[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Dlaczego? Czy wiesz dlaczego?
 Nie.
 Cholera. Skąd się o tym dowiedziałaś?
 Byłam w pobliżu. Patrzyłam.
 Czemu nic nie zrobiłaś?
 Nie mogłam. Nie wiedziałam, który z was jest którym.
 Panienko, zupełnie się pogubiłem. Kim ty jesteś, do diabła, i jaką rolę grasz
w tym wszystkim?
 Jak Luke, nie jestem tym, kim się wydaję. . .  zaczęła.
W sąsiednim pokoju coś ostro zabrzęczało.
 Ojej!  jęknęła, wyskakując z łóżka.
Poszedłem za nią. Dotarłem do przedpokoju, gdy naciskała guzik pod niewiel-
ką kratką.
 Halo  odezwała się.
 To ja, kochanie  usłyszałem odpowiedz.  Wróciłem o dzień wcześniej.
Wpuść mnie, dobrze? Niosę cały stos pakunków.
O rany!
Zwolniła jeden przycisk, nacisnęła drugi. Obejrzała się na mnie.
 To mąż  szepnęła bez tchu.  Musisz natychmiast wyjść. Proszę! Zejdz
po schodach!
 Ale niczego mi jeszcze nie wytłumaczyłaś!
 Powiedziałam już dosyć! Błagam, nie sprawiaj kłopotów!
 Już  mruknąłem. Biegiem wróciłem do sypialni, wciągnąłem spodnie
i wsunąłem buty. Skarpetki i bieliznę wepchnąłem do tylnej kieszeni i narzuciłem
koszulę.
 To nie wszystko  powiedziałem.  Wiesz więcej i chcę to usłyszeć.
 Tylko tego chcesz?
Prędko pocałowałem ją w policzek.
 Nie tylko. Wrócę.
 Nie  sprzeciwiła się.  Będę już inna. Spotkamy się znowu, gdy nadej-
dzie czas.
Ruszyłem do drzwi.
 To nie wystarczy  oznajmiłem, stając w progu.
 Musi.
 Zobaczymy.
99
Przebiegłem przez korytarz i pchnąłem drzwi z tabliczką WYJZCIE. Na scho-
dach zapiąłem i wcisnąłem w spodnie koszulę. Zatrzymałem się na samym dole,
żeby włożyć skarpetki. Przyczesałem palcami włosy i otworzyłem drzwi do hallu.
Nikogo w polu widzenia. To dobrze.
Kiedy wyszedłem z budynku i ruszyłem ulicą, tuż przede mną zahamował
czarny sedan. Usłyszałem szum odsuwanej szyby i dostrzegłem błysk czerwieni.
 Wsiadaj, Merlinie  odezwał się znajomy głos.
 Fiona!
Wsunąłem się do środka. Ruszyła od razu.
 To ona?  zapytała.
 Ona co?  Nie zrozumiałem.
 Czy była osobą, z którą miałeś się spotkać?
Aż do tej chwili nie przyszło mi to do głowy.
 Wiesz  przyznałem po chwili.  Chyba tak.
Skręciła na szosę i ruszyła w kierunku, z którego tu przybyłem.
 Jaką grę prowadzi?  dopytywała się Fiona.
 Wiele bym dał, żeby wiedzieć  odparłem.
 Opowiedz mi o tym  zaproponowała.  Nie krępuj się, możesz wyciąć
niektóre partie.
 Dobrze  mruknąłem i zacząłem mówić.
Zanim skończyłem, zatrzymaliśmy się na klubowym parkingu.
 Po co tu wróciliśmy?  zdziwiłem się.
 Stąd wzięłam samochód. Może należeć do któregoś z przyjaciół Bille. Po-
myślałam, że uprzejmość nakazuje go zwrócić.
 Skorzystałaś z mojego Atutu, żeby przenieść się do baru?
 Owszem. Jak tylko poszliście tańczyć. Obserwowałam was prawie godzinę,
głównie z tarasu. Mówiłam, żebyś był ostrożny.
 Przepraszam. Zawróciła mi w głowie.
 Zapomniałam, że nie podają tu absyntu. Musiała mi wystarczyć mrożona
marguerita.
 Za to też przepraszam. Potem uruchomiłaś samochód na drut i pojechałaś
za nami?
 Tak. Czekałam na parkingu przed blokiem i przez twój Atut utrzymywałam
najbardziej peryferyjny kontakt. Gdybym wyczuła zagrożenie, poszłabym za tobą.
 Dzięki. Jak peryferyjny?
 Nie jestem podglądaczem, jeśli o to ci chodzi. No dobrze, teraz oboje wie-
my, co się działo.
 Ta historia jest o wiele dłuższa niż ostatni rozdział.
 Zaczekaj z nią  przerwała.  Na razie. W tej chwili interesuje mnie tylko
jedna sprawa: nie masz przypadkiem fotografii tego Luke a Raynarda?
 Mogę mieć.  Sięgnąłem po portfel.  Tak, chyba mam.
100
Wyciągnąłem z tylnej kieszeni majtki i szukałem dalej.
 Dobrze, że nie nosisz szortów  zauważyła.
Znalazłem portfel i zapaliłem sufitową lampkę. Kiedy przeglądałem zawar-
tość, Fiona pochyliła się i oparła mi dłoń na ramieniu. Znalazłem wyrazne kolo-
rowe zdjęcie z plaży: Luke, ja, a obok Julia i dziewczyna imieniem Gail z którą
Luke wtedy chodził.
Poczułem, jak ściska mi ramię. Nabrała tchu.
 O co chodzi?  spytałem.  Znasz go?
Zbyt szybko pokręciła głową.
 Nie, nie  zapewniła.  Nigdy w życiu go nie widziałam.
 Marny z ciebie kłamca, cioteczko. Kto to jest?
 Nie wiem.
 Daj spokój. Niewiele brakowało, a na jego widok wykręciłabyś mi rękę.
 Nie męcz mnie.
 Tu chodzi o moje życie.
 Tu chodzi o coś więcej niż twoje życie.
 A więc?
 Zostawmy to na razie.
 Obawiam się, że nie mogę się na to zgodzić. Będę nalegał.
Odwróciła się w moją stronę i uniosła dłonie. Z wypielęgnowanych palców
wydobyły się smużki dymu.
Frakir zaczęła pulsować, co oznaczało, że Fiona jest dostatecznie wściekła, by
uderzyć, jeśli nie będzie miała innego wyjścia.
Wykonałem ochronny gest i uznałem, że lepiej ustąpić.
 No dobrze. Zostawmy tę sprawę i wracajmy do domu.
Zgięła palce i dym rozwiał się. Frakir znieruchomiała.
Fiona wyjęła z torebki zestaw Atutów i wybrała kartę Amberu.
 Ale prędzej czy pózniej musisz mi powiedzieć  uprzedziłem.
 Pózniej  odparła. Przed nami pojawiła się wizja Amberu.
To jedno zawsze podobało mi się u Fiony: nie uznawała maskowania własnych
uczuć.
Zgasiłem jeszcze lampkę i wokół nas rozrósł się Amber.
Rozdział 8
Sądzę, że moje myśli podczas pogrzebów są typowe. Jak Bloom w  Ulissesie
wspominam najzwyklejsze zdarzenia z życia zmarłego i obserwuję ceremonię.
W pozostałym czasie mój umysł błądzi.
Na szerokim pasie plaży u południowych zboczy Kolviru stoi niewielka kapli-
ca poświęcona Jednorożcowi  jedna z kilku w całym królestwie, zbudowanych
w miejscach, gdzie go widziano. Ta wydawała się najbardziej odpowiednia na na-
bożeństwo żałobne Caine a. Tak jak Gerard, wyraził kiedyś życzenie, by złożono
go na spoczynek w jaskiniach u stóp góry, twarzą ku morzu, po którym tak często
i długo żeglował. Przygotowano dla niego grotę, a po nabożeństwie kondukt miał
odprowadzić go na miejsce. Był wietrzny, mglisty ranek i od morza wiało chło- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wyciskamy.pev.pl