[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zuckerman nie ma mocnych.
Wzięła się w garść, skrzywiła z determinacją twarz i zainscenizowała wybuch
niepohamowanego płaczu.
Ku całkowitemu zaskoczeniu Gabby ten zazwyczaj niezawodny środek nie
zmiękczył gorgony ustalającej terminy wizyt. Skoro nie pomogły łzy, Gabby wyciągnęła
ostatnią kartę.
Zażądała rozmowy z samym doktorem Lanym.
 Niestety, sądzę, że to niemożliwe. Przepraszam, nie pamiętam, jak pani
nazwisko  brzmiała protekcjonalna odpowiedz.
 Przyjaciele mówią do mnie Gabby. Dla pani jestem panią Zuckerman. I radzę,
żeby pani powiedziała szanownemu panu doktorowi, że ojciec mojej wnuczki to bardzo
ważny, bardzo modny i wyjątkowo ustosunkowany producent hollywoodzki Barry
Stempler.
Wystarczy, żeby zadzwonił, a doktor Larry ze swoją nową książką zaraz pojawi
się w programie Oprah Winfrey.
Niecałą minutę pózniej doktor Larry osobiście podszedł do telefonu i z wielką
chęcią wyznaczył Jennifer wizytę pod koniec tygodnia.
Nie było łatwo opowiadać terapeucie przez telefon historię Jennifer  rozwód
rodziców, śmierć matki, próba samobójcza. Alę Gabby przyrzekła doktorowi Greenowi,
że zrobi wszystko, Ao trzeba, i chciała wywiązać się z obietnicy. Tego piątku nalegała, że
wybierze się do doktora Larry ego razem z Jennifer  dla moralnego wsparcia, jak się
tłumaczyła. Naprawdę i głównie zależało jej jednak na tym, by mieć pewność, że Jennifer
rzeczywiście tam poszła.
 Po co mam iść do tego faceta?  złościła się Jennifer, gdy Gabby przywoływała
taksówkę.  Ludzie powinni po prostu dać mi spokój.
 A może to raczej ty powinnaś się zastanowić, dlaczego chcesz, żeby ci dali
spokój.
 Mam cię. Mówisz jak terapeuta, babciu. Każdy się dziś wymądrza!  Jennifer
rozgniewała się na dobre.
Całą drogę na East Side siedziała nadąsana i nie odezwała się ani słowem. Pózniej
w windzie, która wiozła je do gabinetu doktora Larry ego przy Park Avenue, Gabby
spostrzegła, że Jennifer nerwowo bębni palcami o ścianę i w podnieceniu przygryza
wargę.
Gabby była lekko rozbawiona widokiem recepcjonistki, która witała je wylewnie,
kiedy stanęły twarzą w twarz. Po paru minutach wyszedł doktor Larry, przedstawił się i
zaprosił Jennifer do gabinetu. Gabby zauważyła, że w oczach wnuczki pojawił się błysk,
którego nigdy przedtem nie widziała. Jennifer wyglądała jak zwierzątko w obliczu
niebezpieczeństwa, jak koń pod batem, słowem, sprawiała wrażenie osoby wkraczającej
na powrót do świata, który ją skrzywdził i na który kolejny raz została skazana.
Gabby zaczęła kaszleć i musiała przytrzymać się krzesła. Z trudem doszła do
dzbanka z wodą w rogu poczekalni, ale zobaczyła, że zabrakło szklanek. Rozejrzała się w
poszukiwaniu pomocy, recepcjonistka jednak rozmawiała przez telefon. Nabrała więc
trochę wody w stuloną dłoń.
Oparta o ścianę i wciąż ciężko dysząca, Gabby patrzyła na drzwi, za którymi
zniknęła jej wnuczka. Najbardziej na świecie pragnęła znalezć się po drugiej stronie tych
drzwi.
13
Ledwie przekroczyła próg gabinetu, poczuła szybsze bicie serca. Miała wybór
między obitą ciemną skórą kanapą a leżanką o aerodynamicznych kształtach, jakby
prosto ze statku kosmicznego. Jennifer wybrała kanapę. Usiadła naprzeciw doktora
Lany ego, który tkwił sztywno na swoim błyszczącym krześle, także obitym skórą, z
oparciem odchylonym do tyłu: skupiony spryciarz z notesem w jednej, a piórem w
drugiej ręce. Uwagę Jennifer przyciągnęła gruba złota bransoleta na przegubie
psychologa, która pobrzękiwała, kiedy kartkował notes.
Lubi podkreślać swoją ważność  pomyślała, odwracając w ten sposób role.
Przyglądała się uważnie doktorowi. Miał faliste, starannie ostrzyżone włosy w kolorze
pieprzu i soli, ciemne oczy kontrastowały z białą jak mleko cerą, wyraznie pilnie
chronioną przed słońcem. Był szczupły, prawie żylasty, z bardzo jeszcze słabym śladem
podwójnego podbródka. Trzymając do góry palec, skrobał coś w swoim notesie.
 Przepraszam  powiedział, nie podnosząc głowy.  Małą chwileczkę.
W porządku  skomentowała w duchu Jennifer.  Nie ma pośpiechu. Dla mnie
może pan sobie pisać nawet powieść.
Rozległo się pukanie do drzwi i recepcjonistka, przepraszając że przeszkadza,
wetknęła głowę do gabinetu. Chciałaby wziąć ja. kiś dokument, jeżeli sesja jeszcze się
nie zaczęła. Jennifer obserwowała, jak doktor Larry wspaniałomyślnie wyjmuje
dokument z biurka, a recepcjonistka się ulatnia. Wychwyciła nutkę kokieterii w chichocie
recepcjonistki, gdy psycholog przywołał ją bliżej i szeptał jej coś do ucha. A kiedy
podawał jej dokument, musnął czule palcem wskazującym jej dłoń.
Gdy doktor Larry niechętnie wracał do notesu, Jennifer spostrzegła na jego lewej
ręce ślubną obrączkę. Natychmiast wyobraziła sobie popołudniowe schadzki terapeuty i
recepcjonistki. Prawdopodobnie odbywają się na tej samej kanapie, na której właśnie
siedzi!
Przesunęła się, spoglądając z niesmakiem na poduszki. Przed oczami mignęła jej
twarz ojca.
Oni wszyscy są tacy sami  pomyślała. Wszyscy, bez wyjątku.
Ponieważ psycholog nadal coś pisał, Jennifer przebiegała wzrokiem ładnie
urządzony gabinet. Na ścianach wisiały duże reprodukcje pointylistów, wśród których
rozpoznała Niedzielne popołudnie na wyspie La Grandę Jatte. Jej oczy zatrzymały się na
ozdobnie oprawionym dyplomie uniwersytetu Princeton nad ciemnym drewnianym
biurkiem.
Uświadomiła sobie, że światło w gabinecie jest przyćmione  znana jej od dawna
sztuczka terapeutów mająca wytwarzać intymny nastrój. W pamięci Jennifer odżyły
obrazy wielu poprzednich sesji terapeutycznych. Sądziła, że ta osobliwa karuzela
psychiczna już w jej przypadku stanęła. Czy nie zrobiła wszystkiego co w jej mocy, żeby
zatrzymać tę karuzele trzy tygodnie temu na Venice Beach? Teraz wbrew swojej woli
została ponownie wciągnięta w wir bólu, zawleczona na arenę tego psychoanalitycznego
cyrku. Jennifer poczuła, jak pocą się jej ręce i jak szaleńczo przyspiesza oddech. Emocje,
które w sobie dusiła, miały nagle zapłonąć i wybuchnąć na zewnątrz. Czuła gorąco bijące
z jej rozpalonych policzków. Była wściekła na babkę, że ją tu przyprowadziła, i na siebie,
że się na to zgodziła.
 Otóż, Jennifer  zaczął terapeuta, chrząkając i kiwając głową  może opowie mi
pani troszeczkę o sobie.
Jennifer, milcząc, poprawiła się na kanapie. Siła złego na jednego: wystarczy, że
znalazła się w gabinecie tego faceta; ani myśli dogadzać mu, wchodząc do gry. Doktor
Larry nie przerywał ciszy, dając Jennifer czas na rozmowę samej z sobą. Kiedy zbyt
długo się nie odzywała, kiwnął jeszcze raz głową i postukał piórem w notes.
 Widzę, że trochę pani trudno opowiadać o sobie. Wobec tego zacznijmy może
od pani dzieciństwa, matki, ojca, rodzeństwa. Co pani na to?
A dlaczego nie zacząć od strzepnięcia tego fałszywego uśmiechu z pańskiej
głupiej gęby? Co pan na to? Jennifer nadal milczała, tylko patrzyła niewidzącym
wzrokiem.
W duchu znowu przeklinała babkę za przywleczenie jej tutaj, i zaciskała pięści.
Ale gdy słuchała zachęt doktora Larry ego, zaczęła coś rozumieć. Gdyby babka nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wyciskamy.pev.pl