[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Przecież powiedziałem... A potem poprosiłem go o dokumenty. Nie miał żadnego pasz-
portu ani legitymacji, więc przeszukaliśmy kieszenie. Były puste. Ani grzebienia, ani chustki
do nosa.
 Inne osobiste rzeczy?
 Znalezliśmy tylko lusterko.
20
 Dlaczego dopiero teraz o tym mówisz?
 Bo ono leżało na ziemi, obok miejsca, gdzie siedział. Wstając podniósł je i chciał włożyć
do ust. Powstrzymaliśmy go myśląc, że próbuje popełnić samobójstwo i skonfiskowaliśmy...
 Osobliwy sposób na odejście z tego świata.  Kobieta przybrała filozoficzny, poważny
ton. Towarzyszyło mu łakome mlaśnięcie. Musiała kosztować znakomitych słodyczy, pewnie
dowódca twierdzy rozkazał ugościć sędziów po królewsku. Strażnik był już głodny. Drugie
śniadanie zjadł przed trzema godzinami, a nie zanosiło się, by prędko mógł rozpocząć następ-
ny posiłek. Zwykle przed obiadem zasiadał do stołu cztery razy. Nie potrafił powstrzymać
kłopotliwego burczenia w brzuchu i dlatego skrupulatnie wypełniał go podczas służby, popi-
jając jadło niegazowanym sokiem z moreli. Wolałby oranżadę, ale gdyby się nią uraczył, zbyt
często musiałby odwiedzać specjalnie wydzieloną przez dowódcę na puszczanie bąków toa-
letÄ™ na parterze, pilnie zresztÄ… obserwowanÄ… przez portiera. Ów zÅ‚oÅ›liwy staruszek podobno
nawet notował, kto i ile razy dziennie wchodzi do owego przybytku hańby. Dowódca ponoć
nie wstępował tam od uroczystości otwarcia, na którą zaproszono jedną z konkubin Jego Wy-
sokości. Cała twierdza została zmobilizowana do poszukiwania srebrnej tacki na nożyczki.
Ten niezbędny rekwizyt zawieruszył się gdzieś po oficjalnym zamurowaniu raz na zawsze
celi śmierci, uroczystości nad wyraz demokratycznej, jak to powiedział dowódca, a funkcjo-
nariusze cytowali go przez dwa lata. Strażnik uśmiechnął się na wspomnienie tych miłych
chwil, lecz natychmiast spoważniał. Mógł być bacznie obserwowany, choć nie natrafił w
swym gabinecie na urzÄ…dzenie podglÄ…dowe nawet podczas ostatniego remontu.
 Aresztowany wsiadł posłusznie do karetki  powiedział, żeby coś powiedzieć.
 A ci chłopi?
 Szli za nami przez jakiś czas, ale im się znudziło. Nagabywali potem dowódcę, żeby
mimo wszystko wypłacił im tę nagrodę, grozili odwołaniem do Jego Wysokości. Niczego nie
osiągnęli! Nasz dowódca jest mądrym człowiekiem, wytłumaczył im, jak to robi co roku, aby
nie dawać nam nagród jubileuszowych, iż nie wypełnili zadania do końca, więc nic się im nie
należy. Jeśli nie położyłeś dachu na najpiękniejszym nawet domu, nie możesz w nim za-
mieszkać, tak powiedział, a potem przytoczył jeszcze kilka innych przysłów...
 Powiadasz, że dowódca was nie nagradza?  zainteresował się sędzia.
 Tylko czasami, nie warto o tym wspominać.  Strażnik próbował ukręcić łeb sprawie.
Usłyszał donośny basowy rechot i natychmiast wyobraził sobie dowódcę oskarżonego o mal-
wersację, a także nowego oficera, przysłanego przez Jego Wysokość, który mógłby pobierać
od funkcjonariuszy opłaty za wodę lub toaletę, czy też inny bardziej niedorzeczny haracz.
 Do tego wrócimy pózniej  sędzia był nieugięty  a teraz proszę powiedzieć, co zrobili-
ście z więzniem.
 To długa historia... i skomplikowana.
 Spodziewam się, ale czy tak bardzo, byśmy nie mogli jej pojąć?
 Nie przypuszczam... nie chciałem urazić... Na początku wsadziliśmy tego gościa do nor-
malnej celi.
 To znaczy jakiej?
 Pojedynczej, z sanitariatem i łóżkiem. Tylko on zaczął rozrabiać i...
 Niszczył sprzęt?  zainteresowała się kobieta głosem nasyconej kotki.
Strażnik skręcał się z głodu i cały czas wpatrywał się w granatowy chlebak z kanapkami.
Na myśl o cudownie miękkich sezamowych bułkach z szynką i kiszonym ogórkiem poczuł
lekkie mdłości. Pod koniec dyżuru nie będą już takie smaczne. Może w ogóle nie nadadzą się
do zjedzenia, w gabinecie, na ten jeden dzień przemienionym w Pokój Prawdy, zrobiło się
nieznośnie gorąco. Cudownie pachnące mandarynki utraciły już pewnie połysk, może zaczęły
gnić! A sok, którego w tej sytuacji nie było gdzie schłodzić, też wyda się raczej kwaśny niż
orzezwiający. No, może grejpfrutowy nadałby się na tę okazję, w domu zostało parę kartoni-
21
ków, ale kto mógł przewidzieć ten nalot, sam dowódca nie wiedział, uprzedziłby przecież
ludzi, żeby jak najlepiej wypaść, nie z czystej życzliwości, co to to nie!
 Gorzej! Gdyby zdemolował pomieszczenie  strażnik musiał się w końcu odezwać 
zgodnie z regulaminem mielibyśmy prawo skuć więznia. A on tylko siedział na łóżku i...
wszystko, co mógł, zamieniał w lustra.
 Nie rozumiem  zaciekawił się sędzia.
 Umiał... z każdej polakierowanej powierzchni zrobić coś tak niesłychanie błyszczącego,
jakby skupiał w tym przedmiocie światło, jestem prostym człowiekiem, panie sędzio, na-
prawdę nie wiem, jak on to malował i czym...
 Ale próbowałeś z nim walczyć.
 Spełniałem obowiązek! Gdyby to wydarzyło się za naszych ojców, zawiązano by face-
towi opaskę na ślepia i po kłopocie. Pradziadkowie trzymali takich w norach pozbawionych
światła, a jeszcze starsze pokolenia najzwyczajniej wyłupiłyby te dziwne patrzałki czarowni-
kowi. A jeżeli i to by nie pomogło, zbudowaliby stos z czarnego drzewa i o północy zarżnęli
sto czarnych psów. Dawniej łatwiej było wyplenić takie... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wyciskamy.pev.pl