[ Pobierz całość w formacie PDF ]
a nie partnerem w interesach odparła, patrząc na niego
z ukosa.
A więc... zaczął i rozejrzał się niespokojnie
dookoła przemyślałaś moją propozycję?
Potrzebujecie nurka, a ja potrzebuję pieniędzy
powiedziała, wzruszając ramionami i usiadła.
Po chwili przy stoliku obok usiadł starszy mężczyzna.
Jeden z ludzi Moralasa, pomyślała Liz i odwróciła szybko
wzrok. Wiedziała, że będzie miała obstawę. Wiedziała,
co i w jaki sposób ma powiedzieć. Wiedziała też, że
kelner, który właśnie podał im zamówione drinki, nosi
broń i odznakę.
Jerry nie powiedział mi zbyt wiele odezwała się
po chwili. Wiem, że nurkował dla was i dostawał za to
pieniądze.
Był dobrym nurkiem.
Ja jestem lepsza oznajmiła dziewczyna.
Tak słyszałem odparł z uśmiechem Scott i spoj-
rzał na coś za plecami dziewczyny.
Liz podniosła wzrok i zamarła. Obok niej stał
j:nz20 8-11-2006 p:198 c:0
198 Nora Roberts
mężczyzna z dziobatą twarzą i srebrną plecioną bran-
soletką na ręku. Pozdrowił ją po hiszpańsku i z drwiącym
uśmiechem sięgnął po dłoń dziewczyny.
Powiedz swojemu przyjacielowi, żeby trzymał ręce
przy sobie odezwał się Jonas, który nagle pojawił się
przy ich stoliku. Może przedstawisz nas sobie, Liz?
spytał, zajął wolne miejsce i przez chwilę patrzył na
oniemiałą dziewczynę. Nazywam się Jonas Sharpe. Liz
i ja wszystko robimy razem oznajmił i spojrzał na
Mancheza. Chyba znałeś mojego brata powiedział,
patrząc mu prosto w oczy.
Twój brat był chciwy i głupi burknął Manchez
i puścił rękę Liz.
Ja też jestem chciwy powiedział Jonas spokojnie.
Ale nie jestem głupi. Szukałem cię oznajmił i z uśmie-
chem pochylił się, wyciągnął papierosy i poczęstował
nimi Meksykanina.
Manchez wziął jednego i odłamał filtr. Liz zauważyła,
że ręce mężczyzny, w przeciwieństwie do jego twarzy, są
niemal piękne.
No to znalazłeś.
Potrzebujecie nurka powiedział Jonas, zamawia-
jąc sobie piwo.
Już mamy jednego wtrącił się Scott, posyłając
Manchezowi ostrzegawcze spojrzenie.
Macie zespół poprawił go Jonas, wciąż się uśmie-
chając. Zawsze pracujemy razem, prawda, Liz?
Tak skinęła głową, czując, że nie ma innego
wyboru.
Nie potrzebujemy zespołu! zawołał Manchez
i zerwał się z miejsca.
j:nz20 8-11-2006 p:199 c:0
Czarny Koral 199
Potrzebujecie nas odparł Jonas, upił łyk piwa
i zaciągnął się dymem z papierosa. Wiemy o was
całkiem sporo. Cóż, Jerry nie potrafił zbyt długo do-
chować tajemnicy dodał cicho. Liz i ja potrafimy
milczeć. To jak? Pięć tysięcy za każdą akcję?
Pięć Scott po chwili kiwnął głową i kazał Man-
chezowi usiąść. Nie obchodzi mnie, jak się podzielicie.
Pół na pół wtrąciła Liz. Jedno nurkuje, a drugie
czeka na łodzi.
Dobra, więc jutro o jedenastej. Przyjdziesz do
sklepu. Na ladzie znajdziesz wodoodporną skrzynkę.
Będzie zamknięta.
Sklep też przypomniała Liz. Jak wobec tego
skrzynka się w nim znajdzie?
To żaden problem oznajmił Manchez, a Liz
poczuła, że po jej plecach przebiegł nieprzyjemny
dreszcz.
Po prostu wez skrzynkę zniecierpliwił się Scott.
Instrukcje znajdziesz przy rączce. Wypływacie, nur-
kujecie, zostawiacie skrzynkę i wracacie. Po godzinie
znów schodzicie pod wodę. Bierzecie drugą skrzynkę
i odnosicie ją do sklepu, to wszystko.
To łatwe zdecydował Jonas. A zapłata?
Po robocie.
Połowa z góry oznajmiła nagle Liz i upiła łyk piwa
ze szklanki Jonasa. Zostawicie dwa i pół tysiąca razem
z pierwszą skrzynką albo nic z tego.
Nie jesteś tak ufna, jak Jerry zauważył z uśmie-
chem Scott.
I zamierzam żyć oznajmiła twardo.
Po prostu przestrzegaj zasad.
j:nz20 8-11-2006 p:200 c:0
200 Nora Roberts
Kto je ustanawia? zapytał Jonas i położył dłoń na
kolanie Liz.
Nie twoja sprawa warknął Manchez. Ale on wie,
kim jesteś.
Postępujcie według instrukcji i pilnujcie czasu
poradził Scott, rzucił kilka banknotów na stół i wstał.
Jonas czekał, aż obaj mężczyzni oddalą się i spokojnie
kończył swoje piwo.
Nie powinieneś wtrącać się do tego spotkania!
syknęła rozzłoszczona Liz. Moralas mówił...
Do diabła z nim warknął Jonas i zgniótł papierosa.
Czy to ten człowiek zostawił ci ślady noża na szyi?
spytał i wskazał oddalającego się Mancheza.
Mówiłam, że nie widziałam jego twarzy odparła
Liz, z trudem powstrzymując się przed dotknięciem
blizny na szyi.
Czy to ten? Jonas powtórzył pytanie, wpatrując się
w nią lodowatym wzrokiem.
Jonas, chcę, żeby to się wreszcie skończyło odpar-
ła wymijająco. Nie potrzebuję zemsty. Zgodziłeś się, że
powinnam sama spotkać się ze Scottem i omówić szcze-
góły akcji.
Zmieniłem zdanie powiedział, wzruszając ramio-
nami.
Mogłeś wszystko zepsuć! Wcale nie chcę się w to
mieszać, ale już na to za pózno. Ale ty? Skąd pewność, że
skoro się wmieszałeś, oni się nie wycofają?
Bo potrzebują ciebie powiedział i spojrzał jej
prosto w oczy. Ja też. Zamierzałem cię wykorzystać,
aby odnalezć zabójcę Jerry ego. Gdybym musiał ryzyko-
wać twoje życie, śledzić cię albo wszędzie ze sobą wlec,
j:nz20 8-11-2006 p:201 c:0
Czarny Koral 201
i tak zamierzałem to zrobić. Chciałem cię wykorzystać do
swoich celów, tak jak teraz Moralas i cała reszta. Tak, jak
i Jerry wyrzucił z siebie i zamilkł.
Czy teraz coś się zmieniło? spytała Liz drżącym
głosem.
Jonas patrzył w rozszerzone strachem i nadzieją oczy
dziewczyny i milczał. Nie potrafił jeszcze odpowiedzieć
na jej pytanie, więc po prostu ujął jej twarz w dłonie
i pocałował.
Nikt cię już nie skrzywdzi. A na pewno nie ja
wymruczał, gdy oderwał swoje wargi od jej ust.
To chyba najdłuższy dzień w moim życiu, myślała
Liz, zerkając ciągle na zegarek. Ludzie Moralasa wmie-
szali się w tłum plażowiczów. Liz widziała, jak bardzo [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl wyciskamy.pev.pl
a nie partnerem w interesach odparła, patrząc na niego
z ukosa.
A więc... zaczął i rozejrzał się niespokojnie
dookoła przemyślałaś moją propozycję?
Potrzebujecie nurka, a ja potrzebuję pieniędzy
powiedziała, wzruszając ramionami i usiadła.
Po chwili przy stoliku obok usiadł starszy mężczyzna.
Jeden z ludzi Moralasa, pomyślała Liz i odwróciła szybko
wzrok. Wiedziała, że będzie miała obstawę. Wiedziała,
co i w jaki sposób ma powiedzieć. Wiedziała też, że
kelner, który właśnie podał im zamówione drinki, nosi
broń i odznakę.
Jerry nie powiedział mi zbyt wiele odezwała się
po chwili. Wiem, że nurkował dla was i dostawał za to
pieniądze.
Był dobrym nurkiem.
Ja jestem lepsza oznajmiła dziewczyna.
Tak słyszałem odparł z uśmiechem Scott i spoj-
rzał na coś za plecami dziewczyny.
Liz podniosła wzrok i zamarła. Obok niej stał
j:nz20 8-11-2006 p:198 c:0
198 Nora Roberts
mężczyzna z dziobatą twarzą i srebrną plecioną bran-
soletką na ręku. Pozdrowił ją po hiszpańsku i z drwiącym
uśmiechem sięgnął po dłoń dziewczyny.
Powiedz swojemu przyjacielowi, żeby trzymał ręce
przy sobie odezwał się Jonas, który nagle pojawił się
przy ich stoliku. Może przedstawisz nas sobie, Liz?
spytał, zajął wolne miejsce i przez chwilę patrzył na
oniemiałą dziewczynę. Nazywam się Jonas Sharpe. Liz
i ja wszystko robimy razem oznajmił i spojrzał na
Mancheza. Chyba znałeś mojego brata powiedział,
patrząc mu prosto w oczy.
Twój brat był chciwy i głupi burknął Manchez
i puścił rękę Liz.
Ja też jestem chciwy powiedział Jonas spokojnie.
Ale nie jestem głupi. Szukałem cię oznajmił i z uśmie-
chem pochylił się, wyciągnął papierosy i poczęstował
nimi Meksykanina.
Manchez wziął jednego i odłamał filtr. Liz zauważyła,
że ręce mężczyzny, w przeciwieństwie do jego twarzy, są
niemal piękne.
No to znalazłeś.
Potrzebujecie nurka powiedział Jonas, zamawia-
jąc sobie piwo.
Już mamy jednego wtrącił się Scott, posyłając
Manchezowi ostrzegawcze spojrzenie.
Macie zespół poprawił go Jonas, wciąż się uśmie-
chając. Zawsze pracujemy razem, prawda, Liz?
Tak skinęła głową, czując, że nie ma innego
wyboru.
Nie potrzebujemy zespołu! zawołał Manchez
i zerwał się z miejsca.
j:nz20 8-11-2006 p:199 c:0
Czarny Koral 199
Potrzebujecie nas odparł Jonas, upił łyk piwa
i zaciągnął się dymem z papierosa. Wiemy o was
całkiem sporo. Cóż, Jerry nie potrafił zbyt długo do-
chować tajemnicy dodał cicho. Liz i ja potrafimy
milczeć. To jak? Pięć tysięcy za każdą akcję?
Pięć Scott po chwili kiwnął głową i kazał Man-
chezowi usiąść. Nie obchodzi mnie, jak się podzielicie.
Pół na pół wtrąciła Liz. Jedno nurkuje, a drugie
czeka na łodzi.
Dobra, więc jutro o jedenastej. Przyjdziesz do
sklepu. Na ladzie znajdziesz wodoodporną skrzynkę.
Będzie zamknięta.
Sklep też przypomniała Liz. Jak wobec tego
skrzynka się w nim znajdzie?
To żaden problem oznajmił Manchez, a Liz
poczuła, że po jej plecach przebiegł nieprzyjemny
dreszcz.
Po prostu wez skrzynkę zniecierpliwił się Scott.
Instrukcje znajdziesz przy rączce. Wypływacie, nur-
kujecie, zostawiacie skrzynkę i wracacie. Po godzinie
znów schodzicie pod wodę. Bierzecie drugą skrzynkę
i odnosicie ją do sklepu, to wszystko.
To łatwe zdecydował Jonas. A zapłata?
Po robocie.
Połowa z góry oznajmiła nagle Liz i upiła łyk piwa
ze szklanki Jonasa. Zostawicie dwa i pół tysiąca razem
z pierwszą skrzynką albo nic z tego.
Nie jesteś tak ufna, jak Jerry zauważył z uśmie-
chem Scott.
I zamierzam żyć oznajmiła twardo.
Po prostu przestrzegaj zasad.
j:nz20 8-11-2006 p:200 c:0
200 Nora Roberts
Kto je ustanawia? zapytał Jonas i położył dłoń na
kolanie Liz.
Nie twoja sprawa warknął Manchez. Ale on wie,
kim jesteś.
Postępujcie według instrukcji i pilnujcie czasu
poradził Scott, rzucił kilka banknotów na stół i wstał.
Jonas czekał, aż obaj mężczyzni oddalą się i spokojnie
kończył swoje piwo.
Nie powinieneś wtrącać się do tego spotkania!
syknęła rozzłoszczona Liz. Moralas mówił...
Do diabła z nim warknął Jonas i zgniótł papierosa.
Czy to ten człowiek zostawił ci ślady noża na szyi?
spytał i wskazał oddalającego się Mancheza.
Mówiłam, że nie widziałam jego twarzy odparła
Liz, z trudem powstrzymując się przed dotknięciem
blizny na szyi.
Czy to ten? Jonas powtórzył pytanie, wpatrując się
w nią lodowatym wzrokiem.
Jonas, chcę, żeby to się wreszcie skończyło odpar-
ła wymijająco. Nie potrzebuję zemsty. Zgodziłeś się, że
powinnam sama spotkać się ze Scottem i omówić szcze-
góły akcji.
Zmieniłem zdanie powiedział, wzruszając ramio-
nami.
Mogłeś wszystko zepsuć! Wcale nie chcę się w to
mieszać, ale już na to za pózno. Ale ty? Skąd pewność, że
skoro się wmieszałeś, oni się nie wycofają?
Bo potrzebują ciebie powiedział i spojrzał jej
prosto w oczy. Ja też. Zamierzałem cię wykorzystać,
aby odnalezć zabójcę Jerry ego. Gdybym musiał ryzyko-
wać twoje życie, śledzić cię albo wszędzie ze sobą wlec,
j:nz20 8-11-2006 p:201 c:0
Czarny Koral 201
i tak zamierzałem to zrobić. Chciałem cię wykorzystać do
swoich celów, tak jak teraz Moralas i cała reszta. Tak, jak
i Jerry wyrzucił z siebie i zamilkł.
Czy teraz coś się zmieniło? spytała Liz drżącym
głosem.
Jonas patrzył w rozszerzone strachem i nadzieją oczy
dziewczyny i milczał. Nie potrafił jeszcze odpowiedzieć
na jej pytanie, więc po prostu ujął jej twarz w dłonie
i pocałował.
Nikt cię już nie skrzywdzi. A na pewno nie ja
wymruczał, gdy oderwał swoje wargi od jej ust.
To chyba najdłuższy dzień w moim życiu, myślała
Liz, zerkając ciągle na zegarek. Ludzie Moralasa wmie-
szali się w tłum plażowiczów. Liz widziała, jak bardzo [ Pobierz całość w formacie PDF ]