[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ramiona i przyglądała się Dirkowi, który właśnie wyłaniał się z samochodu.
Masz latarkę? zapytała.
Tak. Ale, niestety, jest w schowku, którego nie da się otworzyć.
W dżipie miałam latarkę. Szkoda, że zapomniałam ją zabrać.
Pewnie przydała się Cza-Czy przy ceremonii pogrzebu twojego auta.
Dirk obszedł samochód dookoła, przyglądając się uważnie uszkodzeniom.
113
RS
Przebita opona, połamany reflektor. Mocno wgniecione drzwi. Do tego
odgłos przypominający syk jadowitych węży, co prawdopodobnie oznacza
uszkodzoną chłodnicę. Obawiam się, że nie dojedziemy bez czyjejś pomocy
do warsztatu. Zadzwonię po pomoc drogową. Pogrzebał w kieszeni. Nie
mam telefonu. Czy ty...
Nie! zaprzeczyła gwałtownie. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę z
tego, że Dirk nie wie, co się wydarzyło, kiedy szukała jego telefonu. To
znaczy, nie wiem. Nie mam twojego telefonu.
Dziwne. Ciekawe, gdzie się podział. Dirk pochylił się i zajrzał do
wnętrza samochodu. Nie ma go powiedział z niedowierzaniem. Może
zgubiłem go na parkingu albo tam, gdzie byliśmy na pikniku. To, niestety,
oznacza... dodał, rozglądając się dookoła ...że jeśli nie przejedzie tędy
kolejna ciężarówka, to utknęliśmy na dobre. Nawet jeśli ktoś będzie tędy
jechał, to i tak może nas nie zauważyć za tą barierką. Teraz chyba
należałoby zaśpiewać jakąś smutną piosenkę country.
Belle rozluzniła się trochę i pozwoliła sobie na niepewny uśmiech.
%7ładen z jej narzeczonych nie próbowałby żartować w takiej sytuacji. Tony
zrobiłby jej awanturę. Bernard zająłby się analizowaniem możliwych
posunięć i przyczyn wypadku. N.G. by się nadąsał, a Louie pewnie biegałby
jak wariat dookoła samochodu.
A Dirk, który miał więcej klasy i oleju w głowie niż wszyscy oni razem
wzięci, próbował obrócić wszystko w żart.
Pochyliła głowę, rozkoszując się chłodną bryzą przeczesującą jej włosy.
Dobry pomysł z tą piosenką. Dirk parsknął śmiechem.
Napiszemy razem słowa i wyślemy je do pana Todda Billy'ego.
I spełniłoby się twoje przeznaczenie, Dirku Harrimanie. Skończyłbyś
jako najbardziej popularny autor piosenek country.
Skoro mowa o przeznaczeniu, to zdaje się, że właśnie je spotkałem.
Przy drodze.
Belle zwlekała długo z odpowiedzią.
Zgadza się, tak się właśnie spotkaliśmy.
114
RS
Hej, to wcale nie jest takie smutne powiedział Dirk, podchodząc do
niej i kładąc jej ręce na ramionach. Proponuję, żebyśmy wrócili do auta i
poczekali na pomoc. Poszedłbym na piechotę do tego parkingu, gdzie się
poprzednio zatrzymaliśmy, ale zdaje się, że to dość daleko. Zresztą nie chcę
cię zostawiać samej.
Belle wiedziała, że jest silna i sama dałaby sobie radę. Mimo to miło
było słyszeć takie słowa. Poczuć, że ktoś się o nią troszczy.
Tak daleko zajechaliśmy razem, że równie dobrze możemy się nie
rozstawać przez ostatnie kilka godzin.
To prawda. Zcisnął jej ramię. Pobiegnę na ten parking, jak tylko
wzejdzie słońce, pewnie gdzieś koło piątej. Jeśli zorganizuję pomoc w ciągu
godziny, czyli do szóstej, zostaną nam jeszcze dwie godziny na dojazd Pod
Błękitny Księżyc . Zdążysz na czas, nawet gdybym miał cię tam zanieść.
Poczuła nieprzepartą ochotę, by utonąć w jego ramionach. Wiedziała
jednak, że to nie jest najlepszy pomysł. Nie wolno przekraczać pewnej
granicy. Gdyby to się stało, mogliby oboje nie zrealizować swoich planów.
Może w innych okolicznościach zostaliby kochankami...
Dirk, zdaje się, myślał o tym samym. Obrócił się gwałtownie w stronę
samochodu i rzucił niepewnym tonem:
Ostatni gasi światło...
Wschodzące słońce wyzłociło niebo na horyzoncie. Na tym tle chmury
robiły wrażenie różowych i pomarańczowych. Zaspany Dirk zastanawiał się,
co robi na siedzeniu pasażera we własnym samochodzie. Jeden zwierzak
chrapał na wycieraczce pod jego nogami, drugi drzemał w klatce za tylnym
siedzeniem, a na sąsiednim fotelu rozłożyła się ponętna blondynka.
Wszystko sobie przypomniał w momencie, kiedy słońce ukazało się w
całej okazałości nad linią horyzontu. Utknęli przy jakiejś drodze w stanie
Wyoming. Była z nim dziwna banda składająca się z kota, Louiego i Belle.
Okoliczności również były dziwaczne. A jednak w głębi ducha Dirk czuł [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl wyciskamy.pev.pl
ramiona i przyglądała się Dirkowi, który właśnie wyłaniał się z samochodu.
Masz latarkę? zapytała.
Tak. Ale, niestety, jest w schowku, którego nie da się otworzyć.
W dżipie miałam latarkę. Szkoda, że zapomniałam ją zabrać.
Pewnie przydała się Cza-Czy przy ceremonii pogrzebu twojego auta.
Dirk obszedł samochód dookoła, przyglądając się uważnie uszkodzeniom.
113
RS
Przebita opona, połamany reflektor. Mocno wgniecione drzwi. Do tego
odgłos przypominający syk jadowitych węży, co prawdopodobnie oznacza
uszkodzoną chłodnicę. Obawiam się, że nie dojedziemy bez czyjejś pomocy
do warsztatu. Zadzwonię po pomoc drogową. Pogrzebał w kieszeni. Nie
mam telefonu. Czy ty...
Nie! zaprzeczyła gwałtownie. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę z
tego, że Dirk nie wie, co się wydarzyło, kiedy szukała jego telefonu. To
znaczy, nie wiem. Nie mam twojego telefonu.
Dziwne. Ciekawe, gdzie się podział. Dirk pochylił się i zajrzał do
wnętrza samochodu. Nie ma go powiedział z niedowierzaniem. Może
zgubiłem go na parkingu albo tam, gdzie byliśmy na pikniku. To, niestety,
oznacza... dodał, rozglądając się dookoła ...że jeśli nie przejedzie tędy
kolejna ciężarówka, to utknęliśmy na dobre. Nawet jeśli ktoś będzie tędy
jechał, to i tak może nas nie zauważyć za tą barierką. Teraz chyba
należałoby zaśpiewać jakąś smutną piosenkę country.
Belle rozluzniła się trochę i pozwoliła sobie na niepewny uśmiech.
%7ładen z jej narzeczonych nie próbowałby żartować w takiej sytuacji. Tony
zrobiłby jej awanturę. Bernard zająłby się analizowaniem możliwych
posunięć i przyczyn wypadku. N.G. by się nadąsał, a Louie pewnie biegałby
jak wariat dookoła samochodu.
A Dirk, który miał więcej klasy i oleju w głowie niż wszyscy oni razem
wzięci, próbował obrócić wszystko w żart.
Pochyliła głowę, rozkoszując się chłodną bryzą przeczesującą jej włosy.
Dobry pomysł z tą piosenką. Dirk parsknął śmiechem.
Napiszemy razem słowa i wyślemy je do pana Todda Billy'ego.
I spełniłoby się twoje przeznaczenie, Dirku Harrimanie. Skończyłbyś
jako najbardziej popularny autor piosenek country.
Skoro mowa o przeznaczeniu, to zdaje się, że właśnie je spotkałem.
Przy drodze.
Belle zwlekała długo z odpowiedzią.
Zgadza się, tak się właśnie spotkaliśmy.
114
RS
Hej, to wcale nie jest takie smutne powiedział Dirk, podchodząc do
niej i kładąc jej ręce na ramionach. Proponuję, żebyśmy wrócili do auta i
poczekali na pomoc. Poszedłbym na piechotę do tego parkingu, gdzie się
poprzednio zatrzymaliśmy, ale zdaje się, że to dość daleko. Zresztą nie chcę
cię zostawiać samej.
Belle wiedziała, że jest silna i sama dałaby sobie radę. Mimo to miło
było słyszeć takie słowa. Poczuć, że ktoś się o nią troszczy.
Tak daleko zajechaliśmy razem, że równie dobrze możemy się nie
rozstawać przez ostatnie kilka godzin.
To prawda. Zcisnął jej ramię. Pobiegnę na ten parking, jak tylko
wzejdzie słońce, pewnie gdzieś koło piątej. Jeśli zorganizuję pomoc w ciągu
godziny, czyli do szóstej, zostaną nam jeszcze dwie godziny na dojazd Pod
Błękitny Księżyc . Zdążysz na czas, nawet gdybym miał cię tam zanieść.
Poczuła nieprzepartą ochotę, by utonąć w jego ramionach. Wiedziała
jednak, że to nie jest najlepszy pomysł. Nie wolno przekraczać pewnej
granicy. Gdyby to się stało, mogliby oboje nie zrealizować swoich planów.
Może w innych okolicznościach zostaliby kochankami...
Dirk, zdaje się, myślał o tym samym. Obrócił się gwałtownie w stronę
samochodu i rzucił niepewnym tonem:
Ostatni gasi światło...
Wschodzące słońce wyzłociło niebo na horyzoncie. Na tym tle chmury
robiły wrażenie różowych i pomarańczowych. Zaspany Dirk zastanawiał się,
co robi na siedzeniu pasażera we własnym samochodzie. Jeden zwierzak
chrapał na wycieraczce pod jego nogami, drugi drzemał w klatce za tylnym
siedzeniem, a na sąsiednim fotelu rozłożyła się ponętna blondynka.
Wszystko sobie przypomniał w momencie, kiedy słońce ukazało się w
całej okazałości nad linią horyzontu. Utknęli przy jakiejś drodze w stanie
Wyoming. Była z nim dziwna banda składająca się z kota, Louiego i Belle.
Okoliczności również były dziwaczne. A jednak w głębi ducha Dirk czuł [ Pobierz całość w formacie PDF ]