[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Słuchał to ich kto?
Zaś po pierwszej izbie Jagusia i Nastka Gołębianka chodziły, trzymały się wpół i cięgiem buchały
śmiechem , i coś sobie na ucho opowiadały - naglądał za nimi Szymek, starszy Dominikowej, z Nastki
oczów nie spuszczał, a co trochę z wódką do niej podchodził, zęby szczerzył i zagadywał.
Kowal wystrojony odświętnie, w czarnej kapocie i w portkach na cholewy wyłożonych, uwijał się
najrazniej, wszędzie był, ze wszystkimi pił, zapraszał, częstował, rajcował i zwijał się, że coraz to w
innej stronie widniał jego rudy łeb i piegowata twarz.
Młodzi przetańcowali parę razy, ale krótko i bez wielkiej ochoty, bo się za wieczerzą oglądali.
Starsi zaś poradzali, wójt, że był już napity, coraz głośniej mówił, wypuczał się, pięścią w stół walił i
nakazywał:
- Wójt wama to mówi, to wierzcie. Urzędnik jestem, papier do mnie przyszedł z nakazem, by gromadę
zwołać i z morgi grosz jaki na szkołę uchwalić...
- Wy sobie, Pietrze, uchwalcie i po dziesiątku z morgi, a my i tego grosza nie damy!
- Nie damy! - huknął któryś.
- Cicho, trzeba, kiej urzędowa osoba powiada...
- Szkoły nam takiej nie potrzeba! - powiedział Boryna
- A nie potrzeba! - powtórzyli inni chórem.
- Cie... w Woli szkoła jest, bez trzy zimy moje dzieci chodziły i co?... To nawet na książce tego pacierza
rozebrać nie potrafią... na psa taka nauka!
- Matki niechaj pacierza uczą, szkoła nie od tego, ja, wójt, wama mówię.
- A niby od czego? - wrzasnął ten z Woli podrywając się z ławy.
- Ja, wójt, wama rzeknę, ino pilnie słuchajcie... zaraz, po pierwsze... - ale nie wywiódł do końca, bo
Szymon na cały stół wykrzykiwał, że już ten las sprzedany %7łydy ocechowały i rąbać wnet będą, czekają
jeno mrozów i sanny.
- Niech cechują, na wycięcie poczekają... - wtrącił Boryna.
- Do komisarza ze skargą pójdziemy.
- Nie to, komisarz zawsze z dziedzicem trzyma, a gromadą iść, rębaczów rozpędzić.
- Ani jednego chojaka ściąć nie pozwolić!
- Skargę do sądu podać!
- Pijcie do mnie, Macieju, nie pora teraz uradzać! Po pijanemu łacno wygrażać choćby i Panu Bogu! -
zawołał młynarz nalewając. Nie w smak mu szły te rozmowy i odgrażania, bo się z %7łydami był ugodził i
miał im drzewo na swoim tartaku przy młynie rznąć.
Przepili i z miejsc się podnieśli, bo już zaczęli szykować do wieczerzy i wszelki sprzęt potrzebny znosić
na stoły i ustawiać.
Ale gospodarze nie zaniechali lasu, jakże, bolączka to była piekąca, więc się stłoczyli w kupę i
przyciszywszy głosy przed młynarzem radzili i umawiali się, by do Boryny się zejść i coś postanowić...
ale nie skończyli, bo wszedł Jambroży i prosto do nich przystał. Spóznił się, z dobrodziejem do chorego
jezdził aż na trzecią wieś, do Krosnowy, to teraz ostro wziął się do picia, aby dogonić...nie zdążył
jednak, bo już starsze kobiety zaśpiewały chórem:
A dokoła, drużbeczkowie, dokoła;
Zapraszajcie dobrych ludzi do stoła!
A na to, rumor czyniąc ławami, odkrzykli drużbowie:
A dyć my już poprosili - już siedzą.
Dajcie ino co dobrego - to zjedzą!
I z wolna zaczęli za stoły iść, a usadzać się na ławach.
Juści, że na pierwszym miejscu państwo młodzi, a w podle nich ze stron obu co najpierwsi, po
uważaniu, po majątku, po starszeństwie aż do druhen i dzieci - a ledwie się pomieścili, choć stoły
ustawili wzdłuż trzech ścian.
Tylko drużbowie nie siedli, by posługi czynić, i muzykanci.
Gwar przycichł, organista stojący odmawiał w głos modlitwę - jeno kowal powtarzał za nim, bo pono na
łacinie się rozumiał, a potem przepijali po tym kieliszeczku na zdrowie i dobry smak.
Kucharki wraz z drużbami wnosić poczęły dymiące ogromne donice z jadłem i przyśpiewywały:
Niesiem rosół z ryżem-
A w nim kurę z pierzem!
A przy drugiej potrawie:
Opieprzone słone flaki,
Jedzże, siaki taki!
Muzyka zaś zasiadła pod kominem i przygrywała z cicha piosneczki różne, bych się smaczniej jadło.
Pojadali też przystojnie, wolno, w milczeniu prawie, bo mało kto rzucił jakie słowo, że ino mlaskanie a
skrzybot łyżek zapełniały izbę, a gdy sobie już nieco podjedli i głód pierwszy zasycili, kowal znowu
flaszkę puścił w kolejkę, przy czym już i poczynali prawić z cicha, i przemawiać do się przez stoły.
Jagusia jedna jakby nic nie jadła, próżno ją Boryna niewolił, wpół brał i jak to dzieciątko prosił, cóż,
kiedy nawet mięsa przełknąć nie mogła, utrudzona była wielce i rozgrzana - tyle że to piwo zimne
popijała, a oczami wodziła po izbie i coś niecoś nasłuchiwała Borynowych szeptów.
- Jaguś, kuntentna jesteś, co? Zliczności ty moje! Jaguś, nie bój się, dobrze ci u mnie będzie, jak i u
matuli nie było lepiej... Panią se będziesz, Jaguś, panią... dziewkę ci przynajmę, byś się zbytnio nie
utrudzała... obaczysz!...
pogadywał z cicha, a w oczy miłośnie patrzył, na ludzi już nie bacząc, aż się w głos przekpiwali z niego.
- Jak ten kot do sperki się dobiera.
- A bo też spaśna, kiej ta lepa!
Stary kręci się i nogami przebiera, niczym ten kogut !
- Użyje se jucha stary, użyje! - wołał wójt.
- Jak ten pies na mrozie - mruknął zgryzliwie stary Szymon.
Gruchnęli śmiechem, a młynarz aż się pokładał na stole i pięścią grzmocił z uciechy.
Kucharki znowu zaśpiewały:
Niesiem miski tłustej jagły,
By se chudzielce podjadły!
- Jagno, przychyl no się, to ci coś rzeknę! - mówił wójt, przechylił się za Boryną, bo tuż przy nim
siedział, i uskubnął ją w bok - a to mę na chrzestnego proś!- zawołał ze śmiechem i łakomymi oczami
po niej wodził, bo mu się strasznie udała.
Poczerwieniała mocno, a kobiety na to buchnęły śmiechem i dalejże przekpiwać, dowcipy trefne sadzić i
poredzać, jak się ma z chłopem obchodzić! -
- A pierzynę co wieczór przed kominem nagrzewaj.
- Głównie tłusto jeść dawać, a krzepę miał będzie...
- I przypodchlibiaj, za szyję często ułapiaj.
- A miętko dzierż, to i nie pozna; gdzie go zawiedziesz! - jedna po drugiej prawiły, jak to zwyczajnie
kobiety, kiedy sobie podpiją i ozorom wolność dadzą.
Izba aż się trzęsła od śmiechu, a one tak rozpuszczały gęby, aż młynarzowa zaczęła im przekładać, by
wzgląd miały na dziewuchy i na dzieci, a organista też dowodził, że to wielki grzech siać zgorszenie i zły
przykład dawać.
- Bo - prawił - Pan Jezus nam rzekł i święci apostołowie, co wszystko w niewiniątka zgorszysz, to jakby
mnie samego; tak stoi w Piśmie Zwiętym - bo niepomiarkowanie w piciu, w jadle jak i w uczynkach [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl wyciskamy.pev.pl
Słuchał to ich kto?
Zaś po pierwszej izbie Jagusia i Nastka Gołębianka chodziły, trzymały się wpół i cięgiem buchały
śmiechem , i coś sobie na ucho opowiadały - naglądał za nimi Szymek, starszy Dominikowej, z Nastki
oczów nie spuszczał, a co trochę z wódką do niej podchodził, zęby szczerzył i zagadywał.
Kowal wystrojony odświętnie, w czarnej kapocie i w portkach na cholewy wyłożonych, uwijał się
najrazniej, wszędzie był, ze wszystkimi pił, zapraszał, częstował, rajcował i zwijał się, że coraz to w
innej stronie widniał jego rudy łeb i piegowata twarz.
Młodzi przetańcowali parę razy, ale krótko i bez wielkiej ochoty, bo się za wieczerzą oglądali.
Starsi zaś poradzali, wójt, że był już napity, coraz głośniej mówił, wypuczał się, pięścią w stół walił i
nakazywał:
- Wójt wama to mówi, to wierzcie. Urzędnik jestem, papier do mnie przyszedł z nakazem, by gromadę
zwołać i z morgi grosz jaki na szkołę uchwalić...
- Wy sobie, Pietrze, uchwalcie i po dziesiątku z morgi, a my i tego grosza nie damy!
- Nie damy! - huknął któryś.
- Cicho, trzeba, kiej urzędowa osoba powiada...
- Szkoły nam takiej nie potrzeba! - powiedział Boryna
- A nie potrzeba! - powtórzyli inni chórem.
- Cie... w Woli szkoła jest, bez trzy zimy moje dzieci chodziły i co?... To nawet na książce tego pacierza
rozebrać nie potrafią... na psa taka nauka!
- Matki niechaj pacierza uczą, szkoła nie od tego, ja, wójt, wama mówię.
- A niby od czego? - wrzasnął ten z Woli podrywając się z ławy.
- Ja, wójt, wama rzeknę, ino pilnie słuchajcie... zaraz, po pierwsze... - ale nie wywiódł do końca, bo
Szymon na cały stół wykrzykiwał, że już ten las sprzedany %7łydy ocechowały i rąbać wnet będą, czekają
jeno mrozów i sanny.
- Niech cechują, na wycięcie poczekają... - wtrącił Boryna.
- Do komisarza ze skargą pójdziemy.
- Nie to, komisarz zawsze z dziedzicem trzyma, a gromadą iść, rębaczów rozpędzić.
- Ani jednego chojaka ściąć nie pozwolić!
- Skargę do sądu podać!
- Pijcie do mnie, Macieju, nie pora teraz uradzać! Po pijanemu łacno wygrażać choćby i Panu Bogu! -
zawołał młynarz nalewając. Nie w smak mu szły te rozmowy i odgrażania, bo się z %7łydami był ugodził i
miał im drzewo na swoim tartaku przy młynie rznąć.
Przepili i z miejsc się podnieśli, bo już zaczęli szykować do wieczerzy i wszelki sprzęt potrzebny znosić
na stoły i ustawiać.
Ale gospodarze nie zaniechali lasu, jakże, bolączka to była piekąca, więc się stłoczyli w kupę i
przyciszywszy głosy przed młynarzem radzili i umawiali się, by do Boryny się zejść i coś postanowić...
ale nie skończyli, bo wszedł Jambroży i prosto do nich przystał. Spóznił się, z dobrodziejem do chorego
jezdził aż na trzecią wieś, do Krosnowy, to teraz ostro wziął się do picia, aby dogonić...nie zdążył
jednak, bo już starsze kobiety zaśpiewały chórem:
A dokoła, drużbeczkowie, dokoła;
Zapraszajcie dobrych ludzi do stoła!
A na to, rumor czyniąc ławami, odkrzykli drużbowie:
A dyć my już poprosili - już siedzą.
Dajcie ino co dobrego - to zjedzą!
I z wolna zaczęli za stoły iść, a usadzać się na ławach.
Juści, że na pierwszym miejscu państwo młodzi, a w podle nich ze stron obu co najpierwsi, po
uważaniu, po majątku, po starszeństwie aż do druhen i dzieci - a ledwie się pomieścili, choć stoły
ustawili wzdłuż trzech ścian.
Tylko drużbowie nie siedli, by posługi czynić, i muzykanci.
Gwar przycichł, organista stojący odmawiał w głos modlitwę - jeno kowal powtarzał za nim, bo pono na
łacinie się rozumiał, a potem przepijali po tym kieliszeczku na zdrowie i dobry smak.
Kucharki wraz z drużbami wnosić poczęły dymiące ogromne donice z jadłem i przyśpiewywały:
Niesiem rosół z ryżem-
A w nim kurę z pierzem!
A przy drugiej potrawie:
Opieprzone słone flaki,
Jedzże, siaki taki!
Muzyka zaś zasiadła pod kominem i przygrywała z cicha piosneczki różne, bych się smaczniej jadło.
Pojadali też przystojnie, wolno, w milczeniu prawie, bo mało kto rzucił jakie słowo, że ino mlaskanie a
skrzybot łyżek zapełniały izbę, a gdy sobie już nieco podjedli i głód pierwszy zasycili, kowal znowu
flaszkę puścił w kolejkę, przy czym już i poczynali prawić z cicha, i przemawiać do się przez stoły.
Jagusia jedna jakby nic nie jadła, próżno ją Boryna niewolił, wpół brał i jak to dzieciątko prosił, cóż,
kiedy nawet mięsa przełknąć nie mogła, utrudzona była wielce i rozgrzana - tyle że to piwo zimne
popijała, a oczami wodziła po izbie i coś niecoś nasłuchiwała Borynowych szeptów.
- Jaguś, kuntentna jesteś, co? Zliczności ty moje! Jaguś, nie bój się, dobrze ci u mnie będzie, jak i u
matuli nie było lepiej... Panią se będziesz, Jaguś, panią... dziewkę ci przynajmę, byś się zbytnio nie
utrudzała... obaczysz!...
pogadywał z cicha, a w oczy miłośnie patrzył, na ludzi już nie bacząc, aż się w głos przekpiwali z niego.
- Jak ten kot do sperki się dobiera.
- A bo też spaśna, kiej ta lepa!
Stary kręci się i nogami przebiera, niczym ten kogut !
- Użyje se jucha stary, użyje! - wołał wójt.
- Jak ten pies na mrozie - mruknął zgryzliwie stary Szymon.
Gruchnęli śmiechem, a młynarz aż się pokładał na stole i pięścią grzmocił z uciechy.
Kucharki znowu zaśpiewały:
Niesiem miski tłustej jagły,
By se chudzielce podjadły!
- Jagno, przychyl no się, to ci coś rzeknę! - mówił wójt, przechylił się za Boryną, bo tuż przy nim
siedział, i uskubnął ją w bok - a to mę na chrzestnego proś!- zawołał ze śmiechem i łakomymi oczami
po niej wodził, bo mu się strasznie udała.
Poczerwieniała mocno, a kobiety na to buchnęły śmiechem i dalejże przekpiwać, dowcipy trefne sadzić i
poredzać, jak się ma z chłopem obchodzić! -
- A pierzynę co wieczór przed kominem nagrzewaj.
- Głównie tłusto jeść dawać, a krzepę miał będzie...
- I przypodchlibiaj, za szyję często ułapiaj.
- A miętko dzierż, to i nie pozna; gdzie go zawiedziesz! - jedna po drugiej prawiły, jak to zwyczajnie
kobiety, kiedy sobie podpiją i ozorom wolność dadzą.
Izba aż się trzęsła od śmiechu, a one tak rozpuszczały gęby, aż młynarzowa zaczęła im przekładać, by
wzgląd miały na dziewuchy i na dzieci, a organista też dowodził, że to wielki grzech siać zgorszenie i zły
przykład dawać.
- Bo - prawił - Pan Jezus nam rzekł i święci apostołowie, co wszystko w niewiniątka zgorszysz, to jakby
mnie samego; tak stoi w Piśmie Zwiętym - bo niepomiarkowanie w piciu, w jadle jak i w uczynkach [ Pobierz całość w formacie PDF ]