[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Przestraszyłam się, że płynie za mną rekin, ale okazało
się, że to ty. Chyba rozumiesz, że będąc w takim
stresie, nie miałam głowy do zapamiętywania szcze
gółów.
- Jasne - burknął i zbiegł do kambuza, a stamtąd
WIELKI BAKIT
88
do maszynowni. Tam znalazł kawałek szmatki, na
której delikatnie położył przedmiot i zaczął go oczysz
czać z osadu, stukając weń delikatnie małym młot
kiem.
Była to żmudna robota, która wymagała ogromnej
precyzji i cierpliwości. Tej ostatniej mu nie brakowa
ło, zwłaszcza podczas takich czynności.
Gdy na chwilę uniósł głowę i zerknął za siebie,
przekonał się, że nie jest sam. Cała załoga zeszła za
nim na dół. Oczywiście Melinda też z nimi była.
W ciasnym pomieszczeniu nie było dość miejsca
dla tylu osób. I szybko zrobiło się duszno.
- Ludzie, ja nie mam czym oddychać - poskarżył
się, lekko zniecierpliwiony. - Wracajcie na pokład.
Obiecuję, że dam wam znać, jak tylko to oczyszczę.
- Ma rację. Chodzcie, bo jeszcze się tu chłop udusi.
- Joe, najrozsądniejszy i najbardziej zgodny z całej
grupy, zagarnął kolegów ramieniem. - Chodz, kobieto
- powiedział do żony. - Poleżymy sobie na słonku.
Jest okazja wygrzać kości, to trzeba z niej skorzystać.
Kolejno zaczęli wchodzić na górę, Connie i Bruce
z wyraznym ociÄ…ganiem. Wreszcie Peter, ze swoim
sakramentalnym:
- Zawołaj mnie, jakbyś czegoś potrzebował.
Tylko Melinda nie ruszyła się z miejsca.
Roc spojrzał na nią pytająco.
- Ja to znalazłam - powiedziała spokojnie.
- Jako członek mojej ekspedycji - przypomniał.
- Ty też byłeś członkiem ekspedycji mojego ojca...
- Nie! Nie byłem członkiem jego ekspedycji! Mo-
Heather Graham 89
że nie inówiłabyś tak, gdyby raczył ci powiedzieć, jak
było naprawdę. Było, minęło. Nie ma co do tego
wracać- Nie uwierzyłaś mi, nie chciałaś ze mną odejść.
Koniec, kropka. Ale jedno ci powiem. Jeśli okaże się,
że to faktycznie pochodzi z Contessy", zrobię dla
ciebie to, czego twój ojciec nie zrobił dla mnie.
Ogłoszę wszem i wobec, że to ty wyłowiłaś tę rzecz
i wyrażę swoje uznanie - powiedział gniewnie, lecz
jeszcze zanim skończył mówić, już żałował swego
wybuchu.
Melinda słuchała go z wysoko podniesioną głową.
Ona również była mocno wzburzona, o czym świad
czyło rytmiczne pulsowanie żył na jej szyi.
- Niepotrzebne mi twoje uznanie - odparła z god
nością. - Znalazłam coś i chcę się dowiedzieć, czy to
ma jakąś wartość.
Roc spojrzał na leżący przed nim przedmiot i znów
zaczął go ostukiwać młoteczkiem. Musiał być bardzo
ostrożny, bo drżały mu palce.
- Zostaw mnie samego na parę minut - poprosił.
- Chcę się najpierw pozbyć tego osadu. Wrócisz, jak
zacznę to coś czyścić.
Bez słowa skinęła głową i poszła na górę.
Roc patrzył, jak wspina się po drabince.
Nie mógł oderwać oczu od jej zgrabnej sylwetki: "
prostych pleców, krągłych pośladków, długich nóg.
Patrząc, czuł, jak jego własne ciało z wolna ogarnia
gorÄ…czka.
Usiadł i próbował wrócić do przerwanej roboty, ale
dłonie drżały mu jeszcze mocniej.
90 WIELKI BAKIT
Był niewyobrażalnie zły na Melindę.
I jednocześnie pragnął jej każdą komórką swego
ciała. Powinien jak najszybciej pozbyć się jej ze
statku, zanim zupełnie odbierze mu spokój ducha.
Przymknął oczy i odczekał parę chwil. Gdy trochę
ochłonął, sięgnął po młoteczek i zaczął opukiwać
twardÄ… skorupÄ™, utworzonÄ… przez piasek i pÄ…kle.
W końcu udało mu się trafić we właściwe miejsce
i osad popękał, a potem całkiem się rozkruszył. Pod
niecony, szybko sięgnął do szafki po specjalny płyn,
wylał parę kropel na ściereczkę i zaczął delikatnie
przecierać sczerniały metal. Przestał dopiero wtedy,
gdy srebro zalśniło dawnym blaskiem.
Dość długo siedział nieruchomo i przyglądał się
przedmiotowi. Nagle znów się poderwał i ze skrzynki
z narzędziami wygrzebał szkło powiększające. Pełen
radosnego napięcia zaczął uważnie oglądać przedmiot.
To była łyżeczka. Misternie zdobiona, z całą pew
nością bardzo stara. Hiszpańska robota.
PochodzÄ…ca z Contessy". Na pewno.
Jeszcze raz przyjrzał się efektownym zdobieniom,
a potem ostrożnie odłożył łyżeczkę i wyciągnął spis,
w którym skrupulatnie wyszczególniono wszystkie
przedmioty znajdujÄ…ce siÄ™ na statku.
Pośród zastawy stołowej wymieniono osiemdziesiąt
osiem srebrnych łyżek ozdobionych motywem korony.
Spojrzał na trofeum Melindy i znów zadrżały mu
dłonie. Byli blisko. Bardzo blisko. Contessa" musi
gdzieś tu być. Tylko gdzie...
Chwycił łyżeczkę i pobiegł na górę. Wpadł do mesy
Heather Graham 91
i już miał wołać, lecz okazało się, że nie musi zdzierać
sobie gardła, bo wszyscy już tam byli. Siedząc przy
stole, z powagÄ… na twarzach czekali na jego rewelacje.
- Co to, stypa? - zdziwił się.
Wszyscy natychmiast poderwali się na równe nogi.
- Sprawdziłem w spisie rzeczy - powiedział, poka-
zując łyżeczkę. - Wygląda na to, że mamy autentyk!
Connie wydała z siebie dziki okrzyk i zaczęła
całować Bruce'a w policzki. Marina rzuciła się mę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl wyciskamy.pev.pl
Przestraszyłam się, że płynie za mną rekin, ale okazało
się, że to ty. Chyba rozumiesz, że będąc w takim
stresie, nie miałam głowy do zapamiętywania szcze
gółów.
- Jasne - burknął i zbiegł do kambuza, a stamtąd
WIELKI BAKIT
88
do maszynowni. Tam znalazł kawałek szmatki, na
której delikatnie położył przedmiot i zaczął go oczysz
czać z osadu, stukając weń delikatnie małym młot
kiem.
Była to żmudna robota, która wymagała ogromnej
precyzji i cierpliwości. Tej ostatniej mu nie brakowa
ło, zwłaszcza podczas takich czynności.
Gdy na chwilę uniósł głowę i zerknął za siebie,
przekonał się, że nie jest sam. Cała załoga zeszła za
nim na dół. Oczywiście Melinda też z nimi była.
W ciasnym pomieszczeniu nie było dość miejsca
dla tylu osób. I szybko zrobiło się duszno.
- Ludzie, ja nie mam czym oddychać - poskarżył
się, lekko zniecierpliwiony. - Wracajcie na pokład.
Obiecuję, że dam wam znać, jak tylko to oczyszczę.
- Ma rację. Chodzcie, bo jeszcze się tu chłop udusi.
- Joe, najrozsądniejszy i najbardziej zgodny z całej
grupy, zagarnął kolegów ramieniem. - Chodz, kobieto
- powiedział do żony. - Poleżymy sobie na słonku.
Jest okazja wygrzać kości, to trzeba z niej skorzystać.
Kolejno zaczęli wchodzić na górę, Connie i Bruce
z wyraznym ociÄ…ganiem. Wreszcie Peter, ze swoim
sakramentalnym:
- Zawołaj mnie, jakbyś czegoś potrzebował.
Tylko Melinda nie ruszyła się z miejsca.
Roc spojrzał na nią pytająco.
- Ja to znalazłam - powiedziała spokojnie.
- Jako członek mojej ekspedycji - przypomniał.
- Ty też byłeś członkiem ekspedycji mojego ojca...
- Nie! Nie byłem członkiem jego ekspedycji! Mo-
Heather Graham 89
że nie inówiłabyś tak, gdyby raczył ci powiedzieć, jak
było naprawdę. Było, minęło. Nie ma co do tego
wracać- Nie uwierzyłaś mi, nie chciałaś ze mną odejść.
Koniec, kropka. Ale jedno ci powiem. Jeśli okaże się,
że to faktycznie pochodzi z Contessy", zrobię dla
ciebie to, czego twój ojciec nie zrobił dla mnie.
Ogłoszę wszem i wobec, że to ty wyłowiłaś tę rzecz
i wyrażę swoje uznanie - powiedział gniewnie, lecz
jeszcze zanim skończył mówić, już żałował swego
wybuchu.
Melinda słuchała go z wysoko podniesioną głową.
Ona również była mocno wzburzona, o czym świad
czyło rytmiczne pulsowanie żył na jej szyi.
- Niepotrzebne mi twoje uznanie - odparła z god
nością. - Znalazłam coś i chcę się dowiedzieć, czy to
ma jakąś wartość.
Roc spojrzał na leżący przed nim przedmiot i znów
zaczął go ostukiwać młoteczkiem. Musiał być bardzo
ostrożny, bo drżały mu palce.
- Zostaw mnie samego na parę minut - poprosił.
- Chcę się najpierw pozbyć tego osadu. Wrócisz, jak
zacznę to coś czyścić.
Bez słowa skinęła głową i poszła na górę.
Roc patrzył, jak wspina się po drabince.
Nie mógł oderwać oczu od jej zgrabnej sylwetki: "
prostych pleców, krągłych pośladków, długich nóg.
Patrząc, czuł, jak jego własne ciało z wolna ogarnia
gorÄ…czka.
Usiadł i próbował wrócić do przerwanej roboty, ale
dłonie drżały mu jeszcze mocniej.
90 WIELKI BAKIT
Był niewyobrażalnie zły na Melindę.
I jednocześnie pragnął jej każdą komórką swego
ciała. Powinien jak najszybciej pozbyć się jej ze
statku, zanim zupełnie odbierze mu spokój ducha.
Przymknął oczy i odczekał parę chwil. Gdy trochę
ochłonął, sięgnął po młoteczek i zaczął opukiwać
twardÄ… skorupÄ™, utworzonÄ… przez piasek i pÄ…kle.
W końcu udało mu się trafić we właściwe miejsce
i osad popękał, a potem całkiem się rozkruszył. Pod
niecony, szybko sięgnął do szafki po specjalny płyn,
wylał parę kropel na ściereczkę i zaczął delikatnie
przecierać sczerniały metal. Przestał dopiero wtedy,
gdy srebro zalśniło dawnym blaskiem.
Dość długo siedział nieruchomo i przyglądał się
przedmiotowi. Nagle znów się poderwał i ze skrzynki
z narzędziami wygrzebał szkło powiększające. Pełen
radosnego napięcia zaczął uważnie oglądać przedmiot.
To była łyżeczka. Misternie zdobiona, z całą pew
nością bardzo stara. Hiszpańska robota.
PochodzÄ…ca z Contessy". Na pewno.
Jeszcze raz przyjrzał się efektownym zdobieniom,
a potem ostrożnie odłożył łyżeczkę i wyciągnął spis,
w którym skrupulatnie wyszczególniono wszystkie
przedmioty znajdujÄ…ce siÄ™ na statku.
Pośród zastawy stołowej wymieniono osiemdziesiąt
osiem srebrnych łyżek ozdobionych motywem korony.
Spojrzał na trofeum Melindy i znów zadrżały mu
dłonie. Byli blisko. Bardzo blisko. Contessa" musi
gdzieś tu być. Tylko gdzie...
Chwycił łyżeczkę i pobiegł na górę. Wpadł do mesy
Heather Graham 91
i już miał wołać, lecz okazało się, że nie musi zdzierać
sobie gardła, bo wszyscy już tam byli. Siedząc przy
stole, z powagÄ… na twarzach czekali na jego rewelacje.
- Co to, stypa? - zdziwił się.
Wszyscy natychmiast poderwali się na równe nogi.
- Sprawdziłem w spisie rzeczy - powiedział, poka-
zując łyżeczkę. - Wygląda na to, że mamy autentyk!
Connie wydała z siebie dziki okrzyk i zaczęła
całować Bruce'a w policzki. Marina rzuciła się mę [ Pobierz całość w formacie PDF ]