[ Pobierz całość w formacie PDF ]
drogach. Za piętnaście dwunasta dotarli do celu.
Gilling było miasteczkiem zapomnianym przez Boga i ludzi. Stary kościół, plebania,
parę sklepów, rząd domków, kilka nowych domów czynszowych i piękny zieleniec.
Matka panny Milray mieszkała w małym domku po przeciwnej stronie kościoła, za
zieleńcem.
Kiedy podjechali pod dom, Egg spytała:
Czy panna Milray wie o naszej wyprawie?
Tak, uprzedziła matkę listownie, że przyjeżdżamy.
Zastanawiam się, czy to dobre posunięcie.
Czemu nie?
Bo ja wiem& Nie wziął jej pan ze sobą.
Prawdę mówiąc, celowo. Nie czuję się przy niej swobodnie. Jest o tyle bystrzejsza
ode mnie! Nie wątpię, że podpowiadałaby mi, co mam mówić.
Egg wybuchnęła śmiechem.
Matka okazała się zupełnym, wręcz zabawnym, przeciwieństwem córki. Gdzie tamta
była surowa, ta była łagodna, gdzie córka kanciasta, tam matka krągła. Pulchna jak
pączek w maśle, starsza pani siedziała w fotelu, ustawionym tak, by z okna mogła
wygodnie dojrzeć wszystko, co się dzieje na ulicy.
Była przyjemnie podniecona przybyciem gości.
Jakże mi miło, sir Charles! Tyle o panu słyszałam od mojej Violet. (Violet! Imię
pasujące do panny Milray jak pieść do nosa). Nawet pan nie wie, jak ona pana
podziwia. Ile skorzystała przez te wszystkie lata pracując u pana! Proszę, niech pani
siada, panno Lytton Gore. Wybaczą państwo, że nie wstaję. Straciłam władzę w nogach
wiele lat temu. Widać Bóg tak chciał, nie skarżę się, człowiek potrafi do wszystkiego się
przyzwyczaić. Może napiliby się państwo czegoś po podróży?
Zarówno sir Charles, jak i Egg zaprotestowali, pani Milray nie zwróciła jednak na to
uwagi. Klasnęła w ręce na wschodnią modłę i zaraz pojawiła się herbata i kruche
ciasteczka. Chrupiąc ciasteczka i popijając herbatę sir Charles wyłuszczal cel wizyty:
Dotarły do pani zapewne wieści o tragicznej śmierci pana Babbingtona, który
kiedyś był tutaj wikarym?
Pulchna pani Milray żywo skinęła głową.
Tak, oczywiście. Czytałam w gazetach o ekshumacji. Kto mógł go otruć? Zupełnie
sobie nie wyobrażam. To taki miły człowiek, tutaj wszyscy go lubili, i jego żonę, i dzieci.
Właśnie, to wielce zagadkowe przyznał sir Charles. Wręcz beznadziejne.
Sądziliśmy, że może pani rzuci nam jakieś światełko.
Ja? Ależ ja nie widziałam Babbingtonów& zaraz& chyba z piętnaście lat albo i
więcej.
Wiem. A nuż jednak jakiś fakt z przeszłości był przyczyną śmierci pastora?
Zupełnie nie wiem, co by to być mogło. %7łyli sobie cicho i spokojnie. Trudno im
było, po prawdzie, związać koniec z końcem, co się dziwić, tyle dzieciarni.
Pani Milray miała najlepszą wole, by wygrzebać coś z przeszłości, ale jej
wspomnienia wiele nie wniosły.
Sir Charles pokazał jej powiększoną fotografię przedstawiającą Dacresów oraz
wczesne zdjęcie Angeli Sutcliffe. A także niewyrazną podobiznę panny Wills wyciętą z
jakiegoś pisma. Pani Milray obejrzała dokładnie wszystkie twarze, żadna jednak nie
wydała jej się znajoma.
Nikogo takiego sobie nie przypominam, po prawdzie, to już tyle lat& Jesteśmy
małym miasteczkiem, ruch tu u nas niewielki. Córki doktora Agnew powychodziły za
mąż, powyjeżdżały, a nasz obecny doktor jest kawalerem, ma młodego pomocnika.
Panny Cayley zawsze siedziały w kościele w wielkiej ławie powymierały, już będzie
dobry kawałek czasu. Dalej, Richardsonowie, on umarł, a ona wyjechała do Walii. No i
są jeszcze inni mieszkańcy. Tutaj niewiele się zmienia. Moja Violet powiedziałaby panu
tyle co ja. Była wtedy młodą dziewczyną i często zachodziła na plebanię.
Sir Charles próbował wyobrazić sobie pannę Milray jako młodą dziewczynę, ale
zupełnie mu to nie wyszło.
Spytał, czy pani Milray znała kogoś nazwiskiem Rushbridger. Nie, żadnych
skojarzeń nie miała.
W końcu Cartwright i Egg zabrali się do wyjścia.
Poszli na szybki lunch do baru. Sir Charles wzdychał co prawda do sutego posiłku
w innym miejscu, Egg jednak upierała się, że tutaj może uda im się posłuchać
miejscowych ploteczek.
Może pan raz zjeść gotowane jajka z pieczywem rzekła surowo. Mężczyzni
robią tyle ceregieli wokół jedzenia.
Jajka działają na mnie deprymująco tłumaczył się sir Charles potulnie.
Podająca im do stołu kobieta była dość gadatliwa. Ona również czytała o
ekshumacji, co za historia, ich dawny wikary, wstrząsające! ''Byłam wtedy dzieckiem
mówiła ale świetnie go pamiętam''. Niewiele jednak mogła im o nim powiedzieć.
Po lunchu wybrali się do kościoła, by przejrzeć rejestry narodzin, ślubów i zgonów. I
znowu nic, co mogłoby naprowadzić na jakiś trop.
Wyszli na dziedziniec przed kościołem. Ociągali się z odejściem. Egg czytała napisy
na grobach.
Jakie dziwaczne nazwiska. Niech pan spojrzy, tu cała rodzina Stavepenny, a tam
Mary Ann Sticklepath.
Na pewno nie tak dziwne jak moje mruknął sir Charles.
Cartwright wcale nie brzmi dziwnie.
Nie chodzi mi o Cartwrighta. To mój pseudonim sceniczny, który ostatecznie
przyjąłem jako nazwisko.
A prawdziwe?
Nie mogę zdradzić. To mój wstydliwy sekret.
Czy jest aż tak okropne?
Nie tyle okropne co humorystyczne.
Och, niech pan mi powie.
Na pewno nie rzekł stanowczo sir Charles.
Proszę!
Nie!
A dlaczego?
Będzie się pani śmiała.
Nie będę.
Nie powstrzyma się pani.
Och, proszę mi powiedzieć. Bardzo proszę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl wyciskamy.pev.pl
drogach. Za piętnaście dwunasta dotarli do celu.
Gilling było miasteczkiem zapomnianym przez Boga i ludzi. Stary kościół, plebania,
parę sklepów, rząd domków, kilka nowych domów czynszowych i piękny zieleniec.
Matka panny Milray mieszkała w małym domku po przeciwnej stronie kościoła, za
zieleńcem.
Kiedy podjechali pod dom, Egg spytała:
Czy panna Milray wie o naszej wyprawie?
Tak, uprzedziła matkę listownie, że przyjeżdżamy.
Zastanawiam się, czy to dobre posunięcie.
Czemu nie?
Bo ja wiem& Nie wziął jej pan ze sobą.
Prawdę mówiąc, celowo. Nie czuję się przy niej swobodnie. Jest o tyle bystrzejsza
ode mnie! Nie wątpię, że podpowiadałaby mi, co mam mówić.
Egg wybuchnęła śmiechem.
Matka okazała się zupełnym, wręcz zabawnym, przeciwieństwem córki. Gdzie tamta
była surowa, ta była łagodna, gdzie córka kanciasta, tam matka krągła. Pulchna jak
pączek w maśle, starsza pani siedziała w fotelu, ustawionym tak, by z okna mogła
wygodnie dojrzeć wszystko, co się dzieje na ulicy.
Była przyjemnie podniecona przybyciem gości.
Jakże mi miło, sir Charles! Tyle o panu słyszałam od mojej Violet. (Violet! Imię
pasujące do panny Milray jak pieść do nosa). Nawet pan nie wie, jak ona pana
podziwia. Ile skorzystała przez te wszystkie lata pracując u pana! Proszę, niech pani
siada, panno Lytton Gore. Wybaczą państwo, że nie wstaję. Straciłam władzę w nogach
wiele lat temu. Widać Bóg tak chciał, nie skarżę się, człowiek potrafi do wszystkiego się
przyzwyczaić. Może napiliby się państwo czegoś po podróży?
Zarówno sir Charles, jak i Egg zaprotestowali, pani Milray nie zwróciła jednak na to
uwagi. Klasnęła w ręce na wschodnią modłę i zaraz pojawiła się herbata i kruche
ciasteczka. Chrupiąc ciasteczka i popijając herbatę sir Charles wyłuszczal cel wizyty:
Dotarły do pani zapewne wieści o tragicznej śmierci pana Babbingtona, który
kiedyś był tutaj wikarym?
Pulchna pani Milray żywo skinęła głową.
Tak, oczywiście. Czytałam w gazetach o ekshumacji. Kto mógł go otruć? Zupełnie
sobie nie wyobrażam. To taki miły człowiek, tutaj wszyscy go lubili, i jego żonę, i dzieci.
Właśnie, to wielce zagadkowe przyznał sir Charles. Wręcz beznadziejne.
Sądziliśmy, że może pani rzuci nam jakieś światełko.
Ja? Ależ ja nie widziałam Babbingtonów& zaraz& chyba z piętnaście lat albo i
więcej.
Wiem. A nuż jednak jakiś fakt z przeszłości był przyczyną śmierci pastora?
Zupełnie nie wiem, co by to być mogło. %7łyli sobie cicho i spokojnie. Trudno im
było, po prawdzie, związać koniec z końcem, co się dziwić, tyle dzieciarni.
Pani Milray miała najlepszą wole, by wygrzebać coś z przeszłości, ale jej
wspomnienia wiele nie wniosły.
Sir Charles pokazał jej powiększoną fotografię przedstawiającą Dacresów oraz
wczesne zdjęcie Angeli Sutcliffe. A także niewyrazną podobiznę panny Wills wyciętą z
jakiegoś pisma. Pani Milray obejrzała dokładnie wszystkie twarze, żadna jednak nie
wydała jej się znajoma.
Nikogo takiego sobie nie przypominam, po prawdzie, to już tyle lat& Jesteśmy
małym miasteczkiem, ruch tu u nas niewielki. Córki doktora Agnew powychodziły za
mąż, powyjeżdżały, a nasz obecny doktor jest kawalerem, ma młodego pomocnika.
Panny Cayley zawsze siedziały w kościele w wielkiej ławie powymierały, już będzie
dobry kawałek czasu. Dalej, Richardsonowie, on umarł, a ona wyjechała do Walii. No i
są jeszcze inni mieszkańcy. Tutaj niewiele się zmienia. Moja Violet powiedziałaby panu
tyle co ja. Była wtedy młodą dziewczyną i często zachodziła na plebanię.
Sir Charles próbował wyobrazić sobie pannę Milray jako młodą dziewczynę, ale
zupełnie mu to nie wyszło.
Spytał, czy pani Milray znała kogoś nazwiskiem Rushbridger. Nie, żadnych
skojarzeń nie miała.
W końcu Cartwright i Egg zabrali się do wyjścia.
Poszli na szybki lunch do baru. Sir Charles wzdychał co prawda do sutego posiłku
w innym miejscu, Egg jednak upierała się, że tutaj może uda im się posłuchać
miejscowych ploteczek.
Może pan raz zjeść gotowane jajka z pieczywem rzekła surowo. Mężczyzni
robią tyle ceregieli wokół jedzenia.
Jajka działają na mnie deprymująco tłumaczył się sir Charles potulnie.
Podająca im do stołu kobieta była dość gadatliwa. Ona również czytała o
ekshumacji, co za historia, ich dawny wikary, wstrząsające! ''Byłam wtedy dzieckiem
mówiła ale świetnie go pamiętam''. Niewiele jednak mogła im o nim powiedzieć.
Po lunchu wybrali się do kościoła, by przejrzeć rejestry narodzin, ślubów i zgonów. I
znowu nic, co mogłoby naprowadzić na jakiś trop.
Wyszli na dziedziniec przed kościołem. Ociągali się z odejściem. Egg czytała napisy
na grobach.
Jakie dziwaczne nazwiska. Niech pan spojrzy, tu cała rodzina Stavepenny, a tam
Mary Ann Sticklepath.
Na pewno nie tak dziwne jak moje mruknął sir Charles.
Cartwright wcale nie brzmi dziwnie.
Nie chodzi mi o Cartwrighta. To mój pseudonim sceniczny, który ostatecznie
przyjąłem jako nazwisko.
A prawdziwe?
Nie mogę zdradzić. To mój wstydliwy sekret.
Czy jest aż tak okropne?
Nie tyle okropne co humorystyczne.
Och, niech pan mi powie.
Na pewno nie rzekł stanowczo sir Charles.
Proszę!
Nie!
A dlaczego?
Będzie się pani śmiała.
Nie będę.
Nie powstrzyma się pani.
Och, proszę mi powiedzieć. Bardzo proszę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]