[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zostać tu kilka minut?
Rózi znowu dech zaparło w piersiach.
 Tutaj, panienko? Ja?
Sara podbiegła do drzwi, otworzyła je, wyjrzała i nasłuchiwała.
 Nie ma nikogo w pobliżu  oznajmiła.  Jeżeli załatwiłaś się już z sypialniami, to możesz
chyba chwilkę zostać. Myślałam, że... zjadłabyś może... kawałek placka.
Następne dziesięć minut wydały się Rózi jakimś majaczeniem. Sara otworzyła szafkę i dała jej
gruby kawał placka. Z radością patrzała, jak mała służąca pożera go wielkimi kęsami.
Rozmawiała z nią, zadawała jej pytania i śmiała się, aż lęk Rózi

ustąpił wreszcie i odważyła się nawet parę razy sama o coś zapytać, choć czuła, że to
niesłychane zuchwalstwo.
 Czy to...  zaczęła patrząc tęsknie na różową sukienkę. Potem zakończyła niemal
szeptem:  Czy to panienki najlepsza?
 To jedna z moich sukienek do tańca  odparła Sara.  Podoba mi się, a tobie? "
Rózia na chwilę straciła mowę z zachwytu. Potem odpowiedziała ściszonym głosem:
 Widziałam raz księżniczkę. Stałam na ulicy w tłumie przed Covent Garden i
patrzałam, jak państwo jedzie do opery. I była tam taka jedna, na którą wszyscy gapili się
najwięcej. Mówili do siebie:  To jest księżniczka". To już była dorosła panna, ale też ubrana
tak na różowo  suknia i płaszcz, i kwiaty, wszystko. Przypomniała mi się od razu, jak
zobaczyłam panienkę tu, na tym stole. Wyglądała panienka kubek w kubek jak ona.
 Często sobie myślałam  powiedziała Sara tonem, który przybierała przy rozważaniach
 że chciałabym być księżniczką; ciekawa jestem, jakie się wtedy ma uczucie. Będę sobie
chyba wyobrażała, że jestem księżniczką.
Rózia znów spojrzała na nią z podziwem i znów jak poprzednio nic nie rozumiała z jej słów.
Obserwowała ją z bałwochwalczą niemal czcią.
Sara jednak wkrótce porzuciła rozmyślania i zadała Rózi nowe pytanie:
 Róziu, czyś słuchała wtedy bajki?
25
 Tak, panienko  przyznała się Rózia, którą znów zaczął ogarniać lęk.  Wiem, że nie
powinnam była, ale to było takie piękne, że... że nie mogłam się powstrzymać.
 Przyjemnie mi było, żeś słuchała  powiedziała Sara.  Jak się opowiada bajki, nie ma
nic przyjemniejszego niż opowiadać je tym, co chętnie słuchają. Nie wiem, czemu tak jest. Czy
chciałabyś usłyszeć zakończenie?
Rózia znów miała trudności z oddychaniem.
 Ja?  zawołała.  Niby prawdziwa uczennica, panienko? Usłyszeć wszystko o księciu... i
o białych syrenach, co śmieją się i pływają... z gwiazdkami we włosach?
Sara skinęła głową.
 Obawiam się, że teraz nie ma już na to czasu  rzekła  ale powiesz mi dokładnie, o
której przychodzisz sprzątać moje pokoje, a postaram się zawsze być tutaj i będę ci
opowiadała codziennie po trochu aż do końca. To śliczna, długa bajka, a ja wciąż wstawiam
do niej nowe kawałki.
 Słowo daję  wyszeptała w uniesieniu Rózia  nic bym już nie dbała o to, jakie ciężkie
są te skrzynie na węgiel... ani jak mi dokucza kucharka, bylebym... bylebym mogła się 'tego
spodziewać!
 Możesz z pewnością  odparła Sara.  Opowiem ci ca-lutką bajkę.
Kiedy Rózia schodziła na dół, nikt by nie poznał w niej dziewczynki, która przed paroma
godzinami kusztykała na górę, uginając się pod ciężarem skrzyni z węglem. Miała w kieszeni
zapasowy kawał placka, była syta i ogrzana, lecz ogrzana nie tylko ogniem na kominku 
ogrzało ją przede wszystkim ciepło bijące od osoby Sary.
Kiedy odeszła, Sara znów wdrapała się na swe ulubione miejsce na brzeżku stołu. Stopy
oparła na krześle, łokcie na kolanach, podbródek na dłoniach.
 Gdybym była księżniczką, prawdziwą księżniczką  szeptała  mogłabym hojnie
obdarowywać ludzi. Ale chociaż jestem tylko księżniczką na niby, mogę jednak
wynajdywać różne drobne rzeczy, które można dla ludzi robić. Takie rzeczy jak ta. Rózia była
tak uszczęśliwiona, jakby to był hojny dar. Będę więc wyobrażała sobie, że robienie czegoś,
co ludziom sprawia przyjemność, to jest rozdzielanie hojnych darów. Obdarowałam kogoś
hojnie.
ROZDZIAA VI
Kopalnie diamentów
Wkrótce potem nadeszła niesłychanie sensacyjna wiadomość. Zelektryzowała ona nie tylko
Sarę, lecz całą pensję i stała się głównym przedmiotem rozmów na długie tygodnie. Otóż
kapitan Crewe w jednym z listów donosił o niezwykle ciekawej nowinie. Pewien jego dawny
kolega szkolny i serdeczny przyjaciel odwiedził go niespodzianie w Indiach. Przyjaciel ten jest
właścicielem wielkiego obszaru ziemi, na którym znaleziono diamenty, i przystąpił właśnie do
budowy kopalni. Jeżeli wszystko pójdzie tak, jak się spodziewa, stanie się posiadaczem
bogactw, jakie trudno sobie wprost wyobrazić, a przez sentyment do przyjaciela ze szkolnej
ławy pragnie, aby ten został jego wspólnikiem i dzielił z nim ową niesłychaną fortunę. Tyle
przynajmniej Sara zrozumiała z listu ojca. Jakikolwiek inny plan finansowy, choćby najbardziej
obiecujący i wspaniały, nie zainteresowałby zapewne zbytnio ani jej, ani innych dziewczynek,
ale sam zwrot  kopalnie diamentów" miał w sobie coś z bajki z Tysiąca i Jednej Nocy, nikt więc
nie mógł pozostać wobec niego obojętny. Sara była zachwycona i malowała przed
26
Ermengardą i Lotką wizje krętych korytarzy podziemnych, gdzie lśniące kamienie migocą w
ścianach i sufitach, a ciemnoskórzy mężczyzni wyłuskują je ciężkimi kilofami. Ermengardą
słuchała z zapartym tchem, a Lotka naprzykrzała się co wieczór, żeby opowiadano jej tę
historię od nowa. Lawinia natomiast traktowała
53
rzecz całą bardzo sceptycznie i powiedziała Jessie, że nie wierzy w ogóle w istnienie kopalni
diamentów.
 Mamusia ma pierścionek z brylantem, który kosztował czterdzieści funtów 
powiedziała.  A ten brylant nie jest wcale duży. Gdyby istniały kopalnie pełne diamentów,
ludzie byliby tak bogaci, że to byłoby wprost śmieszne.
 Może Sara będzie bogata, że to będzie aż śmieszne  parsknęła śmiechem Jessie.
 Jest i tak śmieszna, chociaż nie jest bogata  syknęła La-
winia.
 Ty jej chyba nienawidzisz  oświadczyła Jessie.
 Nic podobnego  burknęła Lawinia.  Ale nie wierzę w kopalnie diamentów.
 Jednak ludzie muszą przecież skądś te diamenty wykopywać  odparła Jessie. 
Lawinio  dodała chichocząc znowu  czy wiesz, co mówi Gertruda?
 Nie mam pojęcia i nie chcę wiedzieć, jeżeli to znowu jest coś o tej wiecznej Sarze.
 Owszem, o Sarze. Sara lubi sobie wyobrażać, że jest księżniczką. Bawi się w to
przez cały czas  nawet w szkole. Powiada, że dzięki temu łatwiej jej przychodzi nauka.
Chce, żeby Ermengarda też została księżniczką na niby, ale Ermengarda mówi, że jest za
gruba.
 Bo jest za gruba  stwierdziła Lawinia.  A Sara jest za chuda.
Jessie oczywiście znowu wybuchnęła śmiechem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wyciskamy.pev.pl