[ Pobierz całość w formacie PDF ]
To ten pas, który Khemsa dał mi przed śmiercią odparł
Cymeryjczyk, otaczając
krzepkim ramieniem wiotką talię dziewczyny. Tak,
znalazłem go na szlaku. To niezwykły
pas; pokażę ci go, jak znajdę chwilę czasu. Przeciw
niektórym zaklęciom okazał się
nieskuteczny, ale przeciw innym bardzo mi pomógł, a dobry
kindżał to najskuteczniejsze
zaklęcie.
Ale skoro dzięki pasowi zwyciężyłeś Władcę
powiedziała Yasmina to dlaczego
nie powiodło się to Khemsie?
Conan potrząsnął głową.
Kto wie? Khemsa był sługą Władcy, może to osłabiło jego
siłę? Nade mną nie miał
takiej władzy jak nad Khemsa. Jednak nie mogę powiedzieć,
że go zwyciężyłem. Wprawdzie
umknął, ale mam wrażenie, że jeszcze się z nim spotkamy.
Chcę, by od jego siedziby dzieliła
nas jak największa odległość.
Poczuł ulgę znalazłszy spętane konie przy tamaryszkach,
tam gdzie je zostawili. Odwiązał
je szybko, osiodłał czarnego ogiera i posadził dziewczynę
przed sobą. Pozostałe konie ruszyły
za nimi nabrawszy sił po popasie.
I co teraz? spytała. Do Afgulistanu?
Nie tak zaraz! uśmiechnął się blado. Ktoś, może
gubernator, zabił moich siedmiu
Strona 81
Howard Robert E - Conan ryzykant.txt
naczelników. Ci moi głupcy myślą, że miałem z tym coś
wspólnego, i dopóki nie przekonam
ich, że się mylą, będą mnie ścigać jak rannego szakala.
A co ze mną? Jeżeli naczelnicy nie żyją, to jestem dla
ciebie bezużyteczna jako
zakładniczka. Chcesz mnie zabić, żeby ich pomścić?
Obrzucił ją roziskrzonym spojrzeniem i roześmiał się,
słysząc takie niedorzeczne słowa.
A więc jedzmy do granicy powiedziała. Tam będziesz
bezpieczny przed
Afgulisami&
Tak, na vendhyańskiej szubienicy.
Jestem królową Vendhyi przypomniała mu, na chwilę
przybierając dawny władczy
ton. Ocaliłeś mi życie. Otrzymasz za to nagrodę.
Zabrzmiało to nie tak, jak chciała. Conan żachnął się.
Zatrzymaj swoje skarby dla swych dworskich kundli,
księżniczko. Jeżeli ty jesteś
władczynią równin, to ja jestem władcą gór i nie zabiorę
cię nawet na krok w kierunku
vendhyańskiej granicy!
Byłbyś bezpieczny& zaczęła z niedowierzaniem.
A ty byłabyś znów Devi przerwał jej. Nie, dziękuję,
wolę cię taką, jaka jesteś
teraz: kobietą z krwi i kości, jadącą ze mną w siodle.
Przecież nie możesz mnie zatrzymać! krzyknęła. Nie
możesz&
Poczekaj, a przekonasz się! poradził cierpko.
Przecież zapłaciłabym ogromny okup&
Niech diabli wezmą twój okup! odparł szorstko,
mocniej zaciskając ręce na jej
wiotkiej talii. Całe królestwo Vendhyi nie ma mi do
zaofiarowania niczego, czego
pragnąłbym choć w połowie tak silnie, jak pragnę ciebie.
Porwałem cię, ryzykując życiem;
jeżeli twoi dworacy chcą cię z powrotem, niech przyjadą
do Zaibaru i odbiją cię siłą.
Przecież nie masz już ludzi! wykrzyknęła. Jesteś
ścigany. Jak zdołasz ocalić
własne życie, nie mówiąc o moim?
Mam jeszcze w górach przyjaciół odparł. Wódz
Churakzajczyków ukryje cię w
bezpiecznym miejscu, dopóki nie dogadam się z Afgulisami.
Jeżeli nie zechcą mnie
wysłuchać, to, na Croma, pojadę z tobą na północ, do
stepowych kozaków. Zanim przybyłem
na Wschód, byłem hetmanem Wolnych Towarzyszy. Uczynię cię
królową dorzecza
Strona 82
Howard Robert E - Conan ryzykant.txt
Zaporoski!
Nie chcę! opierała się. Nie możesz mnie zmusić&
Jeżeli ten pomysł jest ci tak niemiły spytał to
dlaczego tak chętnie nadstawiałaś
usta do pocałunków?
Nawet królowa jest tylko kobietą odparła, rumieniąc
się. I dlatego, że jestem
królową, muszę brać pod uwagę interesy mojego królestwa.
Nie zabieraj mnie w jakieś obce
kraje. Wróć ze mną do Vendhyi!
A czy uczynisz mnie swoim królem? spytał, uśmiechając
się sardonicznie.
Cóż, zwyczaje& zająknęła się, a Conan przerwał jej ze
śmiechem:
Tak, zwyczaje cywilizowanych ludzi, które nie pozwolą
ci uczynić tego, co byś chciała.
Wyjdziesz za jakiegoś starego, pomarszczonego króla z
równin, a ja ruszę w swoją drogę,
zabierając jako jedyną pamiątkę wspomnienie paru
skradzionych pocałunków? Ha!
Ale ja muszę wrócić do mego królestwa! powtórzyła
bezradnie.
Po co? pytał ze złością. Wycierać tyłkiem złote
trony i słuchać pochlebstw głupio
uśmiechniętych fircyków w aksamitnych szatach? I co ci to
da? Słuchaj: urodziłem się w
górach Cymerii, gdzie wszyscy są barbarzyńcami. Byłem
najemnym żołnierzem, korsarzem,
kozakiem robiłem sto innych rzeczy. Który król
przemierzył tyle krajów, stoczył tyle
bitew, kochał tyle kobiet i zdobywał takie łupy jak ja?
Przybyłem do Gulistanu, by zebrać hordę i splądrować
południowe królestwa; między
innymi i twoje. Zostałem wodzem Afgulisów i miał to być
dopiero początek. Jeżeli zdołam
ich przejednać, w ciągu roku pójdzie za mną tuzin innych
plemion. Jeżeli nie, wrócę na stepy
i razem z kozakami będę grabił pogranicze Turanu. A ty [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl wyciskamy.pev.pl
To ten pas, który Khemsa dał mi przed śmiercią odparł
Cymeryjczyk, otaczając
krzepkim ramieniem wiotką talię dziewczyny. Tak,
znalazłem go na szlaku. To niezwykły
pas; pokażę ci go, jak znajdę chwilę czasu. Przeciw
niektórym zaklęciom okazał się
nieskuteczny, ale przeciw innym bardzo mi pomógł, a dobry
kindżał to najskuteczniejsze
zaklęcie.
Ale skoro dzięki pasowi zwyciężyłeś Władcę
powiedziała Yasmina to dlaczego
nie powiodło się to Khemsie?
Conan potrząsnął głową.
Kto wie? Khemsa był sługą Władcy, może to osłabiło jego
siłę? Nade mną nie miał
takiej władzy jak nad Khemsa. Jednak nie mogę powiedzieć,
że go zwyciężyłem. Wprawdzie
umknął, ale mam wrażenie, że jeszcze się z nim spotkamy.
Chcę, by od jego siedziby dzieliła
nas jak największa odległość.
Poczuł ulgę znalazłszy spętane konie przy tamaryszkach,
tam gdzie je zostawili. Odwiązał
je szybko, osiodłał czarnego ogiera i posadził dziewczynę
przed sobą. Pozostałe konie ruszyły
za nimi nabrawszy sił po popasie.
I co teraz? spytała. Do Afgulistanu?
Nie tak zaraz! uśmiechnął się blado. Ktoś, może
gubernator, zabił moich siedmiu
Strona 81
Howard Robert E - Conan ryzykant.txt
naczelników. Ci moi głupcy myślą, że miałem z tym coś
wspólnego, i dopóki nie przekonam
ich, że się mylą, będą mnie ścigać jak rannego szakala.
A co ze mną? Jeżeli naczelnicy nie żyją, to jestem dla
ciebie bezużyteczna jako
zakładniczka. Chcesz mnie zabić, żeby ich pomścić?
Obrzucił ją roziskrzonym spojrzeniem i roześmiał się,
słysząc takie niedorzeczne słowa.
A więc jedzmy do granicy powiedziała. Tam będziesz
bezpieczny przed
Afgulisami&
Tak, na vendhyańskiej szubienicy.
Jestem królową Vendhyi przypomniała mu, na chwilę
przybierając dawny władczy
ton. Ocaliłeś mi życie. Otrzymasz za to nagrodę.
Zabrzmiało to nie tak, jak chciała. Conan żachnął się.
Zatrzymaj swoje skarby dla swych dworskich kundli,
księżniczko. Jeżeli ty jesteś
władczynią równin, to ja jestem władcą gór i nie zabiorę
cię nawet na krok w kierunku
vendhyańskiej granicy!
Byłbyś bezpieczny& zaczęła z niedowierzaniem.
A ty byłabyś znów Devi przerwał jej. Nie, dziękuję,
wolę cię taką, jaka jesteś
teraz: kobietą z krwi i kości, jadącą ze mną w siodle.
Przecież nie możesz mnie zatrzymać! krzyknęła. Nie
możesz&
Poczekaj, a przekonasz się! poradził cierpko.
Przecież zapłaciłabym ogromny okup&
Niech diabli wezmą twój okup! odparł szorstko,
mocniej zaciskając ręce na jej
wiotkiej talii. Całe królestwo Vendhyi nie ma mi do
zaofiarowania niczego, czego
pragnąłbym choć w połowie tak silnie, jak pragnę ciebie.
Porwałem cię, ryzykując życiem;
jeżeli twoi dworacy chcą cię z powrotem, niech przyjadą
do Zaibaru i odbiją cię siłą.
Przecież nie masz już ludzi! wykrzyknęła. Jesteś
ścigany. Jak zdołasz ocalić
własne życie, nie mówiąc o moim?
Mam jeszcze w górach przyjaciół odparł. Wódz
Churakzajczyków ukryje cię w
bezpiecznym miejscu, dopóki nie dogadam się z Afgulisami.
Jeżeli nie zechcą mnie
wysłuchać, to, na Croma, pojadę z tobą na północ, do
stepowych kozaków. Zanim przybyłem
na Wschód, byłem hetmanem Wolnych Towarzyszy. Uczynię cię
królową dorzecza
Strona 82
Howard Robert E - Conan ryzykant.txt
Zaporoski!
Nie chcę! opierała się. Nie możesz mnie zmusić&
Jeżeli ten pomysł jest ci tak niemiły spytał to
dlaczego tak chętnie nadstawiałaś
usta do pocałunków?
Nawet królowa jest tylko kobietą odparła, rumieniąc
się. I dlatego, że jestem
królową, muszę brać pod uwagę interesy mojego królestwa.
Nie zabieraj mnie w jakieś obce
kraje. Wróć ze mną do Vendhyi!
A czy uczynisz mnie swoim królem? spytał, uśmiechając
się sardonicznie.
Cóż, zwyczaje& zająknęła się, a Conan przerwał jej ze
śmiechem:
Tak, zwyczaje cywilizowanych ludzi, które nie pozwolą
ci uczynić tego, co byś chciała.
Wyjdziesz za jakiegoś starego, pomarszczonego króla z
równin, a ja ruszę w swoją drogę,
zabierając jako jedyną pamiątkę wspomnienie paru
skradzionych pocałunków? Ha!
Ale ja muszę wrócić do mego królestwa! powtórzyła
bezradnie.
Po co? pytał ze złością. Wycierać tyłkiem złote
trony i słuchać pochlebstw głupio
uśmiechniętych fircyków w aksamitnych szatach? I co ci to
da? Słuchaj: urodziłem się w
górach Cymerii, gdzie wszyscy są barbarzyńcami. Byłem
najemnym żołnierzem, korsarzem,
kozakiem robiłem sto innych rzeczy. Który król
przemierzył tyle krajów, stoczył tyle
bitew, kochał tyle kobiet i zdobywał takie łupy jak ja?
Przybyłem do Gulistanu, by zebrać hordę i splądrować
południowe królestwa; między
innymi i twoje. Zostałem wodzem Afgulisów i miał to być
dopiero początek. Jeżeli zdołam
ich przejednać, w ciągu roku pójdzie za mną tuzin innych
plemion. Jeżeli nie, wrócę na stepy
i razem z kozakami będę grabił pogranicze Turanu. A ty [ Pobierz całość w formacie PDF ]