[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Posłuchaj, kotku - podszedł do niej i ujął ją pod brodę. - Marka możesz nabierać, ile chcesz. Ze
mną ci to nie wyjdzie. Chcę zrozumieć to, co powiedziałaś do niego, bo nie wiem, czy mi się to
podoba...
- Przesłuchasz mnie wieczorem, dobrze? - spojrzała na niego przymilnie. - Teraz naprawdę muszę
pójść po dzieci...
W Marku aż buzowało. Słowa Marty dotknęły go do żywego tym bardziej, że jego nie do końca
czyste sumienie popiskiwało mniej więcej to samo. Człowiek musi się bronić -
przekonywał sam siebie. - To normalny, odwieczny odruch. Raz się zakochasz jak głupi osioł
i masz przechlapane przez całe życie. Najmądrzejsi są ci, co myślą racjonalnie. Partnerskie układy
bez żadnych cyrografów... Mamy dwudziesty pierwszy wiek, do cholery - wściekł się w duchu. - Kto
mi zabroni żyć, jak chcę?... A Kasia też dobra - rozżalił się nagle. - Jak miała pretensje, mogła
powiedzieć mnie, a nie latać do Marty... Dobra, Króliczku, sama chciałaś...
Skręcił w stronę  Rambo i zaparkował przed kawiarnią.
93
Martę uratował przed przesłuchaniem telefon od Andrzeja. Michał zrobił dziwną minę, powiedział
tylko krótkie:  Jasne , popatrzył na żonę, która w skupieniu przeglądała książkę o ziołach i
westchnął.
- Andrzej wysyła po mnie Stasia. Marek wylądował w jego kawiarni i próbuje leczyć rany
alkoholem...
- Głupi głupek - mruknęła Marta z dezaprobatą. - Ja mu nie kazałam pić, tylko zastanowić się nad
sobą.
- Wiem - Michał znowu westchnął. - Chyba ta kuracja wstrząsowa, którą mu zaserwo-wałaś, za
mocno podziałała - podniósł się z kanapy niechętnie. - Tym razem ci się upiekło, Marta, ale jutro
porozmawiamy. Nie czekaj na mnie, wezmę klucz. Nie mam pojęcia, kiedy wrócę...
- Nie czekaj! - fuknęła, ukrywając ulgę. - Przecież wiesz, że ciekawość mnie rozniesie.
- Uważaj, skarbie, żeby ta ciekawość nie zawiodła cię za daleko - powiedział Michał
ostrzegawczo i ucałował ją szybko, bo usłyszał trąbienie Stasia.
Andrzej akurat siedział w kawiarni i przeglądał miesięczne rachunki, kiedy rozległo się pukanie i
wszedł Arni.
- Szefie - zaczął niepewnie - chyba mamy problem...
- Co się dzieje? - Niciński rzucił okiem na monitor, ale niczego odbiegającego od normy nie
dostrzegł.
- Nasz redaktor ma chyba strasznego doła, bo niezle wlewa. Stasio mówi, że przyjechał
swoim wozem, ledwie się trzyma, a dalej pije... Już drugą godzinę tak siedzi... No i tego... -
Arni niepewnie przestąpił z nogi na nogę. - Krysia mówiła, żeby powiedzieć szefowi...
- Dorosz? - Andrzej ze zdziwieniem uniósł brwi. - Gdzie siedzi?
- Przy barze...
Niciński wcisnął jakiś przycisk i na ekranie monitora pojawił się kiwający się nad kie-liszkiem
Marek. Minę miał taką, jakby przed chwilą wrócił z pogrzebu.
- Dobra - zdecydował Andrzej z westchnieniem. - Zaraz go stamtąd zabiorę.
Kiedy Arni wyszedł, Rambo zadzwonił najpierw do domu, by uprzedzić Oleńkę, że wróci pózniej, a
potem po namyśle do Michała. Wezwał Stasia, kazał mu jechać po Artymowicza, a sam przeszedł do
kawiarnianej sali.
- Witaj, redaktorze - usiadł obok chwiejącego się Dorosza i skinął na barmana, który natychmiast
podsunął mu szklaneczkę z tonikiem. - Co to za stypa? Wylali cię z roboty?
94
Marek przeniósł na niego nieco zamglone spojrzenie, przez chwilę myślał intensywnie i wreszcie w
jego oczach mignął błysk rozpoznania. Niezdarnie poklepał Nicińskiego po ramieniu i
konfidencjonalnie, acz mocno niewyraznie powiedział:
- Rambo, nigdy nie zro... zrozumiem, dlaczego Pan Bóg wymyślił... że na... na świe...
cie potrzebne są ba... baby...
- Masz szczęście, przyjacielu, że Malutka cię nie słyszy - Andrzej uśmiechnął się z rozbawieniem. -
Widzę, że ktoś cię niezle przydepnął. Nie martw się. Od tego się nie umiera.
- Malutka... - powtórzył Marek bełkotliwie i wykrzywił się paskudnie. - To j... jest czysta...
złośliwość w ma... malutkim o... opakowaniu... Ona j... jest najgorsza ze... ze wszystkich... Za M...
Michała - uniósł kieliszek w pijackim toaście. - To t... taki fajny ch... chłopak -
rozrzewnił się - i m... musiał trafić a... akurat na nią...
- Nie słyszałem, żeby się skarżył - zauważył Andrzej pobłażliwie.
- A w... wiesz, k... kto j... jest mądry? - Dorosz wytknął palec w kierunku barmana. -
R... Ryba jest mą... dry... Geniusz j... jest... Kawaler, bbo po co mu b... baba?
- No wiesz, parę zastosowań by się znalazło - Rambo powstrzymał uśmiech. - Która ci tak nadepnęła
na serce?
- Baby! - Marek postawił kieliszek, rozchlapując resztę wódki. - Takie n... niewinne...
ci... cichutkie... króliczki t... takie... A tu kły - pokazał ręką rozmiary. - W... wampiry takie... I s...
serce masz w st... szczę... w kawałkach...
Poprztykał się z Kasią - odgadł Andrzej i dał barmanowi dyskretny znak. Mirek ukradkiem napełnił
Markowy kieliszek wodą mineralną.
- Chciałem się n... napić k... koniaku - tłumaczył bełkotliwie Dorosz, tuląc się tkliwie do ramienia
Nicińskiego. - A... ale r... rozumiesz... szkoda na b... baby... W& wódka w... wystarczy, n... nie?
- Co się dzieje, Andrzej? - za nimi rozległ się głos Michała. - O, rany boskie! Marek!
Zabierzmy go stąd, zanim spadnie z tego stołka...
- M... Michał... k... kochany... P...po cco ci bbyła t... ta jędza...
- O czym on gada? - Artymowicz złapał kolegę pod ramię, bo Marek giął się jak trzcina na wietrze. -
Wez go z drugiej strony... Do ciebie? - spojrzał pytająco na Andrzeja.
- Do mnie... Zdaje się, że Malutka go dopadła i wygłosiła przemówienie, bo nie może się oderwać
od tematu - Rambo bez wysiłku poderwał pana redaktora do pionu i we trzech przeszli na zaplecze. -
Mam wrażenie, że poszło o Kasię.
- A t... taki bbył k... króliczek... A t... teraz mmnie n... nie chce... - mamrotał Dorosz, przebierając
nieporadnie nogami. - Nie dam się! - wrzasnął nagle. - N... nasi g... górą!
95
- Dobra, dobra - Andrzej posadził go w fotelu i wcisnął przycisk. - Krysiu, dzbanek mocnej kawy do
mnie... Napijesz się czegoś, Michał?
- Wlej mi koniaku - Artymowicz z troską patrzył na kolegę. - Ale się zaprawił...
- N... nie ppij k... koniaku - pouczył go Marek bełkotliwie. - N... nie warto... P... pamię-
tasz wtedy... Jjak Marta cię n... nie chciała? N... nie chcę ttak wyglądać - chwycił Michała za kurtkę.
- M... miałeś rację... Nnie da się u...upić nna amen... - puścił go i uderzył się w piersi. -
Ttu ją m... mam... Z... zamykam oczy... kkrę-ci się, a... ona ttu j... jest... Bbiedny Maciek -
westchnął rozdzierająco. - Bbarman... j... jeszcze jeden! - prztyknął palcami.
- Już się robi, redaktorze - Andrzej wlał do szklaneczki toniku i postawił przed Markiem. - Trzeba go
doprowadzić do stanu używalności i odstawić do domu - powiedział do Michała. - Wiesz, gdzie
mieszka?
- A w... wiesz, cco mnie b... boli? - Dorosz potoczył wokół maślanym wzrokiem. - T...
ta wiedzma mmiała r... rację... T... trzymałem K... Kasię nna dystans... N... nie chciałem, jak tty i
Mmaciek... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wyciskamy.pev.pl