[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Poza tym, co takiego? - zniecierpliwił się Jason, który absolutnie nie był w nastroju do telefonicznej
zabawy w kotka i myszkę.
- Poza tym, mam dla ciebie wiadomość.
- O co chodzi?
- Och, Jase! - Z braku dalszych asów Adele zaczęła się powtarzać. - Zapytaj raczej, o kogo.
- Więc?
- O twojego brata, Jerry'ego.
- Ma jakieś problemy? - zaniepokoił się Jason.
- Tak, Jase!
88
SZCZZCIE W MAAYM MIASTECZKU
- No, to mów zaraz, do licha, zamiast się ze mną droczyć i trzymać mnie w niepewności!
- Proszę cię, Jase! Nie denerwuj się od razu, nic strasznego się j e s z c z e nie stało - Adele uspokajała
go tak, jakby w istocie rzeczy chciała go jeszcze bardziej przestraszyć.
- Mów, co z Jerrym! - wykrzyknął.
- Och, Jase! Twój brat Jeny jest chory, był wczoraj u mnie w przychodni i skarżył się na silne bóle w
obrębie jamy brzusznej, a ponieważ nie zdołałam jednoznacznie określić, co mu dolega, skierowałam
go na dokładniejsze badania do szpitala.
- W którym jest?
- W Royal North Shore. Podobno miał ciężką noc, więc zatrzymali go do przyszłego tygodnia.
- Z jakim rozpoznaniem?
- Ciężkie zatrucie pokarmowe.
- Będę u niego jeszcze dzisiaj! - natychmiast zdecydował Jason. - Wielkie dzięki, że się nim wczoraj
zajęłaś - rzucił tonem bez porównania łagodniejszym niż dotychczas. -1 dzięki za wiadomość.
- Och, Jase! Przecież wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć - powiedziała Adele. -1 zawsze możesz
do mnie wrócić - dodała pośpiesznie. - Ma się rozumieć, póki nie minie sześciomiesięczny termin, jaki
ci wyznaczyłam na odzyskanie rozumu i porzucenie tej zapadłej dziury.
- Na to nie licz! - uciął krótko i bez niedomówień.
- Dlaczego?
- Bo zostaję w Tindley na stałe - wyjaśnił.
SZCZZCIE W MAAYM MIASTECZKU
89
- Chcesz się zanudzić na śmierć?
- %7łenię się tutaj, zakładam rodzinę.
- Naprawdę? A kiedyż to? - zapytała z niedowierzaniem, tonem nie całkiem serio, zupełnie jakby
wzięła słowa Jasona za żart.
- Za dwa tygodnie.
- Och, Jase, nie rozśmieszaj mnie! Czyżbyś niechcący wpakował w tarapaty jakąś głupiutką
prowincjonalną gąskę?
- Nie, nie! - zaprzeczył energicznie i na wszelki wypadek dwa razy, żeby wszystko było do samego
końca jasne. - Emma nie jest prowincjonalną gąską i nie jest w ciąży.
- Emma! Jakież ma milutkie imię obecna dama twego serca - syknęła ironicznie Adele.
- Emma to w ogóle bardzo miła dziewczyna - odezwał się Jason. - Wyjątkowo miła, pod każdym
względem.
- Och, Jase! Jeżeli ona jest dla ciebie tylko m i ł a również w łóżku, to prędzej czy pózniej... ale raczej
prędzej, o ile znam twój temperament... zanudzisz się przy niej na śmierć - zaczęła szyderczo
prorokować Adele.
- Więc? - rzucił, starając się dokładniej wybadać jej intencje.
- Więc, żeby do tego nie dopuścić, od czasu do czasu wpadaj do mnie do Sydney na kurację -
zaproponowała. - Na przykład pod pozorem jakiejś bardzo ważnej konferencji...
- Nie licz na to! - powtórzył zirytowany Jason. -I najlepiej zapomnij o mnie raz na zawsze.
90
SZCZZCIE W MAAYM MIASTECZKU
- Och, Jase! Aatwo powiedzieć, trudniej wykonać. Ty wiesz o tym równie dobrze, jak ja, a może nawet
jeszcze lepiej ode mnie! - powiedziała szyderczym tonem złej czarownicy, naigrawającej się w żywe
oczy z cudzego kłopotu. -1 albo się rozmyślnie oszukujesz, albo się naiwnie łudzisz, że wystarczy
zaciągnąć jakąś prowincjonalną gąskę najpierw przed ołtarz, a potem do łóżka, żeby...
- Milcz! - wrzasnął Jason, wyprowadzony z równowagi jej bezczelnymi insynuacjami.
- Och, Jase... - płaczliwie westchnęła Adele, zorientowawszy się, że drwiną nic nie zwojuje. - Napra-
wdę tylko tyle masz mi do powiedzenia po tych trzech fantastycznych latach, które przeżyliśmy
razem? Po tylu nocach, które spędziłeś ze mną w łóżku? Nic więcej?
- Powiem ci jeszcze: żegnaj! - uciął zdecydowanie Jason, nie dając się wziąć na litość. I wyłączył się.
Był tak zdenerwowany, wręcz roztrzęsiony po przeprowadzonej przez telefon dramatycznej
rozmowie, że zdecydował się zjechać na pobocze i zatrzymać wóz, żeby bez narażania się na
niebezpieczeństwo drogowej kolizji otrzeć z czoła kroplisty pot i spróbować wrócić do równowagi.
W pewnym sensie obawiał się Adele, chociaż nigdy, ani w momencie zerwania i wyjazdu z Sydney,
ani teraz, podczas telefonicznej rozmowy, w najmniejszym stopniu nie dał jej tego po sobie poznać.
W pewnym sensie obawiał się również - niestety - samego siebie. A ściśle biorąc, własnej podatności
na ów szczególny, perwersyjny urok kobiety fatalnej albo
SZCZZCIE W MAAYM MIASTECZKU
91
pięknej i rozpustnej diablicy, jaki Adele Harvey roztaczała wyjątkowo umiejętnie, czarując w ten
sposób upatrzonych mężczyzn.
Niech to licho! Skoro ona akurat na mnie się teraz zawzięła i jeśli mimo ostrej, jednoznacznej odprawy
z mojej strony, nie poszuka sobie innego mężczyzny i nie zechce zrezygnować z prób podtrzymania
naszego związku, to mogą być kłopoty - rozmyślał z niepokojem, przymknąwszy oczy i oparłszy
rozognione czoło o w miarę chłodną kierownicę.
Więc, co ja w tej sytuacji mam robić? - zaczął się zastanawiać, kiedy odczekał kilkanaście sekund i
nieco się w tym czasie uspokoił. Cóż, najpierw wpadnę do Tindley i powiadomię Emmę o chorobie
Jerry'ego, zdecydował. A potem wezmę z domu parę najniezbędniej-szych rzeczy i pojadę do niego do
Sydney.
- A kiedy wrócisz do Tindley? - zapytała Emma, gdy Jason już zrelacjonował jej sytuację, oczywiście
w dyplomatyczny sposób, oględnie, w ogólnych zarysach, bez niepotrzebnego wdawania się w
szczegóły osobistej rozmowy z Adele.
- Najpózniej w poniedziałek rano - odpowiedział. - Tak, żeby o zwykłej porze przyjęć już być w
gabinecie i spokojnie czekać na pacjentów.
- Będę za tobą tęskniła przez cały weekend.
- Ja za tobą też - stwierdził, patrząc z ogromną czułością w jej piękne oczy. Miały w tym momencie
smutny wyraz i były przesłonięte mgiełką melancholii. -Więc na ile to się okaże możliwe, będę się
śpieszył.
92
SZCZZCIE W MAAYM MIASTECZKU
- Przede wszystkim uważaj na siebie, Jason! - przestrzegła go z powagą, jak gdyby owładnęło nią
nagle jakieś niedobre przeczucie. - Uważaj na siebie na autostradzie podczas jazdy.
- Jasne.
- No i tam, w Sydney.
- Nie martw się, będę uważał - powtórzył.
- Obiecujesz? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wyciskamy.pev.pl