[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Eastera niechęć.  Zabawne, że jedyne, o czym razem rozmawiamy, to
śmierć. Nie wiem, na jakie filmy pani chodzi, jakie książki czyta, czy
myje pani zęby przed śniadaniem czy po albo jakie lubi jajka...
 Bo nasz związek nie ma osobistego charakteru.
 Być może. Ale moim zdaniem ma.  Zawahał się z widelcem w
połowie drogi do ust.  Cóż, chodzi pani do kina?
 Kiedy mam czas.
 Poszłaby pani ze mną?
 Nie wiem  odparła szczerze.  Naprawdę nie wiem.
 Dlaczego?
 Mam wrażenie, że nie powinnam.
Przełamał bułeczkę i posmarował masłem. Jego duże dłonie poruszały
się z precyzją.  Rozumiem. Jest pani wierna Ballardowi.
 Bal?...  Otworzyła i zamknęła usta. Krew dudniła jej w
skroniach, szybko i mocno.  Skąd pan... wie?
 Mój wywiad pracuje dniami i nocami. Poza tym, powinna pani być
ostrożniejsza i niszczyć jego listy.
 Listy?
Z kieszeni płaszcza wyciągnął kopertę i rzucił na stół w geście
pogardy lub złości.  Zeszłej nocy znajdował się jeszcze w brązowej
torebce z jaszczurczej skóry. Zabrałem go, nim wpadł w oko komuś
innemu. Proszę go przyjąć z wyrazami uszanowania.
Był to list  jedyny list  który Lewis do niej napisał podczas
wyprawy w góry Sierra Nevada. Nosiła go w torebce, by czytać w
chwilach samotności. Nie pomyślała, że ktoś może tę torebkę ukraść ani
że list został napisany na służbowej papeterii Lewisa.
Easter zaczął cytować, słowo po słowie, głosem nagle miękkim i
jadowitym:
  Charley, najdroższa, jakże mi bez ciebie zle. Wszystko jest
przygnębiające i puste..."
Podarła list na strzępy.  Zawsze czyta pan cudzą korespondencję?
 Kiedy mam powód.
 Jest pan naciągaczem i oszustem.
 Nie sądzę  odrzekł wprost.  Jestem człowiekiem i chyba
cierpię na bardzo powszechną ludzką słabość  zazdrość...  Gdy nie
odpowiadała, dodał:  Charlotte, romans z mężem innej kobiety to
przegrana sprawa.
 Moja przegrana sprawa, nie pańska.
 Chciałbym wiedzieć, jak Ballard tego dokonał. Może
podła-pałbym parę wskazówek.
 Wskazówek?
 W jaki sposób tak mocno panią w sobie rozkochał. Chciałbym
zrobić to samo.
 Obraża pan...
 Nie miałem zamiaru. Podziwiam parną. Silna z pani kobieta.
Potrzeba wiele siły, żeby z panią żyć. Ja ją mam. Nigdy nie szukałaby
pani we mnie oparcia, ale ja nie muszę być dla nikogo oparciem, żeby
czuć swoją wyższość. I tak ją czuję.
 I zawsze będzie ją pan czuł  rzekła z goryczą.  Pańskie ego już
o to zadba.
Był poważny.  Uczepianie się kogoś bez ego to niezbyt rozsądny
pomysł. Taki człowiek stawiałby pani zbyt wielkie wymagania.
 Nie zamierzam... nie zamierzam o tym... dyskutować.
 W porządku. Niech ta myśli od czasu do czasu przekradnie się
przez pani podświadomość. Póki co to wystarczy.
Zjawiła się kelnerka z kawą. Easter zmienił temat. Jego głos i
spojrzenie znów stały się bezosobowe, jakby potrafił je zapalać
i gasić w głowie z taką samą łatwością jak światło.  W pani torebce
znaleziono też portfel  oczywiście, pusty. To tłumaczy kuchenną
biesiadę z winem. Cztery kieliszki, czworo biesiadników. Możemy
przyjąć, że był to Voss, jego żona, 0'Gorman i stary Tidolliani.
 Voss i Tiddles się nienawidzili.   Obaj się szczerze
nienawidzimy", powiedział jej tamtej nocy, kiedy się poznali.
 Sądzę  ciągnął Easter  że Tidolliani węszył, a oni go na tym
węszeniu przyłapali i postanowili załatwić to po przyjacielsku, przy
trzech butelkach wina. Prawdopodobnie upili staruszka, ale przy okazji
upili się też sami i zaczęli kłócić o torebkę. Chyba możemy przyjąć, że
Tidolliani znalazł ją tam, gdzie Voss i 0'Gorman ją ukryli, może w
śmieciach... Dziś rano odwiedziłem panią Voss.
 Ja również.
 Czy ona się zgrywa?
 Nie. Nie pamięta nic z wydarzeń minionej nocy. Jest w pewnym
stopniu zdezorientowana. Wydaje jej się, że będzie miała usuwane
migdałki, a Voss zaraz zjawi się u niej z wizytą.
Sączyła kawę, myśląc o pani Voss leżącej w szpitalnym łóżku,
całkiem odprężonej i zadowolonej, lecz z dziwnie zamglonym wzrokiem.
Voss jej nie opuścił, nie, wręcz przeciwnie. To ona opuściła jego, poszła
do szpitala jak prawdziwa dama, na usunięcie migdał-ków, a Voss
przyjdzie do niej w. godzinach odwiedzin.  Mam chore migdałki" 
oznajmiła pielęgniarce.
 Dlaczego Voss ukradł moją torebkę?  zapytała Charlotte. 
Mieszkam daleko, na Mountain Drive, miał pod nosem ze sto łatwiej
dostępnych torebek niż moja.
 Nie chodziło im o torebkę  odparł Easter, nie chciał jednak
poprzeć tego stwierdzenia dowodami.
Charlotte nie ustępowała.  Czy to miało jakiś związek z Violet?
 Tak.
 Ale waszym zdaniem Violet popełniła samobójstwo, nie została
zamordowana?
 Tak mówią dowody  odrzekł Easter, wzruszając ramionami. 
Oprócz dowodów zewnętrznych, które pani pokazałem, są jeszcze
wewnętrzne  piana w tchawicy i oskrzelach, woda w płu-
cach, żołądku i dwunastnicy, woda zawierająca algi i inne
mikroskopijne cząsteczki morskiego życia. Rozdęte płuca, serce jedno-
stronnie powiększone.
 Wszystko to  powiedziała Charlotte  nie dowodzi, że popełniła
samobójstwo. To jedynie dowodzi, że utonęła.
 Trudno panią przekonać.
 Być może.
 Ostatnia sprawa to jedynie poszlaka  fakt, że była przygnębiona z
powodu ciąży. Nie chciała dziecka...  Dostrzegł w jej oczach pytanie.
 To był chłopiec.
Chłopiec. Pomyślała o niewytłumaczalnym kunszcie, potrzebnym do
powstania tego chłopca  delikatna precyzja komórek, sieć nerwów i
żył, współpraca gruczołów, stopniowy wzrost, tylko tyle, nie więcej,
wszystko cudownie zbalansowane i ukształtowane z jednego tyciego
jajeczka i nieskończenie małego plemnika.
 Kim był mężczyzna, z którym zadała się Violet?  pytanie Eastera
padło nieoczekiwanie jak cios. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wyciskamy.pev.pl