[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wpatrywał się w fotografię jej matki.
Wolno potrząsnął głową.
- Przykro mi, przez te wszystkie lata widziałem tak wiele pięknych
dziewczyn, że trudno mi jest cokolwiek powiedzieć.
- Cóż, była pewna szansa. Dziękuję, że pan się starał.
- Nie bądz rozczarowana - rzekł Filip, patrząc na motorówkę, mijającą
ich z prawej strony. - Jak wrócimy, spróbujemy porozmawiać jeszcze z innym
mężczyzną, więc rozchmurz się.
Joanna zaśmiała się. Filip posiadał szczęśliwy dar podnoszenia jej na
duchu, kiedy była w złym nastroju. Przesunęła się wzdłuż ławki w kierunku
rufy.
- Czy zatoniemy, jak zajmę się sterem?
- Nie masz nic przeciwko temu, Babtysto? Więc spróbuj, w razie czego
jestem obok ciebie.
Naprowadzające dotknięcia palców Filipa spowodowały, że chwilowo
zapomniała o rzeczywistym celu wycieczki do Honfleur. Czując jego bliskość,
jeszcze bardziej rozkoszowała się smakiem soli na ustach i ciepłem słońca.
Było już po południu, kiedy przypłynęli do przystani. Babtysta po
mistrzowsku wprowadził łódz w wąskie przejście. Filip wyskoczył na brzeg, aby
- 47 -
S
R
przywiązać cumę. Jo zauważyła, że wsunął przewoznikowi parę banknotów, ona
natomiast dodała swoje serdeczne podziękowanie.
Na nabrzeżu zaczęła rozmyślać:  Co teraz?" - Wyjęła fotografię z torby.
- Coś ci powiem, Filipie. Zrobię powiększenie tego zdjęcia do naturalnej
wielkości i będę je nosić po ulicy. Spowoduje to spore zamieszanie, ale może
wtedy coś osiągnę.
- Wiedziałem, że mój przyjazd z tobą jest niezbędny, choćby z tego
powodu, żeby przywołać cię do porządku!
Wziął jej rękę pod swoje ramię i ujął jej dłoń w mocnym uścisku.
- Ja jestem szefem i zabieram cię na spotkanie z Gastonem, jeśli tylko go
odnajdziemy.
Niestety, Gaston wybrał się na połów i miał wrócić dopiero za kilka dni.
Fotografia przechodziła z rąk do rąk w kilku barach, odwiedzili też wszystkie
nadmorskie kawiarnie, ale bez powodzenia.
- To nie ma sensu, Filipie - powiedziała w końcu Jo. - To stara sprawa.
Byłam głupia, że próbowałam w ten sposób.
- Nie martw się tak. Czasami nie warto poszukiwać śladów przeszłości.
Stali w wąskiej alei pomiędzy wysokimi domami. Odwrócił ją twarzą do
siebie.
- Myślę, że wcześniejszy posiłek dobrze nam zrobi. - Nie czekając na
odpowiedz, pochylił się i pocałował ją w czubek nosa. - Zamierzam poznać
trochę lepiej moją mistrzynię kuchni i całkowicie zapomnieć o jej rodzinie!
Zaprowadził ją do małej restauracji przy końcu alei. Jej właściciel, pan
Herbaut, powitał go jak starego przyjaciela i od razu zawołał żonę z kuchni. Bez
wątpienia de Beauclaire'owie byli tu dobrze znani.
Kiedy już złożyli zamówienie, Filip zwrócił się do Jo:
- Jedzenie jest tu niezłe. Potem musisz wyrazić swoją fachową opinię,
natomiast teraz opowiedz mi, co porabiasz, kiedy nie gotujesz.
- 48 -
S
R
- A więc, panie śledczy, jeśli musi pan koniecznie wiedzieć, to słucham
jazzu, lubię film i, co będzie chyba niespodzianką, jestem całkiem niezła w
haftowaniu. Pamiętasz, mówiłam ci o babci Pearce i o tym, jak trudno z nią
wytrzymać. Jedną cechę mamy wspólną: zamiłowanie do robótek. Babcia
nauczyła mnie wszystkiego, co sama potrafi, i nadal robi piękne rzeczy.
- Moja matka też lubiła haftować, musisz kiedyś z nią o tym
porozmawiać - powiedział Filip, gdy postawiono przed nimi garnek zupy rybnej.
- Hm... Pachnie wspaniale!
- Filipie? - Jo drobiła chleb do zupy. - Czy mogę o coś zapytać?
- Trudno mi powiedzieć, jeśli nie wiem, o co chodzi.
- Czy... czy byłeś kiedyś żonaty?
Powoli odłożył łyżkę i spojrzał jej prosto w oczy.
- Tak, dlaczego pytasz? Zawahała się.
- Pierwszego dnia, kiedy odwoziłam Pierre'a do szkoły, on powiedział
mi. Przez cały czas zastanawiałam się, czy to prawda.
Wzruszył ramionami.
- Mały uwielbia plotki i zbiera je od Teresy. Nie wierz we wszystko, co
mówi to dziecko, ale w tym wypadku to prawda. Był to wielki błąd mojej mło-
dości. Barbara była Amerykanką i studiowała filozofię francuską na Sorbonie.
Byliśmy razem tylko dziesięć miesięcy, ale w końcu nie mogliśmy się doczekać
rozwodu. - Popatrzył na nią uważniej. - Co jeszcze opowiedział ci Pierre?
- %7łe pobierzecie się z Luizą, kiedy skończy studia. Znacie się od dawna,
prawda?
Filip złożył ręce na stole.
- Luiza i ja znamy się od dzieciństwa, chociaż jej wychowanie zupełnie
różniło się od mojego. Jej ojciec był dyrektorem szkoły, teraz jest na emerytu-
rze. Miał bardzo surowe zasady. Jednak... - wyprostował się - jeśli chodzi o
ślub... Luiza chciałaby pracować w krajach Trzeciego Zwiata, więc zo-
baczymy...
- 49 -
S
R
Zapadła cisza. W tym czasie kelner zmienił nakrycia. Kiedy odszedł, oczy
Filipa rozbłysły.
- Teraz moja kolej, Jo. Musisz mi powiedzieć, czy w Anglii zostawiłaś
jakiegoś przyjaciela?
Uśmiechnęła się.
- Myślę, że wielu! Miałam chłopaków, ale żadnego na serio. W Yorku
była nas cała gromada i czasami pod koniec wieczoru przysiadałam się do
przyjaciół i jadłam to, co sama przygotowałam! W Londynie było już inaczej.
Ale tak w ogóle, to nie przepadam za architektami. Jedno dobre, że płacili
niezle, tak że mogłam zaoszczędzić na samochód. Bez auta nie dotarłabym tutaj.
- Kiedy zdecydowałaś się na poszukiwanie ojca? - zapytał. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wyciskamy.pev.pl