[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Lucia błagała mnie, żebyśmy wyjechali z Nowej Zelandii, żebym uciekł
jak tchórz, chociaż ja chciałem stanąć przed sądem i pokazać światu, że mnie
wrobiono. Twój ojciec pozbawił mnie wszystkiego, co miałem. Godności. Re-
putacji. Mojej żony i mojego dziecka.
Milczenie się przedłużało, ale nie mogła wymyślić nic, co nie
zabrzmiałoby banalnie. W końcu wyjąkała:
- Nie mogę ci dać prawdziwego małżeństwa.
- Bo jesteś Sinclair? - Jego ręka powędrowała do piersi i odpiął następny
guzik. Wpatrywała się w jego dłoń.
Widok jego silnych ramion i opalonego umięśnionego torsu zaparł jej
dech w piersiach.
- Nie, nie chcę za nikogo wyjść za mąż, bo...
Przerwał jej nieprzyjemnym śmiechem.
- Nie uwiężę cię, księżniczko. Potrzebna mi tylko tymczasowa żona.
Tymczasowa żona. Oderwała wzrok od jego nagiej klatki piersiowej i
spojrzała mu prosto w oczy.
- To dlaczego w ogóle chcesz żonę?
- 34 -
S
R
Przyglądała się jego twarzy z lekkim zarostem i czuła zapach jego skóry
połączony z zapachem płynu po goleniu. Wstrzymała oddech, zdecydowana nie
poddawać się wrażeniu, jakie wywierał on na jej zmysły. Zamarła, gdy położył
ręce na oparciu kanapy, uwięziwszy ją w swych ramionach, i zbliżył do niej
twarz.
- Dasz mi syna w zamian za dziecko, które straciłem.
Ból był tak ostry, jakby ją rozdzierał na części. Z trudem powstrzymała
krzyk. Przecisnęła się pod jego ramionami na drugi koniec kanapy. Pozwolił jej
na to. Z przekonaniem większym, niż odczuwała, powiedziała:
- Nie mogę tego zrobić, Rico. Nie mogę wyjść za ciebie.
- Ależ możesz. I dasz mi dziecko. Chcę, żeby się urodziło w małżeństwie
i nosiło nazwisko D'Alessio.
Danielle podskoczyła jak oparzona. - I po to proponowałeś tę dzisiejszą
przebierankę? %7łebyś się mógł zemścić? - Nagle doznała olśnienia. Bingo!
- Chciałeś mnie wpędzić w pułapkę urodzenia ci dziecka. - Wstała i przez
moment obawiała się, że wybuchnie histerycznym śmiechem. - To nie miało nic
wspólnego z chronieniem mnie przed jakimś potworem ani nawet twoim
odzyskiwaniem reputacji. A ja ci uwierzyłam! - Miała nadzieję, że on
rzeczywiście ma do niej słabość. Głupia! Jeszcze coś przyszło jej do głowy. -
Czy ten człowiek w ogóle istnieje, czy to wytwór twojej wyobrazni? Nigdy nie
sądziłam, że potrafisz być okrutny.
Schwycił ją za rękę i znów posadził na kanapie.
- To nie w moim stylu. Nie jest wymysłem i nie wolno go nie doceniać.
Nigdy nie wolno nie doceniać Rica. Dominujący, niebezpieczny, ale jej
nigdy nie przerażał. Nawet nie próbowała uwolnić się od jego uchwytu.
- A ślub? To część twojego planu?
Wzdrygnął się i fala jedwabistych włosów opadła mu na czoło.
- Przyznaję, ten ślub był mi na rękę. Zrodek do celu.
- 35 -
S
R
Kusiło ją, żeby odgarnąć ten lok z czoła. Skupiła się na konkretach. On
miał to wszystko dawno przemyślane, a skorzystał z okazji, gdy się pojawiła.
- Od jak dawna miałeś to zaplanowane? - spytała nagle.
- Od chwili, kiedy mój adwokat zadzwonił, że Kim się wycofała. Ale
musiałem zmienić oryginalny plan.
A więc uknuł to! Poruszyła się, ale zacisnął rękę na jej nadgarstku. Nie
powinna się dziwić. Takie myślenie o zemście pozwalało mu się otrząsnąć z
upokorzenia, jakiego doświadczył.
- Tak? - zapytała zachęcająco.
- Kim postanowiła wyjść za mąż, a bigamia jest trochę... trudna.
A więc to planował! Wykończyłby tę jej niepewną, neurotyczną siostrę.
Przynajmniej teraz Kim jest bezpieczna pod opieką Bradleya. A ona sama...
Podjęła decyzję.
- Nie ma takiej możliwości, żebym zrobiła to, czego chcesz. - Była to
najprawdziwsza prawda z powodów, o których nie wiedział.
Wydostała się w końcu spod kontroli ojca i nie miała zamiaru
podporządkowywać się poleceniom innego mężczyzny. Zwłaszcza takiego,
który poszukiwał tylko odpowiedniej macicy.
- Jeżeli to twoja ostateczna odpowiedz, będę musiał przejść do planu  B".
Puścił jej dłoń, a ona poczuła, jakby przerwano jakieś ważne połączenie.
- Planu  B"?
- Czyli poślubienia Kimberly. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wyciskamy.pev.pl