[ Pobierz całość w formacie PDF ]

rozdzwonił.
Gabe jęknął głośno. Poznał ten sygnał, pamiętał go z
baru  stara piosenka country, którą kiedyś słyszał.
 Błagam, nie mów mi, że to ta osoba, o której myślę.
 Dzwoni moja matka.
Ta sama, która nie dawała jej spokoju podczas tamtej
randki. Po prostu świetnie.
Dzwonek ucichł i przez chwilę łudził się, że zaczną w
tym samym miejscu, w którym przerwali.
Ella krzyknęła cicho, gdy telefon rozdzwonił się
znowu.
To chyba żarty.
Gabe oparł czoło o jej brzuch i westchnął głośno. 
Chyba musimy przerwać, skarbie.
A tymczasem przyda mu się kolejny lodowaty
prysznic.
Rozdział 14
Elle, podskakując na jednej nodze, naciągnęła z powrotem
szorty i pobiegła do kuchni, a Gabe został na kanapie.
Odetchnęła głęboko, odebrała telefon i starała się
udawać, że wcale nie była o krok od orgazmu.
 Halo?
 Ellie, na Boga, czemu tak długo? Niemożliwe,
żebyś jeszcze spała. Jest już dziewiąta.
Niespokojnie zerknęła na drzwi do saloniku i weszła
dalej do kuchni.
 Cześć, mamo. Sprzątałam.
 Dobrze się czujesz? Masz dziwny głos.
Dziwny to mało powiedziane. W całym ciele czuła
takie napięcie, że chciało jej się krzyczeć. I to wcale nie z
radości. Na szczęście nic tak nie gasi pożądania jak strach
przed gniewem bożym.
 Tak, mamo.
 No dobrze.  Nie wydawała się przekonana, ale
najwyrazniej ta odpowiedz jej wystarczyła, bo zaczęła pa-
plać o podróży z ojcem do Marylandu. Elle słuchała jednym
uchem, wydawała konwersacyjne pomruki w odpowiednich
miejscach, ale przede wszystkim starała się ustalić, co robi
Gabe.
Czy jest wściekły? Oby nie. Może rzeczywiście rozsąd-
niej byłoby pozwolić, by matka nagrała się na pocztę
129/234
głosową. Tylko że nigdy tego nie robiła, zawsze dzwoniła
do skutku. Usłyszała kroki nad głową, a potem szum
prysznica. Odetchnęła z ulgą i zarazem rozczarowaniem.
 Ellie, słuchasz mnie?
 Co? Ależ tak, oczywiście.
Mama westchnęła.
 A właśnie że nie. To ja poświęcam czas, żeby z tobą
porozmawiać, a ty nawet mnie nie słuchasz? Co się dzieje?
Przez jedną straszną chwilę sądziła, że matka wie o
wszystkim. Zagryzła usta i stłumiła odruch, by jej o wszys-
tkim opowiedzieć.
 Nic, mamo. Akurat sprzątałam. Mam straszny
bałagan.
 Wiesz przecież, już nieraz o tym rozmawiałyśmy.
Musisz bardziej dbać o dom. Boże drogi, a co by było,
gdyby odwiedził cię jakiś mężczyzna i zobaczył, jaki masz
bałagan?
Zważywszy, że w jej domu w tej chwili przebywał
mężczyzna, nie sądziła, by panujący tu  bałagan jakoś
ostudził jego zapały. Gabe nie zawracał sobie głowy takimi
drobiazgami, jak idealny porządek. Zresztą, czy naprawdę
chciałaby związać się z mężczyzną, który miałby obsesję na
punkcie czystości? Elle głęboko zaczerpnęła tchu.
 Właśnie dlatego sprzątam.
Mama prychnęła pod nosem.
 Przynajmniej się starasz. Organizujemy kolację
powitalną dla Iana, kiedy wrócimy z ojcem z Marylandu, i
chciałabym, żebyś przyszła.
To było oczywiste. Matce chodziło o coś jeszcze.
130/234
 Czego mi jeszcze nie powiedziałaś?
 Moja droga, pozwalasz sobie na zbyt wiele.
I do tego unikała odpowiedzi.
 Mamo!
 No dobrze, skoro nalegasz. Zaprosiłam też Sama.
Nie czuła się na siłach dyskutować o innym
mężczyznie, gdy nogi się pod nią uginały po wspaniałym
prawie orgazmie.
 Muszę kończyć, pózniej o tym porozmawiamy.
 Nie wiem, co cię ugryzło, Elle, ale nie podoba mi
się to. Chcę dla ciebie jak najlepiej. Pragnę twojego
szczęścia.
Szczęścia? Akurat. Umarłaby z wrażenia, gdyby
wiedziała, co Elle przed chwilą robiła, nieważne, jak wiele
szczęścia jej to przynosiło.
 Wiem o tym. Też cię kocham. Pa, mamo.
Przerwała połączenie. Co powinna teraz zrobić?
Najrozsądniej byłoby iść do saloniku, posprzątać i
poczekać, aż Gabe wyjdzie spod prysznica, ale jakaś jej
cząstka chciała pobiec do niego na górę i dokończyć to, co
zaczęli.
Zły pomysł. Bardzo zły pomysł. Jeśli znowu zaczną,
nie zdołają się powstrzymać. Traciła rozum, ilekroć czuła
na sobie jego dłonie, a co dopiero usta. Sprawy z łatwością
mogłyby się wymknąć spod kontroli.
Ale czy to naprawdę byłoby takie złe?
Bawiła się aparatem i analizowała wydarzenia min-
ionej nocy.
131/234
Od pierwszej chwili, odkąd wręczył jej kwiaty do mo-
mentu, gdy zasnęli wtuleni w siebie, nie zrobił niczego, co
wzbudziłoby jej niepokój. Ba, stawał na głowie, by o nią za-
dbać. Rosół w puszce i czekolada na kuchennym blacie to
namacalne dowody. Nie wspomni już o benadrylu, który w
nią wmuszał. Właściwe, choć wtedy bardzo ją to zirytowało,
było właściwie urocze.
Wszystko to razem sprowadzało się do prostego
wniosku  myliła się. Boże drogi, bała się nawet myśleć, że
prawdziwy Gabe to ten, który jej towarzyszył w ciągu min-
ionych dwunastu godzin.
Usłyszała jego kroki na schodach i po chwili go
zobaczyła. Miał na sobie tylko dżinsy, te same co wczoraj. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wyciskamy.pev.pl