[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Lubię swoją pracę - stwierdziła wymijająco, po czym spojrzała na niego
znacząco. - Wiesz doskonale, o czym mowa. Też nie poddałeś się naciskom rodziny.
- Słusznie. Nie pracuję w rodzinnej firmie, nie wychowuję następnego pokolenia
Gisbourne'ów i cały poświęcam się swojej firmie - rzekł z zadumą.
R
L
T
Zapadła nieprzyjemna cisza.
- Ja też za dużo czasu spędzam w pracy - odezwała się w końcu Daisy. - Rodzice,
bracia, a nawet szwagierka ciągle mi to wypominają. Jednak miasteczko daje mi tyle
satysfakcji, że nie zamierzam zrezygnować. Teraz dzięki tobie mam pewność, że jeszcze
długo będę mogła robić to, co lubię.
- Tak...
Znów zaległo milczenie, co bardzo zaniepokoiło Daisy. Przypomniała sobie
propozycję Feliksa, by cieszyli się z życia, aż wreszcie któreś uzna, że pora to skończyć.
- Czyżby wrócił ci zdrowy rozsądek? - spytała.
- A tobie?
W tym momencie mogłaby unieść się honorem i przytaknąć. Miałaby satysfakcję,
że to właśnie ona zakończyła znajomość. Jednak czuła, że chodzi o coś więcej. Felix
najwyrazniej próbował uporać się z wydarzeniami z przeszłości.
- Nie. Właśnie chciałam zaproponować, żebyś wygodnie usiadł na kanapie. Tylko
żadnych uwag na temat bałaganu.
Zauważył stos papierów piętrzących się na krześle obok stołu.
- Dodatkowa praca? - spytał.
- Niezupełnie. Dokumenty rodzinne. Chcę napisać historię Bellów. Tata i Bill
podrzucili mi sporo materiałów. Mam też pudła ze zdjęciami, które babcia
przechowywała na strychu. - Spojrzała na Feliksa. - Na pewno by cię polubiła.
- Mimo że jestem pedantyczny?
- Też lubiła porządek.
- Ty nie odziedziczyłaś tej cechy?
- Nie znoszę tych wszystkich spraw papierkowych, natomiast w moim warsztacie
zawsze panuje idealny ład.
- Zanim cię poznałem, byłem przekonany, że lubisz się obijać w pracy, spózniać i
romansować z mechanikami.
- Słucham?! - Spojrzała na niego groznie.
Delikatnie musnął ustami jej usta.
R
L
T
- Potem Bill powiedział, że jesteś głównym mechanikiem, więc wyobraziłem sobie
babochłopa z tatuażami i kolczykiem w nosie, choć ze zdjęcia w gazecie wiedziałem, że
tak nie wyglądasz.
- Kto powiedział, że nie mam tatuaży?
- Ja. - Przysunął się bliżej. - Znam każdy centymetr twojego ciała, więc wiem, co
mówię. - Gdy Daisy zaczerwieniła się, dodał: - Pięknie wyglądasz, gdy jesteś
zawstydzona. - Znów delikatnie ją pocałował. Potem kolejny raz, aż wreszcie opadli na
kanapę.
- Myślę, że oboje jesteśmy za starzy na zabawy nastolatków - stwierdziła Daisy. -
Mam dwadzieścia osiem lat, a ty chyba około trzydziestki.
- Z przykrością stwierdzam, że nawet trochę więcej. Skończyłem trzydzieści cztery
lata.
- Całkiem dobrze się trzymasz, staruszku.
- Pohamuj języczek, bo zemsta będzie okrutna - zagroził ze śmiechem. - Na
początek zedrę z ciebie wszystkie ciuszki, a potem...
- Tak to już jest z tymi facetami. Naobiecują, naobiecują, i...
- No, mała, gdzie jest twoje łóżko?
Sypialnia wyglądała inaczej, niż się spodziewał. Zciany były kremowe, pięknie
lśniła podłoga z jasnych desek częściowo przykryta małym dywanikiem. Zrodek
zajmowało obszerne, metalowe łóżko, na którym leżał stos jasnokolorowych poduszek.
W pierwszym odruchu miał ochotę zanurzyć się w nich po szyję. Odwrócił się do Daisy.
- Fantastyczne łoże - stwierdził. - Musisz wskoczyć tam jak najszybciej
- Chwileczkę. - Zasunęła zasłony.
Objął ją i zaczął całować coraz bardziej zmysłowo. Daisy nie pozostała mu dłużna.
Zciągnął z niej bluzkę i dżinsy, z pożądanie spojrzał na delikatną koronkową bieliznę.
Całował wzdłuż koronki stanika, potem ustami objął sutek.
- Felix... - szepnęła.
Czuł, że sprawia jej przyjemność. Bardzo mu na tym zależało. Zciągnął z Daisy
bieliznę.
- Zdajesz sobie sprawę, co się ze mną dzieje? - szepnął.
R
L
T
- To samo co ze mną - odpowiedziała ochrypłym głosem.
Podniósł ją i położył na poduszkach. Objęła go nogami, mocno przyciągając do
siebie...
Gdy pózniej leżeli w uścisku, słuchając wieczornego śpiewu ptaków, Felix
pomyślał, że niczego więcej nie potrzeba mu do szczęścia. Przy Daisy nie musiał na siłę
wyszukiwać tematu do rozmowy. Rozumieli się bez zbędnych słów. Co prawda to
jeszcze nie oznaczało, że zamierzał zostać z nią przez całą noc. Tabitha skutecznie znie-
chęciła go do tego rodzaju intymności. Zresztą teraz chodziło wyłącznie o szalony,
zmysłowy romans, a Felix nie chciał łamać zasad.
R
L
T
ROZDZIAA DZIESITY
Przez kilka następnych tygodni Felix regularnie wyjeżdżał do Londynu we wtorek
wieczorem i wracał do Suffolk w niedzielę rano. Odwiedzał wesołe miasteczko, a
wieczory poświęcał Daisy. Ona zaś przepadała za jego towarzystwem, dyskusjami o
promocji biznesu i wspólną pracą. Felix starał się jej pomóc najlepiej, jak potrafił. W sta-
rych dżinsach i goglach zdrapywał drucianą szczotką rdzę z remontowanej zabytkowej
karuzeli. Daisy szybko zdała sobie sprawę, że robił to specjalnie dla niej.
Któregoś wtorkowego wieczoru, gdy leżała na łóżku w jego ramionach, nagle
przyciągnął ją bliżej do siebie.
- Co robisz w sobotę? - spytał.
- Pracuję - odparła mocno zdziwiona. Przecież odpowiedz mogła być tylko jedna. -
Dlaczego pytasz?
- Zastanawiałem się właśnie, czy nie miałabyś ochoty na dzień urlopu.
Moglibyśmy spędzić razem trochę czasu. Gdybyś miała do dyspozycji cały weekend,
pojechalibyśmy do Londynu. Oczywiście Titan również jest zaproszony, choć nie wiem,
czy byłoby mu dobrze w moim mieszkaniu.
Zaskoczył ją troską o kota. Czyli Felix doskonale rozumiał, jak bardzo była
przywiązana do Titana.
- Słusznie. Londyn to nie miejsce dla niego. Natomiast ja mogę pojechać
pociągiem w sobotę rano i wrócić w niedzielę. Poproszę sąsiadów o nakarmienie kota.
- Wrócimy tu razem, samochodem. Przecież i tak bym przyjechał.
Bardzo praktyczne podejście, pomyślała. Będziemy trochę bliżej, ale nie za blisko.
On musi zachować dystans. Nie potrafi inaczej.
- Zgoda - odezwała się po krótkim namyśle.
- Porozmawiaj jeszcze z Billem i daj mi znać. - Pocałował ją. - Muszę już ruszać
do Londynu, bo dojadę w środku nocy.
Bill ucieszył się, że Daisy zdecydowała się na trochę odpoczynku od pracy. Gdy
przyszła sobota, zaniosła zapasowy klucz do sąsiadki i poprosiła o karmienie kota. W
końcu wsiadła do pociągu. Od dawna nie była w Londynie. Podróż i mijane krajobrazy
R
L
T
sprawiły jej przyjemność. Wysiadła na stacji przy Liverpool Street. Felix już czekał obok
wyjścia. Porwał ją w ramiona, poszukał jej ust.
- Dobrze, że na stacji nie ma zakazu całowania - stwierdziła.
- Nawet gdyby był, nic by mnie nie powstrzymało przed pocałowaniem mojej
dziewczyny - odparł ze śmiechem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wyciskamy.pev.pl