[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kosiarki do trawy. Niezależnie od tego, jak bardzo cierpiała,
gdyby go zabiła, aresztowałbym ją za morderstwo.
Po chwili zastanowienia odparłam:
- Za pewne rzeczy warto trafić do aresztu. - Osobiście nie
posunęłabym się tak daleko jak Sally, ale na pewno nie
zamierzałam o tym mówić Wyattowi. Kobiety powinny
trzymać się razem. Pomyślałam, że to będzie dla niego dobra
lekcja: z kobietami lepiej nie zadzierać. Gdyby mógł pokonać
swoją skłonność do szufladkowania zachowań według
łamanych praw, z pewnością zrozumiałby Sally. - Kobieta ceni
swoje rzeczy tak samo jak mężczyzna swoje zabawki. Czy
masz coś, co jest ci szczególnie drogie, na przykład należało do
twojego ojca albo samochód... - Nagle uderzyła mnie
szokująca myśl. Spojrzałam na niego ze zgrozą. - Ty nie masz
samochodu! - W jego garażu stał tylko crown vic, który jako
wóz policyjny był własnością miasta.
- Oczywiście, że mam samochód - uśmiechnął się,
spoglądając na dwie wielkie michy, które wypełnił czterema
tuzinami pączków rozdrobnionych na kawałki wielkości kęsa. -
Co mam robić teraz?
261
- Roztrzep jajka. Nie mówię o wozie policyjnym - wyjaśni-
łam. - Co się stało z twoim tahoe? - Dwa lata temu, kiedy się z
nim spotykałam, jezdził dużym, czarnym chevroletem tahoe.
- Wymieniłem go. - Szybko roztrzepał dwa jajka, a potem
wbił kolejne dwa do oddzielnej miseczki i również je rozmącił.
- Na co? W garażu nic więcej nie stoi.
- Na avalanche. Mam go od trzech miesięcy. Też czarny.
- Ale gdzie jest?
- Moja siostra Lisa pożyczyła go dwa tygodnie temu, kiedy
swój musiała oddać do warsztatu. - Zmarszczył brwi. - Już
dawno powinna mi go oddać. - Wziął do ręki telefon
bezprzewodowy, wystukał numer i włożył słuchawkę między
ramię a brodę. - Cześć Lise. Przypomniało mi się, że jeszcze
mi nie oddałaś samochodu. Twój ciągle stoi w warsztacie?
Dlaczego tak długo? - Słuchał przez chwilę. -Okej, nie ma
sprawy Po prostu mi się przypomniało. - Urwał i usłyszałam
kobiecy głos, ale nie mogłam rozróżnić słów. - Naprawdę?
Niemożliwe. - Roześmiał się. - Tak, to prawda. Opowiem ci
szczegóły, kiedy już to rozwikłamy Dobrze. Tak. To na razie.
Wyłączył słuchawkę i odłożył ją na stół, a potem spojrzał
na swój warsztat pracy
- Co teraz?
- Do każdej miski wlej po puszce skondensowanego mleka.
-Spojrzałam na niego podejrzliwie. - Dlaczego powiedziałeś
to prawda ?
- Chodziło o pewną sprawę, nad którą pracuję.
Miałam przeczucie, że to ja jestem tą sprawą, nad którą
pracuje Wyatt, ale musiałam być w szczytowej formie, żeby
wygrać z nim w kłótni, więc na razie sobie odpuściłam.
- Kiedy odbierze swój samochód?
- Prawdopodobnie w piątek. Podejrzewam jednak, że
bardzo lubi jezdzić moją półciężarówką. Tyle tam dzwonków i
gwizdków.
262
- Mrugnął do mnie. - Ty też lubisz pikapy, więc na pewno
ci się spodoba. Zlicznie będziesz w niej wyglądać.
Gdyby jednak się mylił, musiałabym poważnie
popracować nad swoim wizerunkiem. Ogarniało mnie coraz
większe zmęczenie, więc poleciłam Wyattowi, by dodał resztę
składników: sól, cynamon, jeszcze trochę mleka i odrobinę
wanilii. Wymieszał to wszystko, a potem zawartość obu misek
wylał do form do pieczenia. Piekarnik już się rozgrzał, więc
Wyatt wstawił do środka obie formy i nastawił zegar na pół
godziny.
- I to wszystko? - spytał, zdziwiony, że tak łatwo poszło.
- To wszystko. Jeśli pozwolisz, pójdę umyć zęby i położę
się spać. Kiedy zegar zadzwoni, wyjmij formy, przykryj je
folią aluminiową i wstaw do lodówki. Rano zrobię sos
maślany. - Ze zmęczeniem dzwignęłam się na nogi. Goniłam
resztką sił.
Jego twarz złagodniała, bez słowa wziął mnie na ręce.
Położyłam głowę na jego ramieniu.
- Często to robisz - powiedziałam, kiedy niósł mnie na
górę.
- To znaczy, często bierzesz mnie na ręce.
- Cała przyjemność po mojej stronie. %7łałuję tylko, że robię
to w takich okolicznościach. - Aagodny wyraz jego twarzy
zastąpiła posępna mina. - To okropne, że tak cierpisz.
Zabiłbym tego skurwysyna, który ci to zrobił.
- Aha! Teraz wiesz, co czuła Sally - powiedziałam
triumfalnym tonem. Za wszelką cenę chciałam zyskać
przewagę nad nim, choć może nie aż tak bardzo, by dać się
postrzelić i przeżyć wypadek samochodowy Z drugiej strony,
skoro już się stało, dlaczego tego nie wykorzystać? Niemądrze
jest odrzucić kartę atutową, niezależnie od tego, jak trafiła w
twoje ręce.
Umyłam zęby, a potem Wyatt pomógł mi się rozebrać i
otulił kołdrą. Zasnęłam, zanim wyszedł z pokoju.
263
Przespałam całą noc, nie obudziłam się nawet wtedy, gdy
położył się koło mnie. Ocknęłam się, kiedy zadzwonił jego
budzik, i w półśnie wyciągnęłam rękę i pogłaskałam go po
boku.
- Jak się czujesz? - spytał, kładąc się na plecach i
odwracając do mnie głowę.
- Nie tak zle, jak się tego obawiałam. Lepiej niż wczoraj
wieczorem. Ale oczywiście nie wiem, co będzie, kiedy wstanę.
Mam podbite oczy? - Wstrzymałam oddech, czekając na
odpowiedz.
- Nie tak bardzo - odparł, przyglądając mi się. - Siniaki nie
są większe niż wczoraj. Pewnie pomogły te czary, które
odprawiłaś u rodziców.
Dzięki Bogu. Dziś na wszelki wypadek znowu przyłożę
sobie okłady z lodu. Nie chciałam wyglądać jak szop pracz.
Nie wstaliśmy od razu z łóżka. Wyatt przeciągnął się i
ziewnął, a potem sennie znowu umościł się w pościeli. Tuż
poniżej pasa wyrósł mu interesujący namiocik z kołdry Miałam
ochotę go dotknąć, ale byłoby to okrutne, skoro postanowiłam
powstrzymać się od uprawiania seksu. Nie, zle się wyraziłam:
chciałam to zrobić, ale wiedziałam, że powinniśmy poczekać,
aż ustalimy między sobą parę spraw. Tak czy inaczej, bardzo,
bardzo mi się chciało.
Zanim uległam pokusie - znowu - zmusiłam się do
odwrócenia uwagi i ostrożnie usiadłam. Zabolało. Bardzo.
Przygryzając wargę, spuściłam nogi z łóżka, wstałam i
zrobiłam krok do przodu. I jeszcze jeden. Pochylona i
kuśtykając jak staruszka, poszłam do łazienki. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl wyciskamy.pev.pl
kosiarki do trawy. Niezależnie od tego, jak bardzo cierpiała,
gdyby go zabiła, aresztowałbym ją za morderstwo.
Po chwili zastanowienia odparłam:
- Za pewne rzeczy warto trafić do aresztu. - Osobiście nie
posunęłabym się tak daleko jak Sally, ale na pewno nie
zamierzałam o tym mówić Wyattowi. Kobiety powinny
trzymać się razem. Pomyślałam, że to będzie dla niego dobra
lekcja: z kobietami lepiej nie zadzierać. Gdyby mógł pokonać
swoją skłonność do szufladkowania zachowań według
łamanych praw, z pewnością zrozumiałby Sally. - Kobieta ceni
swoje rzeczy tak samo jak mężczyzna swoje zabawki. Czy
masz coś, co jest ci szczególnie drogie, na przykład należało do
twojego ojca albo samochód... - Nagle uderzyła mnie
szokująca myśl. Spojrzałam na niego ze zgrozą. - Ty nie masz
samochodu! - W jego garażu stał tylko crown vic, który jako
wóz policyjny był własnością miasta.
- Oczywiście, że mam samochód - uśmiechnął się,
spoglądając na dwie wielkie michy, które wypełnił czterema
tuzinami pączków rozdrobnionych na kawałki wielkości kęsa. -
Co mam robić teraz?
261
- Roztrzep jajka. Nie mówię o wozie policyjnym - wyjaśni-
łam. - Co się stało z twoim tahoe? - Dwa lata temu, kiedy się z
nim spotykałam, jezdził dużym, czarnym chevroletem tahoe.
- Wymieniłem go. - Szybko roztrzepał dwa jajka, a potem
wbił kolejne dwa do oddzielnej miseczki i również je rozmącił.
- Na co? W garażu nic więcej nie stoi.
- Na avalanche. Mam go od trzech miesięcy. Też czarny.
- Ale gdzie jest?
- Moja siostra Lisa pożyczyła go dwa tygodnie temu, kiedy
swój musiała oddać do warsztatu. - Zmarszczył brwi. - Już
dawno powinna mi go oddać. - Wziął do ręki telefon
bezprzewodowy, wystukał numer i włożył słuchawkę między
ramię a brodę. - Cześć Lise. Przypomniało mi się, że jeszcze
mi nie oddałaś samochodu. Twój ciągle stoi w warsztacie?
Dlaczego tak długo? - Słuchał przez chwilę. -Okej, nie ma
sprawy Po prostu mi się przypomniało. - Urwał i usłyszałam
kobiecy głos, ale nie mogłam rozróżnić słów. - Naprawdę?
Niemożliwe. - Roześmiał się. - Tak, to prawda. Opowiem ci
szczegóły, kiedy już to rozwikłamy Dobrze. Tak. To na razie.
Wyłączył słuchawkę i odłożył ją na stół, a potem spojrzał
na swój warsztat pracy
- Co teraz?
- Do każdej miski wlej po puszce skondensowanego mleka.
-Spojrzałam na niego podejrzliwie. - Dlaczego powiedziałeś
to prawda ?
- Chodziło o pewną sprawę, nad którą pracuję.
Miałam przeczucie, że to ja jestem tą sprawą, nad którą
pracuje Wyatt, ale musiałam być w szczytowej formie, żeby
wygrać z nim w kłótni, więc na razie sobie odpuściłam.
- Kiedy odbierze swój samochód?
- Prawdopodobnie w piątek. Podejrzewam jednak, że
bardzo lubi jezdzić moją półciężarówką. Tyle tam dzwonków i
gwizdków.
262
- Mrugnął do mnie. - Ty też lubisz pikapy, więc na pewno
ci się spodoba. Zlicznie będziesz w niej wyglądać.
Gdyby jednak się mylił, musiałabym poważnie
popracować nad swoim wizerunkiem. Ogarniało mnie coraz
większe zmęczenie, więc poleciłam Wyattowi, by dodał resztę
składników: sól, cynamon, jeszcze trochę mleka i odrobinę
wanilii. Wymieszał to wszystko, a potem zawartość obu misek
wylał do form do pieczenia. Piekarnik już się rozgrzał, więc
Wyatt wstawił do środka obie formy i nastawił zegar na pół
godziny.
- I to wszystko? - spytał, zdziwiony, że tak łatwo poszło.
- To wszystko. Jeśli pozwolisz, pójdę umyć zęby i położę
się spać. Kiedy zegar zadzwoni, wyjmij formy, przykryj je
folią aluminiową i wstaw do lodówki. Rano zrobię sos
maślany. - Ze zmęczeniem dzwignęłam się na nogi. Goniłam
resztką sił.
Jego twarz złagodniała, bez słowa wziął mnie na ręce.
Położyłam głowę na jego ramieniu.
- Często to robisz - powiedziałam, kiedy niósł mnie na
górę.
- To znaczy, często bierzesz mnie na ręce.
- Cała przyjemność po mojej stronie. %7łałuję tylko, że robię
to w takich okolicznościach. - Aagodny wyraz jego twarzy
zastąpiła posępna mina. - To okropne, że tak cierpisz.
Zabiłbym tego skurwysyna, który ci to zrobił.
- Aha! Teraz wiesz, co czuła Sally - powiedziałam
triumfalnym tonem. Za wszelką cenę chciałam zyskać
przewagę nad nim, choć może nie aż tak bardzo, by dać się
postrzelić i przeżyć wypadek samochodowy Z drugiej strony,
skoro już się stało, dlaczego tego nie wykorzystać? Niemądrze
jest odrzucić kartę atutową, niezależnie od tego, jak trafiła w
twoje ręce.
Umyłam zęby, a potem Wyatt pomógł mi się rozebrać i
otulił kołdrą. Zasnęłam, zanim wyszedł z pokoju.
263
Przespałam całą noc, nie obudziłam się nawet wtedy, gdy
położył się koło mnie. Ocknęłam się, kiedy zadzwonił jego
budzik, i w półśnie wyciągnęłam rękę i pogłaskałam go po
boku.
- Jak się czujesz? - spytał, kładąc się na plecach i
odwracając do mnie głowę.
- Nie tak zle, jak się tego obawiałam. Lepiej niż wczoraj
wieczorem. Ale oczywiście nie wiem, co będzie, kiedy wstanę.
Mam podbite oczy? - Wstrzymałam oddech, czekając na
odpowiedz.
- Nie tak bardzo - odparł, przyglądając mi się. - Siniaki nie
są większe niż wczoraj. Pewnie pomogły te czary, które
odprawiłaś u rodziców.
Dzięki Bogu. Dziś na wszelki wypadek znowu przyłożę
sobie okłady z lodu. Nie chciałam wyglądać jak szop pracz.
Nie wstaliśmy od razu z łóżka. Wyatt przeciągnął się i
ziewnął, a potem sennie znowu umościł się w pościeli. Tuż
poniżej pasa wyrósł mu interesujący namiocik z kołdry Miałam
ochotę go dotknąć, ale byłoby to okrutne, skoro postanowiłam
powstrzymać się od uprawiania seksu. Nie, zle się wyraziłam:
chciałam to zrobić, ale wiedziałam, że powinniśmy poczekać,
aż ustalimy między sobą parę spraw. Tak czy inaczej, bardzo,
bardzo mi się chciało.
Zanim uległam pokusie - znowu - zmusiłam się do
odwrócenia uwagi i ostrożnie usiadłam. Zabolało. Bardzo.
Przygryzając wargę, spuściłam nogi z łóżka, wstałam i
zrobiłam krok do przodu. I jeszcze jeden. Pochylona i
kuśtykając jak staruszka, poszłam do łazienki. [ Pobierz całość w formacie PDF ]