[ Pobierz całość w formacie PDF ]
niego zagrożenie. Ciału bowiem nie da się niczego wmówić, ono trzyma się faktów. Mówi do nas poprzez choroby, różnego
rodzaju dolegliwości. Jego mowa nie może jednak zostać zrozumiana tak długo, jak długo człowiek nie dostrzega, że zapiera się
prawdy o własnym dzieciństwie.
11
Norma moralna, nakazująca kochać i szanować rodziców bez względu na okoliczności jest sprzeczna z prawami psychologii.
Wymuszona miłość może przynieść wiele szkody. Ludzie, którzy w dzieciństwie byli kochani, kochają swoich rodziców z
potrzeby serca, nie zaś dlatego, aby zadośćuczynić nakazowi. %7ładna norma moralna nie jest bowiem w stanie zmusić człowieka
do tego, aby czuł to, czego nie czuje.
I.6. Miłość matczyna, która nie pozwala oddychać
(Marcel Proust)
Ten, kto choćby raz w życiu znalazł czas i chęć, aby zagłębić się w świat Marcela Prousta, wie, jakie bogactwo uczuć i wrażeń,
obrazów i refleksji oferuje on swojemu czytelnikowi. Aby móc tak pisać Proust musiał sam doświadczać tego bogactwa w ciągu
długich lat, gdy pracował nad swoim dziełem. Dlaczego doznania te nie dodały mu sił do życia? Dlaczego umarł już dwa
miesiące po zakończeniu ostatniego tomu powieści? Dlaczego przyczyną śmierci było właśnie uduszenie? Ponieważ cierpiał na
astmę i do tego dostał jeszcze zapalenia płuc , brzmi zwykle odpowiedz. Ale dlaczego chorował na astmę? Pierwszy atak
choroby przeżył już jako dziewięcioletni chłopiec. Co wpędziło go w tę chorobę? Czyż nie był ukochanym synem swej matki? Czy
naprawę czuł, że matka go kocha, czy też miał raczej co do tego wątpliwości?
Faktem jest, że świat swoich doznań, uczuć i myśli opisał dopiero po jej śmierci. Nie uczynił tego wcześniej, ponieważ sądził, że
gdyby próbował się przed matką otworzyć, pokazać jej, jaki jest naprawdę, co myśli i czuje, ona z pewnością uznałaby to za
impertynencję. Wynika to bardzo wyraznie z jego listów do matki, których fragmenty cytuję poniżej. Na swój sposób matka go
kochała . Bardzo się o syna troszczyła, próbowała jednak decydować za niego w najdrobniejszych sprawach. Nawet gdy miał
już osiemnaście lat dobierała mu przyjaciół i zakazywała utrzymywania znajomości, których nie akceptowała. Chciała, aby był
taki, jakim go chciała mieć: uległy i całkowicie od niej zależny. Proust próbował się przed tym bronić, rozpaczliwie się przy tym
usprawiedliwiając, pełen lęku, że matka przestanie go kochać. Przez całe życie pragnął miłości swej matki, a jednocześnie
zmuszony był do ucieczki w głąb siebie przed jej ustawiczną kuratelą i apodyktycznością.
Wyrazem tego rozpaczliwego rozdarcia Prousta była właśnie jego choroba. Wdychał zbyt wiele powietrza (=miłości), nie mógł
jednak wydychać jego nadmiaru (=kontroli), bo oznaczałoby to bunt przeciwko matce. Wprawdzie za pośrednictwem swego
wspaniałego dzieła udało mu się w końcu wyrazić własne doznania i obdarować jeszcze przy tym szczodrze innych, nie
przyniosło mu to jednak ulgi w jego cierpieniach, ponieważ Proust nie był świadomy, że zródłem jego choroby była
ograniczająca go relacja z matką. Najwidoczniej do końca swych dni, nawet po śmierci matki, Proust uważał, że musi oszczędzić
jej i sobie samemu własnej prawdy. Tego kompromisu jego ciało nie mogło jednak zaakceptować. Ono było świadkiem tej
prawdy od chwili jego narodzin. Ciału nie można wmówić, że manipulacja i troska są oznaką prawdziwej miłości. Ono
bezbłędnie rozpoznało, że był to jedynie przejaw strachu; strachu kobiety uległej wobec konwenansów i zasad własnej sfery,
uważającej niezwykłą kreatywność syna za zagrożenie. Jeannette Proust bardzo zależało na tym, aby dobrze odgrywać rolę
żony uznanego lekarza i zdobyć poważanie towarzystwa, z którego opinią bardzo się liczyła. Uważała, że oryginalność i
żywotność Marcela mogą zagrozić jej pozycji towarzyskiej, dlatego na wszelkie możliwe sposoby starała się je ograniczać.
Wszystko to nie mogło ujść uwagi jej wrażliwego i inteligentnego syna, przez długi czas był on jednak zmuszony do milczenia.
Dopiero po śmierci matki zdobył się na niezmiernie ostrą i przenikliwą krytykę wobec burżuazji, oszczędził jednak przy tym
własną matkę, mimo że była ona nieodrodną córką swojej sfery.
W wieku trzydziestu czterech lat, bezpośrednio po śmierci matki, Proust pisał do Montesquiou:
Ona wie, że nie jestem w stanie bez niej żyć& Straciłem jedyny sens, jedyną osłodę, jedyną miłość, jedyną pociechę mojego
życia. Straciłem tę, dzięki której nieustannej czujności spływały na mnie spokój i miłość, jedyna manna mego życia... Straszliwy
ból przeszywa mnie na wskroś& Siostra, która ją pielęgnowała, miała rację: dla niej na zawsze pozostałem czterolatkiem (cyt.
za: Mauriac 172000, s. 10).
W tym opisie synowskiej miłości uwidacznia się tragiczna zależność i ślepe przywiązanie Prousta do matki, które powodowały,
że nie był on w stanie otwarcie zbuntować się przeciwko jej ścisłej kurateli. Tragizm tej sytuacji wyraził się właśnie poprzez jego
chorobę. Wdycham zbyt wiele powietrza, ale nie wolno mi wydychać jego nadmiaru, bo wszystko, co ona mi daje musi być dla
mnie dobre, nawet jeżeli miałbym się z tego powodu udusić.
Jeśli dokładnie przyjrzymy się wczesnemu dzieciństwu Prousta, dostrzeżemy przyczyny, które spowodowały, że tak długo i tak
silnie był on przywiązany do swej matki i do końca życia nie potrafił się z tej zależności wyzwolić, mimo iż z jej powodu bardzo
cierpiał.
Rodzice Prousta pobrali się 3 września 1870 roku, a 10 lipca 1871 roku urodził się ich pierwszy syn Marcel. Miało to miejsce w
Auteuil, w nocy po zajęciu go przez wojska pruskie. W mieście panowało ogólne poruszenie i niepokój. Trudno sobie wyobrazić,
aby młoda matka była w tej sytuacji zdolna do zachowania spokoju i zwrócenia się z pełnym oddaniem i miłością ku swemu
nowonarodzonemu dziecku. Ciało dziecka z pewnością wyczuło jej niepokój, poczuło więc wątpliwości, czy jego przyjście na
świat było pożądane. Zapewne z uwagi na okoliczności nie zostało uspokojone wystarczająco, by te wątpliwości rozwiać i [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl wyciskamy.pev.pl
niego zagrożenie. Ciału bowiem nie da się niczego wmówić, ono trzyma się faktów. Mówi do nas poprzez choroby, różnego
rodzaju dolegliwości. Jego mowa nie może jednak zostać zrozumiana tak długo, jak długo człowiek nie dostrzega, że zapiera się
prawdy o własnym dzieciństwie.
11
Norma moralna, nakazująca kochać i szanować rodziców bez względu na okoliczności jest sprzeczna z prawami psychologii.
Wymuszona miłość może przynieść wiele szkody. Ludzie, którzy w dzieciństwie byli kochani, kochają swoich rodziców z
potrzeby serca, nie zaś dlatego, aby zadośćuczynić nakazowi. %7ładna norma moralna nie jest bowiem w stanie zmusić człowieka
do tego, aby czuł to, czego nie czuje.
I.6. Miłość matczyna, która nie pozwala oddychać
(Marcel Proust)
Ten, kto choćby raz w życiu znalazł czas i chęć, aby zagłębić się w świat Marcela Prousta, wie, jakie bogactwo uczuć i wrażeń,
obrazów i refleksji oferuje on swojemu czytelnikowi. Aby móc tak pisać Proust musiał sam doświadczać tego bogactwa w ciągu
długich lat, gdy pracował nad swoim dziełem. Dlaczego doznania te nie dodały mu sił do życia? Dlaczego umarł już dwa
miesiące po zakończeniu ostatniego tomu powieści? Dlaczego przyczyną śmierci było właśnie uduszenie? Ponieważ cierpiał na
astmę i do tego dostał jeszcze zapalenia płuc , brzmi zwykle odpowiedz. Ale dlaczego chorował na astmę? Pierwszy atak
choroby przeżył już jako dziewięcioletni chłopiec. Co wpędziło go w tę chorobę? Czyż nie był ukochanym synem swej matki? Czy
naprawę czuł, że matka go kocha, czy też miał raczej co do tego wątpliwości?
Faktem jest, że świat swoich doznań, uczuć i myśli opisał dopiero po jej śmierci. Nie uczynił tego wcześniej, ponieważ sądził, że
gdyby próbował się przed matką otworzyć, pokazać jej, jaki jest naprawdę, co myśli i czuje, ona z pewnością uznałaby to za
impertynencję. Wynika to bardzo wyraznie z jego listów do matki, których fragmenty cytuję poniżej. Na swój sposób matka go
kochała . Bardzo się o syna troszczyła, próbowała jednak decydować za niego w najdrobniejszych sprawach. Nawet gdy miał
już osiemnaście lat dobierała mu przyjaciół i zakazywała utrzymywania znajomości, których nie akceptowała. Chciała, aby był
taki, jakim go chciała mieć: uległy i całkowicie od niej zależny. Proust próbował się przed tym bronić, rozpaczliwie się przy tym
usprawiedliwiając, pełen lęku, że matka przestanie go kochać. Przez całe życie pragnął miłości swej matki, a jednocześnie
zmuszony był do ucieczki w głąb siebie przed jej ustawiczną kuratelą i apodyktycznością.
Wyrazem tego rozpaczliwego rozdarcia Prousta była właśnie jego choroba. Wdychał zbyt wiele powietrza (=miłości), nie mógł
jednak wydychać jego nadmiaru (=kontroli), bo oznaczałoby to bunt przeciwko matce. Wprawdzie za pośrednictwem swego
wspaniałego dzieła udało mu się w końcu wyrazić własne doznania i obdarować jeszcze przy tym szczodrze innych, nie
przyniosło mu to jednak ulgi w jego cierpieniach, ponieważ Proust nie był świadomy, że zródłem jego choroby była
ograniczająca go relacja z matką. Najwidoczniej do końca swych dni, nawet po śmierci matki, Proust uważał, że musi oszczędzić
jej i sobie samemu własnej prawdy. Tego kompromisu jego ciało nie mogło jednak zaakceptować. Ono było świadkiem tej
prawdy od chwili jego narodzin. Ciału nie można wmówić, że manipulacja i troska są oznaką prawdziwej miłości. Ono
bezbłędnie rozpoznało, że był to jedynie przejaw strachu; strachu kobiety uległej wobec konwenansów i zasad własnej sfery,
uważającej niezwykłą kreatywność syna za zagrożenie. Jeannette Proust bardzo zależało na tym, aby dobrze odgrywać rolę
żony uznanego lekarza i zdobyć poważanie towarzystwa, z którego opinią bardzo się liczyła. Uważała, że oryginalność i
żywotność Marcela mogą zagrozić jej pozycji towarzyskiej, dlatego na wszelkie możliwe sposoby starała się je ograniczać.
Wszystko to nie mogło ujść uwagi jej wrażliwego i inteligentnego syna, przez długi czas był on jednak zmuszony do milczenia.
Dopiero po śmierci matki zdobył się na niezmiernie ostrą i przenikliwą krytykę wobec burżuazji, oszczędził jednak przy tym
własną matkę, mimo że była ona nieodrodną córką swojej sfery.
W wieku trzydziestu czterech lat, bezpośrednio po śmierci matki, Proust pisał do Montesquiou:
Ona wie, że nie jestem w stanie bez niej żyć& Straciłem jedyny sens, jedyną osłodę, jedyną miłość, jedyną pociechę mojego
życia. Straciłem tę, dzięki której nieustannej czujności spływały na mnie spokój i miłość, jedyna manna mego życia... Straszliwy
ból przeszywa mnie na wskroś& Siostra, która ją pielęgnowała, miała rację: dla niej na zawsze pozostałem czterolatkiem (cyt.
za: Mauriac 172000, s. 10).
W tym opisie synowskiej miłości uwidacznia się tragiczna zależność i ślepe przywiązanie Prousta do matki, które powodowały,
że nie był on w stanie otwarcie zbuntować się przeciwko jej ścisłej kurateli. Tragizm tej sytuacji wyraził się właśnie poprzez jego
chorobę. Wdycham zbyt wiele powietrza, ale nie wolno mi wydychać jego nadmiaru, bo wszystko, co ona mi daje musi być dla
mnie dobre, nawet jeżeli miałbym się z tego powodu udusić.
Jeśli dokładnie przyjrzymy się wczesnemu dzieciństwu Prousta, dostrzeżemy przyczyny, które spowodowały, że tak długo i tak
silnie był on przywiązany do swej matki i do końca życia nie potrafił się z tej zależności wyzwolić, mimo iż z jej powodu bardzo
cierpiał.
Rodzice Prousta pobrali się 3 września 1870 roku, a 10 lipca 1871 roku urodził się ich pierwszy syn Marcel. Miało to miejsce w
Auteuil, w nocy po zajęciu go przez wojska pruskie. W mieście panowało ogólne poruszenie i niepokój. Trudno sobie wyobrazić,
aby młoda matka była w tej sytuacji zdolna do zachowania spokoju i zwrócenia się z pełnym oddaniem i miłością ku swemu
nowonarodzonemu dziecku. Ciało dziecka z pewnością wyczuło jej niepokój, poczuło więc wątpliwości, czy jego przyjście na
świat było pożądane. Zapewne z uwagi na okoliczności nie zostało uspokojone wystarczająco, by te wątpliwości rozwiać i [ Pobierz całość w formacie PDF ]