[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Britty z Ralfem. Już w Zielone Świątki odbyło się ich wesele. Obchodzono je z
wielkim przepychem, co radca handlowy wobec swego stanowiska uważał za
rzecz nieuniknioną.
Wielkie szczęście promieniało z oczu młodej pary, a gdy Jan Sund winszował
dwojgu szczęśliwym, Ralf rzekł, ściskając dłoń przyjaciela:
— Szczęście nasze zawdzięczamy w pierwszym rzędzie tobie, drogi Janku, i
nie zapomnimy o tym nigdy, prawda, Britto?
Britta także podała Janowi rękę.
— Zawsze przygotowane będzie dla pana miejsce przy naszym ognisku do-
mowym, drogi przyjacielu, i wdzięcznym sercem będziemy zawsze wspominać,
co pan uczynił dla naszego szczęścia.
Jan Sund westchnął.
— Widocznie zawodem moim jest kojarzyć szczęśliwe małżeństwa. Józef,
mój nowy zarządca willi, i Elżbieta, jego żona, którym szczęście także świeci z
oczu, sprawili mi już również huczną owację. Zdaje się więc, że jestem niez-
miernie użytecznym członkiem społeczeństwa, nie jestem jednak jeszcze zdecy-
dowany, czy w przyszłości mam się poświęcić zawodowi swata, czy detektywa.
Britta zaśmiała się figlarnie.
— Doradziłabym panu jeszcze jeden zawód, w którym mógłby się pan także
okazać bardzo pożyteczny, a przy tym i sam być szczęśliwy.
— Jakiż to zawód?
— Zawód męża.
Jan Sund westchnął znowu. Potem rzekł ze śmiechem:
— Racja, to prawda, ale musi mi pani dopomóc w znalezieniu odpowiedniej
żony.
— Z największą przyjemnością. Będzie to dla mnie najważniejsze zadanie
obok obowiązku uczynienia mego Ralfa szczęśliwym.
— Trzymam panią za słowo. A teraz wypijmy jeszcze raz za szczęście pani i
Ralfa.
Jasno zadźwięczały kieliszki, a Ralf i Britta spojrzeli sobie głęboko w oczy,
podczas gdy ręce ich odnalazły się w potajemnym uścisku. Było to ciche przy-
rzeczenie, że jedno drugiemu stworzy szczęście w życiu.
KONIEC [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl wyciskamy.pev.pl
Britty z Ralfem. Już w Zielone Świątki odbyło się ich wesele. Obchodzono je z
wielkim przepychem, co radca handlowy wobec swego stanowiska uważał za
rzecz nieuniknioną.
Wielkie szczęście promieniało z oczu młodej pary, a gdy Jan Sund winszował
dwojgu szczęśliwym, Ralf rzekł, ściskając dłoń przyjaciela:
— Szczęście nasze zawdzięczamy w pierwszym rzędzie tobie, drogi Janku, i
nie zapomnimy o tym nigdy, prawda, Britto?
Britta także podała Janowi rękę.
— Zawsze przygotowane będzie dla pana miejsce przy naszym ognisku do-
mowym, drogi przyjacielu, i wdzięcznym sercem będziemy zawsze wspominać,
co pan uczynił dla naszego szczęścia.
Jan Sund westchnął.
— Widocznie zawodem moim jest kojarzyć szczęśliwe małżeństwa. Józef,
mój nowy zarządca willi, i Elżbieta, jego żona, którym szczęście także świeci z
oczu, sprawili mi już również huczną owację. Zdaje się więc, że jestem niez-
miernie użytecznym członkiem społeczeństwa, nie jestem jednak jeszcze zdecy-
dowany, czy w przyszłości mam się poświęcić zawodowi swata, czy detektywa.
Britta zaśmiała się figlarnie.
— Doradziłabym panu jeszcze jeden zawód, w którym mógłby się pan także
okazać bardzo pożyteczny, a przy tym i sam być szczęśliwy.
— Jakiż to zawód?
— Zawód męża.
Jan Sund westchnął znowu. Potem rzekł ze śmiechem:
— Racja, to prawda, ale musi mi pani dopomóc w znalezieniu odpowiedniej
żony.
— Z największą przyjemnością. Będzie to dla mnie najważniejsze zadanie
obok obowiązku uczynienia mego Ralfa szczęśliwym.
— Trzymam panią za słowo. A teraz wypijmy jeszcze raz za szczęście pani i
Ralfa.
Jasno zadźwięczały kieliszki, a Ralf i Britta spojrzeli sobie głęboko w oczy,
podczas gdy ręce ich odnalazły się w potajemnym uścisku. Było to ciche przy-
rzeczenie, że jedno drugiemu stworzy szczęście w życiu.
KONIEC [ Pobierz całość w formacie PDF ]