[ Pobierz całość w formacie PDF ]
drzewo lub wzgórze. Ta wizja przesłoniła mi rzeczywistość. W
wyobrazni znajdowałam się teraz we własnym atelier.
Nie umiałam jednak podzielić się tym pomysłem. Jeszcze
nie.
Jeśli naprawdę ma to być moje studio, potrzebne mi będzie
ogrzewanie i klimatyzacja. Powinnam też zamontować rolety, by
móc otwierać okna.
Zaczyna się tu robić duszno. Chodzmy na dół. Napijemy
się czegoś.
Jesteś pewna? Mam wrażenie, że w ogóle ci dziś nie
pomogłam, że tylko się bawiłyśmy powiedziała i poprawiła
bluzkę, którą miała na sobie.
Na razie chcę zostawić strych tak, jak jest. Większa część
domu wygląda inaczej, niż zapamiętałam stwierdziłam i
przebiegłam palcami po jednym z obrazów. Miło jest patrzeć na
coś, co się nie zmieniło.
Jessica zeszła na dół. Ruszyłam za nią, ale na chwilę
zatrzymałam się na szczycie schodów i popatrzyłam na wnętrze
pomieszczenia. Był jeszcze jeden powód, dla którego nie chciałam
nic tutaj zmieniać. Pragnęłam, żeby Clark zobaczył go właśnie w
takim stanie.
Wyłączyłam światło i poszłam do kuchni.
Codziennie sprzątaliśmy. Nawet John, chłopak Jessiki, został
zaprzęgnięty do roboty, bo okazało się, że Mroczny Rycerz jest
bardzo ciężki. John i Clark podnieśli go, połączyli jego tors z
nogami i zawiezli do sklepu z antykami, który przyjął także kilka
innych rzeczy.
Może jednak powinien zostać w domu? zastanawiał się
Clark, poklepując rycerza po głowie.
Nie, jest zbyt niepokojący. A skoro mowa o dziwnych
rzeczach, to lalki są następne w kolejce do wyrzucenia.
Zmiałam się, kiedy próbował przestraszyć mnie opowieścią o
tym, jak zabawki będą mściły się na mnie za pozbycie się ich.
Uwaga, zaskoczenie. Dużego nakładu pracy nie wymagał
samochód. Clark znalazł kluczyki w spiżarni w słoiku po
majonezie pomiędzy innymi drobiazgami. Na dnie słoiczka
wypatrzył starą pięciocentówkę z bizonem. Rozsypał zawartość
pojemnika na kuchennym stole. I pośród tych przedmiotów
wypatrzyłam breloczek z dwoma kluczykami. Powstrzymałam
okrzyk radości, bo przecież mogły to być klucze do czegoś innego.
Porwałam je ze stołu, wbiegłam do garażu i usiadłam za
kierownicą, zanim Clark zorientował się, że mnie nie ma.
Chciałam tylko włożyć je do stacyjki, żeby sprawdzić, czy pasują,
ale kiedy okazało się, że tak, nie mogłam się powstrzymać.
Silnik obudził się do życia z trzaskiem i warkotem. Clark
wybiegł z domu. Jestem przekonana, że wyobraził sobie dziurę w
kształcie auta zamiast bramy garażowej. Z rozbawionym wyrazem
twarzy stanął przed maską. Zwiększyłam obroty, przez co
mężczyzna lekko przesunął się w bok.
Brzmi całkiem dobrze przekrzykiwałam silnik, a on
podszedł do okna.
Może nie kuśmy losu, co? Poproszę jednego z
pracowników serwisu Brady ego, żeby przyszedł tu w czasie
twojej nieobecności i sprawdził, czy można nim jezdzić. Co ty na
to?
Byłam podekscytowana na myśl o tym, że przejadę się
wozem po ulicach miasta, ale wolałam nie ryzykować, że utknę
gdzieś na poboczu. Dlatego wyłączyłam silnik i niechętnie
przekazałam kluczyki Clarkowi.
%7łeby była jasność nie poprowadzisz go jako pierwszy.
Nawet jeśli mechanik powie, że wszystko jest w porządku, masz
poczekać na mnie. Jasne? oznajmiłam i wbiłam palec w jego
klatkę piersiową. Skinął głową na znak zgody i schował kluczyki
do kieszeni. Lepiej, żeby mnie posłuchał&
Clark przychodził prawie codziennie. W czasie porządków i
odgracania domu ujawniały się kolejne usterki, które wymagały
konsultacji z nim. Nie miałam nic przeciwko temu. Przywykłam
do jego obecności. Od kiedy zdjęli mu opatrunek z nosa, a siniaki
zniknęły, mogłam w końcu spokojnie na niego patrzeć.
A jeśli zignorować aktówkę, krawat, łaty na łokciach i
ohydne okulary, to okazał się bardzo fajnym facetem. Potrafił mnie
rozbawić i dawał mi do myślenia. Wkurzał mnie także, ale szybko
stawaliśmy się przyjaciółmi.
Dobrze zrobiłam, pokazując mu nietknięty strych. Był nim
zachwycony. Oszalał na widok kronik, zwłaszcza że większość z
nich pochodziła z tutejszego liceum. Kiedy on przeglądał stare
listy i rachunki ze zlikwidowanych już sklepów, ja przyglądałam
się światłu wpadającemu przez okna. Obserwowałam, gdzie
tworzą się cienie, a gdzie jest najjaśniej. W myślach tworzyłam
przestrzeń na atelier.
Może ci pomóc? zapytał, kiedy z wysiłkiem odciągałam
skrzynię spod ściany.
Nie, dam radę upierałam się i pociągnęłam kufer z taką
siłą, że prawie wyrwałam sobie ręce ze stawów. Co tam, do
cholery, jest? rzuciłam pod nosem, szarpnęłam raz jeszcze i
poślizgnęłam się na podłodze. Upadłam na pośladki, przy okazji
przygryzając sobie język. Skurczy&
Niemożliwa kobieta wymamrotał, ale natychmiast do
mnie podszedł. Powinnaś pozwalać sobie pomóc.
A darmowe sprzątanie mojego domu czym jest według
ciebie? powiedziałam, krzywiąc się. Kolczyk w języku zastukał [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl wyciskamy.pev.pl
drzewo lub wzgórze. Ta wizja przesłoniła mi rzeczywistość. W
wyobrazni znajdowałam się teraz we własnym atelier.
Nie umiałam jednak podzielić się tym pomysłem. Jeszcze
nie.
Jeśli naprawdę ma to być moje studio, potrzebne mi będzie
ogrzewanie i klimatyzacja. Powinnam też zamontować rolety, by
móc otwierać okna.
Zaczyna się tu robić duszno. Chodzmy na dół. Napijemy
się czegoś.
Jesteś pewna? Mam wrażenie, że w ogóle ci dziś nie
pomogłam, że tylko się bawiłyśmy powiedziała i poprawiła
bluzkę, którą miała na sobie.
Na razie chcę zostawić strych tak, jak jest. Większa część
domu wygląda inaczej, niż zapamiętałam stwierdziłam i
przebiegłam palcami po jednym z obrazów. Miło jest patrzeć na
coś, co się nie zmieniło.
Jessica zeszła na dół. Ruszyłam za nią, ale na chwilę
zatrzymałam się na szczycie schodów i popatrzyłam na wnętrze
pomieszczenia. Był jeszcze jeden powód, dla którego nie chciałam
nic tutaj zmieniać. Pragnęłam, żeby Clark zobaczył go właśnie w
takim stanie.
Wyłączyłam światło i poszłam do kuchni.
Codziennie sprzątaliśmy. Nawet John, chłopak Jessiki, został
zaprzęgnięty do roboty, bo okazało się, że Mroczny Rycerz jest
bardzo ciężki. John i Clark podnieśli go, połączyli jego tors z
nogami i zawiezli do sklepu z antykami, który przyjął także kilka
innych rzeczy.
Może jednak powinien zostać w domu? zastanawiał się
Clark, poklepując rycerza po głowie.
Nie, jest zbyt niepokojący. A skoro mowa o dziwnych
rzeczach, to lalki są następne w kolejce do wyrzucenia.
Zmiałam się, kiedy próbował przestraszyć mnie opowieścią o
tym, jak zabawki będą mściły się na mnie za pozbycie się ich.
Uwaga, zaskoczenie. Dużego nakładu pracy nie wymagał
samochód. Clark znalazł kluczyki w spiżarni w słoiku po
majonezie pomiędzy innymi drobiazgami. Na dnie słoiczka
wypatrzył starą pięciocentówkę z bizonem. Rozsypał zawartość
pojemnika na kuchennym stole. I pośród tych przedmiotów
wypatrzyłam breloczek z dwoma kluczykami. Powstrzymałam
okrzyk radości, bo przecież mogły to być klucze do czegoś innego.
Porwałam je ze stołu, wbiegłam do garażu i usiadłam za
kierownicą, zanim Clark zorientował się, że mnie nie ma.
Chciałam tylko włożyć je do stacyjki, żeby sprawdzić, czy pasują,
ale kiedy okazało się, że tak, nie mogłam się powstrzymać.
Silnik obudził się do życia z trzaskiem i warkotem. Clark
wybiegł z domu. Jestem przekonana, że wyobraził sobie dziurę w
kształcie auta zamiast bramy garażowej. Z rozbawionym wyrazem
twarzy stanął przed maską. Zwiększyłam obroty, przez co
mężczyzna lekko przesunął się w bok.
Brzmi całkiem dobrze przekrzykiwałam silnik, a on
podszedł do okna.
Może nie kuśmy losu, co? Poproszę jednego z
pracowników serwisu Brady ego, żeby przyszedł tu w czasie
twojej nieobecności i sprawdził, czy można nim jezdzić. Co ty na
to?
Byłam podekscytowana na myśl o tym, że przejadę się
wozem po ulicach miasta, ale wolałam nie ryzykować, że utknę
gdzieś na poboczu. Dlatego wyłączyłam silnik i niechętnie
przekazałam kluczyki Clarkowi.
%7łeby była jasność nie poprowadzisz go jako pierwszy.
Nawet jeśli mechanik powie, że wszystko jest w porządku, masz
poczekać na mnie. Jasne? oznajmiłam i wbiłam palec w jego
klatkę piersiową. Skinął głową na znak zgody i schował kluczyki
do kieszeni. Lepiej, żeby mnie posłuchał&
Clark przychodził prawie codziennie. W czasie porządków i
odgracania domu ujawniały się kolejne usterki, które wymagały
konsultacji z nim. Nie miałam nic przeciwko temu. Przywykłam
do jego obecności. Od kiedy zdjęli mu opatrunek z nosa, a siniaki
zniknęły, mogłam w końcu spokojnie na niego patrzeć.
A jeśli zignorować aktówkę, krawat, łaty na łokciach i
ohydne okulary, to okazał się bardzo fajnym facetem. Potrafił mnie
rozbawić i dawał mi do myślenia. Wkurzał mnie także, ale szybko
stawaliśmy się przyjaciółmi.
Dobrze zrobiłam, pokazując mu nietknięty strych. Był nim
zachwycony. Oszalał na widok kronik, zwłaszcza że większość z
nich pochodziła z tutejszego liceum. Kiedy on przeglądał stare
listy i rachunki ze zlikwidowanych już sklepów, ja przyglądałam
się światłu wpadającemu przez okna. Obserwowałam, gdzie
tworzą się cienie, a gdzie jest najjaśniej. W myślach tworzyłam
przestrzeń na atelier.
Może ci pomóc? zapytał, kiedy z wysiłkiem odciągałam
skrzynię spod ściany.
Nie, dam radę upierałam się i pociągnęłam kufer z taką
siłą, że prawie wyrwałam sobie ręce ze stawów. Co tam, do
cholery, jest? rzuciłam pod nosem, szarpnęłam raz jeszcze i
poślizgnęłam się na podłodze. Upadłam na pośladki, przy okazji
przygryzając sobie język. Skurczy&
Niemożliwa kobieta wymamrotał, ale natychmiast do
mnie podszedł. Powinnaś pozwalać sobie pomóc.
A darmowe sprzątanie mojego domu czym jest według
ciebie? powiedziałam, krzywiąc się. Kolczyk w języku zastukał [ Pobierz całość w formacie PDF ]