[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wsparł dłonie o materac po obu bokach Maggie, po
czym długo oglądał jej rozpaloną skórę. - Taką właśnie
chcę cię wziąć, gdy wreszcie będziesz moja.
Upokorzył ją do reszty, nawet bardziej niż w Londynie.
Znowu to on przerwał pieszczoty w najmniej odpo-
wiednim momencie. Jeszcze raz pokazał, kto jest pa-
nem sytuacji. Tyle zyskała, podtrzymując sztuczny wi-
zerunek sprzedajnej kobiety. Jej ciało płonęło z pożą-
dania, a policzki ze
S
R
wstydu. Wiedziała, że będzie cierpieć, gdy kontraktowy
romans dobiegnie końca. Zapragnęła odwetu.
- Czyżbyś odczuwał niedosyt wrażeń po upojnej nocy
w cudzym łóżku?
Caleb znieruchomiał, jakby wymierzyła mu policzek.
Nawet w gniewie wyglądał imponująco, niczym posąg
boga zemsty. Zimne oczy rzucały grozne błyski.
- W przeciwieństwie do ciebie posiadam pewien ko-
deks moralny. Nie rozdajÄ™ siebie na prawo i lewo.
Obecnie należę wyłącznie do ciebie. Ale jeśli znów
każesz mi czekać, umowa straci ważność, a ja poszu-
kam sobie innej.
Mimo że obrzucił ją obelgami, Maggie odetchnęła z
ulgą, że jej nie zdradził. Caleb wstał.
- Za godzinę wyjeżdżamy do Dublina rzucił na od-
chodnym.
S
R
ROZDZIAA SIÓDMY
Gdy wylądowali w Dublinie, kierowca już na nich cze-
kał. Widok przyjaznego człowieka sprawił Maggie
wielką przyjemność. Podczas gdy Caleb rozmawiał z
kimś przez telefon koło samochodu, zaczęła z nim ga-
wędzić. John kilka lat temu stracił całą rodzinę w wy-
padku. Pracował wtedy dla kogoś innego w tej samej
firmie. Gdy Caleb usłyszał o tragedii, zatrudnił go u
siebie.
- Nie wiem, co bym bez niego zrobił. Wspierał mnie w
najtrudniejszych chwilach - wyznał ze łzami w oczach.
- To dobry człowiek, lojalny, opiekuńczy. Czasami aż
za bardzo. Niektórzy wykorzystują jego szlachetność.
Nie zdołał dodać więcej, bo wrócił Caleb. Zanim
wsiadł, John mrugnął porozumiewawczo do Maggie i
szybko zmienił temat na neutralny.
Nie chciała słuchać więcej pochwał. Wolała widzieć w
Calebie bezwzględnego cynika. Gdyby zaczęła go sza-
nować, nie przeżyłaby rozstania. Caleb wsiadł do sa-
mochodu. Poprosił Johna, by zawiózł go do biura. Na-
stępnie zwrócił twarz ku Maggie.
- Mam kilka zebrań po południu. Wrócę o siód-
S
R
mej. Możesz spróbować przypalić wodę, a wieczorem
będziemy świętować sfinalizowanie umowy.
- Dobrze - mruknęła zawstydzona, że John wszystko
słyszy.
Gdy Caleb wysiadł przed siedzibą firmy, odetchnęła
swobodnie.
Zostawiła bagaże w domu, po czym pojechała do ma-
my. Widok jej odprężonej, cudownie odmłod-niałej
twarzy utwierdził ją w przekonaniu, że podjęła właści-
wą decyzję. Wróciła do apartamentu Caleba w znacznie
lepszym humorze. Z zapałem przystąpiła do przygoto-
wywania risotta z grzybami. Gotowanie zawsze spra-
wiało jej przyjemność. Z żalem odłożyła do szafy stare
dżinsy i luzną koszulę. Zgodnie z oczekiwaniami Cale-
ba włożyła niezbyt wygodne sztruksowe spodnie i je-
dwabną bluzeczkę. Upięła włosy w porządny kok, lecz
niesforne loczki zaraz opadły na kark.
Caleb zastał ją pochyloną nad garnkiem. Nie słyszała,
jak wchodził, bo gruby dywan stłumił kroki. Wkroiła
do sałatki młodą cebulkę. Widząc, z jaką pasją krząta
się po kuchni, Caleb od razu odgadł, że lubi gotować.
- Twoja przypalona woda zaskakujÄ…co smakowicie
pachnie - zażartował.
Maggie zesztywniała, ale zaraz odzyskała panowanie
nad sobÄ….
- Owszem, niezle gotuję, ale nie widziałam powodu, by
służyć ci jeszcze za kucharkę - odburknęła.
S
R
Caleb z przykrością zauważył, że jej rysy znowu stęża-
Å‚y.
- Dobrze, że przygotowałaś kolację - pochwalił, żeby
rozładować atmosferę. - Umieram z głodu.
Dołączę do ciebie zaraz po kąpieli.
Maggie wzruszyła ramionami z udawaną obojętnością,
choć odkąd go zobaczyła, jej serce biło w przyspieszo-
nym tempie. Gdy wyszedł do łazienki, ochłodziła ręce
pod zimną wodą, przyłożyła je do rozpalonych policz-
ków, ale nie zaznała ukojenia. Nieustanne utarczki w
połączeniu z niezaspokojonymi erotycznymi fantazjami
zszarpały jej nerwy. Znając upodobania Caleba, otwo-
rzyła butelkę wina, ale przyrzekła sobie, że tylko umo-
czy usta w kieliszku, by nie stracić kontroli nad sobą.
Po chwili wrócił Caleb w wytartych dżinsach i podko-
szulku uwydatniającym wspaniałą muskulaturę. Od-
świeżony, z mokrymi włosami, wyglądał jak uosobie-
nie męskiej siły i witalnosci. Gdy stanął obok niej, z
wysiłkiem odparła pokusę, by paść mu w objęcia.
Co mam zrobić? - zapytał od niechcenia.
Zanieś sałatkę do jadalni - zaproponowała, choć zupeł-
nie inna odpowiedz cisnęła jej się na usta.
Caleb bez słowa spełnił polecenie. Usiedli do stołu.
Napełnił kieliszki, uniósł w górę swój.
- Za dzisiejszy wieczór.
Maggie skinęła tylko głową. Wbrew wcześniejszym
postanowieniom upiła na odwagę potężny łyk
S
R
wina. Caleb spróbował risotta. Posłał Maggie pełne
uznania spojrzenie.
Pycha! Mało kto umie je tak wspaniale przyrządzić.
Kto cię tego nauczył?
W czasie studiów pracowałam jako pomoc kuchenna.
Szef kuchni udzielił mi kilku lekcji w zamian za nama-
lowanie portretów jego rodziny.
Sama zarabiałaś na studia? - spytał Caleb z niedowie-
rzaniem.
Maggie pożałowała spontanicznego zwierzenia. Znów
wypadła z roli. Przecież pasierbicy milionera nie po-
winno niczego brakować. Nie zdradziła więc, że po-
czucie przyzwoitości nie pozwoliło jej korzystać z nie-
uczciwie zarobionych pieniędzy ojczyma. Przemilczała
też, że wynajmowała obskurną kawalerkę na poddaszu.
Wzruszyła lekceważąco ramionami.
Z początku usiłowałam udowodnić Tomowi, że sama
dam sobie radę, ale szybko zrezygnowałam. Po co
utrudniać sobie życie - dodała z niefrasobliwym uśmie-
chem.
Racja - przyznał skwapliwie Caleb, najwyrazniej za-
dowolony, że nie ujawniła niczego, co kazałoby mu
zweryfikować opinię na jej temat.
Maggie dokładała wszelkich starań, żeby uniknąć poru-
szania osobistych tematów. Paplała o błahostkach, nie-
co zbyt szybko i głośno. Nie wiadomo kiedy opróżnili
całą butelkę. Dopiero wtedy przyszło opamiętanie. Za-
proponowała, że zaparzy kawę, lecz Caleb ją po-
wstrzymał.
S
R
- Nie, ja to zrobię. Wystarczy, że przygotowałaś kola-
cjÄ™. Teraz odpocznij. UsiÄ…dz sobie wygodnie na kana-
pie.
Jego niespodziewana uprzejmość zaskoczyła Maggie.
Odprowadziła go wzrokiem, gdy wynosił talerze do
kuchni. Nagle dostrzegła na stoliku przy sofie jakiś
dokument. Wzięła go do ręki. Już sam nagłówek
otrzezwił ją szybciej niż najmocniejsza kawa. Z niedo-
wierzaniem czytała odrażające słowa:
...Margaret Holland zostanie utrzyankÄ… Caleba Came-
rona na okres najwyżej dwóch miesięcy od dnia dzisiej-
szego. Następnie wyżej wspomniana nieruchomość
zostanie zwrócona pani Fidelmie Holland, o ile jej cór-
ka dotrzyma warunków niniejszej umowy...
Z niedowierzaniem ponownie przebiegła oczami tekst.
Chwyciły ją mdłości na myśl, że redagował go jakiś
prawnik, być może przy pomocy sekretarza. Azy na-
płynęły jej do oczu. Tego już było za wiele. Caleb ko-
lejny raz z premedytacją wdeptał ją w błoto. Gdy zajął
miejsce obok, odłożyła papier na stół. Ujęła oburącz
gorącą filiżankę, by ogrzać palce.
Czytałaś?
Oczywiście. Przecież po to kazałeś mi tu usiąść.
Właściwie nie. Zapomniałem, że tu ją położyłem. Ale
przecież tego właśnie chciałaś.
Maggie gwałtownie odstawiła filiżankę. Wstała.
- Nieprawda! Bynajmniej nie życzyłam sobie ujawnia- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl wyciskamy.pev.pl
wsparł dłonie o materac po obu bokach Maggie, po
czym długo oglądał jej rozpaloną skórę. - Taką właśnie
chcę cię wziąć, gdy wreszcie będziesz moja.
Upokorzył ją do reszty, nawet bardziej niż w Londynie.
Znowu to on przerwał pieszczoty w najmniej odpo-
wiednim momencie. Jeszcze raz pokazał, kto jest pa-
nem sytuacji. Tyle zyskała, podtrzymując sztuczny wi-
zerunek sprzedajnej kobiety. Jej ciało płonęło z pożą-
dania, a policzki ze
S
R
wstydu. Wiedziała, że będzie cierpieć, gdy kontraktowy
romans dobiegnie końca. Zapragnęła odwetu.
- Czyżbyś odczuwał niedosyt wrażeń po upojnej nocy
w cudzym łóżku?
Caleb znieruchomiał, jakby wymierzyła mu policzek.
Nawet w gniewie wyglądał imponująco, niczym posąg
boga zemsty. Zimne oczy rzucały grozne błyski.
- W przeciwieństwie do ciebie posiadam pewien ko-
deks moralny. Nie rozdajÄ™ siebie na prawo i lewo.
Obecnie należę wyłącznie do ciebie. Ale jeśli znów
każesz mi czekać, umowa straci ważność, a ja poszu-
kam sobie innej.
Mimo że obrzucił ją obelgami, Maggie odetchnęła z
ulgą, że jej nie zdradził. Caleb wstał.
- Za godzinę wyjeżdżamy do Dublina rzucił na od-
chodnym.
S
R
ROZDZIAA SIÓDMY
Gdy wylądowali w Dublinie, kierowca już na nich cze-
kał. Widok przyjaznego człowieka sprawił Maggie
wielką przyjemność. Podczas gdy Caleb rozmawiał z
kimś przez telefon koło samochodu, zaczęła z nim ga-
wędzić. John kilka lat temu stracił całą rodzinę w wy-
padku. Pracował wtedy dla kogoś innego w tej samej
firmie. Gdy Caleb usłyszał o tragedii, zatrudnił go u
siebie.
- Nie wiem, co bym bez niego zrobił. Wspierał mnie w
najtrudniejszych chwilach - wyznał ze łzami w oczach.
- To dobry człowiek, lojalny, opiekuńczy. Czasami aż
za bardzo. Niektórzy wykorzystują jego szlachetność.
Nie zdołał dodać więcej, bo wrócił Caleb. Zanim
wsiadł, John mrugnął porozumiewawczo do Maggie i
szybko zmienił temat na neutralny.
Nie chciała słuchać więcej pochwał. Wolała widzieć w
Calebie bezwzględnego cynika. Gdyby zaczęła go sza-
nować, nie przeżyłaby rozstania. Caleb wsiadł do sa-
mochodu. Poprosił Johna, by zawiózł go do biura. Na-
stępnie zwrócił twarz ku Maggie.
- Mam kilka zebrań po południu. Wrócę o siód-
S
R
mej. Możesz spróbować przypalić wodę, a wieczorem
będziemy świętować sfinalizowanie umowy.
- Dobrze - mruknęła zawstydzona, że John wszystko
słyszy.
Gdy Caleb wysiadł przed siedzibą firmy, odetchnęła
swobodnie.
Zostawiła bagaże w domu, po czym pojechała do ma-
my. Widok jej odprężonej, cudownie odmłod-niałej
twarzy utwierdził ją w przekonaniu, że podjęła właści-
wą decyzję. Wróciła do apartamentu Caleba w znacznie
lepszym humorze. Z zapałem przystąpiła do przygoto-
wywania risotta z grzybami. Gotowanie zawsze spra-
wiało jej przyjemność. Z żalem odłożyła do szafy stare
dżinsy i luzną koszulę. Zgodnie z oczekiwaniami Cale-
ba włożyła niezbyt wygodne sztruksowe spodnie i je-
dwabną bluzeczkę. Upięła włosy w porządny kok, lecz
niesforne loczki zaraz opadły na kark.
Caleb zastał ją pochyloną nad garnkiem. Nie słyszała,
jak wchodził, bo gruby dywan stłumił kroki. Wkroiła
do sałatki młodą cebulkę. Widząc, z jaką pasją krząta
się po kuchni, Caleb od razu odgadł, że lubi gotować.
- Twoja przypalona woda zaskakujÄ…co smakowicie
pachnie - zażartował.
Maggie zesztywniała, ale zaraz odzyskała panowanie
nad sobÄ….
- Owszem, niezle gotuję, ale nie widziałam powodu, by
służyć ci jeszcze za kucharkę - odburknęła.
S
R
Caleb z przykrością zauważył, że jej rysy znowu stęża-
Å‚y.
- Dobrze, że przygotowałaś kolację - pochwalił, żeby
rozładować atmosferę. - Umieram z głodu.
Dołączę do ciebie zaraz po kąpieli.
Maggie wzruszyła ramionami z udawaną obojętnością,
choć odkąd go zobaczyła, jej serce biło w przyspieszo-
nym tempie. Gdy wyszedł do łazienki, ochłodziła ręce
pod zimną wodą, przyłożyła je do rozpalonych policz-
ków, ale nie zaznała ukojenia. Nieustanne utarczki w
połączeniu z niezaspokojonymi erotycznymi fantazjami
zszarpały jej nerwy. Znając upodobania Caleba, otwo-
rzyła butelkę wina, ale przyrzekła sobie, że tylko umo-
czy usta w kieliszku, by nie stracić kontroli nad sobą.
Po chwili wrócił Caleb w wytartych dżinsach i podko-
szulku uwydatniającym wspaniałą muskulaturę. Od-
świeżony, z mokrymi włosami, wyglądał jak uosobie-
nie męskiej siły i witalnosci. Gdy stanął obok niej, z
wysiłkiem odparła pokusę, by paść mu w objęcia.
Co mam zrobić? - zapytał od niechcenia.
Zanieś sałatkę do jadalni - zaproponowała, choć zupeł-
nie inna odpowiedz cisnęła jej się na usta.
Caleb bez słowa spełnił polecenie. Usiedli do stołu.
Napełnił kieliszki, uniósł w górę swój.
- Za dzisiejszy wieczór.
Maggie skinęła tylko głową. Wbrew wcześniejszym
postanowieniom upiła na odwagę potężny łyk
S
R
wina. Caleb spróbował risotta. Posłał Maggie pełne
uznania spojrzenie.
Pycha! Mało kto umie je tak wspaniale przyrządzić.
Kto cię tego nauczył?
W czasie studiów pracowałam jako pomoc kuchenna.
Szef kuchni udzielił mi kilku lekcji w zamian za nama-
lowanie portretów jego rodziny.
Sama zarabiałaś na studia? - spytał Caleb z niedowie-
rzaniem.
Maggie pożałowała spontanicznego zwierzenia. Znów
wypadła z roli. Przecież pasierbicy milionera nie po-
winno niczego brakować. Nie zdradziła więc, że po-
czucie przyzwoitości nie pozwoliło jej korzystać z nie-
uczciwie zarobionych pieniędzy ojczyma. Przemilczała
też, że wynajmowała obskurną kawalerkę na poddaszu.
Wzruszyła lekceważąco ramionami.
Z początku usiłowałam udowodnić Tomowi, że sama
dam sobie radę, ale szybko zrezygnowałam. Po co
utrudniać sobie życie - dodała z niefrasobliwym uśmie-
chem.
Racja - przyznał skwapliwie Caleb, najwyrazniej za-
dowolony, że nie ujawniła niczego, co kazałoby mu
zweryfikować opinię na jej temat.
Maggie dokładała wszelkich starań, żeby uniknąć poru-
szania osobistych tematów. Paplała o błahostkach, nie-
co zbyt szybko i głośno. Nie wiadomo kiedy opróżnili
całą butelkę. Dopiero wtedy przyszło opamiętanie. Za-
proponowała, że zaparzy kawę, lecz Caleb ją po-
wstrzymał.
S
R
- Nie, ja to zrobię. Wystarczy, że przygotowałaś kola-
cjÄ™. Teraz odpocznij. UsiÄ…dz sobie wygodnie na kana-
pie.
Jego niespodziewana uprzejmość zaskoczyła Maggie.
Odprowadziła go wzrokiem, gdy wynosił talerze do
kuchni. Nagle dostrzegła na stoliku przy sofie jakiś
dokument. Wzięła go do ręki. Już sam nagłówek
otrzezwił ją szybciej niż najmocniejsza kawa. Z niedo-
wierzaniem czytała odrażające słowa:
...Margaret Holland zostanie utrzyankÄ… Caleba Came-
rona na okres najwyżej dwóch miesięcy od dnia dzisiej-
szego. Następnie wyżej wspomniana nieruchomość
zostanie zwrócona pani Fidelmie Holland, o ile jej cór-
ka dotrzyma warunków niniejszej umowy...
Z niedowierzaniem ponownie przebiegła oczami tekst.
Chwyciły ją mdłości na myśl, że redagował go jakiś
prawnik, być może przy pomocy sekretarza. Azy na-
płynęły jej do oczu. Tego już było za wiele. Caleb ko-
lejny raz z premedytacją wdeptał ją w błoto. Gdy zajął
miejsce obok, odłożyła papier na stół. Ujęła oburącz
gorącą filiżankę, by ogrzać palce.
Czytałaś?
Oczywiście. Przecież po to kazałeś mi tu usiąść.
Właściwie nie. Zapomniałem, że tu ją położyłem. Ale
przecież tego właśnie chciałaś.
Maggie gwałtownie odstawiła filiżankę. Wstała.
- Nieprawda! Bynajmniej nie życzyłam sobie ujawnia- [ Pobierz całość w formacie PDF ]