[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Dan podszedł do Angel, poło\ył dłoń na jej ramieniu i pogładził uspokajająco. Oparła się
o niego.
Więc, doktorze, czy mojej \onie nic nie dolega?
Angel patrzyła, jak starszy mę\czyzna mierzy Dana wzrokiem.
Jest w świetnej formie, z wyjątkiem utraty pamięci.
Dan westchnął.
Nie mogę uwierzyć, \e coś takiego się stało, i to w czasie podró\y poślubnej.
Podró\ poślubna? zapytał lekarz ze zdziwieniem. Mój Bo\e. Dlaczego mi pani o
tym nie powiedziała?
Na twarzy Angel pojawił się uśmiech. Teraz lekarz ju\ ją zwolni, Dan wróci do swojej
chaty, a ona będzie włóczyła się po Evergreen, póki nie odzyska pamięci.
Właśnie miałam panu powiedzieć, ale wtedy wszedł mą\.
Grymas na obliczu lekarza zmienił się w szeroki uśmiech zrozumienia.
Nowo\eńcy. To musi być straszne, nie pamiętać wspólnej przeszłości.
Dan pocałował ją w policzek.
Będą nowe wspomnienia, prawda, Angel?
Spojrzała na niego. Uśmiechnął się, mimo \e wcale mu na niej nie zale\ało. Poczuła
jednak, \e coś jest nie tak. Wyglądał na zamyślonego. Lekarz mrugnął do Dana.
Ona potrzebuje du\o wypoczynku i relaksu. Pamięć wróci. Jestem tego pewien.
Angel wstała i Dan wziął ją za rękę.
To wspaniale. Widzisz, kochanie, te\ to powtarzam.
Proszę przywiezć ją za tydzień dodał lekarz, wyciągając przed siebie rękę.
Dan uścisnął jego dłoń.
Dziękuję, doktorze. Tak zrobię.
Gdy wyszli ju\ na ulicę, Dan przytulił ją i szepnął do ucha:
Musimy iść szybko.
Ale, powinieneś wiedzieć...
Nie teraz nalegał. Chodz.
Poruszali się szybko, zwalniając tylko wtedy, gdy przechodzili obok jakiegoś mieszkańca
miasteczka. Kiedy w końcu dotarli na przedmieścia, pozwolił jej przystanąć i złapać oddech.
Dokąd idziemy? zapytała.
Do chaty.
Nie rozumiem, co się dzieje, Dan...
Rozejrzał się dokoła.
Nie ma czasu na wyjaśnienia. Je\eli dobrze się czujesz, musimy natychmiast stąd
zniknąć. Pociągnął ją za rękę, ale się nie ruszyła.
Zamierzałeś zostawić mnie w miasteczku, a teraz zabierasz mnie ze sobą. Musisz
powiedzieć dlaczego.
Puścił ją i odetchnął głęboko.
Ten sen, który miałaś w nocy, wcale nie był snem. Ktoś cię ściga.
Zamarła.
Powiedz to jeszcze raz.
Ktoś cię ściga, Angel.
Skąd wiesz?
Widziałem ich.
Ich?
Dwóch europejskich góry U.
Europejczyków. W jej głowie pojawił się nagle obraz dwóch ciemnookich i ciemnowłosych
postaci. Tacy potę\nie zbudowani?
Tak. Pamiętasz coś jeszcze? Wiesz, kim oni są? Skąd i...
Dan, proszę. Zadr\ała i obraz znikł. Ogarniał ją zamęt, ale starała się panować nad zmysłami.
Skąd wiesz, \e mnie ścigają?
Pokazywali twoje zdjęcie, zadawali pytania.
To jeszcze nie oznacza, \e chcą mi zrobić krzywdę stwierdziła. Mo\e to moja rodzina albo
przyjaciele rodziny.
Na pewno nie.
Skąd wiesz?
Zerwał się wiatr i wzbił w powietrze liście i sosnowe igły.
Jestem gliną, Angel. Potrafię wyczuć kłopoty. Ci faceci nie są twoją rodziną ani przyjaciółmi.
Dan, ju\ wystarczająco du\o dla mnie zrobiłeś. Je\eli to dla ciebie problem, nie musisz się tym
zajmować.
Znów ujął jej dłoń i pogładził kciukiem.
Muszę.
Jestem pewna, \e policja poradziłaby sobie...
Nie.
Dlaczego to zrobiła? Chciała być z nim, obok niego, pod jego opieką?
W porządku odparła. To co robimy?
Wyruszamy z powrotem do chaty. Rzuciwszy ostatnie spojrzenie na miasto, Dan poprowadził
ją do dającego schronienie lasu.
Gdy zagłębili się w góry, Angel usiadła na zwalonym drzewie. Splotła ramiona. Uświadamiała
sobie, \e sytuacja nie wygląda dobrze, i przeszedł ją dreszcz.
Ktoś ją ścigał. Dwóch facetów.
A ona nie miała pojęcia, kim są i czego od niej chcą. Jedyne, co czuła, to \e musi im umknąć.
Dzień się kończył i niebo przybrało barwę kobaltu. Wkrótce zapadnie noc. Zadr\ała. Czy tej nocy
znów będzie śniła o przeszłości, o mę\czyznach, którzy depczą jej po piętach? Czy Dan będzie obok
niej przez cały czas, chroniąc ją i ogrzewając?
W odpowiedzi zaburczało jej w brzuchu, głód górował nad strachem. Podczas wędrówki zjedli
lunch, ale nawet się nie zatrzymali. Szli długo, nim Dan stwierdził, \e są wystarczająco daleko od
miasteczka. Nie miała wątpliwości. Gdyby uwa\ał, \e Angel da sobie radę, doszliby do chaty.
Westchnęła i przysunęła się do ogniska. Rozumiała strach, który w niej czyhał. Jednak nie było to
jedyne uczucie.
Czuła te\ ulgę i zadowolenie.
Wczoraj rano niczego nie pragnęła mocniej, ni\ zostać z Danem w jego chacie. Teraz, z powodu
ścigających ją mę\czyzn, jej marzenie spełniło się.
Znów przeszył ją dreszcz. Nie potrafiła jednak dokładnie określić, co go spowodowało obawy o
przeszłość czy rozmyślanie o przyszłości.
Wszystko w porządku, Angel?
Uśmiechnęła się.
Niezupełnie.
Zostawiając jedzenie, które właśnie rozpakowywał, podszedł do niej i usiadł.
Wszystko będzie dobrze.
Chcę wierzyć, \e się nie mylisz.
A co się stało z zaufaniem?
Nie mogła powstrzymać śmiechu.
Ufać ci? Do dziś nie powiedziałeś mi, kim jesteś. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl wyciskamy.pev.pl
Dan podszedł do Angel, poło\ył dłoń na jej ramieniu i pogładził uspokajająco. Oparła się
o niego.
Więc, doktorze, czy mojej \onie nic nie dolega?
Angel patrzyła, jak starszy mę\czyzna mierzy Dana wzrokiem.
Jest w świetnej formie, z wyjątkiem utraty pamięci.
Dan westchnął.
Nie mogę uwierzyć, \e coś takiego się stało, i to w czasie podró\y poślubnej.
Podró\ poślubna? zapytał lekarz ze zdziwieniem. Mój Bo\e. Dlaczego mi pani o
tym nie powiedziała?
Na twarzy Angel pojawił się uśmiech. Teraz lekarz ju\ ją zwolni, Dan wróci do swojej
chaty, a ona będzie włóczyła się po Evergreen, póki nie odzyska pamięci.
Właśnie miałam panu powiedzieć, ale wtedy wszedł mą\.
Grymas na obliczu lekarza zmienił się w szeroki uśmiech zrozumienia.
Nowo\eńcy. To musi być straszne, nie pamiętać wspólnej przeszłości.
Dan pocałował ją w policzek.
Będą nowe wspomnienia, prawda, Angel?
Spojrzała na niego. Uśmiechnął się, mimo \e wcale mu na niej nie zale\ało. Poczuła
jednak, \e coś jest nie tak. Wyglądał na zamyślonego. Lekarz mrugnął do Dana.
Ona potrzebuje du\o wypoczynku i relaksu. Pamięć wróci. Jestem tego pewien.
Angel wstała i Dan wziął ją za rękę.
To wspaniale. Widzisz, kochanie, te\ to powtarzam.
Proszę przywiezć ją za tydzień dodał lekarz, wyciągając przed siebie rękę.
Dan uścisnął jego dłoń.
Dziękuję, doktorze. Tak zrobię.
Gdy wyszli ju\ na ulicę, Dan przytulił ją i szepnął do ucha:
Musimy iść szybko.
Ale, powinieneś wiedzieć...
Nie teraz nalegał. Chodz.
Poruszali się szybko, zwalniając tylko wtedy, gdy przechodzili obok jakiegoś mieszkańca
miasteczka. Kiedy w końcu dotarli na przedmieścia, pozwolił jej przystanąć i złapać oddech.
Dokąd idziemy? zapytała.
Do chaty.
Nie rozumiem, co się dzieje, Dan...
Rozejrzał się dokoła.
Nie ma czasu na wyjaśnienia. Je\eli dobrze się czujesz, musimy natychmiast stąd
zniknąć. Pociągnął ją za rękę, ale się nie ruszyła.
Zamierzałeś zostawić mnie w miasteczku, a teraz zabierasz mnie ze sobą. Musisz
powiedzieć dlaczego.
Puścił ją i odetchnął głęboko.
Ten sen, który miałaś w nocy, wcale nie był snem. Ktoś cię ściga.
Zamarła.
Powiedz to jeszcze raz.
Ktoś cię ściga, Angel.
Skąd wiesz?
Widziałem ich.
Ich?
Dwóch europejskich góry U.
Europejczyków. W jej głowie pojawił się nagle obraz dwóch ciemnookich i ciemnowłosych
postaci. Tacy potę\nie zbudowani?
Tak. Pamiętasz coś jeszcze? Wiesz, kim oni są? Skąd i...
Dan, proszę. Zadr\ała i obraz znikł. Ogarniał ją zamęt, ale starała się panować nad zmysłami.
Skąd wiesz, \e mnie ścigają?
Pokazywali twoje zdjęcie, zadawali pytania.
To jeszcze nie oznacza, \e chcą mi zrobić krzywdę stwierdziła. Mo\e to moja rodzina albo
przyjaciele rodziny.
Na pewno nie.
Skąd wiesz?
Zerwał się wiatr i wzbił w powietrze liście i sosnowe igły.
Jestem gliną, Angel. Potrafię wyczuć kłopoty. Ci faceci nie są twoją rodziną ani przyjaciółmi.
Dan, ju\ wystarczająco du\o dla mnie zrobiłeś. Je\eli to dla ciebie problem, nie musisz się tym
zajmować.
Znów ujął jej dłoń i pogładził kciukiem.
Muszę.
Jestem pewna, \e policja poradziłaby sobie...
Nie.
Dlaczego to zrobiła? Chciała być z nim, obok niego, pod jego opieką?
W porządku odparła. To co robimy?
Wyruszamy z powrotem do chaty. Rzuciwszy ostatnie spojrzenie na miasto, Dan poprowadził
ją do dającego schronienie lasu.
Gdy zagłębili się w góry, Angel usiadła na zwalonym drzewie. Splotła ramiona. Uświadamiała
sobie, \e sytuacja nie wygląda dobrze, i przeszedł ją dreszcz.
Ktoś ją ścigał. Dwóch facetów.
A ona nie miała pojęcia, kim są i czego od niej chcą. Jedyne, co czuła, to \e musi im umknąć.
Dzień się kończył i niebo przybrało barwę kobaltu. Wkrótce zapadnie noc. Zadr\ała. Czy tej nocy
znów będzie śniła o przeszłości, o mę\czyznach, którzy depczą jej po piętach? Czy Dan będzie obok
niej przez cały czas, chroniąc ją i ogrzewając?
W odpowiedzi zaburczało jej w brzuchu, głód górował nad strachem. Podczas wędrówki zjedli
lunch, ale nawet się nie zatrzymali. Szli długo, nim Dan stwierdził, \e są wystarczająco daleko od
miasteczka. Nie miała wątpliwości. Gdyby uwa\ał, \e Angel da sobie radę, doszliby do chaty.
Westchnęła i przysunęła się do ogniska. Rozumiała strach, który w niej czyhał. Jednak nie było to
jedyne uczucie.
Czuła te\ ulgę i zadowolenie.
Wczoraj rano niczego nie pragnęła mocniej, ni\ zostać z Danem w jego chacie. Teraz, z powodu
ścigających ją mę\czyzn, jej marzenie spełniło się.
Znów przeszył ją dreszcz. Nie potrafiła jednak dokładnie określić, co go spowodowało obawy o
przeszłość czy rozmyślanie o przyszłości.
Wszystko w porządku, Angel?
Uśmiechnęła się.
Niezupełnie.
Zostawiając jedzenie, które właśnie rozpakowywał, podszedł do niej i usiadł.
Wszystko będzie dobrze.
Chcę wierzyć, \e się nie mylisz.
A co się stało z zaufaniem?
Nie mogła powstrzymać śmiechu.
Ufać ci? Do dziś nie powiedziałeś mi, kim jesteś. [ Pobierz całość w formacie PDF ]