[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Samplowany, schiza podkradła się niezamietna". Nocami dobiegały z ich pokoju bardzo
nieprzyjemne dzwięki, ciągłe jęki, wycia, coś jak obrazoburcza liturgia, głęboko w dole pod
koledżem. Nikt oprócz nich nie słyszał tych nocnych litanii. Wnioski co do stanu ich psychiki
zostały wyciągnięte.
Jeszcze w dziesiątej klasie koledzy odkryli, że obaj próbowali zakończyć życie
własnoręcznie; Samplowany, żeby zwrócić na siebie uwagę tzw. rodziny, Pająk tak po prostu
z rozpaczy (a dokładniej z powodu mąk sercowych). Po świętach Bożego Narodzenia omal
nie powtórzyli próby samobójstwa, teraz już podwójnego, chcieli się nałykać perhydrolu, ale
przemyśleli sprawę.
Pająkowi rozwijała się paranoja. Opowiadał o swoich przeżyciach Samplowanemu. Ten
próbował zrozumieć, ale nadaremnie. A może to nie była paranoja.
Ostatni tydzień znamionował fakt, że jakość mięsa w stołówce znacznie się poprawiła: stało
się o wiele delikatniejsze i bardziej soczyste. I, jak na cielęcinę, nadzwyczaj słodkie.
I jeszcze bez śladu znikł ich kolega z klasy Aewko Cur-i-Pek*. Niby rozłożył się na grypę, ale
nikt nie był pewien na sto procent. Nikt też nie chciał wiązać pierwszego wydarzenia z
drugim.
Przedwczoraj Pająk trochę się spóznił na rozdawanie jedzenia dla jego klasy, musiał więc
prosić, żeby niedobra pani Swjeta wydzieliła mu jeszcze jedną porcję. Pani Swjeta należała do
najnieprzyjemniejszych osób w koledżu - bardzo przypominała niziutką beczułkę z kiszoną
kapustą (tak też właśnie pachniała). Górną wargę i podbródek pani Swjety pokrywała drobna
kłująca szczecina.
Pająk podszedł do okienka, gdzie wydawano porcje. Powiedział, z jakiej jest klasy, i
oświadczył, że nie ma nic przeciwko otrzymaniu swojej porcji.
Pani Swjeta (to imię wszyscy wymawiali pani Szwjeta") popatrzyła na niego podejrzliwie i
coś tam sobie pod nosem wymamrotała.
-Nie mam czasu, inne dzieciaki chcą jeść.
Niemniej Pająk dalej stał przy okienku, czekając na danie. Uważnie śledził ruchy kucharki:
szybkie, dokładne i trochę drapieżne.
Odstawiła na bok jeden talerz, a do innych nakładała gulasz z ogólnego kotła. Potem nalała do
odstawionej miski też gulaszu, ale już z innego, o wiele mniejszego baniaka, który był
wielkości wiadra.
Pewnie dla nauczycielskiej elity" - pomyślał Pająk. Wówczas talerze wymieszały się, ale
Pająk trzymał ten szczególny (trzy wyszczerbienia obok siebie) na oku. Pani Swjeta ciągle
przestawiała talerze (próbowała go zmylić, czy jak?), jakby grała w trzy kubki. Potem
odwróciła się do okna, zasłaniając w ten sposób miski. Posypała wszystko solą.
*
Cur i Pek dwa pogańskie bóstwa domowe, występujące w obronie swoich domowników, po przywołaniu ich
imion (przyp. tłum.).
Do pani Swjety podeszła młodsza, ale tak samo pulchna kucharka i chciała spróbować
gulaszu z jednego talerza (pewnie z tego samego), ale kucharka-szef uderzyła ją w rękę i
pokiwała palcem-serdelkiem:
- A ty co, już całkiem zgłupiałaś? - zapytała nieuważnej. - Przecież to... (tu Pająk nie
dosłyszał, bo na patelni zaskwierczało masło).
Młodsza kucharka odskoczyła i pobiegła w głąb kuchni. Pająk zajrzał przez okienko i
zobaczył, jak w panice myła ręce szarym mydłem Biały Jeleń".
Pani Swjeta sprawiała wrażenie osoby, niedostrzegającej głodnego chłopca z internatu. Ten
zagadkowy talerz stał, niczym nie różniąc się od pozostałych porcji, poza tym, że był bardziej
wyszczerbiony niż inne. Brzuch Pająka głośno zaburczał, bo zapach gulaszu kusząco drażnił
nozdrza. Kucharka-szef ukradkiem obrzucała go niespokojnymi spojrzeniami spode łba,
jednocześnie mieszając kaszę gryczaną długą łyżką. Pewnie sądziła, że Pająk tych spojrzeń
nie zauważa.
Raptem pani Swjeta wyprostowała plecy i podparła kręgosłup tłustymi rękoma. Odwróciła
głowę w stronę okienka i zdziwiono radosnym tonem powiedziała:
-A! To znowu ty! Ta, on, bierz sobie, którą chcesz porcję, póki dzieci nie przyszły! Bierz - ja
nie żałuję!
Pająk nie widział ani razu, żeby pani Swjeta uśmiechała się tak radośnie.
Kucharka wyciągnęła rękę i dała Pająkowi właśnie ten talerz, który tak uważnie obserwował.
PajÄ…k niespodzianie dla samego siebie zajÄ…knÄ…Å‚ siÄ™:
-A dlaczego pani dała mi akurat tę porcję?
- Co? Ha? - kucharka udała, że nie zrozumiała. W jej oczach pojawiło się lekkie zdziwienie i
rozdrażnienie. I podejrzenie, jak mu się wtedy zdawało.
- Pytam się, dlaczego dała mi pani akurat tę porcję? Chłopak powtórzył już głośniej.
Kucharka z niezadowoleniem ścisnęła zębami tłuste wargi. -Niczego nie wybierałam,
wzięłam pierwszą lepszą... Chcesz, to wybierz sobie sam.- O tę - Pająk wskazał palcem na
sąsiedni talerz. Kucharka wzruszyła ramionami i uniosła wskazaną porcję. -A ot i Andrij
Jarosławowicz - rzuciła jak gdyby nigdy nic.
Pająk obejrzał się przez ramię. Naprawdę, do jadalni zmierzał Andrij Jarosławowicz.
Znowu odwrócił się, już gotów był wziąć jedzenie, kiedy oczy rozpoznały znajomy obrazek -
trzy wyszczerbienia obok siebie -jak na tym talerzu.
Wówczas poczuł, że ześlizguje się w otchłań.
-Bardzo przepraszam - nieśmiało odezwał się znowu. - Czy można dostać inną porcję?
Pani Swjeta spiorunowała go wzrokiem i powoli pokręciła głową:
- No, kto by to pomyślał, taki wielki pan! Jaki chciałeś, taki masz! Panicz cholerny!
Pająk z posmakiem miedzi w ustach usiadł przy stoliku. Rzetelnie studiował zasoby talerza.
JakoÅ› musiaÅ‚ różnić siÄ™ od wszystkich innych, ale jak? I o co W OGÓLE chodzi? Ostrożnie i
niezauważalnie spojrzał na panią Swjetę. Ta stała za kuchnią, słuchała, co mówi do niej
młodsza kucharka, jednocześnie pilnie śledząc Pająka.
Coś zapiekło go w brzuchu i zaczęło bardzo głośno domagać się, żeby wypełnić żołądek [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl wyciskamy.pev.pl
Samplowany, schiza podkradła się niezamietna". Nocami dobiegały z ich pokoju bardzo
nieprzyjemne dzwięki, ciągłe jęki, wycia, coś jak obrazoburcza liturgia, głęboko w dole pod
koledżem. Nikt oprócz nich nie słyszał tych nocnych litanii. Wnioski co do stanu ich psychiki
zostały wyciągnięte.
Jeszcze w dziesiątej klasie koledzy odkryli, że obaj próbowali zakończyć życie
własnoręcznie; Samplowany, żeby zwrócić na siebie uwagę tzw. rodziny, Pająk tak po prostu
z rozpaczy (a dokładniej z powodu mąk sercowych). Po świętach Bożego Narodzenia omal
nie powtórzyli próby samobójstwa, teraz już podwójnego, chcieli się nałykać perhydrolu, ale
przemyśleli sprawę.
Pająkowi rozwijała się paranoja. Opowiadał o swoich przeżyciach Samplowanemu. Ten
próbował zrozumieć, ale nadaremnie. A może to nie była paranoja.
Ostatni tydzień znamionował fakt, że jakość mięsa w stołówce znacznie się poprawiła: stało
się o wiele delikatniejsze i bardziej soczyste. I, jak na cielęcinę, nadzwyczaj słodkie.
I jeszcze bez śladu znikł ich kolega z klasy Aewko Cur-i-Pek*. Niby rozłożył się na grypę, ale
nikt nie był pewien na sto procent. Nikt też nie chciał wiązać pierwszego wydarzenia z
drugim.
Przedwczoraj Pająk trochę się spóznił na rozdawanie jedzenia dla jego klasy, musiał więc
prosić, żeby niedobra pani Swjeta wydzieliła mu jeszcze jedną porcję. Pani Swjeta należała do
najnieprzyjemniejszych osób w koledżu - bardzo przypominała niziutką beczułkę z kiszoną
kapustą (tak też właśnie pachniała). Górną wargę i podbródek pani Swjety pokrywała drobna
kłująca szczecina.
Pająk podszedł do okienka, gdzie wydawano porcje. Powiedział, z jakiej jest klasy, i
oświadczył, że nie ma nic przeciwko otrzymaniu swojej porcji.
Pani Swjeta (to imię wszyscy wymawiali pani Szwjeta") popatrzyła na niego podejrzliwie i
coś tam sobie pod nosem wymamrotała.
-Nie mam czasu, inne dzieciaki chcą jeść.
Niemniej Pająk dalej stał przy okienku, czekając na danie. Uważnie śledził ruchy kucharki:
szybkie, dokładne i trochę drapieżne.
Odstawiła na bok jeden talerz, a do innych nakładała gulasz z ogólnego kotła. Potem nalała do
odstawionej miski też gulaszu, ale już z innego, o wiele mniejszego baniaka, który był
wielkości wiadra.
Pewnie dla nauczycielskiej elity" - pomyślał Pająk. Wówczas talerze wymieszały się, ale
Pająk trzymał ten szczególny (trzy wyszczerbienia obok siebie) na oku. Pani Swjeta ciągle
przestawiała talerze (próbowała go zmylić, czy jak?), jakby grała w trzy kubki. Potem
odwróciła się do okna, zasłaniając w ten sposób miski. Posypała wszystko solą.
*
Cur i Pek dwa pogańskie bóstwa domowe, występujące w obronie swoich domowników, po przywołaniu ich
imion (przyp. tłum.).
Do pani Swjety podeszła młodsza, ale tak samo pulchna kucharka i chciała spróbować
gulaszu z jednego talerza (pewnie z tego samego), ale kucharka-szef uderzyła ją w rękę i
pokiwała palcem-serdelkiem:
- A ty co, już całkiem zgłupiałaś? - zapytała nieuważnej. - Przecież to... (tu Pająk nie
dosłyszał, bo na patelni zaskwierczało masło).
Młodsza kucharka odskoczyła i pobiegła w głąb kuchni. Pająk zajrzał przez okienko i
zobaczył, jak w panice myła ręce szarym mydłem Biały Jeleń".
Pani Swjeta sprawiała wrażenie osoby, niedostrzegającej głodnego chłopca z internatu. Ten
zagadkowy talerz stał, niczym nie różniąc się od pozostałych porcji, poza tym, że był bardziej
wyszczerbiony niż inne. Brzuch Pająka głośno zaburczał, bo zapach gulaszu kusząco drażnił
nozdrza. Kucharka-szef ukradkiem obrzucała go niespokojnymi spojrzeniami spode łba,
jednocześnie mieszając kaszę gryczaną długą łyżką. Pewnie sądziła, że Pająk tych spojrzeń
nie zauważa.
Raptem pani Swjeta wyprostowała plecy i podparła kręgosłup tłustymi rękoma. Odwróciła
głowę w stronę okienka i zdziwiono radosnym tonem powiedziała:
-A! To znowu ty! Ta, on, bierz sobie, którą chcesz porcję, póki dzieci nie przyszły! Bierz - ja
nie żałuję!
Pająk nie widział ani razu, żeby pani Swjeta uśmiechała się tak radośnie.
Kucharka wyciągnęła rękę i dała Pająkowi właśnie ten talerz, który tak uważnie obserwował.
PajÄ…k niespodzianie dla samego siebie zajÄ…knÄ…Å‚ siÄ™:
-A dlaczego pani dała mi akurat tę porcję?
- Co? Ha? - kucharka udała, że nie zrozumiała. W jej oczach pojawiło się lekkie zdziwienie i
rozdrażnienie. I podejrzenie, jak mu się wtedy zdawało.
- Pytam się, dlaczego dała mi pani akurat tę porcję? Chłopak powtórzył już głośniej.
Kucharka z niezadowoleniem ścisnęła zębami tłuste wargi. -Niczego nie wybierałam,
wzięłam pierwszą lepszą... Chcesz, to wybierz sobie sam.- O tę - Pająk wskazał palcem na
sąsiedni talerz. Kucharka wzruszyła ramionami i uniosła wskazaną porcję. -A ot i Andrij
Jarosławowicz - rzuciła jak gdyby nigdy nic.
Pająk obejrzał się przez ramię. Naprawdę, do jadalni zmierzał Andrij Jarosławowicz.
Znowu odwrócił się, już gotów był wziąć jedzenie, kiedy oczy rozpoznały znajomy obrazek -
trzy wyszczerbienia obok siebie -jak na tym talerzu.
Wówczas poczuł, że ześlizguje się w otchłań.
-Bardzo przepraszam - nieśmiało odezwał się znowu. - Czy można dostać inną porcję?
Pani Swjeta spiorunowała go wzrokiem i powoli pokręciła głową:
- No, kto by to pomyślał, taki wielki pan! Jaki chciałeś, taki masz! Panicz cholerny!
Pająk z posmakiem miedzi w ustach usiadł przy stoliku. Rzetelnie studiował zasoby talerza.
JakoÅ› musiaÅ‚ różnić siÄ™ od wszystkich innych, ale jak? I o co W OGÓLE chodzi? Ostrożnie i
niezauważalnie spojrzał na panią Swjetę. Ta stała za kuchnią, słuchała, co mówi do niej
młodsza kucharka, jednocześnie pilnie śledząc Pająka.
Coś zapiekło go w brzuchu i zaczęło bardzo głośno domagać się, żeby wypełnić żołądek [ Pobierz całość w formacie PDF ]