[ Pobierz całość w formacie PDF ]
spodarza, który stał nad nim i sapał gniewnie. Wreszcie podniósł głowę.
Nie podskakuj powiedział cicho, ale z takim błyskiem w oczach, że Gruby odruchowo
cofnął się o krok do tyłu. Zaraz jednak opanował lęk i zaatakował:
Wiesz, jak u nas jest z rachunkami. Nie muszę cię uczyć. Dałem ci forsę, musisz się roz-
liczyć. Mnie gówno obchodzi, że ci zabrali i siedziałeś. Jak się pozwoliłeś złapać, to twoja
sprawa...
Dobra powiedział Kostek przez zaciśnięte zęby. Oddam ci. Nie od razu, ale oddam.
Jakoś wystartuję i dostaniesz swoje.
Wystartujesz? zadrwił Gruby. Z czym? Mówiłeś, że jesteś goły. Jak się chce zacząć,
to trzeba mieć coś na początek, sam wiesz.
Wiem przyznał Kostek.
No to jak chcesz zaczynać?
Jeszcze nie wiem. Może wezmę jakąś robotę.
Gruby wybuchnął śmiechem. Obejrzał Kostka, jakby go pierwszy raz widział, i opano-
wawszy śmiech, powiedział:
Robotę? Ty? Za ile? Tysiąc? Dwa? Więcej ci nie dadzą, bo nic nie umiesz. Pójdziesz ło-
patą machać?
Może pójdę.
Szczęść ci Boże Gruby znów się roześmiał, zaraz jednak spoważniał i zbliżywszy się
do stołu siadł, pochylił się i powiedział: No dobra, pożartowaliśmy sobie i w porządku. Te-
raz powiedz: ile chcesz?
Kostek spojrzał na niego zdziwiony. Tego się nie spodziewał, nie wiedział, co odpowie-
dzieć.
Poważnie? zapytał.
Jasne przytaknął swobodnie Gruby. Nie jestem dzieckiem. Wiem, że na każdy start
potrzeba trochę forsy. Nawet jak chcesz iść z łopatą, to też musisz coś mieć, żeby przeżyć do
pierwszej wypłaty, nie?
Co kombinujesz? nieufnie zapytał Kostek. Zbyt dobrze znał Grubego, żeby się nie do-
myślić, że ma jakiś cel.
Powiedziałeś przecież prychnął tamten że oddasz. Ja ci wierzę. Wcześniej czy póz-
niej oddasz, bo wiem, żeś honorowy. No to wszystko mi jedno, czy oddasz pięć czy sześć
patyków. Jesteśmy starymi kumplami, nie?
Gruby, powiedz, co kombinujesz? upierał się Kostek.
Nic Gruby był serio. Tylko znam ciebie i wiem, że to, coś mówił, to tylko tak, na
bajer. Musisz jakoś wystartować, to jasne. Więc jak masz startować, to pomogę ci. Możemy
nawet razem. Wiem, coś wart.
Kostek odsunął się. Patrzył na Grubego przymrużonymi oczami, palcami nerwowo prze-
bierał po stole. Tamten czekał na odpowiedz. Zapadła niczym nie mącona cisza.
No? nie wytrzymał wreszcie gospodarz. Co ty na to?
44
Mówiłem ci wycedził Kostek. Chcę wziąć jakąś robotę. Dość mam tamtego. Trzy
lata kicia starczy jako lekcja...
Takiś miękki?
Nie. Tylko nie chcę być głupi. Raz wystarczyło. Przez całe życie nie mam zamiaru pły-
wać.
Nie zgrywaj się przerwał mu Gruby. Chcesz beze mnie?
Nie chcę z nikim. Powiedziałem ci.
I ja mam w to wierzyć?
Jak chcesz Kostek wzruszył ramionami.
A wiesz? Gruby nie uśmiechał się, jego małe oczka patrzyły na Kostka zimno. Jak-
bym się uparł, tobym jeszcze mógł zażądać procentu.
Procentu? Za co?
Za czekanie. Co myślisz, przez te trzy lata, jakbym obracał tą forsą, to ile bym miał?
Wiesz, co ci powiem? teraz Kostek pochylił się do niego.
No?
Pocałuj mnie w dupę.
Gruby poderwał głowę, dłoń leżącą na stole zacisnął w pięść.
Uważaj wycedził. Nie podskakuj. Ze mną nie wygrasz, sam wiesz.
Nie strasz, bo się zesrasz roześmiał się Kostek.
Gruby sapał przez chwilę, z wolna się uspokajał. Kostek też chciał załagodzić i powiedział
po chwili:
Nie ma sensu się kłócić. Wiesz, że cię nigdy nie wyrolowałem i teraz nie wyroluję.
W porządku przyjął zgodę Gruby. Tak możemy gadać. Tylko czemu, jak ci daję
szansę, nie chcesz skorzystać? Masz coś na oku poza mną?
Nie. Powiedziałem ci prawdę.
Gruby pokręcił niedowierzająco głową. Nalał alkoholu. Kostek tym razem wypił z nim
trochę. Po chwili gospodarz mówił, starając się nadać głosowi przyjazne brzmienie.
Nie wierzę. Zawsze byłeś kozak i nie mogłeś się tak zmienić.
Nie rozumiesz...
Tak gadasz Gruby machnął ręką boś świeżo wyszedł z pierdla. Pożyjesz, otrząśniesz
się, to inaczej zaśpiewasz. Taki jak ty nie jest stworzony do łopaty... Sam wiesz, że razem ze
mną możesz raz dwa zastartować i zrobić ładną forsę.
Nie. Dość mam knajpy, ryzyka... Zresztą mam inne plany...
No? zaciekawił się Gruby.
Iii Kostek Wzruszył ramionami nie ma co na razie gadać. Jak wyjdzie, to będzie w
porządku, a jak nie urwał i spojrzał w okno. Nie umiałby powiedzieć, co będzie, jeśli jej nie
odnajdzie.
Nie chcesz gadać, to nie powiedział Gruby, udając, że nie obchodzą go zamiary Kost-
ka. Ale żebyś nie wiem co planował, to przecież musisz jakoś z powrotem wejść w życie.
Wypadłeś z obiegu.
Wypadłem przyznał Kostek ale co z tego?
Nie orientujesz się, jak teraz jest mówił Gruby, ćmiąc kolejnego papierosa. Sporo się
zmieniło. Nasza branża prawie się rozleciała. Jak ktoś kombinuje z dolarami, to chyłkiem,
mało który robi większe interesy. Wyżyć z tego trudno.
Ale ty sobie radzisz? ironicznie zapytał Kostek.
No, różnie bywa skrzywił się Gruby. Zresztą tu nie ma gdzie teraz zahandlować, za-
mknęli Albatrosa .
Wiem przytaknął Kostek. Widziałem, że tam teraz jest sklep.
No właśnie. Nowy Port opustoszał. Otwierają nową knajpę. Dużo szkła, kawiarnia, re-
stauracja, wiesz, z rozmachem.
45 [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl wyciskamy.pev.pl
spodarza, który stał nad nim i sapał gniewnie. Wreszcie podniósł głowę.
Nie podskakuj powiedział cicho, ale z takim błyskiem w oczach, że Gruby odruchowo
cofnął się o krok do tyłu. Zaraz jednak opanował lęk i zaatakował:
Wiesz, jak u nas jest z rachunkami. Nie muszę cię uczyć. Dałem ci forsę, musisz się roz-
liczyć. Mnie gówno obchodzi, że ci zabrali i siedziałeś. Jak się pozwoliłeś złapać, to twoja
sprawa...
Dobra powiedział Kostek przez zaciśnięte zęby. Oddam ci. Nie od razu, ale oddam.
Jakoś wystartuję i dostaniesz swoje.
Wystartujesz? zadrwił Gruby. Z czym? Mówiłeś, że jesteś goły. Jak się chce zacząć,
to trzeba mieć coś na początek, sam wiesz.
Wiem przyznał Kostek.
No to jak chcesz zaczynać?
Jeszcze nie wiem. Może wezmę jakąś robotę.
Gruby wybuchnął śmiechem. Obejrzał Kostka, jakby go pierwszy raz widział, i opano-
wawszy śmiech, powiedział:
Robotę? Ty? Za ile? Tysiąc? Dwa? Więcej ci nie dadzą, bo nic nie umiesz. Pójdziesz ło-
patą machać?
Może pójdę.
Szczęść ci Boże Gruby znów się roześmiał, zaraz jednak spoważniał i zbliżywszy się
do stołu siadł, pochylił się i powiedział: No dobra, pożartowaliśmy sobie i w porządku. Te-
raz powiedz: ile chcesz?
Kostek spojrzał na niego zdziwiony. Tego się nie spodziewał, nie wiedział, co odpowie-
dzieć.
Poważnie? zapytał.
Jasne przytaknął swobodnie Gruby. Nie jestem dzieckiem. Wiem, że na każdy start
potrzeba trochę forsy. Nawet jak chcesz iść z łopatą, to też musisz coś mieć, żeby przeżyć do
pierwszej wypłaty, nie?
Co kombinujesz? nieufnie zapytał Kostek. Zbyt dobrze znał Grubego, żeby się nie do-
myślić, że ma jakiś cel.
Powiedziałeś przecież prychnął tamten że oddasz. Ja ci wierzę. Wcześniej czy póz-
niej oddasz, bo wiem, żeś honorowy. No to wszystko mi jedno, czy oddasz pięć czy sześć
patyków. Jesteśmy starymi kumplami, nie?
Gruby, powiedz, co kombinujesz? upierał się Kostek.
Nic Gruby był serio. Tylko znam ciebie i wiem, że to, coś mówił, to tylko tak, na
bajer. Musisz jakoś wystartować, to jasne. Więc jak masz startować, to pomogę ci. Możemy
nawet razem. Wiem, coś wart.
Kostek odsunął się. Patrzył na Grubego przymrużonymi oczami, palcami nerwowo prze-
bierał po stole. Tamten czekał na odpowiedz. Zapadła niczym nie mącona cisza.
No? nie wytrzymał wreszcie gospodarz. Co ty na to?
44
Mówiłem ci wycedził Kostek. Chcę wziąć jakąś robotę. Dość mam tamtego. Trzy
lata kicia starczy jako lekcja...
Takiś miękki?
Nie. Tylko nie chcę być głupi. Raz wystarczyło. Przez całe życie nie mam zamiaru pły-
wać.
Nie zgrywaj się przerwał mu Gruby. Chcesz beze mnie?
Nie chcę z nikim. Powiedziałem ci.
I ja mam w to wierzyć?
Jak chcesz Kostek wzruszył ramionami.
A wiesz? Gruby nie uśmiechał się, jego małe oczka patrzyły na Kostka zimno. Jak-
bym się uparł, tobym jeszcze mógł zażądać procentu.
Procentu? Za co?
Za czekanie. Co myślisz, przez te trzy lata, jakbym obracał tą forsą, to ile bym miał?
Wiesz, co ci powiem? teraz Kostek pochylił się do niego.
No?
Pocałuj mnie w dupę.
Gruby poderwał głowę, dłoń leżącą na stole zacisnął w pięść.
Uważaj wycedził. Nie podskakuj. Ze mną nie wygrasz, sam wiesz.
Nie strasz, bo się zesrasz roześmiał się Kostek.
Gruby sapał przez chwilę, z wolna się uspokajał. Kostek też chciał załagodzić i powiedział
po chwili:
Nie ma sensu się kłócić. Wiesz, że cię nigdy nie wyrolowałem i teraz nie wyroluję.
W porządku przyjął zgodę Gruby. Tak możemy gadać. Tylko czemu, jak ci daję
szansę, nie chcesz skorzystać? Masz coś na oku poza mną?
Nie. Powiedziałem ci prawdę.
Gruby pokręcił niedowierzająco głową. Nalał alkoholu. Kostek tym razem wypił z nim
trochę. Po chwili gospodarz mówił, starając się nadać głosowi przyjazne brzmienie.
Nie wierzę. Zawsze byłeś kozak i nie mogłeś się tak zmienić.
Nie rozumiesz...
Tak gadasz Gruby machnął ręką boś świeżo wyszedł z pierdla. Pożyjesz, otrząśniesz
się, to inaczej zaśpiewasz. Taki jak ty nie jest stworzony do łopaty... Sam wiesz, że razem ze
mną możesz raz dwa zastartować i zrobić ładną forsę.
Nie. Dość mam knajpy, ryzyka... Zresztą mam inne plany...
No? zaciekawił się Gruby.
Iii Kostek Wzruszył ramionami nie ma co na razie gadać. Jak wyjdzie, to będzie w
porządku, a jak nie urwał i spojrzał w okno. Nie umiałby powiedzieć, co będzie, jeśli jej nie
odnajdzie.
Nie chcesz gadać, to nie powiedział Gruby, udając, że nie obchodzą go zamiary Kost-
ka. Ale żebyś nie wiem co planował, to przecież musisz jakoś z powrotem wejść w życie.
Wypadłeś z obiegu.
Wypadłem przyznał Kostek ale co z tego?
Nie orientujesz się, jak teraz jest mówił Gruby, ćmiąc kolejnego papierosa. Sporo się
zmieniło. Nasza branża prawie się rozleciała. Jak ktoś kombinuje z dolarami, to chyłkiem,
mało który robi większe interesy. Wyżyć z tego trudno.
Ale ty sobie radzisz? ironicznie zapytał Kostek.
No, różnie bywa skrzywił się Gruby. Zresztą tu nie ma gdzie teraz zahandlować, za-
mknęli Albatrosa .
Wiem przytaknął Kostek. Widziałem, że tam teraz jest sklep.
No właśnie. Nowy Port opustoszał. Otwierają nową knajpę. Dużo szkła, kawiarnia, re-
stauracja, wiesz, z rozmachem.
45 [ Pobierz całość w formacie PDF ]