[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kobiet, mężczyzni zniknęli w gabinecie. Po chwili wyszło stamtąd
czterech wiktoriańskich dżentelmenów, ubranych w długie czarne
peleryny. Każdy nosił na głowie cylinder. Musieli dokonać
zakupów w tym samym sklepie, co panie.
Również ich wejście zostało nagrodzone oklaskami. Lecz
okazało się, że to dopiero początek wieczoru pełnego
niespodzianek.
Z dworu dobiegł delikatny dzwięk dzwonków.
- Co to? - spytała Casey i skierowała się w stronę drzwi. John
zablokował jej drogę.
- Wszyscy gotowi? - spytał, ujmując kobietę pod ramię.
Pozostali ustawili się w szyku. Brenda wsunęła się pomiędzy Wesa
i Davida. Gdy mężczyzni skinęli głowami, John nacisnął klamkę.
Na zewnątrz prószył drobny śnieg. Na podjezdzie oczekiwały
129
RS
sanie zaprzężone w parę koni.
Kobiety niemal jednocześnie westchnęły z zadowoleniem. Casey
wlepiła wzrok w Johna.
- Dziś w mieście kilkakrotnie podziwiałam te sanie. Ale jak
udało ci się...
Poczuła jego wargi na swoich ustach. Zaskoczona i pełna
szczęścia, z pasją oddała pocałunek.
Wsiedli do sań i okryli się grubymi kocami. David zajął miejsce
na kozle, obok woznicy. W rytmie pobrzękujących dzwoneczków
ruszyli w stronę miasta.
Gdy przybyli na miejsce, zabawa już się rozpoczęła. Oczy
obecnych zwróciły się w stronę wchodzącej grupy.
Organizatorzy również stanęli na wysokości zadania. Salę
udekorowano błyskotkami, czerwoną i zieloną bibułą, oświetlono
różnokolorowymi lampionami. Na kolumnach zawieszono jedlinę.
Stoły okalające parkiet nakryto czerwonymi obrusami. W
świecznikach płonęły czerwone woskowe świece. Goście mogli
próbować wędlin, różnobarwnych sałatek, pieczeni i ciasta. Nie
zabrakło również pon-czu.
Pośrodku sali kilka par tańczyło w rytm melodii granych przez
znany w miasteczku kwartet ,,Dorset Warblers".
John odnalazł właściwy stolik, po czym pociągnął Casey w
kierunku parkietu. Kobieta kątem oka zauważyła ponure
spojrzenie szeryfa Millsa, który z trudem imitował figury walca,
drepcząc wokół swej żony, Jeannie.
- Chyba powinnam ze dwa razy zatańczyć z Wesem - mruknęła
Casey. - Dla uspokojenia szeryfa.
- Nie przejmuj się tym. Mieszkańcy małych miasteczek lubują
się w plotkach. - John przytulił ją mocno i zaczął kołysać się w
rytm muzyki.
Casey uniosła skraj długiej sukni. Gdy sunęli po parkiecie,
przytuliła policzek do twarzy Johna. Zapomniała o szeryfie.
Zapomniała o całym świecie, urzeczona bliskością ukochanego.
130
RS
- Jesteś wspaniałym tancerzem - powiedziała rozmarzonym
głosem. - Wszystko robisz wspaniale.
- Dzięki twojej obecności, kochanie - odparł. W pobliżu pojawił
się Wes ze swą partnerką.
- Co ugryzło szeryfa? - spytała Brenda. - Rzucił mi krótkie
 cześć" i popatrzył karcącym wzrokiem.
Casey uśmiechnęła się.
- Pewnie myśli, że podrywasz mi męża.
- Znakomity pomysł - odezwał się Wes i uścisnął Brendę.
W kolejnym tańcu panowie zamienili się partnerkami. John
poprosił Brendę do fokstrota. Casey i Wes również zaczęli tańczyć,
ale mężczyzna wciąż błądził wzrokiem wśród tłumu. Casey
obejrzała się. John trzymał Brendę blisko siebie i szeptał jej coś
do ucha. Twarz kobiety przybrała zatroskany wyraz.
Odpowiedziała coś cicho. John zrobił ponurą minę.
- O co im chodzi? - mruknął Wes.
- Mają kilka spraw do załatwienia - odpowiedziała Casey. - Po
to zresztą tu przyjechali.
- Spraw?
- Chodzi o finanse. - Zauważyła, że John i Brenda schodzą z
parkietu i szukają zacisznego miejsca.
Wes, który także śledził ich wzrokiem, pomylił krok i nastąpił
partnerce na palec.
- Przepraszam - powiedział. - Cholera, Quinn też tam idzie. Ten
facet doprowadza mnie do wściekłości. Czy myślisz, że naprawdę
zależy mu na względach Brendy?
- Nie wiem. - Casey zauważyła, że John zrobił także
niezadowoloną minę, gdy aktor poprosił Brendę do tańca.
Próbował się uśmiechnąć, lecz nie był to wesoły uśmiech. Coś go
dręczyło. Coś poszło zle. Casey zaniepokoiła się, podobnie jak
wówczas, gdy wspomniał o konieczności rozmowy. Rozmowy o
czym? O nie dokończonej sprawie z Brendą?
John poprosił Akiko do kolejnego tańca, a Toho udał się w
131
RS
kierunku bufetu. Wes stanął przed Davidem i czule objął Brendę.
Aktor próbował znalezć pocieszenie w ramionach Casey.
- Co ona jeszcze w nim widzi? - spytał, gdy po raz kolejny
okrążali parkiet.
- Wes to świetny chłopak.
- Nie mówię o Wesie.
Casey poczuła nagły ucisk w piersiach.
- Nie?
- Ciągle wzdycha za eks-mężem.
- Słucham?
- Daj spokój, Casey. Aktorzy obdarzeni są szczególną intuicją w
takich sprawach - westchnął. - Przyłapałem ich w kuchni, kiedy
byliście na nartach.
Serce Casey zaczęło bić jak szalone.
- Przyłapałeś?
David wzruszył ramionami.
- Gdy wszedłem, odskoczyli jak oparzeni. Brenda spłonęła
rumieńcem, a John był blady jak ściana. %7ładne z nich nie
wiedziało, co powiedzieć. Potem Brenda wybiegła do holu, a gdy
chciałem z nią porozmawiać, odparła, że nie ma o czym.
- A... John?
- Również nie przejawiał ochoty do pogawędki. Casey
przerwała taniec.
- Boli mnie głowa. Czy mógłbyś odprowadzić mnie do stolika?
Spojrzał na nią spłoszonym wzrokiem.
- Przepraszam, Casey. Jak na aktora obdarzonego intuicją,
zachowałem się głupio. To znaczy... ty i John...
- Zwykły wypadek przy pracy - mruknęła. Kilkanaście minut
pózniej ponownie tańczyła z Johnem.
Mężczyzna obrzucił uważnym spojrzeniem jej nadąsaną twarz.
- O co chodzi? Szeryf powiedział ci coś przykrego?
- Szeryf?
- Jak nie on, to kto?
132
RS
- Nikt. Nic się nie stało - rzekła sztywno.
- Sądziłem, że nie mamy tajemnic przed sobą.
- Przestań - rzuciła ostro. - Dość udawania.
- Mam lepszy pomysł. Wyjdzmy stąd.
Zanim zdążyła zaprotestować, pociągnął ją za sobą.
- Nie możemy...
- Uważaj, kochanie. Chyba nie chcesz, aby Toho był świadkiem
kolejnej kłótni.
Podeszli do stolika. Goście popijali poncz. John sięgnął po swoją
pelerynę i płaszcz Casey.
- Mamy zamiar spędzić resztę wieczoru w gospodzie po drugiej
stronie drogi. Zobaczymy się jutro - oznajmił zgromadzonym. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wyciskamy.pev.pl