[ Pobierz całość w formacie PDF ]

lecz pięknie ozdobionego korytarza, a potem do równie bogato umeblowanego
pokoiku. Tam brodaty starzec stanął i cofnął się o krok.
 Pozostaniecie tu, aż wezwie was Murad Ciężkokiesy  oznajmił, odwrócił się na
pięcie i odszedł.
Gdy ucichło echo jego kroków na kamiennej posadzce korytarza, którym właśnie
przyszli, niewolnik powoli podniósł oczy i napotkał spojrzenie Briana.
 Czy to naprawdę ty, mały Brianie?  zapytał niepewnie.  Brianie, to ty, prawda?
Nie jesteś zjawą?
 To ja, sir Geoffreyu  odparł Brian.  Pozwól& Wziął go za rękę i zaprowadził
pod jedną ze ścian, gdzie leżała sterta poduszek.
 Usiądz, sir Geoffreyu  powiedział. Musiał prawie siłą posadzić go na
poduszkach, na których stary wschodnim zwyczajem odruchowo skrzyżował nogi.
Jim i Brian usiedli przy nim.
 Brianie  zapytał stary  czy pamiętasz, jak szukałeś skrzatów w jednym z
naszych kominów i utknąłeś? Geronde przybiegła do mnie z wrzaskiem przekonana,
że przytrafiło ci się coś okropnego. Sam musiałem włazić do komina, żeby cię
wyciągnąć.
 Dobrze to pamiętam  zachichotał Brian.  Tak samo jak lanie, jakie od ciebie
dostałem za takie wygłupy,
 To były tylko dziecinne zabawy  rzekł sir Geoffrey.  Byłem wtedy zbyt
porywczy&  Wyciągnął rękę i lekko pogłaskał Briana po policzku.  A teraz jesteś
rycerzem poznaczonym bliznami!
 Czy pamiętasz  podchwycił Brian  to Boże Narodzenie, kiedy nikt nie oczekiwał
twego powrotu, a ty przyjechałeś zaledwie dzień przed Wigilią. Miałem wtedy
czternaście lat. Myśleliśmy z Geronde, że przez dwanaście dni będziemy sami, a ty
wróciłeś.
Sir Geoffrey skinął głową.
 Albo ta Wielkanoc&  Brian oddał się wspomnieniom.
Jim stał z boku, zapomniany. Sir Geoffrey przytakiwał wszystkiemu, co mówił
Brian, lecz Jim nie był pewien, czy rzeczywiście pamiętał to wszystko, czy też robił to
tylko po to, aby podtrzymywać potok słów młodego rycerza. Miał zadowoloną minę.
Podczas gdy ci dwaj odnawiali znajomość, Jim nie miał nic do roboty. Może to i
dobrze, pomyślał. Znalezienie sir Geoffreya nic położyło kresu ich kłopotom. W
pewnym sensie jeszcze ich przysporzyło.
Murad mówił o Geoffreyu jako o niewolniku. To oznaczało, że był własnością
Murada. Czy ten go uwolni? Zapewne. Tylko jak wielkiej zażąda teraz ceny, skoro
przekonał się, że odnalezienie sir Geoffreya i zabranie go do ojczystej Anglii tak wiele
znaczy dla Briana, a zapewne także dla Jima?
Jim niespokojnie krążył po komnacie, szukając punktu zaczepienia pozwalającego
mu uporać się z kilkoma problemami, które pojawiły się niemal jednocześnie. Brian
nadal miał większość złotych monet, które zdobył, zwyciężając w turnieju. Teraz były
zaszyte w grubym kubraku, jaki nosił pod kolczugą. A ponieważ  jak to często
bywało  kaftan był przyszyty do kolczugi, ciężar stalowej zbroi maskował wagę
złota.
Według angielskich norm była to książęca fortuna. Tylko czy uznają ktoś taki jak
Murad. Sądząc po tym pałacu, sługach i pokornym zachowaniu Ibn Tariqa,
najwyrazniej był on prawdziwym miliarderem. Nawet zakładając, że te złote monety
razem z pieniędzmi Jima wystarczą, by kupić wolność sir Geoffreya, wszyscy trzej
nadal będą daleko od Europy i przyjaciół.
Zacznijmy od tego, jak zapłacą za podróż do domu? W jaki sposób wrócą z
Palmyry do Trypolisu, gdzie Brian mógłby znalezć jakichś przyjaciół lub znajomych,
którzy pożyczyliby im pieniądze na powrót do ojczyzny? Z tego, co widział, w tych
stronach niechętnie udzielano obcym kredytu. Skoro o tym mowa, przypomniał sobie
zaraz, to obcym nigdzie nie chciano go udzielać.
Ponadto pozostawała jeszcze sprawa Ibn Tariqa i Baiju. Obecność ich obu w
karawanie teraz w pewnym stopniu wyjaśniał fakt ich politycznych kontaktów i
kwestia Mongołów Złotej Ordy zbliżającej się od północy ku Libanowi oraz reakcja
mameluków i egipskiego kalifatu. Choć może te dwie ostatnie strony działały
wspólnie i reprezentował je Ibn Tariq.
Bardzo możliwe, że zarówno Ibn Tariq jak i Baiju też zażądają swojej ceny za
uwolnienie sir Geoffreya. Baiju nie dostarczył im wielbłądów i nie przyprowadził z
fortecy asasynów do tego miasta z czystej dobroci serca.
Podobnie Ibn Tariq, nie był fontanną dobroczynności, chociaż raz po raz nazywał
ich przyjaciółmi. Co więcej, miał o wiele za dobre powiązania, aż nazbyt często we
właściwym miejscu i czasie, aby nie niepokoiło to Jima. Czy to możliwe, by Ibn Tariq
wiedział już wcześniej, że szukają sir Geoffreya?
Jeżeli tak, to skąd? A gdyby tak było, czy zaaranżował ich spotkanie z ojcem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wyciskamy.pev.pl