[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dzy hotelem a kasynem, tłoczyli się przy stołach do gry i au
tomatach, zaglądali do centrum rozrywki, gdzie można było
obejrzeć występy na żywo.
Delia rozglądała się za Marcusem. Z początku miała wra
żenie, że się zbyt elegancko ubrała, ale szybko się przekonała,
że w kasynie panuje całkowita dowolność strojów. Można
było zobaczyć zarówno wystrzępione dżinsy, jak i suknie
wieczorowe czy smoking.
Dunagan ujął ją pod rękę i poprowadził przez wyłożoną
NIEBEZPIECZNA MIAOZ ft 1 4 1
dywanami salę w pobliże kas. Sceneria była jak z filmu o Ja
mesie Bondzie. Delia jak zafascynowana patrzyła na wirują
ce ruletki i stoły do blackjacka.
Podeszli do wind i wtedy Delia zobaczyła Marcusa.
W nieskazitelnym smokingu prezentował się niezwykle
elegancko i zamożnie. Towarzysząca mu piękna brunetka
o oliwkowej cerze wyglądała równie wykwintnie w długiej
białej sukni. Trzymała Marcusa pod ramię, a on ciepło się do
niej uśmiechał.
Delia z minuty na minutę czuła się coraz bardziej niepew
nie. Na etapie planowania wszystko wydawało się takie ła
twe. List od Barneya był doskonałym pretekstem, by zagad
nąć Marcusa. A jednak, kiedy przyszło co do czego, obleciał
ją strach. Przypomniała sobie jego słowa, że nie wolno jej się
z nim kontaktować. Powiedział to jasno i wyraznie. Nie mó
wił tego bez przyczyny, zwłaszcza jeśli rzeczywiście miał
konszachty z mafią z Miami. Skąd jednak wzięła się ta olś
niewająca brunetka? Czy ona także odgrywa jakąś rolę
w akcji, o której mówił Barney? W tym tajnym projekcie,
o którym nikt nie miał prawa wiedzieć?
Dunagan popchnął ją dyskretnie do przodu. Zawahała się.
Marcus odwrócił właśnie głowę w jej stronę. Zmiał się głośno
z czegoś, co mówiła brunetka. Gdy ujrzał Delię, uśmiech
znikł z jego twarzy, a jego miejsce zajął grymas niechęci.
Delia poczuła, że robi jej się niedobrze i żołądek podjeż
dża jej do gardła. Miała ochotę obrócić się na pięcie i uciec,
byle dalej, ale było już za pózno, bo Marcus wraz z brunetką
podeszli do niej.
- Witam, panno Mason - rzucił jakby od niechcenia.
- Dobry wieczór, panie Carrera - odparła. Ciężko było
udawać obojętność, kiedy sam jego widok sprawiał, że serce
szybciej biło jej w piersi.
142 NIEBEZPIECZNA MIAOZ
- Znacie się? - zapytała brunetka, a w jej oczach zapaliły
się złe błyski.
- Miesiąc temu pan Carrera wyratował mnie z rąk pijane
go gościa w kasynie - wyjaśniła Delia.
- Kawał skunksa - zaśmiał się Marcus. - Co u pani sły
chać, panno Mason?
- Wszystko w porządku - odparła z wymuszonym
uśmiechem.
- Aadnie tu - wtrącił się nagle Dunagan. - Gdzie bar?
- Są aż trzy - powiedziała brunetka.
- Co pani powie! Jestem Dunagan - przedstawił się, pod
chodząc bliżej. - Byłaby pani uprzejma wskazać mi drogę?
- Oczywiście - odparła brunetka. - Za minutę wracam,
Marcus.
- Poczekaj tu, Delio, dobrze - zwrócił się Dunagan do
Delii. - ZobaczÄ™ tylko, gdzie jest bar i kupiÄ™ po drodze trochÄ™
żetonów.
- Oczywiście - odpowiedziała z miłym uśmiechem.
Ledwie Dunagan odszedł, prowadzony przez brunetkę,
Marcus wybuchnÄ…Å‚:
- O co chodzi? Przecież ci mówiłem!
- Cicho! - powiedziała półgłosem, wsuwając mu dys
kretnie liścik do ręki. - Od Barneya - dodała, gdy zmarszczył
niechętnie brwi, po czym zaczęła się ostentacyjnie rozglądać,
jakby szukała Dunagana.
- Co on ci powiedział? - zapytał Marcus.
- Nic.
Nie uwierzył jej. Sytuacja była poważna. Prawdę mówiąc,
straszliwie niebezpieczna. Odwrócił się i otworzył małą ko
pertę, przebiegł wzrokiem drukowany tekst i twarz mu stęża
ła. Wsunął liścik do kieszeni i popatrzył na Delię lodowatym
wzrokiem.
NIEBEZPIECZNA MIAOZ 14 3
- Wynoś się stąd! - wysyczał. - %7łebym cię tu więcej nie
widział!
Delii serce zamarło w piersi. Co takiego zawierał ten nie
szczęsny list?
- Czy to twoja dziewczyna? - zapytała słabym głosem.
- Tak. I zawsze nią była - odparł, nie patrząc jej w oczy.
- Pokłóciliśmy się po prostu. Ona pojechała do Miami,
a mnie doskwierała samotność.
Delia poczuła, że robi jej się słabo. Przecież mówił jej, że
ją uwielbia. Zaszła w ciążę. A wszystko tylko dlatego, że
stęsknił się za swoją dziewczyną.
Marcus popatrzył na nią ze złością.
- Słyszałaś, co mówiłem? Nie uganiaj się za mną, bo nic
na tym nie zyskasz. Gdzie twoja duma? Nie widziałaś, że ona
nosi mój pierścionek?!
Delia miała ochotę zapaść się pod ziemię. Marcus nie
mógł bardziej dobitnie dać jej do zrozumienia, że nic do niej
czuje.
- Nie wiem, czy zauważyłeś, że przyszłam tutaj w męs
kim towarzystwie - powiedziała, zbierając resztki dumy.
Trzęsła się cała i było jej niedobrze. - Chyba to mówi samo
za siebie. A jeśli chodzi o nas, jestem tylko posłańcem. To
wszystko.
- To dobrze - burknął Marcus, chowając ręce do kieszeni.
- Zabieraj siÄ™ stÄ…d i zmykaj do Teksasu. Nie pasujesz do
naszego towarzystwa.
- Zauważyłam.
Odwróciła się. Wracał już Dunagan z brunetką, która z da
leka mierzyła ją złym wzrokiem.
- Kochasz ją? - zapytała Marcusa w ostatnim momencie,
kiedy byli jeszcze sami.
- Z całego serca - odparł brutalnie.
144 NIEBEZPIECZNA MIAOZ
Popatrzyła w jego zimne, bezlitosne oczy.
- Mimo to ją zdradziłeś.
- Pokłóciliśmy się - odparł beznamiętnym tonem. - My
ślałaś, że masz jakieś szanse? - dorzucił z cynicznym uśmie
chem. - Owszem, trzeba przyznać, że miłe z ciebie stworze
nie, ale jesteś brzydka jak noc i głupia jak but. I wierzysz we
wszystko, co powie ci mężczyzna.
- Nigdy więcej tego nie zrobię - powiedziała sucho. -
Boję się też, że to, co o tobie mówią, to prawda - dodała
łamiącym się głosem. - Jesteś gangsterem.
- Na przyszłość radzę ci o tym pamiętać - rzucił, mierząc
jÄ… zimnym wzrokiem.
Odwróciła się na miękkich nogach i obdarzyła promien
nym uśmiechem Dunagana.
- Masz żetony?
- Jasne - odparł. - Wiem już, dokąd mamy pójść. Dzięki
- zwrócił się do pięknej brunetki.
- Nie ma za co - mruknęła obojętnie. Podeszła do Marcu-
sa, zaborczym gestem ujęła go pod ramię, i mierząc Delię
złym wzrokiem, rzuciła:
- Bawcie siÄ™ dobrze.
- Z całą pewnością - odparł Dunagan i skłonił się lekko.
- Do widzenia państwu.
Pociągnął Delię w stronę stołów do gry. Po drodze przy
stanął, żeby porozmawiać ze znajomym. Korzystając z tego,
że jest zajęty rozmową, Delia spróbowała wziąć się w garść.
W życiu by jej nie przyszło do głowy, że Marcus potraktuje
ją tak okrutnie. Była na granicy załamania nerwowego. Dys
kretnie otarła oczy chusteczką, a kiedy ją chowała do torebki,
jej wzrok padł na niskiego ciemnowłosego mężczyznę o du
żych dziwacznych uszach. Ich nietypowy kształt do tego [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl wyciskamy.pev.pl
dzy hotelem a kasynem, tłoczyli się przy stołach do gry i au
tomatach, zaglądali do centrum rozrywki, gdzie można było
obejrzeć występy na żywo.
Delia rozglądała się za Marcusem. Z początku miała wra
żenie, że się zbyt elegancko ubrała, ale szybko się przekonała,
że w kasynie panuje całkowita dowolność strojów. Można
było zobaczyć zarówno wystrzępione dżinsy, jak i suknie
wieczorowe czy smoking.
Dunagan ujął ją pod rękę i poprowadził przez wyłożoną
NIEBEZPIECZNA MIAOZ ft 1 4 1
dywanami salę w pobliże kas. Sceneria była jak z filmu o Ja
mesie Bondzie. Delia jak zafascynowana patrzyła na wirują
ce ruletki i stoły do blackjacka.
Podeszli do wind i wtedy Delia zobaczyła Marcusa.
W nieskazitelnym smokingu prezentował się niezwykle
elegancko i zamożnie. Towarzysząca mu piękna brunetka
o oliwkowej cerze wyglądała równie wykwintnie w długiej
białej sukni. Trzymała Marcusa pod ramię, a on ciepło się do
niej uśmiechał.
Delia z minuty na minutę czuła się coraz bardziej niepew
nie. Na etapie planowania wszystko wydawało się takie ła
twe. List od Barneya był doskonałym pretekstem, by zagad
nąć Marcusa. A jednak, kiedy przyszło co do czego, obleciał
ją strach. Przypomniała sobie jego słowa, że nie wolno jej się
z nim kontaktować. Powiedział to jasno i wyraznie. Nie mó
wił tego bez przyczyny, zwłaszcza jeśli rzeczywiście miał
konszachty z mafią z Miami. Skąd jednak wzięła się ta olś
niewająca brunetka? Czy ona także odgrywa jakąś rolę
w akcji, o której mówił Barney? W tym tajnym projekcie,
o którym nikt nie miał prawa wiedzieć?
Dunagan popchnął ją dyskretnie do przodu. Zawahała się.
Marcus odwrócił właśnie głowę w jej stronę. Zmiał się głośno
z czegoś, co mówiła brunetka. Gdy ujrzał Delię, uśmiech
znikł z jego twarzy, a jego miejsce zajął grymas niechęci.
Delia poczuła, że robi jej się niedobrze i żołądek podjeż
dża jej do gardła. Miała ochotę obrócić się na pięcie i uciec,
byle dalej, ale było już za pózno, bo Marcus wraz z brunetką
podeszli do niej.
- Witam, panno Mason - rzucił jakby od niechcenia.
- Dobry wieczór, panie Carrera - odparła. Ciężko było
udawać obojętność, kiedy sam jego widok sprawiał, że serce
szybciej biło jej w piersi.
142 NIEBEZPIECZNA MIAOZ
- Znacie się? - zapytała brunetka, a w jej oczach zapaliły
się złe błyski.
- Miesiąc temu pan Carrera wyratował mnie z rąk pijane
go gościa w kasynie - wyjaśniła Delia.
- Kawał skunksa - zaśmiał się Marcus. - Co u pani sły
chać, panno Mason?
- Wszystko w porządku - odparła z wymuszonym
uśmiechem.
- Aadnie tu - wtrącił się nagle Dunagan. - Gdzie bar?
- Są aż trzy - powiedziała brunetka.
- Co pani powie! Jestem Dunagan - przedstawił się, pod
chodząc bliżej. - Byłaby pani uprzejma wskazać mi drogę?
- Oczywiście - odparła brunetka. - Za minutę wracam,
Marcus.
- Poczekaj tu, Delio, dobrze - zwrócił się Dunagan do
Delii. - ZobaczÄ™ tylko, gdzie jest bar i kupiÄ™ po drodze trochÄ™
żetonów.
- Oczywiście - odpowiedziała z miłym uśmiechem.
Ledwie Dunagan odszedł, prowadzony przez brunetkę,
Marcus wybuchnÄ…Å‚:
- O co chodzi? Przecież ci mówiłem!
- Cicho! - powiedziała półgłosem, wsuwając mu dys
kretnie liścik do ręki. - Od Barneya - dodała, gdy zmarszczył
niechętnie brwi, po czym zaczęła się ostentacyjnie rozglądać,
jakby szukała Dunagana.
- Co on ci powiedział? - zapytał Marcus.
- Nic.
Nie uwierzył jej. Sytuacja była poważna. Prawdę mówiąc,
straszliwie niebezpieczna. Odwrócił się i otworzył małą ko
pertę, przebiegł wzrokiem drukowany tekst i twarz mu stęża
ła. Wsunął liścik do kieszeni i popatrzył na Delię lodowatym
wzrokiem.
NIEBEZPIECZNA MIAOZ 14 3
- Wynoś się stąd! - wysyczał. - %7łebym cię tu więcej nie
widział!
Delii serce zamarło w piersi. Co takiego zawierał ten nie
szczęsny list?
- Czy to twoja dziewczyna? - zapytała słabym głosem.
- Tak. I zawsze nią była - odparł, nie patrząc jej w oczy.
- Pokłóciliśmy się po prostu. Ona pojechała do Miami,
a mnie doskwierała samotność.
Delia poczuła, że robi jej się słabo. Przecież mówił jej, że
ją uwielbia. Zaszła w ciążę. A wszystko tylko dlatego, że
stęsknił się za swoją dziewczyną.
Marcus popatrzył na nią ze złością.
- Słyszałaś, co mówiłem? Nie uganiaj się za mną, bo nic
na tym nie zyskasz. Gdzie twoja duma? Nie widziałaś, że ona
nosi mój pierścionek?!
Delia miała ochotę zapaść się pod ziemię. Marcus nie
mógł bardziej dobitnie dać jej do zrozumienia, że nic do niej
czuje.
- Nie wiem, czy zauważyłeś, że przyszłam tutaj w męs
kim towarzystwie - powiedziała, zbierając resztki dumy.
Trzęsła się cała i było jej niedobrze. - Chyba to mówi samo
za siebie. A jeśli chodzi o nas, jestem tylko posłańcem. To
wszystko.
- To dobrze - burknął Marcus, chowając ręce do kieszeni.
- Zabieraj siÄ™ stÄ…d i zmykaj do Teksasu. Nie pasujesz do
naszego towarzystwa.
- Zauważyłam.
Odwróciła się. Wracał już Dunagan z brunetką, która z da
leka mierzyła ją złym wzrokiem.
- Kochasz ją? - zapytała Marcusa w ostatnim momencie,
kiedy byli jeszcze sami.
- Z całego serca - odparł brutalnie.
144 NIEBEZPIECZNA MIAOZ
Popatrzyła w jego zimne, bezlitosne oczy.
- Mimo to ją zdradziłeś.
- Pokłóciliśmy się - odparł beznamiętnym tonem. - My
ślałaś, że masz jakieś szanse? - dorzucił z cynicznym uśmie
chem. - Owszem, trzeba przyznać, że miłe z ciebie stworze
nie, ale jesteś brzydka jak noc i głupia jak but. I wierzysz we
wszystko, co powie ci mężczyzna.
- Nigdy więcej tego nie zrobię - powiedziała sucho. -
Boję się też, że to, co o tobie mówią, to prawda - dodała
łamiącym się głosem. - Jesteś gangsterem.
- Na przyszłość radzę ci o tym pamiętać - rzucił, mierząc
jÄ… zimnym wzrokiem.
Odwróciła się na miękkich nogach i obdarzyła promien
nym uśmiechem Dunagana.
- Masz żetony?
- Jasne - odparł. - Wiem już, dokąd mamy pójść. Dzięki
- zwrócił się do pięknej brunetki.
- Nie ma za co - mruknęła obojętnie. Podeszła do Marcu-
sa, zaborczym gestem ujęła go pod ramię, i mierząc Delię
złym wzrokiem, rzuciła:
- Bawcie siÄ™ dobrze.
- Z całą pewnością - odparł Dunagan i skłonił się lekko.
- Do widzenia państwu.
Pociągnął Delię w stronę stołów do gry. Po drodze przy
stanął, żeby porozmawiać ze znajomym. Korzystając z tego,
że jest zajęty rozmową, Delia spróbowała wziąć się w garść.
W życiu by jej nie przyszło do głowy, że Marcus potraktuje
ją tak okrutnie. Była na granicy załamania nerwowego. Dys
kretnie otarła oczy chusteczką, a kiedy ją chowała do torebki,
jej wzrok padł na niskiego ciemnowłosego mężczyznę o du
żych dziwacznych uszach. Ich nietypowy kształt do tego [ Pobierz całość w formacie PDF ]