[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Może nie zależy mi zbytnio na tym, z kim jestem
widziana! - odrzekła arogancko i wzięła z szafki pozostawioną
torebkę.
- Podejdz tutaj na chwilę - powiedział spokojnym głosem.
- Po co? %7łebyś z bliska mógł się przekonać o mojej
głupocie?
- Podejdz do mnie, proszę. Miałem fatalny dzień.
Odłożyła torebkę i zbliżyła się doń, wciąż zdenerwowana.
Joel objął ją w pasie i oparł głowę na jej piersiach.
- Chcesz się przejść? - zapytał.
- Nie - odparła krótko. Nadal miała do niego żal.
- Chodz - nalegał.
Wstał i ruszyli w stronę drzwi. Trzymali się za ręce. Przez
długi czas nie odzywali się do siebie. Obeszli dom i skierowali
się alejką w dół, do zatoki. Tam usiadła na dużym, płaskim
kamieniu. Wpatrywała się w roztaczającą się przed nimi
przestrzeli, wsłuchiwała się w rytmiczne pluskanie fal. Joel
kucnął na piaszczystym brzegu i zaczął rzucać do wody
kamyki.
- Przywiozłem tutaj Brendę - odezwał się.
- Wiem.
- Więc dlaczego nic nie mówisz?
- Nie chciałam poruszać tego tematu. Widziałam, że coś
jest nie tak.
- Niestety, nie układa się najlepiej. Powtórzyła się ta sama
sytuacja.
Rzucił kolejny kamień, który, odbijając się po
powierzchni, zniknął w wodzie.
- No, ale sam fakt, że w końcu przyjechała, jest dobrym
znakiem na przyszłość, nieprawdaż?
- Można powiedzieć, że zastosowałem szantaż, żeby ją tu
ściągnąć. - Westchnął. - Jej młodsza siostra, Lynn, chce wyjść
za rybaka z okolicy. Za faceta, którego znam. I jej rodzina
chce, abym z nim porozmawiał...
Emma usłyszała następny plusk.
- ...Powiedziałem, że się zgadzam, ale pod warunkiem, że
Brenda przyjedzie zobaczyć się z synem.
- No i przywiozłeś ją tutaj. To się liczy.
- Tak, tylko że teraz mój syn leży na górze w łóżku z
oczami zaczerwienionymi od płaczu. Rzeczywiście, to się
liczy.
- Nie bądz dla siebie zbyt surowy - pocieszyła go Emma. -
Zrobiłeś to, co powinieneś.
- Naprawdę tak uważasz?
Podniósł się i przytulił ją do siebie, opierając podbródek
na jej głowie.
- Cudownie pachniesz - szepnął.
- Cóż z tego, kiedy nie czuję się najlepiej - wyjaśniła. - W
końcu po tym, jak mnie rozczarowałeś, spędziłam wieczór z
Louisem Richterem.
- Ja? W jaki sposób?
- Na turnieju czułam się wspaniale. Podarowałeś mi różę,
a potem, jakby nic się nie stało, porzuciłeś mnie na przyjęciu
dla swojej eks - żony.
Wreszcie wyrzuciła to z siebie! Teraz czekała na jego
odpowiedz.
- Rozumiem. Sądzisz więc, że mogłem postąpić inaczej?
- Szczerze mówiąc... chyba nie - odrzekła i poczuła się
znacznie lepiej.
Odchylił jej głowę do tyłu i w świetle księżyca widziała
jego delikatny uśmiech.
- Nie wiem, co bym zrobił bez ciebie.
Dotknął jej warg i wtedy kłopoty całego dnia zniknęły.
Pocałunek, którego jej tak brakowało, pochłonął ich
całkowicie.
Obojgu brakowało tchu, kiedy przestali. Patrzyli sobie
głęboko w oczy.
- Nie opuszczaj mnie, Emmo - wyszeptał.
- Nie - powiedziała cicho. - Obiecuję.
ROZDZIAA 10
- To znowu on! - krzyczała pani Grundy z hallu na
piętrze.
- Czego on chce o tej porze? - zawołała sennie Emma. Na
szarzejącym niebie pojawiły się pierwsze promyki
wschodzącego słońca, a jej wcale nie chciało się wychodzić z
łóżka.
- Nie powiedział - odparła oschle pani Grundy.
Najwyrazniej Joel musiał wejść do środka, bowiem Emma
usłyszała jego głos.
- Emmo, potrzebuję twojej pomocy!
- Nie wolno panu tam wchodzić! - krzyknęła pani Grundy
głosem pełnym oburzenia, jakby myślała, że Joel pragnie
zrobić jej zdjęcie do Playboya. - Nie jesteśmy ubrane!
- Wszystko w porządku, pani Grundy! - zawołała Emma.
- Przyjmę go na dole!
Narzuciła na siebie szlafrok i podążyła w dół za swoją
gospodynią, która miała okazję do sprawdzenia, czy jej
czerwona podomka dokładnie okrywa całe ciało.
- Uwielbiasz urządzać takie najścia, prawda? - rzekła po
cichu, gdy zeszła na dół.
- Och, daj spokój! - odrzekł przygnębiony. - Chyba nie
uważasz, że zrobiłem to specjalnie.
- Wyraznie chcesz rozzłościć panią Grundy?! - Wciągnęła
go do kuchni. - Teraz mów, co się stało?
- Wszyscy mają grypę - poinformował Joel. - Obaj
chłopcy i pani Gamble również. Czy mogłabyś przyjść do
mnie i zostać z nimi?
- Może powinieneś zadzwonić po doktora? - zapytała z
troską w głosie.
- Już to zrobiłem. Doktor powiedział, żeby natychmiast
dać im dużo płynów, trochę aspiryny i wszystko, co chcą do
zjedzenia. - Przygładził ręką włosy. - Nie mogę zostać w
domu, Emmo. Mam mnóstwo pracy. Czy możesz zostać z
chłopcami? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl wyciskamy.pev.pl
- Może nie zależy mi zbytnio na tym, z kim jestem
widziana! - odrzekła arogancko i wzięła z szafki pozostawioną
torebkę.
- Podejdz tutaj na chwilę - powiedział spokojnym głosem.
- Po co? %7łebyś z bliska mógł się przekonać o mojej
głupocie?
- Podejdz do mnie, proszę. Miałem fatalny dzień.
Odłożyła torebkę i zbliżyła się doń, wciąż zdenerwowana.
Joel objął ją w pasie i oparł głowę na jej piersiach.
- Chcesz się przejść? - zapytał.
- Nie - odparła krótko. Nadal miała do niego żal.
- Chodz - nalegał.
Wstał i ruszyli w stronę drzwi. Trzymali się za ręce. Przez
długi czas nie odzywali się do siebie. Obeszli dom i skierowali
się alejką w dół, do zatoki. Tam usiadła na dużym, płaskim
kamieniu. Wpatrywała się w roztaczającą się przed nimi
przestrzeli, wsłuchiwała się w rytmiczne pluskanie fal. Joel
kucnął na piaszczystym brzegu i zaczął rzucać do wody
kamyki.
- Przywiozłem tutaj Brendę - odezwał się.
- Wiem.
- Więc dlaczego nic nie mówisz?
- Nie chciałam poruszać tego tematu. Widziałam, że coś
jest nie tak.
- Niestety, nie układa się najlepiej. Powtórzyła się ta sama
sytuacja.
Rzucił kolejny kamień, który, odbijając się po
powierzchni, zniknął w wodzie.
- No, ale sam fakt, że w końcu przyjechała, jest dobrym
znakiem na przyszłość, nieprawdaż?
- Można powiedzieć, że zastosowałem szantaż, żeby ją tu
ściągnąć. - Westchnął. - Jej młodsza siostra, Lynn, chce wyjść
za rybaka z okolicy. Za faceta, którego znam. I jej rodzina
chce, abym z nim porozmawiał...
Emma usłyszała następny plusk.
- ...Powiedziałem, że się zgadzam, ale pod warunkiem, że
Brenda przyjedzie zobaczyć się z synem.
- No i przywiozłeś ją tutaj. To się liczy.
- Tak, tylko że teraz mój syn leży na górze w łóżku z
oczami zaczerwienionymi od płaczu. Rzeczywiście, to się
liczy.
- Nie bądz dla siebie zbyt surowy - pocieszyła go Emma. -
Zrobiłeś to, co powinieneś.
- Naprawdę tak uważasz?
Podniósł się i przytulił ją do siebie, opierając podbródek
na jej głowie.
- Cudownie pachniesz - szepnął.
- Cóż z tego, kiedy nie czuję się najlepiej - wyjaśniła. - W
końcu po tym, jak mnie rozczarowałeś, spędziłam wieczór z
Louisem Richterem.
- Ja? W jaki sposób?
- Na turnieju czułam się wspaniale. Podarowałeś mi różę,
a potem, jakby nic się nie stało, porzuciłeś mnie na przyjęciu
dla swojej eks - żony.
Wreszcie wyrzuciła to z siebie! Teraz czekała na jego
odpowiedz.
- Rozumiem. Sądzisz więc, że mogłem postąpić inaczej?
- Szczerze mówiąc... chyba nie - odrzekła i poczuła się
znacznie lepiej.
Odchylił jej głowę do tyłu i w świetle księżyca widziała
jego delikatny uśmiech.
- Nie wiem, co bym zrobił bez ciebie.
Dotknął jej warg i wtedy kłopoty całego dnia zniknęły.
Pocałunek, którego jej tak brakowało, pochłonął ich
całkowicie.
Obojgu brakowało tchu, kiedy przestali. Patrzyli sobie
głęboko w oczy.
- Nie opuszczaj mnie, Emmo - wyszeptał.
- Nie - powiedziała cicho. - Obiecuję.
ROZDZIAA 10
- To znowu on! - krzyczała pani Grundy z hallu na
piętrze.
- Czego on chce o tej porze? - zawołała sennie Emma. Na
szarzejącym niebie pojawiły się pierwsze promyki
wschodzącego słońca, a jej wcale nie chciało się wychodzić z
łóżka.
- Nie powiedział - odparła oschle pani Grundy.
Najwyrazniej Joel musiał wejść do środka, bowiem Emma
usłyszała jego głos.
- Emmo, potrzebuję twojej pomocy!
- Nie wolno panu tam wchodzić! - krzyknęła pani Grundy
głosem pełnym oburzenia, jakby myślała, że Joel pragnie
zrobić jej zdjęcie do Playboya. - Nie jesteśmy ubrane!
- Wszystko w porządku, pani Grundy! - zawołała Emma.
- Przyjmę go na dole!
Narzuciła na siebie szlafrok i podążyła w dół za swoją
gospodynią, która miała okazję do sprawdzenia, czy jej
czerwona podomka dokładnie okrywa całe ciało.
- Uwielbiasz urządzać takie najścia, prawda? - rzekła po
cichu, gdy zeszła na dół.
- Och, daj spokój! - odrzekł przygnębiony. - Chyba nie
uważasz, że zrobiłem to specjalnie.
- Wyraznie chcesz rozzłościć panią Grundy?! - Wciągnęła
go do kuchni. - Teraz mów, co się stało?
- Wszyscy mają grypę - poinformował Joel. - Obaj
chłopcy i pani Gamble również. Czy mogłabyś przyjść do
mnie i zostać z nimi?
- Może powinieneś zadzwonić po doktora? - zapytała z
troską w głosie.
- Już to zrobiłem. Doktor powiedział, żeby natychmiast
dać im dużo płynów, trochę aspiryny i wszystko, co chcą do
zjedzenia. - Przygładził ręką włosy. - Nie mogę zostać w
domu, Emmo. Mam mnóstwo pracy. Czy możesz zostać z
chłopcami? [ Pobierz całość w formacie PDF ]