[ Pobierz całość w formacie PDF ]

marzenie wreszcie może się ziścić.
- Jesteś najgorszą matką na świecie - oznajmiła.
Wyrzuciła z siebie całą złość, próbując mnie zranić za wszelkącenę. Ale musiałaby podjąć
ostrzejszą grę.
- Już od dawna noszę tę koronę na głowie - odpowiedziałam.
- Straciłaś pracę, nie mamy pieniędzy, nie potrafisz utrzymać domu, a ja muszę znalezć pracę,
żebyśmy miały co do garnka włożyć - mówiła Julie. - Ciekawe, co tata pomyślałby o tobie.
Julie wybiegła z kuchni jak wicher i dobrze zrobiła, bo gdyby nadal stała obok mnie,
trzepnęłabym ją w policzek, czym rzeczywiście zasłużyłabym na swoją koronę.
Detektyw Monk czystym bankrutem
Następnego dnia rano Julie nie zeszła do kuchni na śniadanie. Wiedziałam jednak, że wstała z
łóżka, bo słyszałam zza jej zamkniętych drzwi, jak chodzi po pokoju.
Nie wiedziałam, czy jest obrażona, bo kazałam jej szukać pracy, czy też unika mnie, bo żałuje
ciężkich słów rzuconych pod moim adresem.
W każdym razie jedzeniem płatków GrapeNuts, piciem rozpuszczalnej kawy Trader Joe i
czytaniem  San Francisco Chronicie" musiałam się zadowolić w zupełnej samotności, bez ostrego
sporu czy też lodowatego milczenia.
Rozpostarłam gazetę, spodziewając się na stronie tytułowej artykułu na temat złapania
mordercy Mike'a Claskera, który miałam nadzieję dołączyć do dossier Mońka, szukając dla niego
pracy. Artykuł na temat Claskera rzeczywiście znalazł się w gazecie, ale niedługi, zagubiony gdzieś
u dołu, bez jednego słowa o tym, że zagadkę zabójstwa rozwiązał Adrian Monk. Stottlemeyer
jeszcze coś o tym ode mnie usłyszy.
Głównym tematem na stronie tytułowej, i na znakomitej części pozostałych stron, był jednak
fundusz Boba Sebesa i wywołany przez niego skandal finansowy, porównywany przez prasę do
afery Berniego Madoffa.
Podczas gdy Bob Sebes siedział zamknięty w swojej prywatnej posiadłości, jego żona Anna
każdego dnia wyprawiała się do miasta, w ogóle nienagaby - wana przez rzeszę wypatrujących jej
męża papa - razzich. Mijała ich wyniosłym krokiem i wsiadała do czarnego mercedesa niczym
supermodelka demonstrująca najnowsze kreacje mody, które zresztą rzeczywiście, bez cienia
zażenowania, demonstrowała.
Anna Sebes ubierała się nadzwyczaj szykownie, w stylu wielkich gwiazd filmowych
minionego stulecia, przywołując z pamięci obrazy Bette Davis czy Joan Crawford u szczytu sławy.
Na głowie zawsze nosiła szal albo kapelusz, na nosie duże okulary przeciwsłoneczne, a na rękach
charakterystyczne, nieodłączne rękawiczki, w których kryła zmienione artretyzmem dłonie.
- To mąż jest aresztowany - mówiła reporterom. - Nie ja. Dlaczego mam siedzieć w ponurym
domu? Nie jestem o nic oskarżona.
Niby prawda, ale prokuratorzy dążyli do tego, by jak najszybciej zamrozić jej osobisty
majątek, twierdząc, że są to łupy z nielegalnych transakcji męża. Nic dziwnego, skoro nowy jacht
Sebesów zapisany był tylko na jej nazwisko, a parę dni przed ujawnieniem afery finansowej na jej
konto wpłynęło raptem 10 milionów dolarów.
Oprócz najnowszych wiadomości gazeta opisywała także długie pożycie małżeńskie Anny i
Boba Sebesów, ich aktywne działanie na rzecz lokalnych organizacji charytatywnych, a nawet
alergiczne reakcje Boba na alkohol, co niedawno nieomal przypłacił życiem, kiedy urządził na
jachcie zakrapianą imprezę, na pełnym morzu, setki kilometrów od najbliższego szpitala.
Domyślałam się, że takie historie miały przedstawić Sebesów jako zwykłych ludzi, ale we
mnie nie wywołały ani cienia sympatii i jestem pewna, że wśród innych czytelników gazety
również nie.
Zaspokoiwszy w ten sposób głód plotek i sprośnych skandali, dokończyłam śniadanie,
odłożyłam dla Julie dodatek z ofertami pracy i wyruszyłam do Mońka. Zabrałam ze sobą laptopa,
żebym mogła szukać pracy również przez Internet.
Gdy byłam już pod drzwiami Mońka, odezwał się mój telefon komórkowy. Dzwonił Ted
Drysdale, kierownik mojego banku.
Kilka lat temu chodziliśmy ze sobą przez krótki czas. Teddy był ciepły i słodki, ale po prostu
nie zaskoczyliśmy jako para. Zerwanie nie okazało się dla nas bolesne, a Teddy od tego czasu
trochę się o mnie troszczy; udaje, że nie zauważa, jeśli zdarzy mi się przekroczyć nieco limit
debetu, lub nie obciąża mnie karą, gdy czasem spóznię się nieznacznie ze spłatą raty za dom.
Po wymianie miłych uprzejmości Teddy przeszedł do rzeczy.
- Przepraszam, że dzwonię tak wcześnie, ale chciałem ci powiedzieć, że pojawił się pewien
problem z twoim rachunkiem rozliczeniowym.
- Wiem, niewiele zostało na koncie, ale bez obaw, Teddy. Nie przekroczę limitu. Wczoraj
wpłaciłam czek z moją wypłatą.
- Właśnie dlatego dzwonię. Czek nie miał pokrycia.
- Czek od Adriana Mońka? Jesteś pewny?
- Oczywiście, że jestem pewny. Monk ma niepowtarzalne czeki, wszystkie liczby są parzyste,
numer porządkowy, numer rachunku bankowego i kwota przelewu. Nie wypisuj na razie czeków,
Natalie. Używaj karty kredytowej.
Na karcie kredytowej miałam już tak wysoki dług, że niespłacone odsetki dawno już chyba
przewyższyły zasadniczą pożyczkę.
- Dziękuję ci, Teddy. Jestem ci wdzięczna - powiedziałam. - Masz u mnie kawę w
McDonaldzie.
- Starbucks też już zbankrutował?
- Nie. Po prostu na Starbucksa już mnie nie stać.
Rozłączyłam rozmowę i przed spotkaniem z Monkiem zrobiłam parę głębokich wdechów. Nie
chciałam wchodzić sina ze wściekłości i wypalić coś, czego bym potem gorzko żałowała. Być może
nie jest to jego wina. Może istnieje zupełnie rozsądne, absolutnie niewinne wyjaśnienie tego, że
Monk wypisał mi czek bez pokrycia. Jeśli jednak takiego wyjaśnienia nie ma, Monk nie będzie się
musiał więcej martwić, że skona z odwodnienia. Wcześniej zabiję go gołymi rękami.
Otworzyłam drzwi i weszłam do środka, jak zawsze obwieszczając głośno swoje przybycie.
- To ja, panie Monk.
Monk stał przy zlewie w kuchni i starannie obmywał wrzątkiem szczoteczkę do zębów.
Należało to do szeregu jego porannych rytuałów, tyle że tym razem cichutko kwilił.
- Co się stało? - zapytałam.
- Musiałem użyć czterech łyżeczek wody Summit Creek do czyszczenia szczoteczki. W ten
sposób jestem cztery łyżeczki bliżej śmierci.
- Zanim pan umrze, niech mi pan zapłaci za moją pracę w ubiegłym miesiącu.
- Przecież zapłaciłem - powiedział Monk. - Na łożu śmierci.
- Leżał pan na kanapie.
- Aha! - Wymierzył we mnie oskarżycielski palec, jakbym była mordercą, którego właśnie
przyłapał na mimowolnym przyznaniu się do winy. - Zatem sama przyznajesz, że wypisałem czek.
Próbujesz wykorzystać moje odwodnienie i wyłudzić drugą zapłatę. To nadużycie zaufania, to
prawdziwe sprzeniewierzenie. Dziwię ci się, Natalie.
Ja też potrafiłam rozegrać swoją partię poczuciem winy.
- Boli mnie, że choć przez milisekundę potrafił pan pomyśleć, że mogłabym pana w taki
sposób wykorzystać. Jak pan może? Po tylu wspólnych latach i wszystkim, co razem przeżyliśmy?
Powinien się pan wstydzić!
- W takim razie dlaczego żądasz ode mnie, aby ci drugi raz zapłacił?
- Ponieważ czek, który mi pan wypisał, nie miał pokrycia.
- Jak czek może nie mieć pokrycia?
- To proste, albo zatelefonował pan do banku i zlecił unieważnienie czeku - o co Mońka
podejrzewałam - albo brakuje na pana koncie środków w wysokości sumy, na jaką wypisał pan
czek. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wyciskamy.pev.pl