[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zacznie cytować kroniki kryminalnej.
- Trzymam cię za słowo.
Odkładając słuchawkę, żałowała swej pochopnej decyzji. Marcus już i tak
posądzał ją o związek z Johnem. Wspólna kolacja mogła go tylko utwierdzić
w tym podejrzeniu.
Stephanie włożyła piękną jedwabną suknię w kolorze starego złota.
Ubrana w czarne spodnium Caroline poczuła się nagle przy niej jak uboga
krewna.
- Pięknie wyglądasz - powiedziała jednak wspaniałomyślnie do siostry,
gdy obie czekały na przybycie panów.
- A ty jesteś uosobieniem elegancji - zrewanżowała się tamta.
Caroline uśmiechnęła się z powątpiewaniem. Czy właśnie tak postrzegał ją
Marcus? Jako piękną, elegancką kobietę? Czy też po prostu koleżankę z
pracy, którą zaprosił na kolację? Matkę dwóch blizniaków, towarzyszy
zabaw Hannah?
W połowie wieczoru doszła do wniosku, że Marcus woli piękno od
elegancji. Uśmiechnął się wprawdzie ciepło na jej widok, ale gdy
przedstawiła mu -Johna, natychmiast spochmurniał i skierował uwagę na
Stephanie. Kiedy zaś siadali przy zarezerwowanym stoliku, nikt nie miał
najmniejszych wątpliwości, kto jest czyim partnerem na ten wieczór.
Stephanie była w swoim żywiole. Caroline nie mogła sobie darować tego
chwilowego zaćmienia umysłu. Zupełnie niepotrzebnie powiedziała siostrze,
że jej i Marcusa nic nie łączy, a w dodatku zaprosiła akurat Johna jako
czwartego do towarzystwa.
Stephanie wystarczyło tylko jedno spojrzenie na mężczyznę o
zapadniętych policzkach.
- Ten chudzielec nie jest w moim typie - oświadczyła stanowczo.
Taki komentarz, a także reakcja Marcusa na spotkanie z Johnem, nie
wpłynęły najlepiej na nastrój Caroline. Przy stoliku panowała wprawdzie
serdeczna atmosfera, lecz zainteresowanie, jakim Marcus darzył Stephanie,
drażniło Caroline. Pochwyciła w dodatku kilka zdziwionych spojrzeń Johna,
który sądził, że to ona miała być partnerką Marcusa na ten wieczór.
Ku jej ogromnemu zdumieniu John stanął na wysokości zadania i starał się
oczarować Stephanie. tak że ona i Marcus mieli szansę ocalić resztki
dobrego nastroju. Ta próba spaliła jednak na panewce. Caroline z wielkim
trudem zmuszała się do uśmiechu, a sympatyczne wrażenie, jakie pozostało
po urodzinowym przyjęciu Hannah, uleciało bezpowrotnie.
Kiedy wrócili przed dom Caroline, John zaczął zabawiać Stephanie
rozmową, a ona i Marcus mieli znów parę chwil dla siebie.
Marcus myślał, że Caroline jest zmęczona i spięta, ona zaś nie mogła sobie
darować swego zachowania. W końcu jednak Stephanie nadrobiła wszelkie
niedociągnięcia starszej siostry i nikt nie mógł winić jej o to, że uważała
Marcusa za atrakcyjnego mężczyznę.
John jak zawsze starał się przystosować do okoliczności. Caroline
żałowała, że to nie przy nim serce bije jej szybciej niż zwykle. Niestety,
działał tak na nią ten pełen rezerwy mężczyzna, kochanek z dawnych lat,
który w dodatku zbyt łatwo posądził ją o romans z kolegą po fachu.
- Dziękuję ci raz jeszcze za to, że pozwoliłaś mi spędzić z sobą dzień -
powiedział, gdy perlisty śmiech Stephanie zakłócił ponownie wieczorną
ciszę.
- To raczej ja spędzałam ten czas z tobą - odparła niezręcznie, chcąc
jednocześnie dać mu do zrozumienia, że najchętniej dzieliłaby z nim całe
życie, a nie tylko jedno popołudnie.
Wzruszył ramionami, jakby uznał temat za wyczerpany.
- Twoja siostra to świetny kompan - dodał, czym kompletnie wyprowadził
ją z równowagi. - Mam nadzieję, że cenisz sobie zaloty Johna tak bardzo jak
ja zainteresowanie Stephanie.
Poczuła nowy przypływ złości. Czyżby on naprawdę niczego nie
dostrzegał? Przecież tłumaczyła mu już, że John to tylko przyjaciel. A może
Marcus usiłuje dać jej do zrozumienia, że nie obchodzi go wcale, z kim
utrzymuje bliższe stosunki? Ale jeśli tak, to dlaczego zapraszają na kolację?
Na to pytanie odpowiedziała sobie już wcześniej. Podziękował jej po
prostu za udział w przyjęciu.
- Zawsze dobrze się czuję w towarzystwie Johna - odparła chłodno. -
Pozwól jednak, że teraz się pożegnam. To był naprawdę długi dzień - dodała
i weszła do domu.
W poniedziałek rano do Caroline dotarty kolejne pocieszające informacje
na temat Tracey Sloane. Przeniesiono ją z OIOM-u na oddział chirurgiczny i
jej rodzice odzyskali spokój. Heather jednak nadal nie bardzo mogła
uwierzyć w to, że jej córka trafiła do aresztu.
Tego dnia wśród pacjentów Caroline był trzydziestoletni mężczyzna. Do
zasięgnięcia porady lekarskiej namówiła go narzeczona.
- Moja dziewczyna bez przerwy mi powtarza, że z powodu mojego
chrapania nie może zasnąć - wyznał niechętnie. - Może cierpię na
nadczynność tarczycy? To schorzenie powtarza się często w naszej rodzinie,
a ja w dodatku jestem zawsze zmęczony.
- Leczę pana mamę i babcię. Pobiorę teraz panu krew do analizy, ale
nadczynność tarczycy występuje znacznie częściej u kobiet niż u mężczyzn.
Wszystko jednak dokładnie sprawdzimy. Najpierw zajrzę panu do gardła.
Zgodnie z tym, czego się spodziewała, pacjent miał mocno powiększone
migdały.
- Skieruję pana do laryngologa. Sądzę, że chrapanie wynika raczej z
choroby gardła. Często pan chrypnie?
- Owszem, ale tak było zawsze.
- Pańskie migdały są w strasznym stanie.
- Ale dlaczego odczuwam ciągłe zmęczenie?
- Zapewne z powodu niehigienicznego trybu życia: palenie, brak świeżego
powietrza, gimnastyki. Musimy się najpierw zająć pana gardłem. Często
bywa tak, że rozwiązanie jednego problemu niweluje następny.
Pozostali pacjenci skarżyli się głównie na kaszel i katar sienny
spowodowany letnim pyleniem roślin. Caroline była wdzięczna losowi za tak
łatwe przypadki. Jej dobry humor skończył się jednak wraz z przybyciem
Amandy Prescot, czterdziestoletniej gospodyni domowej.
- Kiedy wracałam wczoraj wieczorem z gimnastyki, zostałam napadnięta -
wyznała w końcu nerwowo kobieta.
- Zgwałcona? - spytała Caroline.
- Nie. - Amanda potrząsnęła głową. - Ale ten typ pobił mnie tak, że mam
siniaki na całym ciele.
- Zaraz panią obejrzę - rzekła łagodnie Caroline. - Była pani na policji?
Kobieta pokręciła smutno głową.
- Nie. Mężowi nie podobał się mój strój. Mówił, że sama się proszę o
kłopoty. Ale wieczór był taki ciepły, a w dodatku po gimnastyce i tak robi
się nam zawsze gorąco... Włożyłam tylko szorty i obcisły top, Nie mam
odwagi mu powiedzieć, co się stało. Chyba by mnie zabił.
- Martwiłby się raczej stanem pani zdrowia - szepnęła Caroline, patrząc na
siniaki na udach i pośladkach kobiety. Dostrzegła również pod jej lewą
piersią ranę najprawdopodobniej zadaną nożem. - Musi pani złożyć
doniesienie o popełnieniu przestępstwa - powiedziała łagodnie, lecz stanow-
czo. - To im nie może ujść na sucho. W tej przychodni pracuje z nami lekarz
policyjny. Poproszę, żeby panią zbadał, jeśli nie ma pani nic przeciwko
temu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl wyciskamy.pev.pl
zacznie cytować kroniki kryminalnej.
- Trzymam cię za słowo.
Odkładając słuchawkę, żałowała swej pochopnej decyzji. Marcus już i tak
posądzał ją o związek z Johnem. Wspólna kolacja mogła go tylko utwierdzić
w tym podejrzeniu.
Stephanie włożyła piękną jedwabną suknię w kolorze starego złota.
Ubrana w czarne spodnium Caroline poczuła się nagle przy niej jak uboga
krewna.
- Pięknie wyglądasz - powiedziała jednak wspaniałomyślnie do siostry,
gdy obie czekały na przybycie panów.
- A ty jesteś uosobieniem elegancji - zrewanżowała się tamta.
Caroline uśmiechnęła się z powątpiewaniem. Czy właśnie tak postrzegał ją
Marcus? Jako piękną, elegancką kobietę? Czy też po prostu koleżankę z
pracy, którą zaprosił na kolację? Matkę dwóch blizniaków, towarzyszy
zabaw Hannah?
W połowie wieczoru doszła do wniosku, że Marcus woli piękno od
elegancji. Uśmiechnął się wprawdzie ciepło na jej widok, ale gdy
przedstawiła mu -Johna, natychmiast spochmurniał i skierował uwagę na
Stephanie. Kiedy zaś siadali przy zarezerwowanym stoliku, nikt nie miał
najmniejszych wątpliwości, kto jest czyim partnerem na ten wieczór.
Stephanie była w swoim żywiole. Caroline nie mogła sobie darować tego
chwilowego zaćmienia umysłu. Zupełnie niepotrzebnie powiedziała siostrze,
że jej i Marcusa nic nie łączy, a w dodatku zaprosiła akurat Johna jako
czwartego do towarzystwa.
Stephanie wystarczyło tylko jedno spojrzenie na mężczyznę o
zapadniętych policzkach.
- Ten chudzielec nie jest w moim typie - oświadczyła stanowczo.
Taki komentarz, a także reakcja Marcusa na spotkanie z Johnem, nie
wpłynęły najlepiej na nastrój Caroline. Przy stoliku panowała wprawdzie
serdeczna atmosfera, lecz zainteresowanie, jakim Marcus darzył Stephanie,
drażniło Caroline. Pochwyciła w dodatku kilka zdziwionych spojrzeń Johna,
który sądził, że to ona miała być partnerką Marcusa na ten wieczór.
Ku jej ogromnemu zdumieniu John stanął na wysokości zadania i starał się
oczarować Stephanie. tak że ona i Marcus mieli szansę ocalić resztki
dobrego nastroju. Ta próba spaliła jednak na panewce. Caroline z wielkim
trudem zmuszała się do uśmiechu, a sympatyczne wrażenie, jakie pozostało
po urodzinowym przyjęciu Hannah, uleciało bezpowrotnie.
Kiedy wrócili przed dom Caroline, John zaczął zabawiać Stephanie
rozmową, a ona i Marcus mieli znów parę chwil dla siebie.
Marcus myślał, że Caroline jest zmęczona i spięta, ona zaś nie mogła sobie
darować swego zachowania. W końcu jednak Stephanie nadrobiła wszelkie
niedociągnięcia starszej siostry i nikt nie mógł winić jej o to, że uważała
Marcusa za atrakcyjnego mężczyznę.
John jak zawsze starał się przystosować do okoliczności. Caroline
żałowała, że to nie przy nim serce bije jej szybciej niż zwykle. Niestety,
działał tak na nią ten pełen rezerwy mężczyzna, kochanek z dawnych lat,
który w dodatku zbyt łatwo posądził ją o romans z kolegą po fachu.
- Dziękuję ci raz jeszcze za to, że pozwoliłaś mi spędzić z sobą dzień -
powiedział, gdy perlisty śmiech Stephanie zakłócił ponownie wieczorną
ciszę.
- To raczej ja spędzałam ten czas z tobą - odparła niezręcznie, chcąc
jednocześnie dać mu do zrozumienia, że najchętniej dzieliłaby z nim całe
życie, a nie tylko jedno popołudnie.
Wzruszył ramionami, jakby uznał temat za wyczerpany.
- Twoja siostra to świetny kompan - dodał, czym kompletnie wyprowadził
ją z równowagi. - Mam nadzieję, że cenisz sobie zaloty Johna tak bardzo jak
ja zainteresowanie Stephanie.
Poczuła nowy przypływ złości. Czyżby on naprawdę niczego nie
dostrzegał? Przecież tłumaczyła mu już, że John to tylko przyjaciel. A może
Marcus usiłuje dać jej do zrozumienia, że nie obchodzi go wcale, z kim
utrzymuje bliższe stosunki? Ale jeśli tak, to dlaczego zapraszają na kolację?
Na to pytanie odpowiedziała sobie już wcześniej. Podziękował jej po
prostu za udział w przyjęciu.
- Zawsze dobrze się czuję w towarzystwie Johna - odparła chłodno. -
Pozwól jednak, że teraz się pożegnam. To był naprawdę długi dzień - dodała
i weszła do domu.
W poniedziałek rano do Caroline dotarty kolejne pocieszające informacje
na temat Tracey Sloane. Przeniesiono ją z OIOM-u na oddział chirurgiczny i
jej rodzice odzyskali spokój. Heather jednak nadal nie bardzo mogła
uwierzyć w to, że jej córka trafiła do aresztu.
Tego dnia wśród pacjentów Caroline był trzydziestoletni mężczyzna. Do
zasięgnięcia porady lekarskiej namówiła go narzeczona.
- Moja dziewczyna bez przerwy mi powtarza, że z powodu mojego
chrapania nie może zasnąć - wyznał niechętnie. - Może cierpię na
nadczynność tarczycy? To schorzenie powtarza się często w naszej rodzinie,
a ja w dodatku jestem zawsze zmęczony.
- Leczę pana mamę i babcię. Pobiorę teraz panu krew do analizy, ale
nadczynność tarczycy występuje znacznie częściej u kobiet niż u mężczyzn.
Wszystko jednak dokładnie sprawdzimy. Najpierw zajrzę panu do gardła.
Zgodnie z tym, czego się spodziewała, pacjent miał mocno powiększone
migdały.
- Skieruję pana do laryngologa. Sądzę, że chrapanie wynika raczej z
choroby gardła. Często pan chrypnie?
- Owszem, ale tak było zawsze.
- Pańskie migdały są w strasznym stanie.
- Ale dlaczego odczuwam ciągłe zmęczenie?
- Zapewne z powodu niehigienicznego trybu życia: palenie, brak świeżego
powietrza, gimnastyki. Musimy się najpierw zająć pana gardłem. Często
bywa tak, że rozwiązanie jednego problemu niweluje następny.
Pozostali pacjenci skarżyli się głównie na kaszel i katar sienny
spowodowany letnim pyleniem roślin. Caroline była wdzięczna losowi za tak
łatwe przypadki. Jej dobry humor skończył się jednak wraz z przybyciem
Amandy Prescot, czterdziestoletniej gospodyni domowej.
- Kiedy wracałam wczoraj wieczorem z gimnastyki, zostałam napadnięta -
wyznała w końcu nerwowo kobieta.
- Zgwałcona? - spytała Caroline.
- Nie. - Amanda potrząsnęła głową. - Ale ten typ pobił mnie tak, że mam
siniaki na całym ciele.
- Zaraz panią obejrzę - rzekła łagodnie Caroline. - Była pani na policji?
Kobieta pokręciła smutno głową.
- Nie. Mężowi nie podobał się mój strój. Mówił, że sama się proszę o
kłopoty. Ale wieczór był taki ciepły, a w dodatku po gimnastyce i tak robi
się nam zawsze gorąco... Włożyłam tylko szorty i obcisły top, Nie mam
odwagi mu powiedzieć, co się stało. Chyba by mnie zabił.
- Martwiłby się raczej stanem pani zdrowia - szepnęła Caroline, patrząc na
siniaki na udach i pośladkach kobiety. Dostrzegła również pod jej lewą
piersią ranę najprawdopodobniej zadaną nożem. - Musi pani złożyć
doniesienie o popełnieniu przestępstwa - powiedziała łagodnie, lecz stanow-
czo. - To im nie może ujść na sucho. W tej przychodni pracuje z nami lekarz
policyjny. Poproszę, żeby panią zbadał, jeśli nie ma pani nic przeciwko
temu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]