[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nazistowskich, pomiędzy Heydrichem a Canarisem, oraz Heydrichem a Bohlem,
przywódcą Auslandsorganization. Wskazałem mu także na potęgujące się różnice
zdań między Himmlerem a Ribbentropem, jeśli chodzi o sprawy rumuńskie.
Von Stohrer z kolei przedstawił swój pogląd na naszą politykę wobec Hiszpanii i
prosił, abym go przekazał Ribbentropowi po powrocie. Stała presja Berlina,
zwłaszcza po zakończeniu kampanii we Francji, aby wciągnąć Hiszpanię do wojny po
naszej stronie, była zrozumiała, ale Berlin patrzał-na te sprawy z punktu
widzenia własnych interesów. Władze w Berlinie wykazywały zbyt małe jego
zdaniem zrozumienie mentalności hiszpańskiej, a także nie zdawały sobie sprawy
z obecnej sytuacji wewnętrznej. Ambasador wiedział, że w Berlinie wyrzeka się na
jego miękką" postawę, ale nic nie jest w stanie zmienić faktów. On sam ma
bardziej wyczerpujący obraz stanowiska Hiszpanii w tej kwestii i ogromnych
trudności przy spowodowaniu jakichś zmian na naszą korzyść.
117
Hiszpania otrzymała wydatne wsparcie od Niemiec w czasie wojny domowej i cały
kraj, a zwłaszcza generał Franco, jest nam naprawdę wdzięczny. Główną bolączką
Hiszpanii są jednak problemy gospodarcze, wynikające z wielkiego społecznego
wstrząsu spowodowanego wojną domową. Von Stohrer był przekonany, że przywódcy
hiszpańscy żywią przyjazne uczucia wobec Rzeszy, ale stała presja wywierana na
nich przez Ribbentropa, pragnącego stworzyć blok europejski, i próby zmuszenia
Hiszpanii do przyłączenia się do tego bloku, wywołały już wiele zadrażnień.
Sprawy te, widziane z Berlina, mogły się wydawać konieczne dla realizacji
naszego programu, natomiast Hiszpania, z racji swego położenia geograficznego i
dróg historycznego rozwoju, uważała się zawsze za rodzaj pomostu do Afryki i
stanowczo sprzeciwiała się odejściu od tej koncepcji. Gdyby jednak Niemcy
potrafiły zaoferować Hiszpanii pomoc gospodarczą i zaspokoić jej potrzeby,
główny argument generała Franco przeciwko przyłączeniu się do wojny po stronie
Rzeszy zostałby usunięty. Ludziom imponowały militarne sukcesy Niemiec, ale w
dobrze na ogół poinformowanych kołach panowała opinia, że wojna będzie dłuższa,
niż to sobie wyobrażali wojskowi i polityczni przywódcy Niemiec. Niemcom nie
udało się wszak zniszczyć Wielkiej Brytanii, co było nieodzowne dla ostatecznego
zwycięstwa. Przedsięwzięte przez Hitlera próby politycznego izolowania Anglii
opierały się jedynie na naszych bagnetach, nie udało się natomiast osiągnąć
rzeczywistego dyplomatycznego zwycięstwa, nie potrafiliśmy też sobie pozyskać
ludności podbitych krajów. Budowa nowej Europy pozostawała nadal iluzją.
Cel tych długich wywodów von Stohrera był przejrzysty. Pragnął posłużyć się mną
celem ostrzeżenia Berlina przed nieusprawiedliwionym optymizmem w kwestii
przystąpienia Hiszpanii do wojny.
O mojej misji rozmawialiśmy niewiele. Postanowiłem całą rzecz uzależnić od
zachowania się księcia Windsoru. Byłem przeciwny użyciu siły z wyjątkiem
sytuacji, gdyby przyszło stawić czoła kontrposunięciom wywiadu brytyjskiego.
Następnego dnia zaprosiłem na obiad mojego hiszpańskiego przyjaciela, który
wiele mi mógł pomóc przy usuwaniu trudności, jakie mogłem napotkać na granicy.
118
Tymczasem z Lizbony nie nadchodziły żadne wiadomości. Wydawało się, że księciu
Windsoru bynajmniej się nie spieszy na polowanie. Im więcej o tym wszystkim
myślałem, tym bardziej wydawało mi się prawdopodobne, że cała ta sprawa opierała
się na dość impulsywnej uwadze, będącej rezultatem przejściowego nastroju, a
znaczenie, jakie jej nadano, było rezultatem tylko pobożnych życzeń.
Postanowiłem, że będzie najlepiej, jeżeli natychmmast pojadę do Lizbony, aby na
miejscu wyrobić sobie pogląd na tę sprawę.
Aby być gotowym do działania poleciłem, by zakupiono duży amerykański samochód i
przesłano go do Lizbony wraz z szybkim wozem sportowym należącym do służby
wywiadowczej. Pewien wysoko postawiony urzędnik portugalski, mój przyjaciel,
załatwił mi locuni w rodzinie holendersko-żydowskich emigrantów w Lizbonie.
Przedtem jednak udałem się z wizytą do mojego japońskiego kolegi, którego
poznałem w Lizbonie, w drodze do Dakaru, gdzie udawałem się w misji służbowej.
Spotkanie nasze miało bardzo ciepły i przyjacielski przebieg. Poprosiłem go, aby
mi dostarczył dokładnych informacji o obecnej rezydencji księcia w Estoril,
liczbie wejść do budynku, piętrach zajmowanych przez księcia i jego otoczenie, a
także wszystkich możliwych szczegółów dotyczą cych służby i środków
bezpieczeństwa przedsięwziętych celem ochrony księcia. Mój przyjaciel nie okazał
najmniejszego zdziwienia ani zaciekawienia i o nic nie pytał. Po prostu skłonił
się nisko i powiedział: Dla mojego kolegi wykonanie żadnego zadania nie będzie
zbyt trudne.
Wieczorem udałem się na krótki spacer po mieście, a potem wspiąłem się na strome
wzniesienie, prowadzące do ambasady niemieckiej. Z jej okien rozciągał się
cudowny widok na ujście rzeki Tag i na port. Ambasador von Huene był uprzednio
poinformowa- " ny o moim przybyciu i powitał mnie kordialnie. Był nieco
zdziwiony moimi pełnomocnictwami, ale stale powtarzał, że jest do mojej dys- f
pozycji. Powiedziałem mu od razu o celu swej misji i dodałem, że po
najuczciwszym rozważeniu całej sprawy doszedłem do wniosku, że misja ta jest
niewykonalna. Muszę jednakże starać się zrobić, co się da, gdyż kiedy Hitler raz
zaangażuje się w coś takiego, jak ta obecna afera, żadne argumenty nie zdołają
go wzruszyć. Poprosiłem von Huenego o pomoc, zwłaszcza w uzyskaniu potrzeb-
119
nych informacji, tak abym sobie mógł wyrobić zdanie co do prawdziwych zamiarów
księcia. Von Huene powiedział, że istotnie słyszał o tym, że książę kiedyś
wyraził niezadowolenie ze swej obecnej sytuacji, sam jednak uważa, że rzecz cała
została wyolbrzymiona przez plotkarzy.
Po ustaleniu sposobu przekazywania meldunków do Berlina, o-mówiliśmy ogólną
sytuację w Portugalii. Wpływy angielskie w tym kraju były znaczne, ale z drugiej
strony panowała tutaj obawa, że pewnego dnia Anglia i Ameryka, zechcą
wykorzystać Portugalię jako przyczółek do inwazji w rejonie Morza Zródziemnego,
zwłaszcza Afryki. Niezadowolenie w kraju było powszechne,- chociaż rząd Salazara
podejmował bardzo energiczne i inteligentne kroki dla uzdrowienia gospodarki.
Nie można też było lekceważyć wpływów radzieckich w większych miastach, a
zwłaszcza w Lizbonie. Potencjał militarny Portugalii zwiększył się znacznie, ale
nadal nie można go było traktować poważnie, z wyjątkiem może umocnień o-bronnych
na wybrzeżu, które zostały wydatnie rozbudowane. Portugalska tajna policja
pracowała systematycznie i posiadała szeroko rozbudowaną sieć informatorów.
Pomiędzy nami a Brytyjczykami panowało współzawodnictwo o zyskanie wpływów w
policji.
Kiedy von Huene uznał, że może mi zaufać, wyraził ulgę, że nie zamierzam swoimi
poczynaniami narażać na szwank stosunków między Portugalią a Niemcami. Następnie
rozmawialiśmy o aferze Yenlo i powiedział mi, że otrzymał wiele interesujących
informacji na jej temat z najbardziej wiarygodnych zródeł. Zarówno Anglicy, jak
i Francuzi byli naprawdę przekonani o istnieniu silnie rozwiniętej konspiracji w
armii niemieckiej i wpłynęło to na ich politykę w stopniu większym, niż byli
gotowi przyznać. Odnosiło się to zwłaszcza do Francji, której rząd wyciągnął
nawet zabawny wniosek, że Niemcy są tak słabe z powodu opozycji armii wobec
nazi-stów, iż nie należy ich traktować poważnie jako niebezpiecznego
przeciwnika.
Następnego dnia odwiedziłem znów mojego japońskiego kolegę. On i jego ludzie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl wyciskamy.pev.pl
nazistowskich, pomiędzy Heydrichem a Canarisem, oraz Heydrichem a Bohlem,
przywódcą Auslandsorganization. Wskazałem mu także na potęgujące się różnice
zdań między Himmlerem a Ribbentropem, jeśli chodzi o sprawy rumuńskie.
Von Stohrer z kolei przedstawił swój pogląd na naszą politykę wobec Hiszpanii i
prosił, abym go przekazał Ribbentropowi po powrocie. Stała presja Berlina,
zwłaszcza po zakończeniu kampanii we Francji, aby wciągnąć Hiszpanię do wojny po
naszej stronie, była zrozumiała, ale Berlin patrzał-na te sprawy z punktu
widzenia własnych interesów. Władze w Berlinie wykazywały zbyt małe jego
zdaniem zrozumienie mentalności hiszpańskiej, a także nie zdawały sobie sprawy
z obecnej sytuacji wewnętrznej. Ambasador wiedział, że w Berlinie wyrzeka się na
jego miękką" postawę, ale nic nie jest w stanie zmienić faktów. On sam ma
bardziej wyczerpujący obraz stanowiska Hiszpanii w tej kwestii i ogromnych
trudności przy spowodowaniu jakichś zmian na naszą korzyść.
117
Hiszpania otrzymała wydatne wsparcie od Niemiec w czasie wojny domowej i cały
kraj, a zwłaszcza generał Franco, jest nam naprawdę wdzięczny. Główną bolączką
Hiszpanii są jednak problemy gospodarcze, wynikające z wielkiego społecznego
wstrząsu spowodowanego wojną domową. Von Stohrer był przekonany, że przywódcy
hiszpańscy żywią przyjazne uczucia wobec Rzeszy, ale stała presja wywierana na
nich przez Ribbentropa, pragnącego stworzyć blok europejski, i próby zmuszenia
Hiszpanii do przyłączenia się do tego bloku, wywołały już wiele zadrażnień.
Sprawy te, widziane z Berlina, mogły się wydawać konieczne dla realizacji
naszego programu, natomiast Hiszpania, z racji swego położenia geograficznego i
dróg historycznego rozwoju, uważała się zawsze za rodzaj pomostu do Afryki i
stanowczo sprzeciwiała się odejściu od tej koncepcji. Gdyby jednak Niemcy
potrafiły zaoferować Hiszpanii pomoc gospodarczą i zaspokoić jej potrzeby,
główny argument generała Franco przeciwko przyłączeniu się do wojny po stronie
Rzeszy zostałby usunięty. Ludziom imponowały militarne sukcesy Niemiec, ale w
dobrze na ogół poinformowanych kołach panowała opinia, że wojna będzie dłuższa,
niż to sobie wyobrażali wojskowi i polityczni przywódcy Niemiec. Niemcom nie
udało się wszak zniszczyć Wielkiej Brytanii, co było nieodzowne dla ostatecznego
zwycięstwa. Przedsięwzięte przez Hitlera próby politycznego izolowania Anglii
opierały się jedynie na naszych bagnetach, nie udało się natomiast osiągnąć
rzeczywistego dyplomatycznego zwycięstwa, nie potrafiliśmy też sobie pozyskać
ludności podbitych krajów. Budowa nowej Europy pozostawała nadal iluzją.
Cel tych długich wywodów von Stohrera był przejrzysty. Pragnął posłużyć się mną
celem ostrzeżenia Berlina przed nieusprawiedliwionym optymizmem w kwestii
przystąpienia Hiszpanii do wojny.
O mojej misji rozmawialiśmy niewiele. Postanowiłem całą rzecz uzależnić od
zachowania się księcia Windsoru. Byłem przeciwny użyciu siły z wyjątkiem
sytuacji, gdyby przyszło stawić czoła kontrposunięciom wywiadu brytyjskiego.
Następnego dnia zaprosiłem na obiad mojego hiszpańskiego przyjaciela, który
wiele mi mógł pomóc przy usuwaniu trudności, jakie mogłem napotkać na granicy.
118
Tymczasem z Lizbony nie nadchodziły żadne wiadomości. Wydawało się, że księciu
Windsoru bynajmniej się nie spieszy na polowanie. Im więcej o tym wszystkim
myślałem, tym bardziej wydawało mi się prawdopodobne, że cała ta sprawa opierała
się na dość impulsywnej uwadze, będącej rezultatem przejściowego nastroju, a
znaczenie, jakie jej nadano, było rezultatem tylko pobożnych życzeń.
Postanowiłem, że będzie najlepiej, jeżeli natychmmast pojadę do Lizbony, aby na
miejscu wyrobić sobie pogląd na tę sprawę.
Aby być gotowym do działania poleciłem, by zakupiono duży amerykański samochód i
przesłano go do Lizbony wraz z szybkim wozem sportowym należącym do służby
wywiadowczej. Pewien wysoko postawiony urzędnik portugalski, mój przyjaciel,
załatwił mi locuni w rodzinie holendersko-żydowskich emigrantów w Lizbonie.
Przedtem jednak udałem się z wizytą do mojego japońskiego kolegi, którego
poznałem w Lizbonie, w drodze do Dakaru, gdzie udawałem się w misji służbowej.
Spotkanie nasze miało bardzo ciepły i przyjacielski przebieg. Poprosiłem go, aby
mi dostarczył dokładnych informacji o obecnej rezydencji księcia w Estoril,
liczbie wejść do budynku, piętrach zajmowanych przez księcia i jego otoczenie, a
także wszystkich możliwych szczegółów dotyczą cych służby i środków
bezpieczeństwa przedsięwziętych celem ochrony księcia. Mój przyjaciel nie okazał
najmniejszego zdziwienia ani zaciekawienia i o nic nie pytał. Po prostu skłonił
się nisko i powiedział: Dla mojego kolegi wykonanie żadnego zadania nie będzie
zbyt trudne.
Wieczorem udałem się na krótki spacer po mieście, a potem wspiąłem się na strome
wzniesienie, prowadzące do ambasady niemieckiej. Z jej okien rozciągał się
cudowny widok na ujście rzeki Tag i na port. Ambasador von Huene był uprzednio
poinformowa- " ny o moim przybyciu i powitał mnie kordialnie. Był nieco
zdziwiony moimi pełnomocnictwami, ale stale powtarzał, że jest do mojej dys- f
pozycji. Powiedziałem mu od razu o celu swej misji i dodałem, że po
najuczciwszym rozważeniu całej sprawy doszedłem do wniosku, że misja ta jest
niewykonalna. Muszę jednakże starać się zrobić, co się da, gdyż kiedy Hitler raz
zaangażuje się w coś takiego, jak ta obecna afera, żadne argumenty nie zdołają
go wzruszyć. Poprosiłem von Huenego o pomoc, zwłaszcza w uzyskaniu potrzeb-
119
nych informacji, tak abym sobie mógł wyrobić zdanie co do prawdziwych zamiarów
księcia. Von Huene powiedział, że istotnie słyszał o tym, że książę kiedyś
wyraził niezadowolenie ze swej obecnej sytuacji, sam jednak uważa, że rzecz cała
została wyolbrzymiona przez plotkarzy.
Po ustaleniu sposobu przekazywania meldunków do Berlina, o-mówiliśmy ogólną
sytuację w Portugalii. Wpływy angielskie w tym kraju były znaczne, ale z drugiej
strony panowała tutaj obawa, że pewnego dnia Anglia i Ameryka, zechcą
wykorzystać Portugalię jako przyczółek do inwazji w rejonie Morza Zródziemnego,
zwłaszcza Afryki. Niezadowolenie w kraju było powszechne,- chociaż rząd Salazara
podejmował bardzo energiczne i inteligentne kroki dla uzdrowienia gospodarki.
Nie można też było lekceważyć wpływów radzieckich w większych miastach, a
zwłaszcza w Lizbonie. Potencjał militarny Portugalii zwiększył się znacznie, ale
nadal nie można go było traktować poważnie, z wyjątkiem może umocnień o-bronnych
na wybrzeżu, które zostały wydatnie rozbudowane. Portugalska tajna policja
pracowała systematycznie i posiadała szeroko rozbudowaną sieć informatorów.
Pomiędzy nami a Brytyjczykami panowało współzawodnictwo o zyskanie wpływów w
policji.
Kiedy von Huene uznał, że może mi zaufać, wyraził ulgę, że nie zamierzam swoimi
poczynaniami narażać na szwank stosunków między Portugalią a Niemcami. Następnie
rozmawialiśmy o aferze Yenlo i powiedział mi, że otrzymał wiele interesujących
informacji na jej temat z najbardziej wiarygodnych zródeł. Zarówno Anglicy, jak
i Francuzi byli naprawdę przekonani o istnieniu silnie rozwiniętej konspiracji w
armii niemieckiej i wpłynęło to na ich politykę w stopniu większym, niż byli
gotowi przyznać. Odnosiło się to zwłaszcza do Francji, której rząd wyciągnął
nawet zabawny wniosek, że Niemcy są tak słabe z powodu opozycji armii wobec
nazi-stów, iż nie należy ich traktować poważnie jako niebezpiecznego
przeciwnika.
Następnego dnia odwiedziłem znów mojego japońskiego kolegę. On i jego ludzie [ Pobierz całość w formacie PDF ]