[ Pobierz całość w formacie PDF ]
na samo wspomnienie tamtej historii.
Posłuchaj, Jade zaczął powa\nym tonem. Nawet gdybyś była w moim
typie, romans w miejscu pracy nigdy nie jest dobrym posunięciem. Ludzie, którzy
pozwalają sobie na takie rzeczy, sami szukają guza. Przyspieszył kroku, \eby się
z nią zrównać.
Szła dalej, nie odwróciwszy głowy. Nie był pewien, czy słucha tego, co do niej
mówi, ale on, do diabła, dobrze wiedział, o czym mówi. Miał do opracowania
materiał i nie mógł sobie pozwolić, \eby cokolwiek lub ktokolwiek mu w tym
przeszkodził. Na przykład: widok Jade, która wspinała się przed nim po schodach,
kołysząc rytmicznie biodrami.
Jak ju\ człowiek zacznie robić do kogoś piękne oczy, wcześniej czy pózniej
sprawy wymkną się spod kontroli i przyłapią go gdzieś między szafami archiwum.
Więc... przerwał, gdy Jade zatrzymała się raptownie i odwróciła.
Tylko \e my nie pracujemy razem. Spojrzała w dół na otwarte drzwi do
pokoju, w którym zostali rodzice z Nealem, i zni\yła głos do szeptu. Nawet
gdybyśmy razem pracowali, nigdy nie miałabym z tobą biurowego romansu. Poza
tym nie jesteś w moim typie, więc tym bardziej nie mogę sobie wyobrazić, jak
kochamy się na biurku.
Spencer zrobił wielkie oczy i rozło\ył szeroko ręce.
Kto tu mówi o kochaniu się na biurku?
Ty. Powiedziałeś, \e... Nie dokończone zdanie zawisło w powietrzu, a
rumieniec na policzkach Jade przybrał odcień szkarłatu. Pudełko z prezentami,
które trzymała pod pachą, przesunęło się i omal nie wypadła z niego świeczka.
Sięgnęli po nią jednocześnie, zderzając się policzkami. Ich palce w tej samej
sekundzie zacisnęły się na grubym woskowym sto\ku. Przez długą chwilę \adne z
nich nie powiedziało ani słowa, nie wydało \adnego dzwięku, nie zaczerpnęło
oddechu. Potem Jade odsunęła się od Spencera.
Spencer nie odezwał się. Oboje wiedzieli, \e popełniła błąd i \e drogo ją to
kosztowało. Poza tym wolał patrzeć w milczeniu na jej pełne, rozchylone wargi.
Mo\e czuli to samo coś, czego nie da się pomylić z niczym innym, a z czym
oboje walczyli?
W oczach Jade pojawiało się coraz więcej zdumienia. Chętnie odpowiedziałby
na ka\de z nurtujących ją pytań, gdyby tylko je zadała.
Jade? Kiedy przesunął dłonią wokół jej talii, błysk paniki wyostrzył jej
miękkie rysy. Powinien był się wycofać, ale podniecenie okazało się silniejsze.
Przyciągnął ją bli\ej, powtarzając szeptem jej imię. Jęknęła cichutko,
przylgnęła wargami do jego ust, ale zanim to, co się stało, dotarło do świadomości
Spencera, cofnęła się jak oparzona, wyrwała mu z ręki świeczkę i wepchnęła ją do
pudełka.
A... jeśli chodzi o ten płyn do kąpieli... Tango Mango...
Mango Tango poprawił ją szeptem.
Uniósł kilka rudych loków opadających na twarz Jade i wsunął je za ucho. Ona
zaś znieruchomiała i powoli zamknęła oczy. Kiedy je otworzyła, ich błękitne
głębiny lśniły miriadami ró\nych odczuć. Była w nich ciekawość, zdumienie, lęk. I
po\ądanie. Nie skrywane, tętniące po\ądanie. On czuł to samo. Znowu wyszeptał
jej imię, tym razem tęskniej i bardziej natarczywie, kreśląc palcem kółko na jej
policzku.
Nie chciałem, \eby to tak zabrzmiało.
Właśnie, \e chciałeś. Próbowała udawać, \e ani pocałunek, ani czułość w
jego głosie nie zrobiły na niej wra\enia.
Jade, przysięgam...
Proszę cię... błagała, odwracając wzrok nie gmatwaj sprawy jeszcze
bardziej. Wiesz dobrze, \e nie mo\na cofnąć tego, co się ju\ powiedziało.
Przycisnęła do piersi pudełko i ruszyła do swojego pokoju.
Przez kilka sekund Spencer patrzył na drzwi, za którymi zniknęła, a potem
gwałtownie otarł dłonią twarz.
Nie rozumiał, jak mógł do tego dopuścić, ale faktem było, \e sfuszerował
zadanie nie udało mu się oderwać Jade od jej kłopotów. Delikatnie powiedziane,
pomyślał. Nie wziąwszy pod uwagę, \e sam mo\e stać się jej następnym
problemem, zagalopował się i wystraszył ją. Odtworzył w myślach całe zdarzenie
i podrapał się w głowę.
A mo\e ten lęk i niedowierzanie w oczach zawdzięcza komuś innemu?
Skrzywił się sarkastycznie. Ach tak... Richard. Nie jest w stanie o nim zapomnieć.
Oparty plecami o ścianę, rozmyślał o byłym narzeczonym Jade. Mo\e wcale nie
przesadzała, mówiąc, \e Richard zniszczył ją psychicznie, porzucając w najmniej
odpowiedniej chwili. Ciekawe, czy temu frajerowi udało się ją zrazić do
wszystkich innych mę\czyzn...
I kiedy ju\ się zastanawiał, co najchętniej zrobiłby łajdakowi, gdyby dostał go
w swoje ręce, zaświtało mu w głowie całkiem inne podejrzenie. Zmarszczył z
przera\enia czoło. A jeśli Jade, jeśli chodzi mę\czyzn... nie ma do nich zaufania, bo
nie ma \adnego doświadczenia? Roześmiał się na tę myśl, ale tak naprawdę wcale
mu nie było wesoło. Idąc dalej tym śladem, łatwo dałoby się wyjaśnić te jej dziwne
spojrzenia... Czy\by naprawdę patrzyła na niego jak na wybawiciela mę\czyznę,
który obudzi w niej kobietę?
Dlaczego by nie? To ona go pocałowała. No dobrze, z technicznego punktu
widzenia był to raczej wstęp do pocałunku, ale kto wie, jak daleko mogli zabrnąć?
Fantazje erotyczne zawładnęły jego myślami i nagle, bardziej ni\ kiedykolwiek,
chciał... Czego on, do cholery, chciał? Grać rolę księcia dla Zpiącej Królewny i
stracić najlepszą szansę na odbudowanie swojej dziennikarskiej reputacji, jaka od
lat mu się przydarzyła?
Spence odsunął się od ściany i zaklął. Kiedy tak głaskał swoje butne męskie ego
niedorzecznymi spekulacjami, zegar jego kariery tykał nieubłaganie. Wspiął się na
kilka ostatnich schodów i ruszył przez korytarz prowadzący do jego pokoju. Tu\ za
pokojem Jade.
Choćby nawet bardzo tego pragnął, nie po to tu przyjechał, \eby tracić [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl wyciskamy.pev.pl
na samo wspomnienie tamtej historii.
Posłuchaj, Jade zaczął powa\nym tonem. Nawet gdybyś była w moim
typie, romans w miejscu pracy nigdy nie jest dobrym posunięciem. Ludzie, którzy
pozwalają sobie na takie rzeczy, sami szukają guza. Przyspieszył kroku, \eby się
z nią zrównać.
Szła dalej, nie odwróciwszy głowy. Nie był pewien, czy słucha tego, co do niej
mówi, ale on, do diabła, dobrze wiedział, o czym mówi. Miał do opracowania
materiał i nie mógł sobie pozwolić, \eby cokolwiek lub ktokolwiek mu w tym
przeszkodził. Na przykład: widok Jade, która wspinała się przed nim po schodach,
kołysząc rytmicznie biodrami.
Jak ju\ człowiek zacznie robić do kogoś piękne oczy, wcześniej czy pózniej
sprawy wymkną się spod kontroli i przyłapią go gdzieś między szafami archiwum.
Więc... przerwał, gdy Jade zatrzymała się raptownie i odwróciła.
Tylko \e my nie pracujemy razem. Spojrzała w dół na otwarte drzwi do
pokoju, w którym zostali rodzice z Nealem, i zni\yła głos do szeptu. Nawet
gdybyśmy razem pracowali, nigdy nie miałabym z tobą biurowego romansu. Poza
tym nie jesteś w moim typie, więc tym bardziej nie mogę sobie wyobrazić, jak
kochamy się na biurku.
Spencer zrobił wielkie oczy i rozło\ył szeroko ręce.
Kto tu mówi o kochaniu się na biurku?
Ty. Powiedziałeś, \e... Nie dokończone zdanie zawisło w powietrzu, a
rumieniec na policzkach Jade przybrał odcień szkarłatu. Pudełko z prezentami,
które trzymała pod pachą, przesunęło się i omal nie wypadła z niego świeczka.
Sięgnęli po nią jednocześnie, zderzając się policzkami. Ich palce w tej samej
sekundzie zacisnęły się na grubym woskowym sto\ku. Przez długą chwilę \adne z
nich nie powiedziało ani słowa, nie wydało \adnego dzwięku, nie zaczerpnęło
oddechu. Potem Jade odsunęła się od Spencera.
Spencer nie odezwał się. Oboje wiedzieli, \e popełniła błąd i \e drogo ją to
kosztowało. Poza tym wolał patrzeć w milczeniu na jej pełne, rozchylone wargi.
Mo\e czuli to samo coś, czego nie da się pomylić z niczym innym, a z czym
oboje walczyli?
W oczach Jade pojawiało się coraz więcej zdumienia. Chętnie odpowiedziałby
na ka\de z nurtujących ją pytań, gdyby tylko je zadała.
Jade? Kiedy przesunął dłonią wokół jej talii, błysk paniki wyostrzył jej
miękkie rysy. Powinien był się wycofać, ale podniecenie okazało się silniejsze.
Przyciągnął ją bli\ej, powtarzając szeptem jej imię. Jęknęła cichutko,
przylgnęła wargami do jego ust, ale zanim to, co się stało, dotarło do świadomości
Spencera, cofnęła się jak oparzona, wyrwała mu z ręki świeczkę i wepchnęła ją do
pudełka.
A... jeśli chodzi o ten płyn do kąpieli... Tango Mango...
Mango Tango poprawił ją szeptem.
Uniósł kilka rudych loków opadających na twarz Jade i wsunął je za ucho. Ona
zaś znieruchomiała i powoli zamknęła oczy. Kiedy je otworzyła, ich błękitne
głębiny lśniły miriadami ró\nych odczuć. Była w nich ciekawość, zdumienie, lęk. I
po\ądanie. Nie skrywane, tętniące po\ądanie. On czuł to samo. Znowu wyszeptał
jej imię, tym razem tęskniej i bardziej natarczywie, kreśląc palcem kółko na jej
policzku.
Nie chciałem, \eby to tak zabrzmiało.
Właśnie, \e chciałeś. Próbowała udawać, \e ani pocałunek, ani czułość w
jego głosie nie zrobiły na niej wra\enia.
Jade, przysięgam...
Proszę cię... błagała, odwracając wzrok nie gmatwaj sprawy jeszcze
bardziej. Wiesz dobrze, \e nie mo\na cofnąć tego, co się ju\ powiedziało.
Przycisnęła do piersi pudełko i ruszyła do swojego pokoju.
Przez kilka sekund Spencer patrzył na drzwi, za którymi zniknęła, a potem
gwałtownie otarł dłonią twarz.
Nie rozumiał, jak mógł do tego dopuścić, ale faktem było, \e sfuszerował
zadanie nie udało mu się oderwać Jade od jej kłopotów. Delikatnie powiedziane,
pomyślał. Nie wziąwszy pod uwagę, \e sam mo\e stać się jej następnym
problemem, zagalopował się i wystraszył ją. Odtworzył w myślach całe zdarzenie
i podrapał się w głowę.
A mo\e ten lęk i niedowierzanie w oczach zawdzięcza komuś innemu?
Skrzywił się sarkastycznie. Ach tak... Richard. Nie jest w stanie o nim zapomnieć.
Oparty plecami o ścianę, rozmyślał o byłym narzeczonym Jade. Mo\e wcale nie
przesadzała, mówiąc, \e Richard zniszczył ją psychicznie, porzucając w najmniej
odpowiedniej chwili. Ciekawe, czy temu frajerowi udało się ją zrazić do
wszystkich innych mę\czyzn...
I kiedy ju\ się zastanawiał, co najchętniej zrobiłby łajdakowi, gdyby dostał go
w swoje ręce, zaświtało mu w głowie całkiem inne podejrzenie. Zmarszczył z
przera\enia czoło. A jeśli Jade, jeśli chodzi mę\czyzn... nie ma do nich zaufania, bo
nie ma \adnego doświadczenia? Roześmiał się na tę myśl, ale tak naprawdę wcale
mu nie było wesoło. Idąc dalej tym śladem, łatwo dałoby się wyjaśnić te jej dziwne
spojrzenia... Czy\by naprawdę patrzyła na niego jak na wybawiciela mę\czyznę,
który obudzi w niej kobietę?
Dlaczego by nie? To ona go pocałowała. No dobrze, z technicznego punktu
widzenia był to raczej wstęp do pocałunku, ale kto wie, jak daleko mogli zabrnąć?
Fantazje erotyczne zawładnęły jego myślami i nagle, bardziej ni\ kiedykolwiek,
chciał... Czego on, do cholery, chciał? Grać rolę księcia dla Zpiącej Królewny i
stracić najlepszą szansę na odbudowanie swojej dziennikarskiej reputacji, jaka od
lat mu się przydarzyła?
Spence odsunął się od ściany i zaklął. Kiedy tak głaskał swoje butne męskie ego
niedorzecznymi spekulacjami, zegar jego kariery tykał nieubłaganie. Wspiął się na
kilka ostatnich schodów i ruszył przez korytarz prowadzący do jego pokoju. Tu\ za
pokojem Jade.
Choćby nawet bardzo tego pragnął, nie po to tu przyjechał, \eby tracić [ Pobierz całość w formacie PDF ]