknął się dopiero w nocy.
Chłód orzezwił go. W głowie kręciło mu się wskutek upływu krwi i lekkiej gorączki.
Dręczyło go pragnienie. We wklęśnięciu pokładu znalazł kałużę wody deszczowej i wypił ją
do ostatniej kropli. Rozjaśniło mu się w głowie. Co robić? Tutaj mogli go znalezć. Slayton
postanowił więc przekraść się na znajdującą się blisko, sąsiednią Wyspę Zaginionych Okrę-
tów. %7ładen z wyspiarzy nie był tam jeszcze. Tam byłby bezpieczny. Tylko Slayton wiedział o
tym, że droga na tę wyspę wiedzie przez leżące płytko pod wodą pokłady zatopionych okrę-
tów. I tej samej nocy przedostał się na nowe miejsce.
W różnych punktach między małą a wielką wyspą znajdowało się kilka statków, na któ-
rych można było znalezć żywność: suchary, konserwy, a nawet wino. Nie na próżno Slayton
przeżył tyle lat na wyspie. Wiedział o tych ukrytych zapasach i znał drogi wiodące do nich.
Nocami brodził  po morzu , ostrożnie wymacując nogą leżące prawie na powierzchni morza
pokłady i dna zatopionych okrętów. Zapełniały one prawie całe dno morza dokoła wyspy.
Zabierał żywność na kilka dni, wracał na małą wyspę i nie ruszał się z niej, aż do wyczerpania
zapasu.
Chińczyk spostrzegł Slaytona właśnie podczas tych nocnych wycieczek. Lecz Slayton
nie widział Hao-Szena. Kiedy zaś Chińczyk zjawił się w nocy z Bocco, by popatrzeć na  cień
gubernatora , wyostrzony słuch Slaytona złowił dzwięki, szmery i szepty, które rozległy się
nagle w głębokiej nocnej ciszy. Ostrożny Slayton nie wychodził z kryjówki w ciągu kilku
nocy. Dlatego właśnie Flores nie zobaczył go.
Slayton nie zrezygnował z myśli o ponownym zawładnięciu wyspą. Nie uważał Floresa
za niebezpiecznego rywala. Ale by przystąpić do jawnej walki, trzeba było przede wszystkim
odzyskać siły. Więc odkładał wykonanie swego zamierzenia do czasu, gdy rana całkowicie
się zagoi. Kiedy wreszcie wrócił do zdrowia i sił, zaczął układać plan napadu.
Plan ten był zupełnie prosty. Slayton postanowił zjawić się na wielkiej wyspie w nocy,
gdy wszyscy będą spali, i skierować się do rezydencji nowego gubernatora. Najprawdopodo-
bniej spać również będą dyżurni wartownicy na  Elżbiecie . A jeśli nawet okaże się, że nie
śpią, to ogarnie ich przerażenie na widok  martwego kapitana . W ostatecznym razie można
ich będzie zlikwidować bez hałasu przy pomocy kordzika... Ze śpiącym Floresem  Slayton
nie wątpił, że Hiszpan zajął jego miejsce  nie będzie wielkiego kłopotu. A wyspiarze? Nie
będą mieli podstaw do protestu  przecież on tylko obejmie z powrotem stanowisko zabrane
mu zdradziecko przez Floresa.
Kiedy jednak Slayton, który ze swej kryjówki uważnie obserwował wielką wyspę,
zobaczył, że rozpoczęto budowę mostu, postanowił zmienić plan: teraz będzie mógł wziąć do
niewoli wszystkich mieszkańców wyspy. Odetnie im drogę odwrotu, kiedy się znajdą na
nowej wyspie. W przededniu zakończenia budowy mostu Slayton przekradł się w nocy na
wielką wyspę. Uzbrojony w granaty ręczne, ukrył się w ładowni nie zamieszkałej korwety
holenderskiej, stojącej w pobliżu brzegu. Wyszedł z kryjówki dopiero wówczas, gdy przeko-
nał się, że wszyscy wyspiarze wybrali się na nową wyspę.
Szybko podszedł do miejsca, w którym zaczynał się most i ukrywszy się za grubym
masztem, obserwował powrót wyspiarzy.
Po rzuceniu granatu czekał spokojnie, aż Flores odzyska równowagę.
Mógł zabić Floresa na miejscu, ale nie chciał rozpoczynać nowego okresu swojej
władzy od zabójstwa.
 Niech to zrobią sami wyspiarze  pomyślał.  Flores nie ujdzie śmierci .
I kiedy Hiszpan popatrzył szeroko rozwartymi ze strachu oczami w oczy Slaytona, były
gubernator, kołysząc miarowo drugim granatem, powiedział:
 %7łądam całkowitego posłuszeństwa i uznania mnie za gubernatora, w przeciwnym
razie zginiesz. Mam jeszcze jeden granat.
Flores zawahał się. Po chwili namysłu odpowiedział:
 Dobrze. Zgadzam się, jeśli darujesz mi życie.
 Jak widzisz, już ci darowałem  odparł Slayton.
Ta niezrozumiała wspaniałomyślność zdziwiła Floresa.
Istotnie, czyż Slayton nie mógł zabić go od razu?
Slayton podniósł deskę leżącą na brzegu i rzucił jak kładkę między zniszczoną częścią
mostku i wyspą.
Flores i wszyscy wyspiarze weszli w grobowym milczeniu na wyspę.
 Co będzie dalej? Kto zwycięży?  myśleli patrząc z przerażeniem na Slaytona.
Slayton liczył na niezwykły wpływ, jaki zawsze na nich wywierał. Jego słowo było
prawem. Ludzie drżeli przed nim ze strachu. I teraz nawet, mimo że Slayton schudł, mimo że
był w podartej, poplamionej krwią koszuli, którą miał na sobie podczas ucieczki Huttlinga 
był grozny, grozniejszy niż dawniej. Slayton widział, jakie wrażenie wywarł na wyspiarzach,
i był z tego zadowolony.
 Zaaresztować go!  rzekł spokojnie, wskazując na Floresa.
Flores drgnął i wyprostował się nagle.
 Przed chwilą powiedziałeś, że mi darujesz życie.
 Tak, życie, ale nie wolność  odparł zimno Slayton.  A co się tyczy twojego
życia, to niech tę sprawę rozstrzygną mieszkańcy wyspy na podstawie naszych ustaw. Wiesz
dobrze, jakie popełniłeś przestępstwo.
Tak, Flores wiedział i znał ustawę, która za zabicie wyspiarza i usiłowanie zabójstwa
przewidywała karę śmierci.
Nastąpił decydujący moment.
 Dlaczego stoicie? Aresztować go!  powtórzył Slayton, który nagle spochmurniał.
Kilku ludzi niezdecydowanie poszło w stronę Floresa.
 Stójcie, szaleńcy!  zawołał Flores.  On schwytał mnie w pułapkę, oszukał mnie.
Ale ta pułapka grozi również wam. Czy chcecie znów znalezć się pod rządami tego despoty,
chcecie znów jadać surowe ryby i chodzić w szmatach?
Slayton nie wiedział o jednej rzeczy  że chytry Flores zyskał sobie na wyspie wielką
popularność. Widząc, że pod wpływem słów Floresa nastroje wyspiarzy ulegają zmianie,
Slayton zamierzał przerwać przeciwnikowi, lecz nagle Flores krzyknął:
 Aresztować go!
Pod Bocco trzęsły się nogi ze strachu, lecz  obowiązek przede wszystkim , więc
pierwszy rzucił się na Slaytona. W tej samej chwili zrobił to O'Hara i reszta wyspiarzy, którzy
obezwładnili Slaytona, zanim zdołał rzucić drugi granat.
Slayton nie oczekiwał takiego obrotu sprawy. Zaklął szpetnie.
Flores zwyciężył.
Slaytona zaprowadzono do  więzienia  odległej żelaznej kajuty na węglowcu  i
postawiono przed wejściem straż.
Pierwszą bitwę wygrał Flores. Lecz co będzie dalej? Slaytona nie można pozostawić
przy życiu, a jednocześnie trudno jest zgładzić go jawnie i zgodnie z prawem, bo nie popełnił
żadnego przestępstwa, za które można by go skazać na śmierć. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wyciskamy.pev.pl