[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wątpię, czy ten wiekowy adorator panią zaspokoi. Lepiej niech pani dobrze posłucha
moich rad i spojrzy prawdzie w oczy.
- A niech cię diabli! - przeklęła. - Jeśli jeszcze raz spróbuje pan czegoś podobnego,
to go zabiję, przysięgam. Proszę się wynosić. Nie chcę mieć z panem nic wspólnego.
Gdy tylko poślubię lorda Tregowana, dopilnuję, aby dług mojego ojca wobec pana został
spłacony do ostatniego pensa.
Tobias skłonił głowę.
- Jak pani sobie życzy. Odjeżdżam, lecz nie uda się pani tak całkiem ode mnie
uwolnić.
- Myli się pan, Searle.
Ledwie zdołała wypowiedzieć te słowa, tak mocno zaciskała zęby. Chwilę potem
ścisnęła boki klaczy i nie odwracając się, pogalopowała przed siebie.
Tobias popatrzył za nią i uśmiech znikł mu z twarzy. Odczuł podziw. Nie wątpił
ani przez chwilę, że Rowena zdawała sobie sprawę ze wszystkich wad ojca tak samo jak
on, a jednak go broniła. Nie wyglądało na to, by zamierzała zapomnieć o swoim obo-
wiązku wobec rodziny.
Trudno mu było uwierzyć, że panna z Kornwalii może mieć tak niezłomnego du-
cha, tyle odwagi i zajadłości. Próbował sobie tłumaczyć, że to, co odzywa się w nim na
jej widok, jest zwykłą żądzą, że po prostu za długo pływał po morzach i był pozbawiony
R
L
T
towarzystwa pięknych kobiet. Nie tłumaczyło to jednak jego rosnącej fascynacji Roweną
Golding.
Wiadomość o ataku statku pirackiego na Petrela" i pojmaniu wszystkich pasaże-
rów oraz załogi wywołała w Falmouth wzburzenie i trwogę. A przecież nie było w tym
nic niezwykłego. Od ponad stulecia podobne napady zdarzały się regularnie, a handel
białymi niewolnikami z Europy rozbijał rodziny i zatruwał życie niewinnym ludziom.
Posłaniec dotarł do domu Roweny, ale musiał powtórzyć wiadomość dwa razy, za-
nim jej treść do niej dotarła. Kiedy wreszcie to się stało, wszystko poza tym straciło zna-
czenie.
Piraci uprowadzili Jane, jej ukochaną młodszą siostrę. Rowena nie potrafiłaby sta-
wić czoła światu bez wsparcia, jakie czerpała z rozwagi i łagodności Jane. Tymczasem
znalazła się ona w rękach bezwzględnych bandziorów, którzy wywiozą ją poza granice
map i w ponurej twierdzy sprzedadzą ją w niewolę.
Szok w końcu minął i wtedy Rowena podjęła nieodwołalną decyzję: wyruszy na
poszukiwanie Jane. Udała się do ojca, aby go o tym powiadomić.
Kiedy ojciec zbolałym głosem spytał ją, jak to sobie wyobraża, wyjaśniła:
- Trzeba ich ścigać, ojcze. Musimy wyrwać ją z ich łap. Nie spocznę, póki Jane
bezpiecznie nie wróci do domu, gdzie jest jej miejsce! - uniosła się gniewem Rowena.
Ujęła ojca za rękę i mocno ją uścisnęła. - Znajdę ją, nawet gdybym miała sama przecze-
sać całe morze stąd po północną Afrykę.
Matthew skinął głową.
- Tak czy owak, Jane nie powinna była w ogóle wyjeżdżać z Falmouth w taką nie-
bezpieczną podróż. Trudno ruszyć w pościg, skoro nie wiadomo, dokąd ją wywieziono.
Rowena musiała przyznać mu rację.
Jane mogła być wszędzie.
R
L
T
Rozdział trzeci
Zrozpaczona Rowena postanowiła iść do portu i porozmawiać z kilkoma znajo-
mymi rybakami. Nie całkiem wiedziała, co w ten sposób chce osiągnąć, miała jednak na-
dzieję, że znajdzie kogoś, kto pomoże jej uporać się z dylematem, przed jakim stanęła.
Skutek tych rozmów był zaskakujący. Po tym, czego dowiedziała się od jednego z ryba-
ków, doszła do wniosku, że tylko jeden człowiek może jej pomóc: Tobias Searle.
Wyglądało na to, że cała Kornwalia słyszała o jego wyczynach. Mówiono, że jest
wrogiem piratów i rozbójników morskich, których ściga od Europy po Karaiby. Chwalo-
no, że zna równie dobrze drogi morskie i afrykańskie wybrzeże, jak i samych piratów.
Długo stała w milczeniu na nabrzeżu, przypatrując się Cymbelinowi". Jeszcze po-
przedniego dnia statek stał na kotwicy w zatoce. Teraz cumował przy nabrzeżu. Czy po-
wiedziano jej prawdę o Tobiasie Searle'u? A jeśli tak, to czy mogła iść do niego i błagać
o pomoc albo próbować coś wytargować? Przeniosła wzrok z majestatycznego flagowca
pana Searle'a na znacznie skromniejszą Rowenę Jane" i nagle uświadomiła sobie, że
mimo wszystko i ona ma atuty.
Myśl o upokorzeniu, na jakie musiałaby się narazić przed zaprzysięgłym wrogiem
ojca, budziła w niej obrzydzenie, ale była gotowa na wszystko, byle tylko odnalezć Jane.
Jej jedyną szansą wydawał się Tobias Searle.
Na Cymbelina" ładowano zapasy, jakby statek wkrótce miał wyjść w morze. Wy-
dało jej się to dziwne, nie sądziła bowiem, by pan Searle zamierzał opuścić Falmouth
przed odebraniem długu od jej ojca. Ruszyła w stronę statku i przystanęła u wejścia na
szeroki trap. Marynarze wnosili tędy na pokład baryłki ze słodką wodą i solone mięso.
- Chciałabym porozmawiać z panem Searle'em - zaczepiła pierwszego spotkanego
człowieka. - Czy jest na statku?
- Tak, proszę pani. W swojej kabinie, razem z panem Dexterem. Proszę za mną,
zaprowadzę panią.
Obita ciemną boazerią i wyposażona w politurowane krzesła kabina prezentowała
się elegancko. Tobias pochylał się nad rozłożoną na stole mapą i wskazywał palcem jakiś
punkt. Nagle podniósł głowę.
R
L
T
- Rowena? - zapytał zaskoczony, choć starał się tego po sobie nie pokazać.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale byłabym wdzięczna, gdyby zechciał mi pan
poświęcić kilka minut.
Uśmiechnął się szeroko.
- Proszę mi wybaczyć. Przez chwilę sądziłem, że jest pani nowym chłopcem okrę-
towym.
Uniosła brwi.
- Czy wyglądam na chłopca?
Bez pośpiechu zmierzył ją wzrokiem. Była w błękitnej muślinowej sukni, pokrytej
wzorem z drobnych fioletowych kwiatów i przepasanej fioletową szarfą.
- Ani trochę - odparł. - To jest pan Dexter, kapitan Cymbelina". Mark, pozwól, że
przedstawię ci pannę Golding.
Postawny Mark Dexter zrobił krok w jej stronę, szeroko się uśmiechając. Miał oko-
ło czterdziestu lat, a na jego zrytej głębokimi bruzdami twarzy malowała się pogoda du-
cha. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl wyciskamy.pev.pl
Wątpię, czy ten wiekowy adorator panią zaspokoi. Lepiej niech pani dobrze posłucha
moich rad i spojrzy prawdzie w oczy.
- A niech cię diabli! - przeklęła. - Jeśli jeszcze raz spróbuje pan czegoś podobnego,
to go zabiję, przysięgam. Proszę się wynosić. Nie chcę mieć z panem nic wspólnego.
Gdy tylko poślubię lorda Tregowana, dopilnuję, aby dług mojego ojca wobec pana został
spłacony do ostatniego pensa.
Tobias skłonił głowę.
- Jak pani sobie życzy. Odjeżdżam, lecz nie uda się pani tak całkiem ode mnie
uwolnić.
- Myli się pan, Searle.
Ledwie zdołała wypowiedzieć te słowa, tak mocno zaciskała zęby. Chwilę potem
ścisnęła boki klaczy i nie odwracając się, pogalopowała przed siebie.
Tobias popatrzył za nią i uśmiech znikł mu z twarzy. Odczuł podziw. Nie wątpił
ani przez chwilę, że Rowena zdawała sobie sprawę ze wszystkich wad ojca tak samo jak
on, a jednak go broniła. Nie wyglądało na to, by zamierzała zapomnieć o swoim obo-
wiązku wobec rodziny.
Trudno mu było uwierzyć, że panna z Kornwalii może mieć tak niezłomnego du-
cha, tyle odwagi i zajadłości. Próbował sobie tłumaczyć, że to, co odzywa się w nim na
jej widok, jest zwykłą żądzą, że po prostu za długo pływał po morzach i był pozbawiony
R
L
T
towarzystwa pięknych kobiet. Nie tłumaczyło to jednak jego rosnącej fascynacji Roweną
Golding.
Wiadomość o ataku statku pirackiego na Petrela" i pojmaniu wszystkich pasaże-
rów oraz załogi wywołała w Falmouth wzburzenie i trwogę. A przecież nie było w tym
nic niezwykłego. Od ponad stulecia podobne napady zdarzały się regularnie, a handel
białymi niewolnikami z Europy rozbijał rodziny i zatruwał życie niewinnym ludziom.
Posłaniec dotarł do domu Roweny, ale musiał powtórzyć wiadomość dwa razy, za-
nim jej treść do niej dotarła. Kiedy wreszcie to się stało, wszystko poza tym straciło zna-
czenie.
Piraci uprowadzili Jane, jej ukochaną młodszą siostrę. Rowena nie potrafiłaby sta-
wić czoła światu bez wsparcia, jakie czerpała z rozwagi i łagodności Jane. Tymczasem
znalazła się ona w rękach bezwzględnych bandziorów, którzy wywiozą ją poza granice
map i w ponurej twierdzy sprzedadzą ją w niewolę.
Szok w końcu minął i wtedy Rowena podjęła nieodwołalną decyzję: wyruszy na
poszukiwanie Jane. Udała się do ojca, aby go o tym powiadomić.
Kiedy ojciec zbolałym głosem spytał ją, jak to sobie wyobraża, wyjaśniła:
- Trzeba ich ścigać, ojcze. Musimy wyrwać ją z ich łap. Nie spocznę, póki Jane
bezpiecznie nie wróci do domu, gdzie jest jej miejsce! - uniosła się gniewem Rowena.
Ujęła ojca za rękę i mocno ją uścisnęła. - Znajdę ją, nawet gdybym miała sama przecze-
sać całe morze stąd po północną Afrykę.
Matthew skinął głową.
- Tak czy owak, Jane nie powinna była w ogóle wyjeżdżać z Falmouth w taką nie-
bezpieczną podróż. Trudno ruszyć w pościg, skoro nie wiadomo, dokąd ją wywieziono.
Rowena musiała przyznać mu rację.
Jane mogła być wszędzie.
R
L
T
Rozdział trzeci
Zrozpaczona Rowena postanowiła iść do portu i porozmawiać z kilkoma znajo-
mymi rybakami. Nie całkiem wiedziała, co w ten sposób chce osiągnąć, miała jednak na-
dzieję, że znajdzie kogoś, kto pomoże jej uporać się z dylematem, przed jakim stanęła.
Skutek tych rozmów był zaskakujący. Po tym, czego dowiedziała się od jednego z ryba-
ków, doszła do wniosku, że tylko jeden człowiek może jej pomóc: Tobias Searle.
Wyglądało na to, że cała Kornwalia słyszała o jego wyczynach. Mówiono, że jest
wrogiem piratów i rozbójników morskich, których ściga od Europy po Karaiby. Chwalo-
no, że zna równie dobrze drogi morskie i afrykańskie wybrzeże, jak i samych piratów.
Długo stała w milczeniu na nabrzeżu, przypatrując się Cymbelinowi". Jeszcze po-
przedniego dnia statek stał na kotwicy w zatoce. Teraz cumował przy nabrzeżu. Czy po-
wiedziano jej prawdę o Tobiasie Searle'u? A jeśli tak, to czy mogła iść do niego i błagać
o pomoc albo próbować coś wytargować? Przeniosła wzrok z majestatycznego flagowca
pana Searle'a na znacznie skromniejszą Rowenę Jane" i nagle uświadomiła sobie, że
mimo wszystko i ona ma atuty.
Myśl o upokorzeniu, na jakie musiałaby się narazić przed zaprzysięgłym wrogiem
ojca, budziła w niej obrzydzenie, ale była gotowa na wszystko, byle tylko odnalezć Jane.
Jej jedyną szansą wydawał się Tobias Searle.
Na Cymbelina" ładowano zapasy, jakby statek wkrótce miał wyjść w morze. Wy-
dało jej się to dziwne, nie sądziła bowiem, by pan Searle zamierzał opuścić Falmouth
przed odebraniem długu od jej ojca. Ruszyła w stronę statku i przystanęła u wejścia na
szeroki trap. Marynarze wnosili tędy na pokład baryłki ze słodką wodą i solone mięso.
- Chciałabym porozmawiać z panem Searle'em - zaczepiła pierwszego spotkanego
człowieka. - Czy jest na statku?
- Tak, proszę pani. W swojej kabinie, razem z panem Dexterem. Proszę za mną,
zaprowadzę panią.
Obita ciemną boazerią i wyposażona w politurowane krzesła kabina prezentowała
się elegancko. Tobias pochylał się nad rozłożoną na stole mapą i wskazywał palcem jakiś
punkt. Nagle podniósł głowę.
R
L
T
- Rowena? - zapytał zaskoczony, choć starał się tego po sobie nie pokazać.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale byłabym wdzięczna, gdyby zechciał mi pan
poświęcić kilka minut.
Uśmiechnął się szeroko.
- Proszę mi wybaczyć. Przez chwilę sądziłem, że jest pani nowym chłopcem okrę-
towym.
Uniosła brwi.
- Czy wyglądam na chłopca?
Bez pośpiechu zmierzył ją wzrokiem. Była w błękitnej muślinowej sukni, pokrytej
wzorem z drobnych fioletowych kwiatów i przepasanej fioletową szarfą.
- Ani trochę - odparł. - To jest pan Dexter, kapitan Cymbelina". Mark, pozwól, że
przedstawię ci pannę Golding.
Postawny Mark Dexter zrobił krok w jej stronę, szeroko się uśmiechając. Miał oko-
ło czterdziestu lat, a na jego zrytej głębokimi bruzdami twarzy malowała się pogoda du-
cha. [ Pobierz całość w formacie PDF ]