[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pańskiego przyjaciela. Nie powiem panu jego nazwiska, lecz jest to człowiek przyzwoity,
uczciwy i jego oburzenie było szczere. Pan zna pewną panią, nazywającą się Mary Freeman?
Edwards drgnął i wyprostował się.
 Tak, znam missis Freeman  spokojnie odparł.  Mam dla niej szacunek i szczere
uznanie.
Staruszek rzucił na niego szybkie spojrzenie.
 Proszę się nie gniewać, panie Edwards! Jeżeli ta pani jest pana przyjaciółką, to rze-
czywiście jest o co się rozgniewać.
 Proszę mi powiedzieć wszystko, panie Ransom.
 Jest to niska potwarz, oczywiście. Prawdopodobnie nietrudno będzie panu znalezć jej
zródło. Cały Waszyngton mówi o pańskim stosunku z panią Freeman. Podobno ma to być nie-
moralna, bezwstydna kobieta, nie przyjęta do towarzystwa, która ma dziecko, chociaż nigdy nie
była zamężna. Słowem, mówią o was najgorsze rzeczy, jakie tylko można powiedzieć o męż-
czyznie i kobiecie!
Ransom zamilkł, widząc, że Edwards wstał z twarzą zmienioną, z zaciśniętymi z wście-
kłości zębami.
 Co za podłość!
Oczy mu płonęły. Zwrócił się do Ransoma:
 Kto opowiadał panu tę historię?
R
L
T
 Tego panu nie powiem  zimno odparł starzec.  Nie znam pani Freeman. Począt-
kowo myślałem, że to po prostu fantazja. Lecz jeżeli ona jest naprawdę kobietą godną szacun-
ku, to nigdy w życiu nie spotkałem się z bardziej brudną kalumnią! Postanowiłem bezwzględ-
nie powiedzieć to panu, bo powinien pan o tym wiedzieć.
Edwards nie powiedział ani słowa. Długo stał przy oknie ze spuszczoną głową i wreszcie
powiedział z wysiłkiem:
 To kłamstwo! Podłe kłamstwo! Pani Freeman jest najczystszą kobietą, jaką kiedykol-
wiek znałem w życiu!
Ransom wstał i korzystając z przywileju swego wieku, przyjaznie położył mu rękę na
ramieniu.
 Przykro mi bardzo, że musiałem powiedzieć panu o tym, panie Edwards. Widzę, jak
głęboko zabolała pana potwarz, rzucona pod adresem pana znajomej. To okrutne i głupie, jak
wszystko, co okrutne. Jeżeli ludzie uwierzą w tę plotkę, to może ona panu zaszkodzić, oczywi-
ście  chwilowo. Proszę nie zapominać, że z kłamstwem można zawsze walczyć. Po pańskim
przemówieniu w Kongresie wszyscy dowiedzą się, kim są Kartys i jego ludzie i jak chcieli
ukraść majątek państwowy!
 Jest jeszcze jeden sposób, by zmusić do milczenia tego człowieka. Pójść do niego i się
z nim rozprawić!
Ransom założył ręce w tył i nastroszył brwi.
 Innymi słowy, zmienić małą plotkę w głośny skandal!  powiedział z niezadowole-
niem.  W zupełności podzielam pańskie uczucia, lecz podobnym czynem pogorszy pan tylko
istotę sprawy i da plotkarzom powód do nowego szargania nazwiska tej pani. Nie, tego robić
nie można! Trzeba trzymać nerwy na wodzy. Wróg tylko na to czyha, by pana wyprowadzić z
równowagi i zmusić do zrobienia szeregu głupstw. Powinien pan odnieść nad nimi zwycięstwo!
Edwards nic nie powiedział. Spojrzawszy na zegarek, szybko skierował się ku drzwiom.
 Tak! Musimy ich zwyciężyć  rzekł półgłosem, odchodząc.  Ma pan rację! Lecz
potem...
Nie dokończywszy zdania, wyszedł szybko z gabinetu. Ransom uspokoił się. Edwards
będzie teraz bardziej się starał niż przedtem. Osobista nienawiść do Kartysa doda mu bodzca do
jeszcze energiczniejszej walki.
R
L
T
Rozdział IX
SKANDAL
W odpowiedzi na swój list Mary otrzymała od Polly krótkie, pospiesznie nakreślone po-
dziękowanie. Polly uskarżała się na stan swego zdrowia i donosiła, że wybiera się do wschod-
nich stanów, żeby zmienić klimat i otoczenie. List siostry zaniepokoił Mary. Obawiała się, że
Polly przyjedzie do Waszyngtonu i że jej wizyta może zaszkodzić Johnowi. Odpisała serdecz-
nie, nie zapraszała jednak siostry do siebie. Była zdecydowana pomagać jej lecz wolała robić to
na odległość.
Starała się zapomnieć o wszystkim, co miało związek z Polly, a co jednak tkwiło gdzieś
w głębi duszy. Oddała się w zupełności nowym uczuciom i nowym sprawom, które przyszły do
niej wraz ze Steve'em Edwardsem. Opowiedział jej o pierwszych potyczkach z firmą Kartysa, o
rozpatrzeniu sprawy w komisji, o porażce, jakiej doznał. Mary śledziła z głębokim zaintereso-
waniem i sympatią rozwój walki, w której Edwards odgrywał tak ważną rolę. Widziała go za-
troskanego i dodawała mu otuchy. Młody deputowany wpadał do niej na kilka chwil, by opo-
wiedzieć o ostatnich wypadkach.
Mary poniechała zamiaru wyjawienia mu swojej tajemnicy. List Polly był znakiem jakby
nie z tego świata, by przypomnieć jej o danym przyrzeczeniu zachowania tajemnicy, którą w
chwili słabości chciała wydać.
Spotkania Edwardsa z Mary miały miejsce przedtem, zanim młody deputowany dowie-
dział się od Ransoma o plotkach krążących wokół niego i  matki" Johna. Jak zazwyczaj bywa,
główni bohaterowie dramatu dowiadywali się ostatni o tym, o czym mówiło już całe miasto.
Mary nic nie podejrzewała, dopóki nie wpadła do niej wzburzona Beatrycze de Salignac i, du-
sząc się formalnie z gniewu, opowiedziała historię tylko co usłyszaną na herbacie u znajomych.
Gdyby pomyślała o skutkach swego postępku, dałaby zapewne ochłonąć swemu oburzeniu, za-
nim przyszła do przyjaciółki. Była jednak zbyt zdenerwowana, by myśleć o czymś innym...
Mary siedziała przy otwartym oknie, przez które potokami wlewało się zimowe słońce, i
robiła na drutach sweterek dla Johna.
 Mary!  zawołała Beatrycze, padając na fotel.  Co za okropna historia! Wszystko
się we mnie burzy ze złości! Nie mogę tego znieść!
 No, co się stało?
R
L
T
 Wstrętna plotka! Wszyscy o tym mówią... Tylko co słyszałam ją u pani Ekett. Ohydna
historia o tobie i Stevie Edwardsie! Sama nie pamiętam, co powiedziałam tej kobiecie! Zdaje
mi się nazwałam ją kłamczuchą... Pózniej wybiegłam z domu.
 O mnie i o Stevie Edwardsie?  zapytała spokojnie Mary.
 Tak  kipiała z gniewu Beatrycze.  O, Mary! Nie chcę cię doprowadzić do rozpa-
czy. Gdyby to była niewinna paplanina, byłoby mi wszystko jedno. Oczekiwałam tego i ty
również. Lecz to jest zupełnie coś innego. Okrutna, niska potwarz! Gdybyś słyszała, z jakim
przekonaniem ją opowiadają! Nie mogłam tego znieść...
 Cóż mówią o mnie teraz?  zapytała Mary.
 %7łe ty i Steve Edwards... %7łe Steve Edwards i ty... O, najgorsze rzeczy, najbardziej ni-
skie, jakie można wymyślić o kobiecie w twoim położeniu.
Mary wzdrygnęła się i druty, upadły na podłogę. Beatrycze zdenerwowana biegała po
pokoju.
 Musisz się bronić! Jeżeli nie chcesz tego robić, daj mnie szansę obronienia ciebie!
 Nie trzeba, Bi!  błagała Mary.  Gdybym tylko mogła, powiedziałabym ci... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wyciskamy.pev.pl