[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Tak, to moja siostra Anneta, ta sama, którą Sternau wyratował w Paryżu, jak topiła się w
Sekwanie.
 Co za radość! Witam serdecznie. Tego się rzeczywiście nie spodziewałam.
Uścisnęła i serdecznie ucałowała Annet.
 Dziękuję pani  powiedziała Anneta  za to serdeczne przyjęcie. Bardzo się cieszę razem
z moim bratem, że taki klejnot znalazł i pokochał.
Kiedy po chwili Resedilla zeszła na dół i zastała tam ojca przy kucharskich czynnościach.
 Gdzie byłaś?  spytał zły.
 W moim pokoju.
 To idz tam z powrotem.
 Dlaczego?
92
 Bo tu nie jesteś potrzebna.
 Ale muszę się zająć kolacją.
 Zbyteczne. Dam sobie radę bez ciebie. Ten Gerard nie zasługuje na specjalne przysmaki.
Wiedziała dlaczego jest w tak złym humorze, więc szybko się odwróciła, aby nie widział
jej śmiechu, a po chwili powiedziała:
 A ja myślałam, że ty go wysoko cenisz!
 Terefere! Te czasy minęły bezpowrotnie.
 A to dlaczego?
 To akurat nic cię nie obchodzi. Gdzie ten dureń?
 W swoim pokoju.
 Mógłby spać na sianie razem z vaqueros, to miejsce odpowiednie dla niego. A gdzie ci
drudzy?
 Też na górze.
 Widziałaś ich?
 Naturalnie.
 Czy ty wiesz, co to za dziewczyna?
 A niby skąd?
 To jego narzeczona.
Resedilla przybrała bardzo zdziwioną minę.
 Jego narzeczona?  spytała.  Niemożliwe. Ja w to nie wierzę.
 Rób co chcesz, on sam mi to powiedział. Spotka go jednak kara. To jedzenie będzie mu
smakowało. Zamiast masła wziąłem łoju, zamiast cukru pieprzu, zamiast mleka octu a
zamiast cielęciny starą wołowiną. A teraz na dodatek wszystko to przypalę, niech sobie zęby
połamie a język spali od pieprzu.
 Ależ ojcze!
 Cicho, ani słowa! Kto jest taki głupi, że chce się żenić niech zjada takie właśnie
przysmaki. A teraz idz stąd, już przecież powiedziałem, że cię tu nie potrzebujemy.
 To nie uchodzi. Ty się w ogóle nie znasz na kuchni, co to będzie za pieczeń!  odparła ze
śmiechem.
 Właśnie dlatego ją dla niego piekę. Do diabła! Będę się mógł przynajmniej nacieszyć
widokiem tych powykrzywianych twarzy, gdy spróbują mych przysmaków. A teraz idz precz!
Wziął ją za ramię i wyprowadził z kuchni. Zmiejąc się poszła do Gerarda, aby go ostrzec
przed pieczenia, po czym zeszła do izby gościnnej i usiadła przy oknie.
Po jakimś czasie weszła służąca i zaczęła nakrywać stół. Pirnero pomagał jej w tym, a w
końcu kazał służącej iść na górę i zawołać gości. Sam swym zwyczajem usiadł przy oknie, ale
tym razem nie wyglądał przez nie, ale bacznie obserwował salę. Cieszył się na samą myśl
katuszy jakie przejdą jego goście przy specjalnym jedzeniu.
Wszyscy troje zeszli na dół i z wielką powagą usadowili się przy stole. Pirnero patrzył na
twarz Annety.
 Pfuj, co za koczkodan  mruczał pod nosem.  Taką starą dryndę wybrać sobie za żonę,
to sztuka. Ale cóż, przecież innej i tak by nie dostał.
Gerard złapał za widelec i z wielkim wysiłkiem wbił go w pieczeń.
 Wspaniałość!  zawołał mlaskając językiem.  Co za wyśmienita pieczeń, a jaka krucha.
Co to za pieczeń, senior Pirnero?
 Cielęca.
 To moja ulubiona.
 Ja także za nią przepadam, kochany Gerardzie  powiedziała towarzysząca mu dama 
ale moim zdaniem powinno sieją jeść na zimno.
93
 To prawda  odparł Gerard.  Na zimno jest o wiele lepsza. Odłożymy ją sobie na
kolację, a teraz poprosimy senioritę Resedillę, aby była tak dobra i upiekła nam kawałek
piersi bawolej, którą przywiezliśmy.
Pirnero zaczął potrząsać głową jakby chciał dać córce znak, żeby odmówiła, ona jednak
tego nie widziała lub nie chciała widzieć, bo wstała i powiedziała:
 Ależ oczywiście, nie mogę odmówić waszej prośbie, choć szkoda tak dobrej pieczeni.
 Naturalnie  mruczał Pirnero.  Co to za nonsens, aby pieczeń cielącą jeść na zimno.
 Moglibyśmy dostać tymczasem po kieliszku julepu, senior  zagadał go Gerard.
 Dwa kieliszki?
 Nie, trzy.
 Co? Dla tej damy także?
 Oczywiście.
 Hm, to potrafi tylko Indianka.
 Długi czas mieszkała wśród Indian.
Pirnero poszedł po wódkę i nalawszy trzy kieliszki postawił je przed gośćmi, sam zaś
ponownie poszedł pod okno.
Gerard wiedział, że Pirnero nie potrafi długo wytrzymać bez gadania, więc sam nic nie
mówił. I rzeczywiście po niedługiej chwili od strony okna dało się słyszeć:
 Paskudna pogoda.
Nikt mu nie odpowiedział.
 Na zewnątrz jest szkaradnie.
Ponieważ nadal nikt nic nie mówił obrócił się i nerwowo spytał:
 I co państwo na to?
 Na co?
 No, na tę pogodę.
 Bardzo ładna.
 Co? Aadna? Ta susza, ten skwar ma być ładną pogodą? Ale ja tu długo już nie zabawię.
 Dlaczego?  spytał Gerard.
 Wyjadę stąd.
 A dokąd?
 Do Pirna, do Saksonii.
 Aż tam?
 Tak, aż tam, bo stamtąd pochodzę.
 Ale czemu tak nagle? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wyciskamy.pev.pl