[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Luca zrobił jej miejsce na sofie.
- Która godzina?
- Dlaczego pytasz?
Poppy usiadła obok niego. Dopiero teraz spostrzegła, że ma mokre włosy.
- Byłeś na dworze? - spytała.
- Tylko w szopie, po drewno na opał. Burza nadal szaleje... tak jak ty w sypialni -
dodał, spoglądając na nią.
Poppy spłonęła rumieńcem i spuściła głowę. Nie wiedziała, co powiedzieć.
Luca roześmiał się. Uświadomił sobie, że od niepamiętnych czasów nie czuł się tak
odprężony. Nie przypominał sobie, żeby kiedykolwiek pozwolił sobie na takie lenistwo,
choć oczywiście czasami robił sobie urlop od pracy. Dopiero sztorm zmusił go do kom-
pletnej bezczynności.
- Widzę, że się zadomowiłeś - zauważyła Poppy, wskazując kawałek sera, kostkę
masła i bochenek chleba na blacie. - Nie umiesz sobie zrobić kanapki?
- Osiągnąłem ten etap mistrzostwa w sztuce kulinarnej, ale ponieważ chleb jest
czerstwy, proponowałbym zrobić grzanki. O ile pamiętam, kiedyś je lubiłaś - dodał, wy-
wijając długim rusztem w kierunku ognia.
- To prawda. Zwietny pomysł - pochwaliła.
Z oczywistych względów przemilczała, że czuje się jak w niebie.
- Jesteś głodna?
- Tak! - potwierdziła, choć wygłodzona" byłoby bardziej adekwatnym określe-
niem. - Dawno wstałeś?
- Jakiś czas temu. Zdążyłem już przejrzeć część korespondencji cioci Isabel. Ma
ciekawy system katalogowania - dodał, wskazując stertę papieru i plastikowych torebek,
R
L
T
które już opróżnił. - Nawet nie otworzyła większości pism od władz. - Luca nie pojmo-
wał takiej niefrasobliwości.
- Sądzę, że pierwsze paliła bez otwierania - wyznała Poppy z zażenowaniem. -
Szkoda, że wcześniej nas nie zawiadomiła. Tata podał mi nazwisko adwokata. Przy-
puszczam, że znasz wielu prawników?
- Kilku - przyznał. Sztab jego radców prawnych rzuciłby każdą robotę, żeby wyko-
nać jego rozkaz. - Jeżeli zajdzie potrzeba, wytoczę ciężką artylerię, ale z tego, co wyczy-
tałem, wygląda na to, że sami sobie poradzimy.
- Ile czasu to zajmie twoim zdaniem?
- Jeszcze nie wiem, ale nie martw się. Kocham to miejsce. Zrobię wszystko, że by
go nie straciła.
Poppy popatrzyła na niego zaintrygowana.
- Zawsze mnie ciekawiło, czy twoi rodzice nie mają nic przeciwko temu, żebyś
spędzał tu wakacje.
Wtedy uważała jego obecność za rzecz naturalną. Dopiero z perspektywy czasu za-
częło ją dziwić, że pozwalali na te przyjazdy.
- Mój ojciec często wyjeżdżał w interesach, a mama mu towarzyszyła. W wieku
dziesięciu lat przestało mnie bawić, że służba hotelowa spełnia każdą moją zachciankę.
Myślę, że odetchnęli z ulgą, kiedy po jednym pobycie zapragnąłem tu wracać. Napijesz
się?
Poppy przeniosła wzrok z kieliszka w jego ręku na twarz i pokręciła głową.
- Bez obawy. Nie zamierzam cię upić - uspokajał Luca.
- Nie musisz - odparła. Prawdopodobnie nie powiedziała nic nowego. Dziwiło ją
jednak, że jeszcze nie próbował jej pocałować. Czy powinna przejąć inicjatywę?
- To dwudziestoletnia słodowa whisky - próbował ją zachęcić.
- Naprawdę taka dobra? - zapytała z niewinną miną na widok jego oburzonej miny.
Chociaż sama nie piła, zyskała pewną wiedzę dzięki niezliczonym wypadom z ojcem do
różnych gorzelni w całym kraju.
Luca roześmiał się. Zatrzymał wzrok na jej miękkich wargach.
- Dziwne, że pół-Szkotka tego nie wie. To czyste bluznierstwo.
R
L
T
Poppy przewróciła oczami.
- To powieś mnie za nie.
- Mam lepszy pomysł.
Pochylił się i namiętnie pocałował ją w usta. Kiedy odchylił głowę, pochwycił jej
tęskne spojrzenie.
- Najpierw musisz coś zjeść - przypomniał.
- Nie!
Kusiło go, żeby ulec jej woli, ale zbyt dobrze pamiętał, jak zasłabła z głodu.
- Najpierw posiłek - zarządził stanowczo.
- Zaczekaj.
Poppy z wdziękiem tancerki z obrazów Degasa podeszła do brzydkiego starego
biurka, w którym babcia trzymała różne szpargały. Nigdy niczego nie wyrzucała. Wy-
chodziła bowiem z założenia, że wszystko może się kiedyś przydać. Gianluca z zapartym
tchem śledził jej ruchy, gdy wygrzebała zakurzoną butelkę wina. Pózniej wyjęła korko-
ciąg z szuflady i wsunęła do kieszeni. Wyciągnęła jeszcze kilka papierowych kubków i
nasadziła je na szyjkę butelki. Trzymając ją pod pachą, w drodze powrotnej na sofę ścią-
gnęła kilka poduszek z fotela.
- Co to za wino? - zapytał Gianluca podejrzliwie.
- Domowe, z jeżyn. Babcia sama robiła. To jeden z jej najlepszych wyrobów - do-
dała po przeczytaniu etykietki.
Gianluca z zaciekawieniem obserwował jej twarz, lecz jej radość wyglądała na
szczerą.
- No to mamy szczęście - skomentował z przekąsem.
- Nie bądz snobem! - ofuknęła go z udawanym oburzeniem.
- Nie przepadam za owocowymi winami, w dodatku w papierowych kubeczkach -
dodał ze zbolałą miną.
- Nie trzeba ich myć.
- W takim razie najlepiej jeść rękami.
- Nigdy inaczej nie jadam ryby z frytkami. Rzuciła poduszkę na podłogę i z wdzię-
kiem usiadła na niej po turecku, równie elastyczna, jak wcześniej w sypialni.
R
L
T
- Miło mieć kobietę u swoich stóp - zażartował Luca.
Poppy obrzuciła go złowrogim spojrzeniem.
- Tylko w twoich marzeniach - prychnęła.
Luca uśmiechnął się szeroko i podał jej długi widelec do opiekania grzanek.
- Panie mają pierwszeństwo - zachęcił.
- Dżentelmen w każdym calu, jak zawsze - wymamrotała, umykając wzrokiem w
bok.
Poppy okropnie zgłodniała. Siadła bokiem do kominka, umieściła chleb na widelcu
nad ogniem i osłoniła policzek ręką.
- Co robisz? - spytał Luca.
- Zmieniam pozycję, żeby nie oparzyć policzka - odparła.
- I dlatego dla równowagi przypiekasz drugi - zażartował. - Lepiej usiądz tutaj.
Poppy uśmiechnęła się kokieteryjnie.
- Chcesz mnie mieć przy sobie?
- Dam się przekonać - odrzekł, obserwując, jak zlizuje roztopione masło z palców,
a potem poprawia włosy, wyciągając ich końce spod swetra.
Naturalny wdzięk jej ruchów znów rozpalił mu krew w żyłach. Wyciągnął do niej
rękę i postawił ją na nogi. Lecz zamiast zająć miejsce obok, Poppy usiadła mu okrakiem
na kolanach.
- Szkoda, że spodnie ci wyschły. Wolałam cię w kilcie - zażartowała, przesuwając
ręką w dół.
- Poppy!
Roześmiała się figlarnie. Krzyknęła z udawanym przestrachem, gdy przewrócił ją
na skotłowane poduszki i ukląkł nad nią, potężny i piękny jak pogański bóg. Rozpinając
mu pasek od spodni, oblizała wargi koniuszkiem języka.
- Chyba nie zdajesz sobie sprawy, jak działasz na mężczyzn - wymamrotał Luca.
- No to mi powiedz.
- Wolę czyny niż słowa. Odpowiada ci taka opcja?
- Bardzo.
R
L
T
ROZDZIAA DZIEWITY
Gdy godzinę pózniej Luca zaproponował powrót do łóżka. Poppy poczuła się w
obowiązku przypomnieć mu, że dopiero je opuścili.
- Nie możemy spędzać całych dni w łóżku.
- Dlaczego?
Luca podniósł sweter, który niedbale rzucił na podłogę. Założenie go zajęło mu
znacznie więcej czasu niż zdjęcie. Potem rozłożył skotłowaną narzutę i narzucił na jej
nagie ramiona.
- Bo...
Luca uniósł brwi w oczekiwaniu na odpowiedz, w pełni świadomy, że Poppy na si-
łę szuka uzasadnienia.
- Ludzie tak nie postępują. Zresztą nawet nie wiem, która godzina - dodała, nieco
zbyt pospiesznie.
Gdyby zaczął ją całować, straciłaby nie tylko rachubę czasu, ale też zapomniałaby
własne nazwisko. Luca zapadł jej głęboko w serce. Działał na nią jak narkotyk. Całkowi-
cie uzależnił ją od siebie. Nie poznawała samej siebie. W ciągu dwudziestu czterech go-
dzin przeistoczyła się z nieśmiałej dziewicy w erotycznego wampa. W obecności Luki
nie potrafiła utrzymać rąk przy sobie. Robiła rzeczy, które jeszcze wczoraj uznałaby za
gorszące i wcale jej nie szokowała własna śmiałość.
- Proszę bardzo. - Luca zdjął zegarek i założył Poppy. Zwisał jej luzno z delikatne- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl wyciskamy.pev.pl
Luca zrobił jej miejsce na sofie.
- Która godzina?
- Dlaczego pytasz?
Poppy usiadła obok niego. Dopiero teraz spostrzegła, że ma mokre włosy.
- Byłeś na dworze? - spytała.
- Tylko w szopie, po drewno na opał. Burza nadal szaleje... tak jak ty w sypialni -
dodał, spoglądając na nią.
Poppy spłonęła rumieńcem i spuściła głowę. Nie wiedziała, co powiedzieć.
Luca roześmiał się. Uświadomił sobie, że od niepamiętnych czasów nie czuł się tak
odprężony. Nie przypominał sobie, żeby kiedykolwiek pozwolił sobie na takie lenistwo,
choć oczywiście czasami robił sobie urlop od pracy. Dopiero sztorm zmusił go do kom-
pletnej bezczynności.
- Widzę, że się zadomowiłeś - zauważyła Poppy, wskazując kawałek sera, kostkę
masła i bochenek chleba na blacie. - Nie umiesz sobie zrobić kanapki?
- Osiągnąłem ten etap mistrzostwa w sztuce kulinarnej, ale ponieważ chleb jest
czerstwy, proponowałbym zrobić grzanki. O ile pamiętam, kiedyś je lubiłaś - dodał, wy-
wijając długim rusztem w kierunku ognia.
- To prawda. Zwietny pomysł - pochwaliła.
Z oczywistych względów przemilczała, że czuje się jak w niebie.
- Jesteś głodna?
- Tak! - potwierdziła, choć wygłodzona" byłoby bardziej adekwatnym określe-
niem. - Dawno wstałeś?
- Jakiś czas temu. Zdążyłem już przejrzeć część korespondencji cioci Isabel. Ma
ciekawy system katalogowania - dodał, wskazując stertę papieru i plastikowych torebek,
R
L
T
które już opróżnił. - Nawet nie otworzyła większości pism od władz. - Luca nie pojmo-
wał takiej niefrasobliwości.
- Sądzę, że pierwsze paliła bez otwierania - wyznała Poppy z zażenowaniem. -
Szkoda, że wcześniej nas nie zawiadomiła. Tata podał mi nazwisko adwokata. Przy-
puszczam, że znasz wielu prawników?
- Kilku - przyznał. Sztab jego radców prawnych rzuciłby każdą robotę, żeby wyko-
nać jego rozkaz. - Jeżeli zajdzie potrzeba, wytoczę ciężką artylerię, ale z tego, co wyczy-
tałem, wygląda na to, że sami sobie poradzimy.
- Ile czasu to zajmie twoim zdaniem?
- Jeszcze nie wiem, ale nie martw się. Kocham to miejsce. Zrobię wszystko, że by
go nie straciła.
Poppy popatrzyła na niego zaintrygowana.
- Zawsze mnie ciekawiło, czy twoi rodzice nie mają nic przeciwko temu, żebyś
spędzał tu wakacje.
Wtedy uważała jego obecność za rzecz naturalną. Dopiero z perspektywy czasu za-
częło ją dziwić, że pozwalali na te przyjazdy.
- Mój ojciec często wyjeżdżał w interesach, a mama mu towarzyszyła. W wieku
dziesięciu lat przestało mnie bawić, że służba hotelowa spełnia każdą moją zachciankę.
Myślę, że odetchnęli z ulgą, kiedy po jednym pobycie zapragnąłem tu wracać. Napijesz
się?
Poppy przeniosła wzrok z kieliszka w jego ręku na twarz i pokręciła głową.
- Bez obawy. Nie zamierzam cię upić - uspokajał Luca.
- Nie musisz - odparła. Prawdopodobnie nie powiedziała nic nowego. Dziwiło ją
jednak, że jeszcze nie próbował jej pocałować. Czy powinna przejąć inicjatywę?
- To dwudziestoletnia słodowa whisky - próbował ją zachęcić.
- Naprawdę taka dobra? - zapytała z niewinną miną na widok jego oburzonej miny.
Chociaż sama nie piła, zyskała pewną wiedzę dzięki niezliczonym wypadom z ojcem do
różnych gorzelni w całym kraju.
Luca roześmiał się. Zatrzymał wzrok na jej miękkich wargach.
- Dziwne, że pół-Szkotka tego nie wie. To czyste bluznierstwo.
R
L
T
Poppy przewróciła oczami.
- To powieś mnie za nie.
- Mam lepszy pomysł.
Pochylił się i namiętnie pocałował ją w usta. Kiedy odchylił głowę, pochwycił jej
tęskne spojrzenie.
- Najpierw musisz coś zjeść - przypomniał.
- Nie!
Kusiło go, żeby ulec jej woli, ale zbyt dobrze pamiętał, jak zasłabła z głodu.
- Najpierw posiłek - zarządził stanowczo.
- Zaczekaj.
Poppy z wdziękiem tancerki z obrazów Degasa podeszła do brzydkiego starego
biurka, w którym babcia trzymała różne szpargały. Nigdy niczego nie wyrzucała. Wy-
chodziła bowiem z założenia, że wszystko może się kiedyś przydać. Gianluca z zapartym
tchem śledził jej ruchy, gdy wygrzebała zakurzoną butelkę wina. Pózniej wyjęła korko-
ciąg z szuflady i wsunęła do kieszeni. Wyciągnęła jeszcze kilka papierowych kubków i
nasadziła je na szyjkę butelki. Trzymając ją pod pachą, w drodze powrotnej na sofę ścią-
gnęła kilka poduszek z fotela.
- Co to za wino? - zapytał Gianluca podejrzliwie.
- Domowe, z jeżyn. Babcia sama robiła. To jeden z jej najlepszych wyrobów - do-
dała po przeczytaniu etykietki.
Gianluca z zaciekawieniem obserwował jej twarz, lecz jej radość wyglądała na
szczerą.
- No to mamy szczęście - skomentował z przekąsem.
- Nie bądz snobem! - ofuknęła go z udawanym oburzeniem.
- Nie przepadam za owocowymi winami, w dodatku w papierowych kubeczkach -
dodał ze zbolałą miną.
- Nie trzeba ich myć.
- W takim razie najlepiej jeść rękami.
- Nigdy inaczej nie jadam ryby z frytkami. Rzuciła poduszkę na podłogę i z wdzię-
kiem usiadła na niej po turecku, równie elastyczna, jak wcześniej w sypialni.
R
L
T
- Miło mieć kobietę u swoich stóp - zażartował Luca.
Poppy obrzuciła go złowrogim spojrzeniem.
- Tylko w twoich marzeniach - prychnęła.
Luca uśmiechnął się szeroko i podał jej długi widelec do opiekania grzanek.
- Panie mają pierwszeństwo - zachęcił.
- Dżentelmen w każdym calu, jak zawsze - wymamrotała, umykając wzrokiem w
bok.
Poppy okropnie zgłodniała. Siadła bokiem do kominka, umieściła chleb na widelcu
nad ogniem i osłoniła policzek ręką.
- Co robisz? - spytał Luca.
- Zmieniam pozycję, żeby nie oparzyć policzka - odparła.
- I dlatego dla równowagi przypiekasz drugi - zażartował. - Lepiej usiądz tutaj.
Poppy uśmiechnęła się kokieteryjnie.
- Chcesz mnie mieć przy sobie?
- Dam się przekonać - odrzekł, obserwując, jak zlizuje roztopione masło z palców,
a potem poprawia włosy, wyciągając ich końce spod swetra.
Naturalny wdzięk jej ruchów znów rozpalił mu krew w żyłach. Wyciągnął do niej
rękę i postawił ją na nogi. Lecz zamiast zająć miejsce obok, Poppy usiadła mu okrakiem
na kolanach.
- Szkoda, że spodnie ci wyschły. Wolałam cię w kilcie - zażartowała, przesuwając
ręką w dół.
- Poppy!
Roześmiała się figlarnie. Krzyknęła z udawanym przestrachem, gdy przewrócił ją
na skotłowane poduszki i ukląkł nad nią, potężny i piękny jak pogański bóg. Rozpinając
mu pasek od spodni, oblizała wargi koniuszkiem języka.
- Chyba nie zdajesz sobie sprawy, jak działasz na mężczyzn - wymamrotał Luca.
- No to mi powiedz.
- Wolę czyny niż słowa. Odpowiada ci taka opcja?
- Bardzo.
R
L
T
ROZDZIAA DZIEWITY
Gdy godzinę pózniej Luca zaproponował powrót do łóżka. Poppy poczuła się w
obowiązku przypomnieć mu, że dopiero je opuścili.
- Nie możemy spędzać całych dni w łóżku.
- Dlaczego?
Luca podniósł sweter, który niedbale rzucił na podłogę. Założenie go zajęło mu
znacznie więcej czasu niż zdjęcie. Potem rozłożył skotłowaną narzutę i narzucił na jej
nagie ramiona.
- Bo...
Luca uniósł brwi w oczekiwaniu na odpowiedz, w pełni świadomy, że Poppy na si-
łę szuka uzasadnienia.
- Ludzie tak nie postępują. Zresztą nawet nie wiem, która godzina - dodała, nieco
zbyt pospiesznie.
Gdyby zaczął ją całować, straciłaby nie tylko rachubę czasu, ale też zapomniałaby
własne nazwisko. Luca zapadł jej głęboko w serce. Działał na nią jak narkotyk. Całkowi-
cie uzależnił ją od siebie. Nie poznawała samej siebie. W ciągu dwudziestu czterech go-
dzin przeistoczyła się z nieśmiałej dziewicy w erotycznego wampa. W obecności Luki
nie potrafiła utrzymać rąk przy sobie. Robiła rzeczy, które jeszcze wczoraj uznałaby za
gorszące i wcale jej nie szokowała własna śmiałość.
- Proszę bardzo. - Luca zdjął zegarek i założył Poppy. Zwisał jej luzno z delikatne- [ Pobierz całość w formacie PDF ]