[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Halo! - powtórzyła, lekko zniecierpliwiona. Znowu nic, tylko
ciężki, chrapliwy oddech.
- Halo! Proszę się odezwać!
Już miała się wyłączyć, kiedy ten ktoś wreszcie się odezwał:
- Halo, Alexi!
Ten głos wciąż miał nad nią taką władzę, że aż się przeraziła.
Pracowała przecież z Johnem jeszcze przez ponad rok po tym, jak to
się stało, i jakoś udało jej się zachować zimną krew. Co więcej, po
jakimś czasie zaczęła Johna traktować z pewnego rodzaju obojętną
uprzejmością. Tak jej się przynajmniej wtedy zdawało. Tymczasem
okazuje się, że mimo upływu czasu na dzwięk jego głosu zimny
dreszcz przebiega jej po grzbiecie, a paniczny lęk chwyta za gardło.
181
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Alexi?
W pierwszym odruchu chciała rzucić słuchawkę, ale potem
pomyślała, że lepiej będzie z nim porozmawiać, żeby się dowiedzieć,
o co mu chodzi.
- To ty, John? Czego chcesz? Jak mnie tu znalazłeś?
- Och, znalazłem cię bez trudu, złotko. Chcę po prostu z tobą
pogadać.
- Niby o czym?
- Nie bądz taka opryskliwa. Po co ta wrogość?
- Jesteś moim wrogiem.
- Daj spokój, Alexi! Pomyśl o tych chwilach, kiedy było nam
dobrze.
- Przykro mi, ale takich nie pamiętam.
- Muszę się z tobą zobaczyć.
- Dobrze wiesz, że nie chcę cię więcej widzieć.
- Alexi...
- Gdzie jesteś, John?
- Blisko, złotko. Bardzo blisko.
Ciekawe, jak blisko, pomyślała. Znowu zimny dreszcz przebiegł
po jej plecach. W ustach jej zaschło, dłonie za to miała wilgotne.
- Mniejsza o to, John. Ja...
Nagle ktoś wyrwał jej z ręki słuchawkę. Zaskoczona, podniosła
wzrok. To był Rex. Nie słyszała, jak wszedł do pokoju. Spoglądał na
nią teraz takim wzrokiem, jak nigdy przedtem. Jego oczy
182
Anula
ous
l
a
and
c
s
przypominały rozżarzone węgle, ale kiedy przemówił, jego głos
zabrzmiał wręcz lodowato.
- Czego chcesz, Vinto?
- Kim pan jest, do cholery?
Nawet Alexi usłyszała odpowiedz Johna. Przygryzła wargi,
słuchając szorstkiej odpowiedzi Reksa. Wyjaśnił Johnowi, kim jest i
gdzie może go znalezć. A potem kazał mu zostawić Alexi w spokoju.
Na koniec cisnął słuchawkę na widełki.
Alexi siedziała bez ruchu przez dłuższą chwilę. Miała wrażenie,
jakby uszło z niej życie. Rex za to emanował złością.
- Chyba ci nie popsułem szyków? - zapytał, zaciskając pięści.
- Co? - Zdumiona, podniosła wzrok.
- Zamierzałaś się z nim zobaczyć?
- Nie! Oczywiście, że nie! Dobrze o tym wiesz! Chciałam sama
jakoś to załatwić, ale...
- Przepraszam.
Rex odwrócił się i wyszedł z pokoju, a Alexi została w salonie.
Czuła się podle. Po chwili wstała i pobiegła za nim.
Skip i Terry już sobie poszli. Rex siedział samotnie przy stole i
smętnie patrzył na pustą ławę pod oknem.
Podeszła i usiadła przy nim. Rex spojrzał na nią. Cień uśmiechu
przemknął mu przez twarz. Zcisnął ją za rękę, po czym wstał.
- Wychodzę. Nie będzie mnie przez kilka godzin. Usłyszała jego
kroki na schodach. Szedł na górę. Po chwili usłyszała, jak schodził na
183
Anula
ous
l
a
and
c
s
dół. W którymś momencie zawahał się, jakby nie wiedział, czy ma od
razu wyjść z domu, czy wrócić do Alexi.
Wrócił jednak do kuchni. Miał na sobie prążkowaną koszulę, a
na nogach mokasyny. Podszedł do Alexi i musnął jej ramię.
- Wrócę - powiedział.
Było tyle rzeczy, które chciała mu powiedzieć, ale nie była w
stanie. Skinęła tylko głową, a on pocałował ją we włosy.
- Alexi,ja...
- Co takiego?
- Ja... postaram się wrócić jak najszybciej.
Spojrzała na niego, zaintrygowana. Z roztargnionym uśmiechem
pocałował ją w czoło, po czym odwrócił się i zniknął za drzwiami.
- Zamknij za mną drzwi na klucz! - zawołał jeszcze. Samson
zaszczekał. Wyskoczył z piwnicy, minął Alexi i rzucił się do Reksa.
- Wracaj, potworze!
- Nie chce zostać sam - mruknęła Alexi.
- W porządku, możesz się ze mną przejechać - zwrócił się Rex
do psa. - Nie zapomnij zamknąć drzwi.
- Dobrze już, dobrze. Wiem, jak się to robi.
Nie odpowiedział. Krzyknął na psa, wsiedli do wozu i odjechali.
Zaryglowała starannie drzwi, a potem oparła o nie czoło. Chciało jej
się płakać.
Mruknęła coś do siebie na temat absurdalności takiej sytuacji, po
czym wróciła do kuchni. Wyrzuciła pudełka po pizzy i puszki po
piwie, pozmywała i wytarła stół. Potem usiadła na wyściełanej ławie,
184
Anula
ous
l
a
and
c
s
w nowym wykuszowym oknie, ale nie odczuła spodziewanej
przyjemności. Wtedy usłyszała ciche miauczenie i przypomniała
sobie, że nie nakarmiła zwierząt. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wyciskamy.pev.pl