[ Pobierz całość w formacie PDF ]
protestu. Ginęli wówczas, kiedy obok panowała piękna wiosna i gdy było lato, padali w słotną jesień i
kiedy śnieg kapturem okrywał szczelnie Wielką Sowę.
Na wszystkich odcinkach trwa nieludzko ciężka praca. Więzniowie dawno już zrozumieli, że tu, w
Sowich Górach, hitlerowcy przygotowują potężną, na skalę dotąd nie spotykaną, zbrojownię, która ma
uratować Rzeszę Hitlera od klęski.
W drugiej połowie 1944 roku do Sowich Gór dotarł z dalekiej Warszawy "Walczący %7łółw". Hasło
"Nie spiesz się! Nie pomagaj wrogowi!" znalazło żywy odzew w masie więzniów i jeńców wojennych.
Gdy tylko sytuacja na to pozwala, gdy nadzorujący esesman lub funkcjonariusz OT oddalają się na
chwilę, natychmiast ustaje praca. Co pewien czas zdarza się spięcie na linii i na długie godziny
nieruchomieje budowa. Raz tylko udało się ochronie z SS ustalić, że awaria nastąpiła z winy więznia,
który odpowiadał za odcinek przewodów. Więzień - elektryk został powieszony przed wejściem do
tunelu, w miejscu gdzie co dzień schodziły do podziemi i powracały więzniarskie zmiany robocze.
Nie miało to jednak większego znaczenia - atmosfery, jaka zapanowała wśród więzniów od czasu
inwazji aliantów na obszar Francji, nic już nie zdołało zmienić. Coraz częstsze były wypadki, że
więzień sprzeciwiał się wachmanowi. Ci, którym nie dane było przetrwać, umierali z
przeświadczeniem o zbliżającej się klęsce hitlerowskich Niemiec.
Co pewien czas eksplodowały butle gazowe oraz butle zawierające zielony, gryzący płyn, pozbawiony
zapachu. Kierownictwo budowy szalało, więzniom zaostrzano rygor, szukano sprawców i nie
znajdowano ich.
*
- Jak pan myśli, dyrektorze, czy nie jest to sprawka podziemnej organizacji?
- Nie, panie generale. Moim zdaniem na naszym terenie nie ma takiej organizacji. To jest chyba wynik
niezorganizowanego oporu więzniów. Nienawidzą nas i starają się szkodzić budowie.
- Od kiedy się to zaczęło?
- Wkrótce po inwazji w Normandii.
- Czy widzi pan, panie dyrektorze, środki, które mogłyby zapobiec temu, co się u was dzieje?
Dyrektor zamyślił się na dłuższą chwilę.
- Przykro mi, Herr General, ale to jest nie możliwe. Robimy zresztą, co możemy. Kazałem zwiększyć
nadzór. Służba wartownicza i obserwacyjna pracują na dwie zmiany. Ludzie są zmęczeni i senni.
Niewiele to jednak pomaga. Poszczególne funkcje obsadzone są zresztą przez fachowców spośród
więzniów, a tym przecież nie wierzymy. Staraliśmy się skaptować niektórych spośród nich, ale to
bardzo trudna sprawa. Nienawiść do nas silniejsza jest od głodu. Jeśli nawet znajdzie się już taki, który
chce z nami współpracować, to pozostali szybko orientują się, w czym rzecz. Bojkotują takiego
więznia, były wypadki samosądu... Więzniowie są konsekwentni, zabijają kolaborantów.
*
Zdarzyło się już kilkakrotnie, po otwarciu skrzyń zawierających szkło laboratoryjne, że przesyłka nie
nadawała się do eksploatacji - wszystko było dokładnie potłuczone.
- Kiedy oni zdążyli to zrobić? - zastanawiano się w dyrekcji budowy.
- A może to w ogóle nie oni? Może w Berlinie, w Hamburgu, w fabrykach pracujących w głębi
Niemiec? - zapytywali sami siebie funkcjonariusze SD.
Były to jednak najczęściej domniemania bezpodstawne. Właśnie tu, w Sowich Górach, nie bacząc na
śmiertelne niebezpieczeństwo, więzniowie świadomie opózniali budowę giganta. W trybach maszyn
znajdowano piasek, z warsztatów naprawczych, obsługiwanych przez więzniów, wyjeżdżały wagoniki,
które w czasie przewożenia pierwszego ładunku ulegały wypadkom, powodującym z kolei zniszczenie
cennego surowca.
W kilku miejscach zapadły się podziemne chodniki, mimo że eksperci badający przyczynę wypadków
nie stwierdzali żadnych wad w obudowie lub zabezpieczeniu stropów korytarza.
Zbliżało się Boże Narodzenie 1944 roku - szóste święta wojenne i drugie w katakumbach Sowich Gór.
Pózną jesienią dotarła do więzniów wieść o tym, że Lubelszczyzna, Rzeszowskie i część północnych
ziem Polski zostały wyzwolone. Oczekiwano każdego dnia wiadomości o tym, że ruszyła ofensywa.
Administracja obozowa zabroniła więzniom urządzania Wigilii, nie wolno było śpiewać kolęd ani
urządzać w barakach choinki.
Jeszcze w przeddzień Wigilii Bożego Narodzenia esesmani powiesili dwóch więzniów z komanda w
Sierpnicy. Podobno więzniowie ci w czasie załadowywania w walimskiej fabryce lniarskiej bel
materiałów... wdali się w rozmowę z personelem, fabrycznym.
- To już chyba nasz ostatni wieczór wigilijny. Albo nie dożyjemy następnego, albo będziemy go
obchodzić u siebie w domu.
- Masz rację, nie ma mowy, żeby wytrzymać tu do następnych świąt. Cała nadzieja w tym, że wszystko
się szybko przewali...
- Słuchajcie no - z drugiego rogu baraku odezwał się zarośnięty mężczyzna - zabronili nam dziś
śpiewać kolędy, ale ludowe pieśni chyba można, nie?
- Niby racja...
Jedna za drugą popłynęły pieśni: najpierw "Pasała wołki na bukowinie", potem inne polskie, serbskie,
rosyjskie, czeskie... Pózno po północy pokładli się więzniowie na swoich narach. Nazajutrz był, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl wyciskamy.pev.pl
protestu. Ginęli wówczas, kiedy obok panowała piękna wiosna i gdy było lato, padali w słotną jesień i
kiedy śnieg kapturem okrywał szczelnie Wielką Sowę.
Na wszystkich odcinkach trwa nieludzko ciężka praca. Więzniowie dawno już zrozumieli, że tu, w
Sowich Górach, hitlerowcy przygotowują potężną, na skalę dotąd nie spotykaną, zbrojownię, która ma
uratować Rzeszę Hitlera od klęski.
W drugiej połowie 1944 roku do Sowich Gór dotarł z dalekiej Warszawy "Walczący %7łółw". Hasło
"Nie spiesz się! Nie pomagaj wrogowi!" znalazło żywy odzew w masie więzniów i jeńców wojennych.
Gdy tylko sytuacja na to pozwala, gdy nadzorujący esesman lub funkcjonariusz OT oddalają się na
chwilę, natychmiast ustaje praca. Co pewien czas zdarza się spięcie na linii i na długie godziny
nieruchomieje budowa. Raz tylko udało się ochronie z SS ustalić, że awaria nastąpiła z winy więznia,
który odpowiadał za odcinek przewodów. Więzień - elektryk został powieszony przed wejściem do
tunelu, w miejscu gdzie co dzień schodziły do podziemi i powracały więzniarskie zmiany robocze.
Nie miało to jednak większego znaczenia - atmosfery, jaka zapanowała wśród więzniów od czasu
inwazji aliantów na obszar Francji, nic już nie zdołało zmienić. Coraz częstsze były wypadki, że
więzień sprzeciwiał się wachmanowi. Ci, którym nie dane było przetrwać, umierali z
przeświadczeniem o zbliżającej się klęsce hitlerowskich Niemiec.
Co pewien czas eksplodowały butle gazowe oraz butle zawierające zielony, gryzący płyn, pozbawiony
zapachu. Kierownictwo budowy szalało, więzniom zaostrzano rygor, szukano sprawców i nie
znajdowano ich.
*
- Jak pan myśli, dyrektorze, czy nie jest to sprawka podziemnej organizacji?
- Nie, panie generale. Moim zdaniem na naszym terenie nie ma takiej organizacji. To jest chyba wynik
niezorganizowanego oporu więzniów. Nienawidzą nas i starają się szkodzić budowie.
- Od kiedy się to zaczęło?
- Wkrótce po inwazji w Normandii.
- Czy widzi pan, panie dyrektorze, środki, które mogłyby zapobiec temu, co się u was dzieje?
Dyrektor zamyślił się na dłuższą chwilę.
- Przykro mi, Herr General, ale to jest nie możliwe. Robimy zresztą, co możemy. Kazałem zwiększyć
nadzór. Służba wartownicza i obserwacyjna pracują na dwie zmiany. Ludzie są zmęczeni i senni.
Niewiele to jednak pomaga. Poszczególne funkcje obsadzone są zresztą przez fachowców spośród
więzniów, a tym przecież nie wierzymy. Staraliśmy się skaptować niektórych spośród nich, ale to
bardzo trudna sprawa. Nienawiść do nas silniejsza jest od głodu. Jeśli nawet znajdzie się już taki, który
chce z nami współpracować, to pozostali szybko orientują się, w czym rzecz. Bojkotują takiego
więznia, były wypadki samosądu... Więzniowie są konsekwentni, zabijają kolaborantów.
*
Zdarzyło się już kilkakrotnie, po otwarciu skrzyń zawierających szkło laboratoryjne, że przesyłka nie
nadawała się do eksploatacji - wszystko było dokładnie potłuczone.
- Kiedy oni zdążyli to zrobić? - zastanawiano się w dyrekcji budowy.
- A może to w ogóle nie oni? Może w Berlinie, w Hamburgu, w fabrykach pracujących w głębi
Niemiec? - zapytywali sami siebie funkcjonariusze SD.
Były to jednak najczęściej domniemania bezpodstawne. Właśnie tu, w Sowich Górach, nie bacząc na
śmiertelne niebezpieczeństwo, więzniowie świadomie opózniali budowę giganta. W trybach maszyn
znajdowano piasek, z warsztatów naprawczych, obsługiwanych przez więzniów, wyjeżdżały wagoniki,
które w czasie przewożenia pierwszego ładunku ulegały wypadkom, powodującym z kolei zniszczenie
cennego surowca.
W kilku miejscach zapadły się podziemne chodniki, mimo że eksperci badający przyczynę wypadków
nie stwierdzali żadnych wad w obudowie lub zabezpieczeniu stropów korytarza.
Zbliżało się Boże Narodzenie 1944 roku - szóste święta wojenne i drugie w katakumbach Sowich Gór.
Pózną jesienią dotarła do więzniów wieść o tym, że Lubelszczyzna, Rzeszowskie i część północnych
ziem Polski zostały wyzwolone. Oczekiwano każdego dnia wiadomości o tym, że ruszyła ofensywa.
Administracja obozowa zabroniła więzniom urządzania Wigilii, nie wolno było śpiewać kolęd ani
urządzać w barakach choinki.
Jeszcze w przeddzień Wigilii Bożego Narodzenia esesmani powiesili dwóch więzniów z komanda w
Sierpnicy. Podobno więzniowie ci w czasie załadowywania w walimskiej fabryce lniarskiej bel
materiałów... wdali się w rozmowę z personelem, fabrycznym.
- To już chyba nasz ostatni wieczór wigilijny. Albo nie dożyjemy następnego, albo będziemy go
obchodzić u siebie w domu.
- Masz rację, nie ma mowy, żeby wytrzymać tu do następnych świąt. Cała nadzieja w tym, że wszystko
się szybko przewali...
- Słuchajcie no - z drugiego rogu baraku odezwał się zarośnięty mężczyzna - zabronili nam dziś
śpiewać kolędy, ale ludowe pieśni chyba można, nie?
- Niby racja...
Jedna za drugą popłynęły pieśni: najpierw "Pasała wołki na bukowinie", potem inne polskie, serbskie,
rosyjskie, czeskie... Pózno po północy pokładli się więzniowie na swoich narach. Nazajutrz był, [ Pobierz całość w formacie PDF ]