[ Pobierz całość w formacie PDF ]
na myśl, że ma gorączkę. Jedyne, o czym myślała, to że Elan
przejął kontrolę nad jej życiem i zamknął ją w złotej klatce.
Usiadła gwałtownie na łóżku. Kostka była już niemal
wyleczona. Nie było powodu, żeby leżała jak tuczna świnia.
Przed oczami mignął jej obraz samej siebie, zniewolonej,
zależnej od Elana, niepracującej. Władza, jaką nad nią miał,
przerażała ją. Gasił jej protesty namiętnymi pocałunkami i Sara
zapominała, co chciała powiedzieć. Dbał o wszystkie jej potrzeby,
zanim zdążyła o cokolwiek poprosić. Troszczył się o wszystko i
sam wszystko za nią załatwiał.
S
R
Nie mogła żyć w ten sposób.
- Elan? - Chciała mu to powiedzieć natychmiast. Ale chyba
jeszcze nie wrócił. - Nie może w życiu prywatnym zachowywać
się jak szef - mówiła do siebie, ubierając się. - Mam swoje własne
cele, swoje życie. Chcę zrobić karierę.
Wyszła na zewnątrz pierwszy raz od trzech dni. Wciągnęła
świeże powietrze. Po lekkim chłodzie zorientowała się, że musi już
być pózne popołudnie.
Nagle osłupiała.
Rower. Lub raczej to, co z niego zostało.
Podeszła do swojego ulubionego wehikułu, który leżał w
rozsypce, zdeformowany i rozłożony na części. Mógł się
wykrzywić pod wpływem wypadku, ale przecież nie aż tak.
Co on z nim zrobił? Dlaczego go w ogóle tu przywiózł?
Wiedziała, że Elan nie znosił tego roweru, ale nie przyszłoby
jej na myśl, że może zniszczyć niemal jedyną jej własność.
Ostatnia namiastka wolności, jaką miała, leżała w ruinie.
- Nie! - krzyknęła głośno.
Gdzie była jej rodzina? Jej przyjaciele? Miała tylko Elana.
Nigdy nie powiedział, że ją kocha. Chciał, żeby została jego
żoną, ale oboje z własnego doświadczenia wiedzieli, że to nie to
samo.
Prędzej czy pózniej będzie musiała się podporządkować.
S
R
Karmię ją, dbam o nią i daję jej schronienie przed słońcem.
Nauczy się, że wszystko to ma swoją cenę. Nauczy się płacić.
Dla Sary cena była zbyt wysoka.
Muszę się stąd wydostać, pomyślała.. - Moja Sara. - Elan
wbiegł do domu, nie mogąc się doczekać, kiedy wezmie ją w
ramiona. Jak cudownie było mieć ją u siebie, wiedzieć, że ktoś na
niego czeka. Niedługo będą na niego czekać dwie osoby. Na tę
myśl serce ścisnęło mu się ze wzruszenia.
- Saro! - zawołał. - Już jestem!
Cisza. Wszedł do salonu. Nikogo. Nie było jej też w sypialni.
Na zasłanym łóżku leżała kolia oraz koperta.
Drżącymi dłońmi rozerwał ją.
Drogi Elanie,
Obawiam się, że nie mogę Cię poślubić...
Przeleciał oczami kartkę, szukając informacji, dokąd
pojechała.
Wracam dzisiaj do Wisconsin. Proszę, nie jedz za mną.
Skontaktuję się z Tobą, gdy będę gotowa.
Na pewno pojechała pociągiem. Z powodu skręcenia kostki
nie mogła prowadzić, a do samolotu nie wsiadłaby z własnej woli.
Wskoczył do auta i ruszył gwałtownie. Wiedział, że Sara musi
S
R
najpierw wsiąść do pociągu do Chicago, a ten odjeżdżał raz
dziennie o szesnastej trzydzieści.
Miał dwadzieścia minut.
Nie wiedział nawet, jak i kiedy znalazł się na dworcu. Całą
trasę od samochodu na dworzec pokonał w pełnym biegu i
wskoczył do pociągu, kiedy ten już ruszał. Nie zawahał się ani
przez chwilę. Zmęczony szedł pomiędzy przedziałami, szukając
jasnych włosów i ukochanej twarzy. Nie mógł jej pozwolić odejść.
Po prostu nie mógł. Byli dla siebie stworzeni.
- Sara - wydał stłumiony okrzyk, gdy zobaczył ją z twarzą
zwróconą do okna. Gdy na niego spojrzała, z oczu popłynęły jej
łzy.
Poczuł wielką ulgę, że ją odnalazł. Usiadł naprzeciw niej i
ścisnął jej dłonie.
- Dlaczego mnie opuściłaś? - zapytał z bólem.
Nic nie odpowiedziała, a z jej oczu wciąż płynęły wielkie łzy.
Elanowi ścisnęło się serce.
- Moja kochana Saro, nie płacz. Nie ma problemu, którego
byśmy nie mogli rozwiązać razem. - Ucałował jej dłoń i przycisnął
do piersi. - Dziękuję niebiosom, że cię odnalazłem. Możemy
wysiąść na następnej stacji i wrócić taksówką do domu.
Spojrzała na niego zdumiona i przestała płakać.
- Nie mogę - powiedziała.
S
R
Jej odmowa zaskoczyła ją samą. Pięć minut temu patrzyła w
okno i powtarzała jego imię. Chciała z nim zostać, nieważne za
jaką cenę. Kochała go, potrzebowała bardziej niż swojej
niezależności, którą wypracowywała przez lata. Bardziej niż
swojej dumy.
Jednak teraz, kiedy znowu z nim była, wypełniała ją chęć
buntu.
- Ale dlaczego?
- Czytałeś mój list? - zapytała, przypatrując mu się ba-
dawczo.
- Pisałaś, że nie możesz za mnie wyjść i że wyjeżdżasz... Nie
było czasu na czytanie reszty - przyznał ze skruchą. - Nie mam go
ze sobą.
Sara wydała z siebie gardłowy odgłos, który mógł uchodzić
za histeryczny śmiech. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl wyciskamy.pev.pl
na myśl, że ma gorączkę. Jedyne, o czym myślała, to że Elan
przejął kontrolę nad jej życiem i zamknął ją w złotej klatce.
Usiadła gwałtownie na łóżku. Kostka była już niemal
wyleczona. Nie było powodu, żeby leżała jak tuczna świnia.
Przed oczami mignął jej obraz samej siebie, zniewolonej,
zależnej od Elana, niepracującej. Władza, jaką nad nią miał,
przerażała ją. Gasił jej protesty namiętnymi pocałunkami i Sara
zapominała, co chciała powiedzieć. Dbał o wszystkie jej potrzeby,
zanim zdążyła o cokolwiek poprosić. Troszczył się o wszystko i
sam wszystko za nią załatwiał.
S
R
Nie mogła żyć w ten sposób.
- Elan? - Chciała mu to powiedzieć natychmiast. Ale chyba
jeszcze nie wrócił. - Nie może w życiu prywatnym zachowywać
się jak szef - mówiła do siebie, ubierając się. - Mam swoje własne
cele, swoje życie. Chcę zrobić karierę.
Wyszła na zewnątrz pierwszy raz od trzech dni. Wciągnęła
świeże powietrze. Po lekkim chłodzie zorientowała się, że musi już
być pózne popołudnie.
Nagle osłupiała.
Rower. Lub raczej to, co z niego zostało.
Podeszła do swojego ulubionego wehikułu, który leżał w
rozsypce, zdeformowany i rozłożony na części. Mógł się
wykrzywić pod wpływem wypadku, ale przecież nie aż tak.
Co on z nim zrobił? Dlaczego go w ogóle tu przywiózł?
Wiedziała, że Elan nie znosił tego roweru, ale nie przyszłoby
jej na myśl, że może zniszczyć niemal jedyną jej własność.
Ostatnia namiastka wolności, jaką miała, leżała w ruinie.
- Nie! - krzyknęła głośno.
Gdzie była jej rodzina? Jej przyjaciele? Miała tylko Elana.
Nigdy nie powiedział, że ją kocha. Chciał, żeby została jego
żoną, ale oboje z własnego doświadczenia wiedzieli, że to nie to
samo.
Prędzej czy pózniej będzie musiała się podporządkować.
S
R
Karmię ją, dbam o nią i daję jej schronienie przed słońcem.
Nauczy się, że wszystko to ma swoją cenę. Nauczy się płacić.
Dla Sary cena była zbyt wysoka.
Muszę się stąd wydostać, pomyślała.. - Moja Sara. - Elan
wbiegł do domu, nie mogąc się doczekać, kiedy wezmie ją w
ramiona. Jak cudownie było mieć ją u siebie, wiedzieć, że ktoś na
niego czeka. Niedługo będą na niego czekać dwie osoby. Na tę
myśl serce ścisnęło mu się ze wzruszenia.
- Saro! - zawołał. - Już jestem!
Cisza. Wszedł do salonu. Nikogo. Nie było jej też w sypialni.
Na zasłanym łóżku leżała kolia oraz koperta.
Drżącymi dłońmi rozerwał ją.
Drogi Elanie,
Obawiam się, że nie mogę Cię poślubić...
Przeleciał oczami kartkę, szukając informacji, dokąd
pojechała.
Wracam dzisiaj do Wisconsin. Proszę, nie jedz za mną.
Skontaktuję się z Tobą, gdy będę gotowa.
Na pewno pojechała pociągiem. Z powodu skręcenia kostki
nie mogła prowadzić, a do samolotu nie wsiadłaby z własnej woli.
Wskoczył do auta i ruszył gwałtownie. Wiedział, że Sara musi
S
R
najpierw wsiąść do pociągu do Chicago, a ten odjeżdżał raz
dziennie o szesnastej trzydzieści.
Miał dwadzieścia minut.
Nie wiedział nawet, jak i kiedy znalazł się na dworcu. Całą
trasę od samochodu na dworzec pokonał w pełnym biegu i
wskoczył do pociągu, kiedy ten już ruszał. Nie zawahał się ani
przez chwilę. Zmęczony szedł pomiędzy przedziałami, szukając
jasnych włosów i ukochanej twarzy. Nie mógł jej pozwolić odejść.
Po prostu nie mógł. Byli dla siebie stworzeni.
- Sara - wydał stłumiony okrzyk, gdy zobaczył ją z twarzą
zwróconą do okna. Gdy na niego spojrzała, z oczu popłynęły jej
łzy.
Poczuł wielką ulgę, że ją odnalazł. Usiadł naprzeciw niej i
ścisnął jej dłonie.
- Dlaczego mnie opuściłaś? - zapytał z bólem.
Nic nie odpowiedziała, a z jej oczu wciąż płynęły wielkie łzy.
Elanowi ścisnęło się serce.
- Moja kochana Saro, nie płacz. Nie ma problemu, którego
byśmy nie mogli rozwiązać razem. - Ucałował jej dłoń i przycisnął
do piersi. - Dziękuję niebiosom, że cię odnalazłem. Możemy
wysiąść na następnej stacji i wrócić taksówką do domu.
Spojrzała na niego zdumiona i przestała płakać.
- Nie mogę - powiedziała.
S
R
Jej odmowa zaskoczyła ją samą. Pięć minut temu patrzyła w
okno i powtarzała jego imię. Chciała z nim zostać, nieważne za
jaką cenę. Kochała go, potrzebowała bardziej niż swojej
niezależności, którą wypracowywała przez lata. Bardziej niż
swojej dumy.
Jednak teraz, kiedy znowu z nim była, wypełniała ją chęć
buntu.
- Ale dlaczego?
- Czytałeś mój list? - zapytała, przypatrując mu się ba-
dawczo.
- Pisałaś, że nie możesz za mnie wyjść i że wyjeżdżasz... Nie
było czasu na czytanie reszty - przyznał ze skruchą. - Nie mam go
ze sobą.
Sara wydała z siebie gardłowy odgłos, który mógł uchodzić
za histeryczny śmiech. [ Pobierz całość w formacie PDF ]