[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Asher wymazała swoje dziecko z pamięci. Zrobiłem to samo.
Taj osłupiał, a chwilę potem poczuł, jak ogarnia go lodowate zimno. Zacisnął dłoń na
słuchawce.
- Jakie dziecko? - wykrztusił zdławionym głosem.
- Zaprzepaściła wszystko, czego ją uczyłem - ciągnął Jim, puszczając mimo uszu
pytanie Taja - Moja córka by tego nie zrobiła. - Dawne urazy i złość, jaką ze sobą niosły,
nareszcie znalazły ujście. - Próbowałem być wyrozumiały - wybuchnął - kiedy poślubiła tego
wymoczka i postanowiła zrezygnować z kariery. Są jednak rzeczy, których nie da się
wybaczyć. Mam nadzieję, że życie, jakie wybrała, jest warte mojego nie narodzonego wnuka.
- Po tych słowach, zaskoczony, że pozwolił im się wymknąć, Jim z trzaskiem odłożył
słuchawkę.
Ponad cztery tysiące kilometrów dalej Taj stał oniemiały, patrząc przed siebie
niewidzącym spojrzeniem. Powoli odłożył słuchawkę. W głowie miał zamęt. Pytania i domy-
sły nie dawały mu spokoju. Musiał się zastanowić. Najciszej jak mógł, wrócił do sypialni i się
ubrał.
Miał ochotę wyrwać ją ze snu i zażądać wyjaśnień, jednak postanowił poczekać z tym,
póki nie ochłonie. Osunął się na fotel pod oknem i patrzył na kształt pod pościelą. Asher spała
zdrowym, głębokim snem. Oddech miała lekki i bezgłośny.
Dziecko Asher? Przecież nie było żadnego dziecka. Gdyby państwo Wickerton
spłodzili potomstwo, byłaby na ten temat jakaś wzmianka w prasie. Narodzin dziedzica nie da
się przemilczeć. Taj poruszył się niespokojnie, przeczesując dłonią włosy. Nawet jeśli tak,
rozmyślał gorączkowo, to gdzie jest teraz? Raz po raz odtwarzał w pamięci rozmowę z
Jimem. Próbował stłumić zazdrość, jaka go dręczyła na myśl, że Asher mogła nosić w sobie
dziecko innego mężczyzny.
Asher wymazała swoje dziecko...
Taj zacisnął pięści. Aborcja? Emocje sięgnęły zenitu. Z wysiłkiem się uspokoił. Nie
mógł znieść tego słowa. Nie umiał być tolerancyjny. Nie wtedy, kiedy chodziło o Asher, o
cząstkę niej samej. Czy kobieta, którą znał, zdobyłaby się na ten krok? Z jakiej przyczyny?
Czy życie towarzyskie, jakie wtedy prowadziła, było dla niej aż tak ważne?
Rozgoryczony pokręcił głową. Nie spodziewałby się tego po niej. Owszem, była
opanowana, ale nigdy wyrachowana. Nie, stary Jim gadał od rzeczy, zadecydował w końcu.
Nie było żadnego dziecka. Nie mogło być.
Zauważył, że Asher się poruszyła. Mamrocząc coś przez sen, przewróciła się na drugi
bok i nie znajdując Taja, obudziła się.
Księżyc oświetlił jej ramię, gdy podniosła rękę, aby odgarnąć włosy. Położyła dłoń na
ciepłej jeszcze poduszce. - Taj?
Nie uspokoił się jeszcze, więc milczał. Oby zasnęła i dała mu czas na dojście do
siebie. Gorycz przenikała go od stóp do głów.
Asher jednak wyczuła napięcie. Nie zamierzała zasypiać. Emocje Taja zawsze były na
tyle wyraziste, że materializowały się wokół niego. Coś jest nie tak, coś jest nie tak -
komunikat alarmowy raz po raz rozbrzmiewał jej w głowie.
- Taj? - zawołała z cieniem obawy w głosie. Usiadła na łóżku. W pokoju było
wystarczająco jasno, by mogła dostrzec jego pociemniałe oczy. Serce waliło jej jak młotem.
- Nie możesz spać? - spytała z nadzieją, że złe przeczucia są mylne.
- Nie.
- Trzeba było mnie obudzić.
- Po co?
- Mogliśmy porozmawiać.
- Naprawdę? - Zezłościł się. - Przecież nie wolno mi zadawać pytań, na które nie
chcesz odpowiedzieć - dokończył chłodno.
Oczekiwała wstrząsu, ale nie takiego. Momentalnie udzielił się jej nastrój Taja Miał
rację. Zbyt długo ukrywała prawdę.
- Jeśli potrzebujesz odpowiedzi, to ci ich udzielę.
- Tak po prostu? - syknął, podnosząc się z miejsca. - Nie masz nic do ukrycia? Gramy
w szczerość?
Zaskoczona jego zachowaniem, przyjrzała się mu uważniej. - To nie kwestia
ukrywania, Taj. Ja... My... Potrzebowaliśmy czasu.
- Do czego? - spytał oschle. Po plecach Asher przebiegł dreszcz. - Do czego był ci
potrzebny czas? - nalegał.
- Nie byłam pewna, czy mnie zrozumiesz.
- Masz na myśli dziecko?
Gdyby wymierzył jej policzek, byłaby mniej zaskoczona. Zbladła, a jej wielkie oczy
wyrażały strach i desperację.
- Skąd... - Nie mogła wydusić słowa. Myśli szalały jej w głowie, jednak nie potrafiła
sformułować żadnej z nich. Jak się dowiedział? Od kogo? Kiedy?
- Eric... - wydukała, prawie się dławiąc. - Eric ci powiedział.
Ogarnęło go rozczarowanie. Miał nadzieję, że wszystko okaże się kłamstwem. Jak to
możliwe, że nosiła w sobie dziecko innego mężczyzny i odrzuciła je?
- Więc to prawda - powiedział głucho.
Odwrócił się do niej plecami i patrzył w okno. Nie potrafił myśleć logicznie ani
zdobyć się na obiektywizm. Co innego akceptować ideę wolnego wyboru, a co innego
stosować ją w życiu. Zwłaszcza w przypadku Asher.
- Taj, ja... - próbowała się odezwać.
Wszystkie obawy nagle ożyły. Przepaść między nimi była już ogromna i z każdą
chwilą rosła. Gdyby tylko mogła mu to wyznać po swojemu, w dogodnej dla siebie chwili...
- Chciałam ci o wszystkim powiedzieć - zaczęła. - Miałam powody, dla których to
ukrywałam. - Zamknęła oczy. - Zaczęłam odwlekać tę chwilę. - Pewnie tłumaczyłaś sobie, że
to nie moja sprawa Otworzyła oczy.
- Jak możesz tak mówić?
- To, co robiłaś, będąc żoną innego mężczyzny, nie powinno obchodzić drugiego.
Nawet jeśli cię kocha.
Asher jednocześnie rozpromieniła się i spochmurniała.
- Nie kochałeś mnie - szepnęła. Taj zaśmiał się.
- Oczywiście, że nie. Dlatego nie mogłem bez ciebie wytrzymać. Wciąż o tobie
myślałem.
Asher schowała twarz w dłonie. Dlaczego właśnie teraz? - pomyślała zrozpaczona.
Czemu to wszystko musi dziać się akurat teraz?
- Nigdy mi tego nie mówiłeś.
- Owszem, mówiłem. Energicznie pokręciła głową.
- Ani razu, a wystarczyłby jeden, jedyny raz.
Taj zmarszczył brwi, aż zbiegły się w jedną linię nad nosem. Miała rację, przyznał.
Dawał jej to do zrozumienia, ale nigdy nie zdobył się na słowa.
- Ty też nic mi nie powiedziałaś - zauważył. Jęknęła, jakby miała się za chwilę
rozpłakać.
- Bałam się.
- Cholera, Asher, ja też. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl wyciskamy.pev.pl
- Asher wymazała swoje dziecko z pamięci. Zrobiłem to samo.
Taj osłupiał, a chwilę potem poczuł, jak ogarnia go lodowate zimno. Zacisnął dłoń na
słuchawce.
- Jakie dziecko? - wykrztusił zdławionym głosem.
- Zaprzepaściła wszystko, czego ją uczyłem - ciągnął Jim, puszczając mimo uszu
pytanie Taja - Moja córka by tego nie zrobiła. - Dawne urazy i złość, jaką ze sobą niosły,
nareszcie znalazły ujście. - Próbowałem być wyrozumiały - wybuchnął - kiedy poślubiła tego
wymoczka i postanowiła zrezygnować z kariery. Są jednak rzeczy, których nie da się
wybaczyć. Mam nadzieję, że życie, jakie wybrała, jest warte mojego nie narodzonego wnuka.
- Po tych słowach, zaskoczony, że pozwolił im się wymknąć, Jim z trzaskiem odłożył
słuchawkę.
Ponad cztery tysiące kilometrów dalej Taj stał oniemiały, patrząc przed siebie
niewidzącym spojrzeniem. Powoli odłożył słuchawkę. W głowie miał zamęt. Pytania i domy-
sły nie dawały mu spokoju. Musiał się zastanowić. Najciszej jak mógł, wrócił do sypialni i się
ubrał.
Miał ochotę wyrwać ją ze snu i zażądać wyjaśnień, jednak postanowił poczekać z tym,
póki nie ochłonie. Osunął się na fotel pod oknem i patrzył na kształt pod pościelą. Asher spała
zdrowym, głębokim snem. Oddech miała lekki i bezgłośny.
Dziecko Asher? Przecież nie było żadnego dziecka. Gdyby państwo Wickerton
spłodzili potomstwo, byłaby na ten temat jakaś wzmianka w prasie. Narodzin dziedzica nie da
się przemilczeć. Taj poruszył się niespokojnie, przeczesując dłonią włosy. Nawet jeśli tak,
rozmyślał gorączkowo, to gdzie jest teraz? Raz po raz odtwarzał w pamięci rozmowę z
Jimem. Próbował stłumić zazdrość, jaka go dręczyła na myśl, że Asher mogła nosić w sobie
dziecko innego mężczyzny.
Asher wymazała swoje dziecko...
Taj zacisnął pięści. Aborcja? Emocje sięgnęły zenitu. Z wysiłkiem się uspokoił. Nie
mógł znieść tego słowa. Nie umiał być tolerancyjny. Nie wtedy, kiedy chodziło o Asher, o
cząstkę niej samej. Czy kobieta, którą znał, zdobyłaby się na ten krok? Z jakiej przyczyny?
Czy życie towarzyskie, jakie wtedy prowadziła, było dla niej aż tak ważne?
Rozgoryczony pokręcił głową. Nie spodziewałby się tego po niej. Owszem, była
opanowana, ale nigdy wyrachowana. Nie, stary Jim gadał od rzeczy, zadecydował w końcu.
Nie było żadnego dziecka. Nie mogło być.
Zauważył, że Asher się poruszyła. Mamrocząc coś przez sen, przewróciła się na drugi
bok i nie znajdując Taja, obudziła się.
Księżyc oświetlił jej ramię, gdy podniosła rękę, aby odgarnąć włosy. Położyła dłoń na
ciepłej jeszcze poduszce. - Taj?
Nie uspokoił się jeszcze, więc milczał. Oby zasnęła i dała mu czas na dojście do
siebie. Gorycz przenikała go od stóp do głów.
Asher jednak wyczuła napięcie. Nie zamierzała zasypiać. Emocje Taja zawsze były na
tyle wyraziste, że materializowały się wokół niego. Coś jest nie tak, coś jest nie tak -
komunikat alarmowy raz po raz rozbrzmiewał jej w głowie.
- Taj? - zawołała z cieniem obawy w głosie. Usiadła na łóżku. W pokoju było
wystarczająco jasno, by mogła dostrzec jego pociemniałe oczy. Serce waliło jej jak młotem.
- Nie możesz spać? - spytała z nadzieją, że złe przeczucia są mylne.
- Nie.
- Trzeba było mnie obudzić.
- Po co?
- Mogliśmy porozmawiać.
- Naprawdę? - Zezłościł się. - Przecież nie wolno mi zadawać pytań, na które nie
chcesz odpowiedzieć - dokończył chłodno.
Oczekiwała wstrząsu, ale nie takiego. Momentalnie udzielił się jej nastrój Taja Miał
rację. Zbyt długo ukrywała prawdę.
- Jeśli potrzebujesz odpowiedzi, to ci ich udzielę.
- Tak po prostu? - syknął, podnosząc się z miejsca. - Nie masz nic do ukrycia? Gramy
w szczerość?
Zaskoczona jego zachowaniem, przyjrzała się mu uważniej. - To nie kwestia
ukrywania, Taj. Ja... My... Potrzebowaliśmy czasu.
- Do czego? - spytał oschle. Po plecach Asher przebiegł dreszcz. - Do czego był ci
potrzebny czas? - nalegał.
- Nie byłam pewna, czy mnie zrozumiesz.
- Masz na myśli dziecko?
Gdyby wymierzył jej policzek, byłaby mniej zaskoczona. Zbladła, a jej wielkie oczy
wyrażały strach i desperację.
- Skąd... - Nie mogła wydusić słowa. Myśli szalały jej w głowie, jednak nie potrafiła
sformułować żadnej z nich. Jak się dowiedział? Od kogo? Kiedy?
- Eric... - wydukała, prawie się dławiąc. - Eric ci powiedział.
Ogarnęło go rozczarowanie. Miał nadzieję, że wszystko okaże się kłamstwem. Jak to
możliwe, że nosiła w sobie dziecko innego mężczyzny i odrzuciła je?
- Więc to prawda - powiedział głucho.
Odwrócił się do niej plecami i patrzył w okno. Nie potrafił myśleć logicznie ani
zdobyć się na obiektywizm. Co innego akceptować ideę wolnego wyboru, a co innego
stosować ją w życiu. Zwłaszcza w przypadku Asher.
- Taj, ja... - próbowała się odezwać.
Wszystkie obawy nagle ożyły. Przepaść między nimi była już ogromna i z każdą
chwilą rosła. Gdyby tylko mogła mu to wyznać po swojemu, w dogodnej dla siebie chwili...
- Chciałam ci o wszystkim powiedzieć - zaczęła. - Miałam powody, dla których to
ukrywałam. - Zamknęła oczy. - Zaczęłam odwlekać tę chwilę. - Pewnie tłumaczyłaś sobie, że
to nie moja sprawa Otworzyła oczy.
- Jak możesz tak mówić?
- To, co robiłaś, będąc żoną innego mężczyzny, nie powinno obchodzić drugiego.
Nawet jeśli cię kocha.
Asher jednocześnie rozpromieniła się i spochmurniała.
- Nie kochałeś mnie - szepnęła. Taj zaśmiał się.
- Oczywiście, że nie. Dlatego nie mogłem bez ciebie wytrzymać. Wciąż o tobie
myślałem.
Asher schowała twarz w dłonie. Dlaczego właśnie teraz? - pomyślała zrozpaczona.
Czemu to wszystko musi dziać się akurat teraz?
- Nigdy mi tego nie mówiłeś.
- Owszem, mówiłem. Energicznie pokręciła głową.
- Ani razu, a wystarczyłby jeden, jedyny raz.
Taj zmarszczył brwi, aż zbiegły się w jedną linię nad nosem. Miała rację, przyznał.
Dawał jej to do zrozumienia, ale nigdy nie zdobył się na słowa.
- Ty też nic mi nie powiedziałaś - zauważył. Jęknęła, jakby miała się za chwilę
rozpłakać.
- Bałam się.
- Cholera, Asher, ja też. [ Pobierz całość w formacie PDF ]